Rozdział 22

2.6K 59 13
                                    


Mocne promienie słońca raziły moją twarz, mimo okularów, które zasłaniały moje oczy. Opalałam się, leżąc na ogrodzie i łapiąc słońce przed wyjazdem.

Zostały zaledwie dwa dni mojego pobytu w Outer Banks. Bałam się wyjeżdżać, nie chciałam opuszczać bliskich. Oprócz płotek nikt nie wiedział o moim wyjeździe, a tym bardziej Rafe. Z szatynem do tej pory się nie widziałam. Nie wiedziałam co się z nim dzieje, ale jeżeli nie chciał się ze mną widzieć z jakiegoś powodu, to czemu miałam się prosić?

- Zaraz się spalisz. - zaśmiał się Aaron. Rzuciłam w niego butelką kremu z filtrem, poprawiając ciemne okulary.

- Spadaj.

Za chwilę poczułam zimny podmuch wiatru, a zaraz potem ciecz, rozlewającą się po całym moim ciele. Pisnęłam głośno, wyskakując z leżaka.

- Ty świnio! - krzyknęłam, rzucając się w pościgu za bratem.

Chłopak uciekał przede mną, śmiejąc się głośno. Widziałam uśmiechniętą mamę, stojącą na tarasie i obserwującą nasze wygłupy. Kiedy w końcu dorwałam blondyna, rzuciłam się razem z nim na ziemię. Śmiałam się histerycznie, kiedy chłopak odwrócił nas tak, że teraz to on siedział na mnie i gilgotał mnie bez opamiętania.

- Zejdź ze mnie grubasie! - krzyczałam dusząc się śmiechem.

- Powiedziałaś mu? - zapytał po chwili.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc na początku o co chłopakowi może chodzić. Zrozumiałam po krótkiej chwili, że chodzi o Rafe'a. Uśmiech zszedł z mojej twarzy, a ja wstałam, otrzepując się z trawy.

- Nie i chyba tak pozostanie. - powiedziałam, pomagając bratu wstać. - Nie widziałam go od kilku dni.

Aaron pokiwał głową w zrozumieniu i już więcej nie pytał. Zajął się sobą, a ja znów położyłam się na leżaku. W mojej głowie znów pojawił się mętlik. Z jednej strony chciałam zadzwonić do szatyna i prosić o spotkanie, ale nie chciałam mu się narzucać. Jeżeli nie zadzwonił ani nie przyjechał pierwszy, to znaczy, że miał ważniejsze sprawy na głowie.

Usłyszałam wibracje, więc zsunęłam okulary z oczu. Podniosłam telefon, spoglądając na ekran. Widząc zdjęcie Kie, szybko odebrałam. Umówiłam się z dziewczyną na spotkanie i ruszyłam w pośpiechu do pokoju. Przebrałam się szybko w suche ubrania i wyszłam z domu, kierując się w stronę plaży.

Słońce zdażyło już zajść za horyzont, a na plaży pojawiło się więcej ludzi. Było ich multum, tak jak na początku wakacji. Ognisko paliło się, a wokół niego tańczyło kilka osób. Inni popijali piwa, albo palili jointy. Ja siedziałam w w towarzystwie płotek, popijając alkohol z czerwonego kubka. Kiara dbała o to, żeby dzisiejszy wieczór był warty zapamiętania.

Wtedy go zobaczyłam. Miał na sobie żółtą koszulkę i czapkę z daszkiem. Jego ramię opierało się na jakiejś dziewczynie w krótkiej sukience. Zabolał mnie ten widok. Jeszcze kilka dni temu przytulaliśmy się do siebie w moim łóżku, a teraz obejmował pierwszą lepszą dziewczynę.

- Hej, wszystko okej? - usłyszałam głos JJ'a obok. Otrząsnęłam się nagle i odwróciłam się w stronę chłopaka.

- Tak, chyba tak. - powiedziałam.

- Chyba ci się przyda. - zaśmiał się blondyn, podając mi do ręki jointa.

- Nie do wiary, że tak to się skończy. - zaśmiałam się, wypuszczając dym z ust. Blondyn spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Dopiero co nazwałeś mnie snobką, a teraz siedzimy razem, pałac jointa i śmiejąc się z innych snobów.

Blondyn zaśmiał się razem ze mną, biorąc do ręki jointa, którego teraz dzieliliśmy. Wbrew pozorom złapaliśmy wspólny język, a JJ nie wydawał się taki zły. Przez kolejne dwie godziny siedzieliśmy przy ognisku, obgadując grube ryby, albo tańcząc i popijając piwo. Nie sądziłam, że swój ostatni dzień spędzę w właśnie jego towarzystwie.

Jak to mówią, miłe chwile zawsze szybko się kończą. Kiedy tańczyłam po raz kolejny z JJ'em, zobaczyłam jak jego ramię ciągnie silna dłoń. Nie musiałam długo się domyślać kto to był. Rafe wycelował pięścią w twarz blondyna. Ten jednak nie pozostał dłużny i uderzył szatyna w nos, przez co po chwili pociekła z niego mała strużka krwi.

- Przestańcie! - krzyknęłam, próbując rozdzielić dwóch chłopaków. Rafe odepchnął mnie, przez co upadłam na piasek.

Za moimi plecami pojawiła się Sarah, która szybko pomogła mi wstać. Rzuciła mi przepraszające spojrzenie i próbowała rozdzielić dwójkę, jednak tak samo jak ja, nieskutecznie. Do bójki dołączyło się kilka innych osób, w tym Topper, Kelce a nawet John B. Pope pociągnął JJ'a na tyle mocno, że stał w bezpiecznym dystansie od szatyna. Stanęłam między nimi, szarpiąc Rafe'a za ramię.

Odeszliśmy na tyle daleko, że rozmowy i kłótnie pozostałych były ledwo słyszalne. Byłam wściekła na chłopaka. Puściłam jego ramię, odpychając go przy tym.

- Ty jesteś normalny? - krzyknęłam.

- Ja? To chyba ja powinienem o to zapytać. - zaśmiał się. - Dopiero co płakałaś mi w ramię, a teraz świetnie się z nim bawisz.

- Rafe! Nie odzywałeś się tyle czasu, przychodzisz tu z jakąś laską i jeszcze masz do mnie problem? - wyśmiałam go, robiąc krok w tył.

- Nic nie rozumiesz.

- No to powiedz mi w końcu o co ci chodzi? - powiedziałam. - Albo wiesz co, nie mów. Nie ma sensu.

Szatyn spojrzał na mnie zdziwiony. Chciałam wiedzieć o co chodzi, ale bałam się prawdy. Bałam się tego, co może mi powiedzieć.

- Wyjeżdżam na studia. - rzuciłam, odwracając się od chłopaka. - Jutro rano.

- Powiedz, że żartujesz.

- Nie Rafe, nie żartuje. - spojrzałam w jego oczy. Na jego twarzy gościło zaskoczenie i jakby smutek. Zagryzłam wargę, zamykając mocno oczy. Nie chciałam żeby wydostały się z nich łzy. Poczułam jak Rafe łapie moją brodę, unosząc ją do góry. Wpił się w moje usta, jednak nie był to agresywny pocałunek. Był namiętny i pełny uczuć.

Będę tęsknić za tym dupkiem i jego miękkimi ustami. Za namiętnymi pocałunkami i niezapomnianymi wieczorami. Za spontanicznymi spotkaniami i planowanymi imprezami. Po prostu będę tęsknić za nim.

Napiszcie mi co byście chcieli przeczytać w następnej części:)

accident • rafe cameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz