Our Love in Slope - Alehshndra

650 21 8
                                    

alehshndra

Dla Agi, która tak jak Sophie kocha snowboard

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dla Agi, która tak jak Sophie kocha snowboard. I dla wszystkich dziewczyn, które nie pozwalają, aby drogę do marzeń zasłonił im strach.

Małe płatki śniegu wirowały na powietrzu niczym baletnice, by następnie opaść na dachy budynków, samochody, ławki w parku, chodniki oraz drogi. Właśnie patrzyłam na bielusieńkie miasteczko, w którym miałam spędzić następne, niecałe trzy tygodnie. Grindelwald jak co roku, wyglądało dokładnie tak samo magicznie. Ozdobione wzdłuż i wszerz kolorowymi lampkami, pełne uroczych sklepików oraz małych, przytulnych kawiarenek wprowadzało wszystkich bez wyjątku w czarujący klimat. W miejscu tym świąteczny nastrój praktycznie unosił się w powietrzu, a zapach grzanego wina czy ciepłej czekolady był jego nieodłączną częścią, jednak nie to zachwycało mnie najbardziej. Mieścina ta leży w jedynym z największych rejonów Szwajcarii. Po jednej stronie możemy dostrzec dolinę drewnianych domków, a po drugiej sięgające chmur, pokryte białym puchem imponujące szczyty. Skoro są tu góry, to również stoki. A gdy są stoki mogę robić to co kocham. Mogę do upadłego jeździć na snowboardzie, spędzając nad tą aktywnością większość mojego pobytu. Na samą myśl o tym po moim wnętrzu rozlało się kojące ciepło.

W chwili kiedy samochód gwałtownie skręcił na zaśnieżony po kostki i dobrze mi znany podjazd, wyrwałam się z dotychczasowego letargu. Dom znajdujący się w zasięgu mojego wzroku nie różnił się zbytnio od innych w tej okolicy, był dwupiętrowy z dwuspadowym dachem o dość niepozornej zabudowie, a jego jedynym, wyjątkowym elementem zdecydowanie były krwisto-czerwone drzwi wejściowe, na których to wisiał ogromny zielony wieniec z idealnie przywiązaną kokardą.

Chwytając za klamkę, ciężko odetchnęłam po czym pomału wysiadłam z taksówki. Starszy, lekko siwawy pan podał mi moje bagaże, sympatycznie się przy tym uśmiechając, jednak zanim zdążyłam chociażby mu zapłacić do moich bębenków usznych dotarł pisk rudowłosej kobiety.

- Sophie kochanie! - rozłożyła ręce, natychmiast zamykając mnie w mocnym uścisku. I o ile lubiłam się przytulać, zwłaszcza z nią to brak powietrza nie okazał się dla mnie idealną opcją.

- Mamo... nie mogę oddychać - wymruczałam w jej włosy, przez co wypuściła mnie z objęć dalej trzymając blisko siebie.

Lynda Flores była piękną kobietą. Miała intensywne zielone oczy, pełne malinowe oraz wiecznie wykrzywione w szerokim uśmiechu usta, kaskadami spływające na ramiona rude loki, a także zarumienią twarz. Była też moją mamą. I mimo tego, iż na co dzień mieszkała tysiące kilometrów ode mnie, nie widziała mnie każdego dnia o poranku, nie była przy mnie podczas gorączki czy przeziębienia mogłam śmiało powiedzieć, iż dla mnie była najlepszą rodzicielką na ziemi.

Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam siedem lat. Ze względu lepszych warunków do życia, braku konieczności wyjazdu za granicę i mojego komfortu sąd zadecydował, iż opiekę nade mną przekaże tacie. Dlatego jak co roku, od kąt tylko pamiętam święta Bożego Narodzenia spędzam właśnie w Szwajcarii z mamą. Tata w tym czasie jest zawsze na jakimś wyjeździe służbowym, więc i jemu i mi taki obrót spraw szczególnie pasuje, tym bardziej, iż Sylwester zarezerwowany jest dla naszej dwójki.

Christmas AnthologyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz