Rozdział 12

2.3K 70 9
                                    



Poranek przywitał mnie wraz z niewyobrażalnym bólem głowy. Potarłam dłońmi o obolałe czoło. Jak widać, kac musiał mnie dosięgnąć za przesadzoną ilość alkoholu, który w siebie wczoraj wlałam.

Wstałam wolno z łóżka i nie przeglądając się nawet w lustrze, zeszłam na śniadanie. Rodzice jak i Aaron byli już ubrani i kończyli swój posiłek.

-Ktoś tu nieźle zabalował. - śmiała się mama. Spojrzałam na nią jednym okiem bo drugie tarłam palcami, starając się rozbudzić. -Masz tu tabletki i ciepłą herbatę, wypij i idź się ubierz, jedziemy dzisiaj na obiad z Cameronami.

Moje oczy rozszerzyły się na wypowiedziane przez matkę nazwisko, a wspomnienia ubiegłej nocy nagle wróciły. Otrząsnęłam się, potrząsając delikatnie głową. Podeszłam do marmurowego blatu chwytając za tabletki przeciwbólowe i migiem je przełknęłam.

-Koniecznie mam się zjawić? - zapytałam cicho.

Ojciec spojrzał na mnie tylko groźnym wzrokiem, a ja w duchu chciałam się schować jak najdalej przed tym spojrzeniem. Tata zapewne dalej był na mnie zły za sytuacje z jachtu, ale zrobiłam co mogłam żeby przestał się na mnie gniewać.

-Już wystarczająco wstydu narobiłaś.- wtrącił. Mama złapała go za ramię, posyłając uspokajające spojrzenie. Bogu dzięki bo podziałało.

-Kochanie wiem, że nie podoba ci się ten pomysł, ale Ward jest wspólnikiem ojca i musisz przeboleć kilka godzin. - powiedziała wciąż trzymając ojca za ramię. Aaron przyglądał się całej sytuacji z rozbawieniem, bo wiedział że niezbyt uśmiecha mi się gdziekolwiek iść na kacu, tym bardziej na obiad z Cameronami. Co prawda nie wiedział o sytuacji z domówki Toppera. Jak mam nadzieje nikt tego nie widział.

-Wieczorem organizujemy u Rafe'a wieczór filmowy, więc od razu po obiedzie jedziemy z nim i Sarah ogarniać chatę. -wtrącił się mój braciszek, szczerząc się jak głupi do sera.

Przewróciłam jedynie oczami, nie chcąc więcej komentować tej sytuacji i wróciłam do swojego pokoju. Nie miałam za dużo czasu więc nie zwlekałam z ogarnięciem się. Włożyłam zwiewną, białą sukienkę, wciskając się uprzednio w jeden ze strojów kąpielowych, a resztę dopełniłam białymi conversami i złotymi dodatkami. Napisałam jeszcze do Sarah, że śpię dzisiaj u niej i gotowa czekałam aż rodzice mnie zawołają.

-Maddie idziemy! - usłyszałam głos mamy i od razu zbiegłam z wysokich schodów. Dwójka rodziców zlustrowała mnie od dołu do góry, jednak tylko mama uśmiechnęła się na mój widok. Ciekawe ile jeszcze poczekam, aż tata w końcu przestanie się obrażać.

Chwilę po mnie zjawił się Aaron i pełnym gronem wyjechaliśmy spod domu. Droga do Country Clubu nie zajęła nam długo, bo już po 10 minutach byliśmy na miejscu. Widziałam samochód taty Sarah, więc musieli już być na miejscu. Wzięłam głęboki wdech i łapiąc za klamkę, otworzyłam drzwi samochodu. Na znalezienie rodziny Cameronów nie potrzebowaliśmy dużo czasu, bo gdy tylko przeszliśmy przez próg, z drugiego końca machała nam uśmiechnięta Rose. Obok niej, przy dużym stole siedział Ward, Wheezie i Sarah. Kolejne krzesełko było puste, ale długo nie trzeba było czekać bo zaraz zajął je Rafe. Czułam się jakby moje serce na chwilę stanęło, a oddech stał się ciężki.

Podeszliśmy do stolika, witając się z towarzyszami. Moi rodzice zajęli swoje miejsca, tak jak Aaron, a mnie zostało miejsce z widokiem na Sarah i Rafe'a. Chłopak przyglądał mi się chwilę, jednak później zajął się rozmową z moim bratem. Bogu dzięki.

-Aaron ci wspominał, że robimy noc filmową? - zaczęła blondynka.

-Coś mówił, kto będzie? - zapytałam odrywając wzrok od szatyna siedzącego obok.

-Ci co zwykle, Topper, Kie i reszta.

Nie zadawałam już więcej pytań, a wzrokiem próbowałam uciekać od wysokiego szatyna. W pewnym momencie nasze buty się ze sobą zderzyły a mój wzrok wrócił do góry. Spojrzenia się skrzyżowały, a ja poczułam się dziwnie, ale nie niekomfortowo. Chłopak uśmiechnął się ledwo zauważalnie a mnie ten widok delikatnie mówiąc zdziwił. Miałam nadzieję, że nie pamięta wczorajszego dnia. Ale cóż jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia.

Spotkanie z rodziną przyjaciółki trwało koło dwóch godzin, więc aktualnie razem z bratem, Sarah i Rafe'm pakowaliśmy się do jego jeepa. Blondynka razem z Aaronem usiedli z tylu, a mi nie zostało nic innego, jak zająć miejsce pasażera. Znikąd pojawił się stres. Oczy same kierowały się w stronę chłopaka, przez całą drogę do posiadłości Cameronów zerkałam kątem oka na Rafe'a, na wypadek gdyby to on postanowił patrzeć na mnie. Samochód się zatrzymał, więc wszyscy wysiedliśmy, zamykając za sobą drzwi.

- Dobra ja i Aaron przygotujemy prześcieradło i projektor, a ty i Rafe ogarnięcie przekąski i jakiś alkohol, ale nie za dużo bo reszta też coś zapewne przyniesie. - powiedziała odchodząc od nas, a za nią popędził mój brat.

Spojrzałam na szatyna czekając aż coś powie. Chłopak wyglądał jakby czekał na to samo, ale mój głos jakby ugrzązł w gardle.

- Jedziemy czy ciągle będziesz patrzeć? - przerwał ciszę, a jego głos przyprawił mnie o ciarki, jednak w pozytywny sposób.

- Tak, przepraszam zamyśliłam się.

Wsiadłam pospiesznie na miejsce pasażera, zapijając pasy. Zaraz po mnie do samochodu wsiadł Rafe, więc szybko odwróciłam wzrok za szybę. Chłopak odpalił samochód i szybko opuścił podjazd, wyjeżdżając na ulicę. Mijaliśmy wiele domów, każdy przyciągał uwagę swoją odmiennością. Wysokie drzewa dodatkowo budowały klimat, przez co miasteczko wyglądało przytulnie. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod jednym ze sklepów w okolicy. Szybko wysiedliśmy i zaczęliśmy poszukiwania rzeczy, które kazała nam kupić dziewczyna. Ja miałam szukać przekąsek, a Rafe alkoholu. Złapałam do ręki cztery paczki czipsów, mieszcząc między palcami jeszcze dwie paczki żelków. Zabrałam jeszcze parę rzeczy i skierowałam się do kasy. Zapakowałam swoje zakupy i czekałam na szatyna.

Wszystkie siatki rzuciliśmy do tylu i odjechaliśmy tą samą drogą do domu. Rafe zwolnił a ja odwróciłam swój wzrok na jego osobę. Podniosłam w zdziwieniu jedną brew i czekałam na wyjaśnienie.

- Czemu się nie odzywasz? - zapytał po chwili ciszy. Przełknęłam głośno ślinę, bo zadane pytanie utwierdzało mnie w tym, że pamięta.

- Odzywam.

- Chodzi o imprezę u Toppera? Jak chcesz to możemy o tym zapomnieć. - jego słowa delikatnie ugodziły mnie w serce. Nie wiem dlaczego, ale ja wcale nie chciałam zapominać, a wręcz przeciwnie.

- Nie o to chodzi. - rzuciłam szybko odwracając głowę od chłopaka. Samochód zjechał na pobocze, a silnik zgasł. Poczułam ciepłą dłoń chłopaka na swojej, przez co znowu patrzyłam na jego twarz. Bardzo przystojną.

- Słuchaj Maddie, jeżeli cię to trapi to porozmawiajmy.

- Nie ma o czym rozmawiać Rafe, to był tylko jeden pocałunek. - a ile zmienił. Szatyn spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem, nic nie powiedział i ruszył w stronę domu.

accident • rafe cameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz