Rozdział 3

3.4K 87 0
                                    


Dotarliśmy w końcu na plażę, na której wcześniej mój brat umówił się ze znajomymi. Westchnęłam cicho, mając nadzieje, że faktycznie mnie pamiętają bo nie chciałam się czuć jeszcze bardziej niezręcznie niż do tej pory. Wysiadłam z pojazdu sadzając nogi na piasku. Moje białe conversy zatopiły się w nim, co skutkowało tym, że trochę naleciało do środka.

Skierowaliśmy swoje kroki, w stronę grupki stojącej niedaleko. Widziałam jak wszyscy śmieją się z czegoś popijając piwo z butelek. Wzięłam głęboki wdech i wydech kiedy byliśmy już prawie na miejscu. Spojrzenie skierowałam do Sarah i Kiary. Obie dziewczyny uśmiechnęły się szeroko i zaraz czułam jak po kolei rzucają mi się na szyję.

-Jezu Madds jak ja cię dawno nie widziałam. Nawet nie wiesz jak tęskniłam. - powiedziała przejęta blondynka stojąca przede mną. Zaśmiałam się lekko.

-Wiem Sarah was też miło w końcu zobaczyć.

Rozejrzałam się po kolei po osobach, w których gronie stałam. Przeskanowałam każdego wzrokiem, przypatrując się uważnie. Topper, Kelce i reszta przywitali się ze mną jak ich poprzedniczki i w ten sposób spędziliśmy koło dwóch godzin na plaży, śmiejąc się i popijając piwo. Czułam jak wspomnienia wracają i na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem.

-Hej skoro twoja siostra już wróciła, to możemy rozkręcić imprezę powitalną dla waszej dwójki. - powiedział Topper, przerywając każdemu. W sumie nie taki zły pomysł, nie pamiętam kiedy ostatnio imprezowałam.

-No co ty, moi starzy się nie zgodzą. - odpowiedział szybko Aaron biorąc łyka piwa.

-Ja mam wolną chatę, więc możemy zrobić ją u mnie. - rzucił ochoczo Topper.

Wszyscy pokiwali głowami, zgadzając się z nim. Chwile się zastanawiałam, przegryzając policzek od środka. Miałam nadzieje, że nie upiję się do zgona jak miałam kiedyś w zwyczaju. Zawsze to mną musieli się zajmować trzymając mi włosy nad toaletą i inne takie.

Gdy zaczęło się ściemniać wszyscy pojechali do siebie szykując się na imprezę, tak samo jak ja i brat. Zajechaliśmy po drodze po dwie skrzynki alkoholu i przyjechaliśmy do domu. Od razu pognałam do swojego pokoju. Stanęłam pod szafą, w której były już poukładane ciuchy. Podziękowałam mamie w duchu i zaczęłam grzebać, szukając czegoś co się nada. Wyciągnęłam czarną spódniczkę i tego samego koloru top. Odwróciłam się na pięcie, kierując się w stronę łazienki. Tam umyłam szybko zęby i zabrałam się za prostowanie długich kosmyków. Przebrałam się we wcześniej przygotowane ciuchy i pomalowałam się lekko. Założyłam na nogi czarne vansy. Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekał już blondyn.

-Bawcie się dobrze dzieciaki i nie róbcie nic głupiego. - powiedziała szybko mama, opierając się o wyspę. Aaron jedynie przewrócił oczami.

-Postaramy się mamo, racja Madds? - rzucił w moją stronę zaczepką. Uderzyłam go delikatnie w ramię i pożegnałam się z mamą. Droga do Toppera zajęła nam zaledwie 10 minut. Na miejscu wysiedliśmy z auta, uprzednio sięgając po skrzynki z wódką.

Weszliśmy do sporego domu mijając się ze sporą ilością osób. Niektórzy witali się z nami, a reszta rzucała przelotne spojrzenia. Ujrzałam w tłumie Sarah i pokierowałam brata do dziewczyny, z którą stała reszta.

-No jesteście w końcu. - rzuciła blondynka spoglądając na nas ucieszona. - Masz, pij. - podała mi czerwony kubek wypełniony alkoholem.

Bez słowa chwyciłam za niego i niemal od razu opróżniłam jego zawartość, krzywiąc się lekko.

-Nic się nie zmieniłaś. - śmiała się przyjaciółka. Stuknęłam ją w ramie i odwzajemniłam śmiech.

-Spadaj mendo.

Takie imprezy były dla każdego świetną okazją na wyluzowanie się, więc nikt nie zwracał uwagi na nadmiernie pijących ludzi, palących trawkę lub nawet tych wciągających kokę. Chcąc nie chcąc trafiłam przez przypadek na balkon wypełniony ludźmi. Widziałam Sarah siedzącą na kolanach Toppera. Na szczęście żadne ich dwójki nie miało zamiaru brać. Na szklanym stoliku widziałam ułożone w proste linie kokę i kilku chłopaków wymieniających się zrolowanym banknotem. W ich gronie był także ucieszony brat Sarah, Rafe. U jego boku siedziały dwie dziewczyny, których wcześniej nie widziałam. Szatyn uniósł swój wzrok, a ja przeskanowałam jego osobę z góry do dołu. Ten nie wzruszony wrócił do przeliczania banknotów w swoich rękach by zaraz tak jak inni, wciągnąć narkotyk do nosa.

accident • rafe cameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz