Rozdział 11

2.3K 96 5
                                    




Kiara wczoraj próbowała się parę razy do mnie dodzwonić, pisała wiadomości i posłała nawet Sarah, żeby mnie pomęczyła. Nie chciałam z nią rozmawiać, więc po chyba setnej wiadomości odpisałam, że pogadamy kiedy indziej. Nie miałam jej nic za złe, ale byłam przybita tym, że ktoś z jej bliskich przyjaciół myśli o mnie w taki sposób, a ona zapewne o tym wie.

Przetarłam oczy wiercąc się na łóżku. Przez moje ciągłe rozmyślanie, nie zmrużyłam oka całą noc. Męczyła mnie ta sytuacja i chciałam jak najszybciej się tego pozbyć z głowy. Wstałam, stawiając ciężkie ciało na nogi. Powędrowałam do łazienki, wcześniej zgarniając z szafy czystą bieliznę. Odkręciłam wodę, czekając aż będzie odpowiednia. W tym czasie rozczesałam potargane włosy i zmyłam resztki makijażu z twarzy. Gdy woda była już letnia, wskoczyłam pod prysznic, rozkoszując się przyjemnym strumieniem, spływającym po moim ciele.

Ubrałam się w luźny dres i zakładając na stopy klapki, zeszłam na dół. Mruknęłam ciche 'dzień dobry' i usiadłam przy wyspie.

-Wszystko okej? Wyglądasz jakby cię coś potrąciło. - zapytał Aaron, przechodząc obok mnie.

Przewróciłam oczami na jego słowa i nałożyłam sobie ciepłe jeszcze śniadanie na talerz.

-Czuje się tak jak wyglądam.

-Woah, czyli jest niedobrze. - skomentował na co posłałam mu piorunujące spojrzenie. Wycofał się podnosząc ręce w geście poddania się. - Dzisiaj impreza u Toppera, chodź się wyluzujesz trochę.

To nie był wcale taki zły pomysł. Mimo, że nie chciałam zbytnio kręcić się wokół ludzi, czułam potrzebę napicia się z przyjaciółmi, żeby choć trochę odpędzić myśli. Przegryzłam policzek od środka i po chwili pokiwałam głową.

-Git, bądź o 19 na dole.

Skończyłam swoje śniadanie i wyszłam na taras. Usiadłam na huśtawce stojącej w rogu wielkiego ogrodu, podziwiając różne kwieciste krzewy. Miałam nadzieję, że Kiara się dzisiaj nie zjawi, bo nie chce jej wyjaśniać całej tej sytuacji. Musiałam to wszystko najpierw przetrawić.

Po około godzinie spędzonej na zewnątrz, wróciłam do środka domu, kierując się do swojego pokoju. Było koło 15, więc miałam jeszcze dużo czasu na przygotowania. Rzuciłam się na łóżko, łapiąc telefon w ręce. Napisałam Sarah krótką wiadomość, że będę dzisiaj na imprezie. Żeby zabić czas, wzięłam się za zrobienie sobie makijażu. Podkreśliłam delikatnie kości policzkowe, które były już wystarczająco widoczne i zaakcentowałam to różem. Na powieki nałożyłam cień w odcieniu kawy i zrobiłam kreski ciemniejszym cieniem. Rzęsy lekko podkręciłam i pomalowałam tuszem. Dumna odeszłam na krok od lustra i zaczęłam się przeglądać. Gdy wszystko wydawało się w porządku, zabrałam się za prostowanie włosów. Przez moje przeciągające się ruchy, minęły już trzy godziny, więc zaczęłam szukać czegoś co nada się na dzisiejszą domówkę. Przebierałam przez długi czas w szafie, aż natrafiłam na satynową, białą sukienkę. Nie byłam pewna, czy aby na pewno chce ją ubrać, ale nie miałam już więcej czasu, więc wzięłam ją w dłonie i ubrałam. Założyłam na nogi białe conversy i zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Aaron.

-Odwaliłaś się jak na randkę. - powiedział gwiżdżąc cicho.

Pod domem Thorntona byliśmy po zaledwie 10 minutach. Na miejscu roiło się od ludzi, co oznaczało, że impreza się już rozpoczęła. Weszłam razem z bratem do środka domu i szybko odnalazłam Sarah. Przywitałam się z blondynką i zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałam jej o całej sytuacji i o tym, że nie chce się na ten moment spotykać z Kie, co dziewczyna zaakceptowała. Starała się przez cały czas zajmować mi głowę, żebym tylko nie myślałą o tym wszystkim, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Podszedł do nas Kelce z dwoma czerwonymi kubeczkami, zapełnionymi alkoholem.

-Specjalne trunki, dla pięknych pań. - uśmiechnął się podając nam kubki.

Upiłam łyk i od razu się skrzywiłam. Smakowało obłędnie, ale było niesamowicie mocne. Sarah tak samo skrzywiła się, potrząsając głową. Zaśmiałam się głośno i szybko opróżniłam swój kubek, prosząc czarnoskórego i kolejnego drinka. Skończyło się na kilkunastu kolejkach, po których ledwo stałam na nogach. Przeprosiłam towarzystwo i odeszłam od nich, wychodząc na dwór. Starałam się podejść do małej ławeczki na tarasie, jednak nogi tak mi się plątały, że gdyby nie silna dłoń, zaciskająca się na moim nadgarstku, zapewne cała bym się połamała. Mój wybawca poprowadził mnie na ławkę, trzymając mnie pod rękę. W momencie, gdy usiadłam, moje oczy szybko się zaszkliły i od razu zaczęłam cicho szlochać i pociągać nosem.

-Co takiego robię, że ludzie uważają mnie za najgorsze gówno? - wydusiłam przez łzy.

-Nikt tak nie uważa. - usłyszałam za sobą.

-A jednak. -szepnęłam. - Jestem samolubną snobką bez empatii. - zacytowałam słowa JJ'a.

Poczułam ciepły dotyk dłoni na plecach, zataczający drobne kółeczka lub delikatnie masujące mnie przy kręgosłupie. To było na prawdę przyjemne, wiedząc że ktoś mnie słucha i nie ocenia.

-Ja tak nie uważam. - w tym momencie rozpoznałam w tej osobie Rafe'a. Odwróciłam się do niego, czując jak po moim policzku spływa samotna łza. Przyciągnął mnie do siebie, otulając ramionami a ja momentalnie rozpłakałam się na dobre. Wtuliłam się w jego szyje, obejmując go w pasie.

-Wszystko będzie dobrze, nie słuchaj tego, co mówią inni. - pocieszał mnie.

-Nie potrafię, na prawdę staram się jak mogę. - powiedziałam podnosząc głowę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wszystkie zmysły mnie opuściły. Widziałam jak twarz chłopaka zbliża się powoli do mojej, ale nie protestowałam i sama przysuwałam się jeszcze bliżej. Szatyn położył ciepłą dłoń na moim policzku i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Od razu go odwzajemniłam, zarzucając ręce na jego szyję. Pogłębiłam pocałunek i oddałam się przyjemności, nie zwracając uwagi na to co nas otacza. Wszystkie negatywne myśli opuściły mój umysł.

accident • rafe cameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz