Mr Snowman - _veatris

788 45 11
                                    

Jingle bells, jingle bells, jingle all the way!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.




Jingle bells, jingle bells, jingle all the way!

Tak jak bardzo uwielbiam muzykę świąteczną, tak wdzierające się w moje bębenki pierwsze dźwięki znanej melodii niemal wyprowadziły mnie z równowagi. Może to ze względu na to, że godzina czwarta czterdzieści trzy nie jest najodpowiedniejszą porą, by urządzać świąteczne karaoke.

Przypominam, mamy pierwszy grudnia, a mój sąsiad postanowił zabrać mi sen z powiek, włączając muzykę na cały regulator. I pomyśleć, że wprowadzając się tu trzy miesiące temu, myśl, że będę posiadała tylko jednego sąsiada, wydawała się pokrzepiająca.

Teraz wiele bym oddała za narzekające staruszki i wiecznie płaczące dzieci. Chyba każdy byłby lepszy od Raphaela Westona.

Przeklinałam go pod nosem już z milion razy, a i tak zrobiłam to ponownie, słysząc tą pieprzoną piosenkę.

Przetarłam powieki, sięgając po komórkę. Zazwyczaj wstawałam dopiero o szóstej nad ranem, więc nie było opcji, bym zignorowała tę wczesną, a na dodatek paskudnie perfidną, pobudkę.

Gdy piosenka się skończyła, byłam pełna nadziei, że odpuścił. Jednak on równie szybko tę nadzieję ugasił, włączając All I want for Christmas is you. Zacisnęłam szczękę, dłużej się nie zastanawiając.

Chwilę później zarzuciłam na swoją piżamę w renifery czarny płaszcz, wychodząc na mroźne powietrze. Wiatr smagał moje nagie kostki i pomodliłam się w duchu, by uniknąć przeziębienia. Przysięgam, że wystawiłabym mu fakturę za moje leki.

Jako że odległość między naszymi domami wynosiła niespełna dwa metry, dojście do jego drzwi nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Wcisnęłam przycisk dzwonka, który niewyraźnie próbował przebić się przez głośną muzykę.

Ale wiedziałam, że usłyszał. Zapewne czekał, aż pojawię się pod jego drzwiami, prosząc, by odrobinę ściszył. Utwierdziło mnie w tym to, że niespełna pół minuty później jego paskudny uśmiech wyłonił się zza drzwi.

Zadrżałam, widząc, że nie miał na sobie koszulki. Ja wyglądałam jak cholerny eskimos w długich skarpetkach i puchatym kołnierzu. A on jakby właśnie skończył coś bardzo nieprzyzwoitego, w czym mu przerwałam.

Obym się myliła.

— Czego ci trzeba, Palmer? — zapytał jak gdyby nigdy nic, opierając się o framugę. Uśmiechnęłam się najmniej prawdziwie, jak umiałam, patrząc na niego, jakby był co najmniej chory umysłowo. Co prawdopodobnie nie było dalekie od prawdy.

— Wyłącz to — zażądałam wprost, na co jedynie się zaśmiał. — Nie mam czasu na twoje durne kawały, jest prawie piąta nad ranem!

Zmarszczył brwi, nachylając się lekko w moim kierunku.

— Czekaj... — Obrócił się tak, że widziałam teraz jego profil. — Nie słyszę cię. Chyba muzyka gra odrobinę za głośno, możesz przyjść później?

Christmas AnthologyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz