25. 9 stycznia.

469 19 45
                                    

pamiętajcie, ja chce dla was dobrze. co złego to nie ja. buziaczki ××

~~~~~

Od czasu kiedy się obudziłam minął dobry tydzień. Z Severusem widziałam i rozmiałam sam na sam ostatnio tej samej nocy. Nasze jedyne rozmowy były na lekcji. Cóż, trochę się pozmieniało przez ten tydzień.

Spędziłam więcej czasu z Parkinson, bo ostatnio nie miałyśmy zbytnio okazji. Z Draco również poprawiłam relacje. Rozmawiałam nawet z Ginervą, z którą udało mi się nawet nie pokłócić. Sama nie wiem jakim cudem, ale jakoś się udało.

Przez moją nieobecność miałam dość zaległości, więc teraz jedyne co robiłam, to siedziałam nad książkami.

Była dzisiaj sobota, 9 stycznia. Czy wiem, że są to urodziny Snape'a? Tak. Skąd o tym wiem? To już nie ważne. Cóż, oczywiście, że mam dla niego prezent, ale nie wiem czy mu go dawać. Po prostu nie rozmawiamy ze sobą i nie wiek czy to nie będzie dziwne.

Dałam się wyciągnąć Pansy na jedno kremowe piwo. Wybłagała mnie. W sumie to zgodziłam się też dlatego, że ostatnio spędzamy bardzo mało czasu. Kiedy uznałyśmy, że już pora wracać, ściemniało się. Raczej to nie było tylko jedno piwo.

- Wiem co Pan, ja mu to zaniosę. Nie wiem czy dobrze robie, ale nie będzie mi się to kurzyć w pokoju. Jak chce to niech się u niego kurzy. Mam to gdzieś - odezwałam się do przyjaciółki, kiedy wchodziłyśmy do dormitorium.

- Jasne, idź. A ja... pójdę dokończyć może esej na OPCM? Tak, to dobry pomysł.

Wzięłam pakunek. Stało to już tutaj z dwa miesiące i tylko zajmowało miejsce. Może kupię sobie kwiatka.

Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę gabinetu Severusa Snape'a. Zatrzymałam się przed drzwiami, po czym zapukałam. Nikt mi nie otwierał, więc szarpnęłam za klamkę i drzwi sie otworzyły. Weszłam do środka. Rozejrzałam się, nigdzie go nie było.

- No serio? Merlinie - podeszłam do biurka i postawiłam tam prezent. Wtedy do pomieszczenia wszedł profesor.

- Potter, co tu robisz? - odwróciłam się w jego stronę. Miał ubrany czarny płaszcz. Chyba gdzieś szedł.

- Wychodzi pan gdzieś?

- Nie powinno cie to interesować. Pytałem się co tu robisz- założył ręce na piersi.

- Ja tylko to przyniosłam- wskazałam ręką na to co stało na biurko. - Tylko tyle - ruszyłam do drzwi.

- Potter, prosiłbym, abyś już nie przychodziła. Wolałbym, aby nasze relacje wróciły do nauczyciel-uczennica, bo to idzie w złą stronę. Do widzenia.

- Um, jasne. Do widzenia - wyszłam i poszłam szukać Parkinson.


Severus Snape pov

Czy musiałem ją wyganiać? Nie. Czemu to zrobiłem? Sam już nie wiem.

Chciałem po prostu wyjść, ale ciekawość wzięła górę i postanowiłem, że otworzę prezent od Vanessy. Po rozerwaniu pepieru, ukazała się butelka Ognistej w białym kociołku. Po dokładniejszym przyjrzeniu się kociołkowi, zauważyłem wyryty napis Severus Snape. Po zobaczeniu tego, poczułem rozlewające się ciepło w moich wnętrznościach. Jednak nie mogłem się rozczulać nad tym, więc wyszedłem z moich komnat. Po drodze do wyjścia z Hogwartu, napotkałem Minervę. Myślałem, że kobietanie nie zauważy, jakże się myliłem.

- Severusie zaczekaj - McGonagall podbiegła do mnie.

Chyba nigdy stąd nie wyjdę.

- Wybacz Minervo, ale się śpieszę.

Ciekawe czy się nabierze na ten sam tekst jak co roku Dumbledore.

- Oh, Severusie, ale Albus bardzo by chciał, abyś chociaż na chwilę przyszedł do jego gabinetu.

- Zrozum Minervo, że muszę iść. Przyjdę do niego jak wrócę, a teraz wybacz - wyminąłem kobietę i opuściłem zamek. Deportowałem się. Pojawiłem się przed starym cmentarzem, na który raczej już nikt nie przychodził. Wchodzę na niego i ruszam w stronę jednego z grobów. Siadam na ziemi, przed nim i wpatruje się w tabliczkę.

- Cześć, dawno mnie tu nie było. Wybacz.


Eileen Snape
08.01.1930r.-09.01.1990r.


- Nie miałem zbytnio czasu, mamo, za dużo się działo w moim życiu.

I tyle.

Jednak dalej siedzę na śniegu. I zacząłem po raz kolejny tego dnia rozmyślać. Nad relacją moją i Potter, a jednak tym czego już nie ma. Wiem, że to co jej powiedziałem, było, muszę przyznać słabe, ale to naprawdę zaczęło iść w nieodpowiednią stronę. A po za tym ona jest moją uczennicą, a ja jej nauczycielem. Przecież, gdyby ktoś się dowiedział, to wtedy nie miałbym po co aktualnie wracać do Hogwartu.

Vanessa Potter, córka Jamesa, mężczyzny, którego całym sercem nienawidzę, od momentu naszej pierwszej rozmowy, aż po dziś dzień. I to jeden z powodów, do których ostatnio doszedłem przez co nie chce, aby jej coś się stało przez to, że... Ależ to głupio brzmi. Przez to, że coś jej nauczyciel do niej poczuł. Wiem, jaki James potrafi być i to tylko dla jej dobra.

Jednak z drugiej strony jest ona również córką Lily Evans, do której w młodzieńczych latach coś czułem. Kiedy wybrała Jamesa, czemu nawet się nie dziwiłem, myślałem, że z moimi miłostkami to koniec. Jednak nie. Potterom zachciało się mieć dziedzica, a w sumie dziedziców, gdzie drugi, czyli Vanessa, była całkowicie nie planowana. Przez to, że poczułem coś do jej córki, jest to o wiele trudniejsze. Może gdyby ona żyła, a James nie. Może wtedy było by mi łatwiej.

I pomiędzy tego ja, który w ogóle nie wie co z tym zrobić.

Wstałem ze śniegu, otrzepałem sie z niego. Wyciągnąłem  różdżką, machnąłem nią i obok nagrobku pojawia się mała świeczka. Odwracam się i deportortuje spowrotem do zamku. Udaję się do swojego gabinetu. Kiedy jestem już w środu, zdejmuje płaszcz, który kładę na kanape. Idę zaparzyć sobie kawę, z którą zasiadam przy biurku. Zaczynam po raz kolejny sprawdzać prace uczniów.

Zdecydowanie za dużo im zadaje.

Mój wzrok jednak od czasu do czasu zerka na prezent od panny Potter, co mnie bardzo rozprasza. Dlatego ściągam go z biurka i stawiam pod nim. Jednak to nic nie daje, ponieważ cały czas o nim myślę. Jest to bardzo irytujące. Westchnąłem.

Nagle podłoga za mną wydaje skrzypnięcie. Jednak ja się nie odwracam. Wiem, kto to jest i wiem po co tu jest, a najwyżej mogę się domyślać.


Niechciana || Córka Pottera [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz