ꓚ⌊⌋ 𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 𝚍𝚠𝚞𝚍𝚣𝚒𝚎𝚜𝚝𝚢 𝚜𝚒ó𝚍𝚖𝚢 ⌊⌋ꓛ

619 44 2
                                    

»»————- ★ ————-««

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

»»————- ★ ————-««

꧁꧂

Morana siedziała na kanapie. W dłoni trzymała telefon. Bawiła się urządzeniem, obracając go między palcami. Ostatnie cztery dni były dla niej zasnute mgłą. Pamiętała że zmuszała się do wstawania, chodzenia do pracy, do codziennej rutyny. Jej umysł był pusty i miała wrażenie że była chodzącym trupem. Snuła się niczym cień. Skupienie się na otaczającym ją świecie przychodziło jej z trudem, ale musiała odłożyć na bok swoje prywatne problemy. Nie ważne jak bardzo cierpiała, była zmuszona jakoś posklejać złamane serce, wciąż się w garść i zająć ważniejszymi sprawami.

Wokół stołu w salonie Argent'ów stali nastolatkowie, w towarzystwie Chris'a. Szeryf Stilinski zgłosił godzinę temu, że na cmentarzu ktoś ponownie wykopał trumnę osoby, która niedawno została pochowana. Podobno zostały ukradzione jedynie rzeczy, które zostały pochowane z zmarłym. Na ciele ani na trumnie nie było żadnych podejrzanych śladów czy symboli. Wszystko wskazywało na zwykłą grabież grobu. Jednak oni uznali że to nie może być zwykły zbieg okoliczności. Coś działo się w mieście, zamierzali rozwiązać tą zagadkę.

Morana wstała z kanapy, schowała telefon do kieszeni spodni. Już wystarczająco dużo razy próbowała dodzwonić się do Derek'a. Wysłała mu kilka wiadomości proszących o rozmowę, a nawet zjawiła się w jego lofcie. Niestety brunet unikał jej przez ostatnie cztery dni. Morana musiała w końcu zaakceptować ich rozstanie. Nie było to dla niej łatwe, bo bardzo go kochała, ale skoro on nie chciał z nią być, to musiała to uszanować, nie ważne jak bardzo to ją raniło.

Czarnowłosa podeszła do stołu, przy którym stali pozostali. Allison posłała jej delikatny pocieszny uśmiech, który Morana nieznacznie odwzajemniła. Starała się pozostać silna i pokazać innym że dobrze sobie radzi, chociaż w rzeczywistości było inaczej. Cieszyła się że przynajmniej z nadprzyrodzonymi sprawami nie musi radzić sobie całkiem sama.

Na stole rozłożona była mapa miasta oraz okolic, w tym rezerwatu.

— Gdzie dokładnie znajduje się Nemeton? — odezwała się Morana. Kilka spojrzeń zwróciło się ku niej. Scott i Stiles urwali rozmowę między sobą.

— Chyba... — Stiles podrapał się po głowie i przez moment przyglądał się mapie aby zlokalizować drzewo. — gdzieś tutaj. — wskazał palcem punkt znajdujący się w rezerwacie.

— A tamten krwawy krąg z złożonymi zwierzętami w ofierze? — zapytała Lydia. Coś przyszło na myśl rudowłosej. Stiles wskazał punkt na mapie, miejsce znajdowało się w rezerwacie. — A cmentarz jest tutaj. — rudowłosa wskazała punkt przy granicy rezerwatu. Cmentarz znajdował się tuż przy lesie.

— Zaraz. — powiedział Stiles, gdy zauważył pewną zależność wskazanych punktów. — Macie jakąś linijkę? 

Allison odeszła na chwilę od stołu. Po paru wróciła z linijką, którą wręczyła piwnookiemu. Stiles zmierzył odległości cmentarza i krwawego kręgu od Nemetonu. Różnica w centymetrach była zaledwie o kilka minimetrów. To nie mógł być przypadek że dwa punkty były w prawie identycznej odległości od Nemetonu.

Pośrednik między życiem, a śmiercią | D.H. | ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz