10 Grudnia 2022 r. Birmingham, Alabama, USA
Obecnie.
Wbiegam na oddział kilka minut po dziewiątej rano, wściekła na siebie, że dzisiaj nie usłyszałam budzika. Nic jednak dziwnego. Mój organizm wreszcie się zbuntował. Od tygodnia prawie nie śpię albo czuwając przy łóżku Russella, albo wegetując w jego lofcie. Gdybym tylko mogła, zamieszkałabym w szpitalu, ale kiedy tylko kończą się godziny odwiedzin, niechętnie muszę opuszczać to miejsce.
Wchodzę do sali, siadając tuż przy łóżku miłości mojego życia i nie potrafię ukryć łez. Jego przystojna twarz skąpana jest we śnie. Blada cera niemal zlewa się z białą pościelą, a jasnozielone oczy, które tak mnie zaintrygowały, gdy po raz pierwszy na mnie spojrzał, są zamknięte.
Wyciągam rękę i łapię jego zimną dłoń, ściskając mocno.
– Hej – mówię. – Przepraszam, że się spóźniłam. Przeklęte budziki. Wiesz, jak jest. – Śmieję się nerwowo, poprawiając na niewygodnym, szpitalnym krześle.
Kolejnych kilka chwil wpatruję się w tę anielsko przystojną, intrygującą twarz i nie potrafię powstrzymać łez. Los jest okrutny. Nie sądziłam, że akurat w chwili, gdy życie postanowi dać nam drugą szansę wszystko tak tragicznie się potoczy. To miało wyglądać zupełnie inaczej, a tymczasem siedzę tutaj, na oddziale intensywnej terapii, modląc się o pieprzony cud.
– Dzień dobry, pani Emerson. – Słyszę za sobą głos przemiłej pielęgniarki.
Odwracam się, posyłając jej blady, niewyraźny uśmiech. Założę się, że straszę swoim wyglądem, ale ona zdaje się nie zwracać uwagi na moje podkrążone oczy, nie czesane od trzech dni włosy, związane w niedbałego koka i za dużą o trzy rozmiary, spraną bluzę Russa. Kobieta przyszła z pewnością, by sprawdzić parametry i ogólny stan Russella. Jak co rano.
– Czy coś się zmieniło? – pytam z nadzieją, ale ona kręci głową ze smutkiem.
– Niestety – odpowiada, posyłając mi współczujące spojrzenie, po czym opuszcza salę.
Pozwalam, by szloch opuścił moje usta. Tak bardzo się boję, jednocześnie kurczowo trzymam się nadziei, że wbrew temu, co mówią lekarze, Russ się obudzi.
– Hej, a pamiętasz, jak się poznaliśmy? – mówię przez łzy, przybliżając się do chłopaka. – Początkowo mnie wystraszyłeś, ale jednocześnie miałeś w sobie coś, co sprawiło, że chciałam, żebyś mi pomógł. Nigdy nie zapomnę tego dreszczyku emocji, gdy wsiadłam w końcu na twój motocykl. Poczucie, że ojciec wścieknie się na mnie, bo robię coś, co by mu się nie spodobało, ogarniało mnie jakimś dziwnym stanem euforii. Tak rzadko robiłam cokolwiek wbrew niemu, że choć raz zapragnęłam przestać być grzeczną dziewczynką tatusia i dać się ponieść. To dzięki tobie zdałam sobie sprawę, że moje życie nie jest tak naprawdę moje. I to właśnie dzięki tobie po raz pierwszy odetchnęłam pełną piersią.
CZYTASZ
Christmas Anthology
RomanceŚwięta to najpiękniejszy okres w roku. Pozwól, byśmy dodały do niego jeszcze odrobinę magii. Antologia świąteczna.