Od zawsze uważałam grudzień za wyjątkowo dziwny miesiąc.
To właśnie w tym okresie ludzie dzielili się na dwie, dość fascynujące grupy. Pierwsza każdego dnia prawie zabijała się w najprzeróżniejszych miejscach o najdrobniejsze pierdoły, starając się w końcu zorganizować te wyjątkowe święta. W domach przeprowadzano istne rewolucje, aby perfekcyjnie wysprzątać od dawna zapomniane zakamarki. Spisywano szaleńczo długie listy zakupów, w których pojawiały się zabawnie brzmiące produkty spożywcze oraz zastraszająco drogie prezenty.
Tylko w takich momentach pieniądze magicznie przestawały mieć jakieś większe znaczenie. O wiele ważniejsze były szerokie uśmiechy zadowolonych bliskich.
Druga część społeczeństwa natomiast za wszelką cenę starała się uchronić od tego kosmicznego zamieszania. Wszechobecny chaos zmuszał ich do ucieczki w jedynie potencjalnie bezpieczne kryjówki. Zamykali się w swoich pokojach, a następnie przechodzili do modlitw, które miały uchronić ich przed ciężką pracą. Byli i tacy, którzy starali się zabłysnąć kreatywnością i serwowali coraz to gorsze wymówki. Słabe wytłumaczenia były jednak dość skuteczną taktyką na wykręcenie się z przydzielonych obowiązków.
Nie było co ukrywać... Zdecydowana większość pragnęła jedynie zasiąść przed telewizorem z kubkiem herbaty lub gorącej czekolady i oddać się wielogodzinnej rozrywce. Jedynie psychopaci czerpali radość z maratonów kuchennych rewolucji w wersji na żywo.
W całym tym potężnym bałaganie znajdowałam się gdzieś pomiędzy, chociaż moje obecne położenie w żadnym stopniu na to nie wskazywało. Klimatyczny bar nawet kilka godzin przed wigilią był wypełniony prawie po samiutkie brzegi, a o wolnym stoliku bez znajomości można było jedynie pomarzyć.
Błyszczące ozdoby oraz migoczące lampki, które zostały rozwieszane po inspirowanym irlandzkimi pubami lokalu, wywoływały ciarki na moim ciele. Unoszący się w powietrzu ostry zapach whisky, w tej chwili mieszał się z wonią żywej choinki oraz pierniczkami, które znajdowały się na każdym możliwym kroku.
Skierowałam pogardliwe spojrzenie w stronę ciastkowego ludzika, którego zwinnych ruchem pochwyciłam w dłonie, aby w następnej sekundzie z największą przyjemnością odgryźć mu głowę. Pojedyncze okruszki opadły na mahoniowy blat, a niektóre, jak na złość zakończyły swój lot na mojej spódniczce.
Wraz z westchnięciem, które opuściło moje rubinowe usta, ulotniło się skrywane głęboko w środku zirytowanie. Pragnęłam, aby te sztucznie szczęśliwe dni odeszły w niepamięć. To nie do końca tak, że byłam przeciwniczką świąt, ale z całego serca nienawidziłam tej radosnej otoczki, którą na siłę starano się wokół nich utworzyć. Wszyscy z mojego otoczenia praktycznie stawali na rzęsach, aby zbudować idealny nastrój, a ja trzymałam się na uboczu tak długo, jak to tylko było możliwe. Z tego też powodu, zamiast wspólnie przygotowywać przepysznie prezentujące się potrawy, czy ubierać wysoką choinkę, dopijałam dopiero drugą szklankę cynamonowej whisky w przypadkowym barze.
CZYTASZ
Christmas Anthology
RomanceŚwięta to najpiękniejszy okres w roku. Pozwól, byśmy dodały do niego jeszcze odrobinę magii. Antologia świąteczna.