Zastanawiam się co robić.
Od trzech dni wiem, że tamta dziewczyna nie żyje i od trzech dni coś mnie męczy.
A mianowicie to, co nam zgłaszała.
Miała rację, w ostatnim czasie było dużo zabójstw, których sprawców nie znaleziono, ale to jeszcze nic nie znaczy.
Ale męczy mnie to dzień i noc...
Mija kolejny tydzień i nadal o tym myślę.
W końcu decyduję się - ide przeszukać jej mieszkanie i jeśli będzie taka potrzeba, stary dom.
Biorę za sobą dwóch innych policjantów i wyruszam.
Dojeżdżamy do kawalerki, miejsca zbrodni i dokładnie badamy każdy jej centymetr.
Po pięciu godzinach staję załamany i łapię się za głowę.
- Nic nie znaleźliśmy panie oficerze. - odzywa się do mnie jeden z moich pomocników. - Co teraz ? Jedziemy do bióra ?
- Nie ma mowy, szukamy dalej.
- Ale panie oficerze ! - wyrywa się drugi - jest godzina dwónasta w nocy, jesteśmy zmęczeni !
- Więc jedźcie. - patrzą na mnie zdziwieni - Ja sam pójdę do jej starego domu i tam poszukam.
- Ale panie o...
- Powiedziałem ! - przerywam mu.
I wychodzimy z budynku. Oni wsiadają do samochodu i jadą w lewo, a ja idę w prawo.
Po około dwudziestu minutach jestem na miejscu. Dom jest opuszczony i zamknięty. Jednak zauważam otwarte na oścież okno, postanawiam nim wejść.
W środku jest zupełnie ciemno.
"Dom jest duży, to zajmie mi więcej czasu" - myślę.
Postanawiam najpierw przeszukać pokój dziewczyny, a potem jej brata.
I w tym drugim, znajduję coś, co mnie zastanawia.
Jest to list.
List napisany starą, zaschniętą krwią.
"O 18 tam gdzie zawsze. Chcemy Cie tam widzieć Karolu"
Nie wiem, o co chodzi. Ale wtedy przypominają mi się słowa dziewczyny : "mój brat wisi w lesie..."
Las...wybiegam z domu i biegę do pobliskiego lasu. Nie ma tam żadnej wyciętej drogi, jednak odnajduję ślady kroków, prowadzące w głąb. Postanawiam iść ich tropem.
Nie patrzę przed siebię, tylko na ziemię, nie wiem dlaczego. Jest strasznie ciemno, a ja mam tylko małą latarkę. Patrze przed siebie ale nic nie widzę. Wyjmuję z kieszeni latarkę i świecę przed siebie.
I zamieram w bezruchu.
Niecały metr przede mną wisi powieszone ciało młodego chłopaka.
Zatykam dłonią usta żeby nie krzyknąć i się cofam.
Stawiam wolne kroki do tyłu i...i nagle na coś się natykam. Odwracam się za siebie. To kobieta. Brzydka, straszna kobieta, jak z horroru.
- Witaj. - odzywa się.
Słyszę dookoła nas kroki. Z każdej strony otaczają mnie teraz dzieci. Małe dzieci. W wieku...9/10 lat.
Nie mogę wypowiedzieć słowa. Czyli mówiła prawdę. Ta psychopatka mówiła prawdę. A ja spieprzyłem tak bardzo.
- Nie przywitasz się ? A może już wolisz się porzegnać ?
Na te słowa dzieci z każdej strony rzucają się na mnie i zaczynają mnie gryźć, szarpać, drapać paznokciami niczym dzikie zwierzęta. Po chwili czuję jak z wielu miejsc na moim ciele wypływa krew. Próbuję je odepchnąć ale nie mogę. Jestem sparaliżowany tym co widzę. Zdecydowanie są niebezpieczni, a dzięki mojej głupocie, będą bezkarnie zabijać dalej. Nagle słyszę hasło :
- Zabić !
Jedno z dzieci wyjmuje nóż i wbija go w mój brzuch, serce.
Kolejny raz, i kolejny.
Ostrze wchodzi we mnie sześć razy.
Potem już nie czuję bólu. Czuję tylko spokój...
Ciszę...
Ciemność...
![](https://img.wattpad.com/cover/23463427-288-k11645.jpg)
CZYTASZ
Ona...
TerrorMyślisz ze gorzej być nie morze. A co jeśli może ? A co jeśli twoje życie nagle legnie w gruzach ? A co jeśli pojawi się ktoś kto tak naprawdę zawsze był ale kimś innym ? I co jesli za jego sprawą w mgnieniu oka stracisz wszystko co kochasz...?