SEVEN

1.3K 57 14
                                    

vaskles i załamany speedo dla kitaszki


Białowłosy jechał sam autostradą, znacznie przekraczając limit prędkości. Większość policjantów i tak spała, więc nie obawiał napatoczenia się na samotny patrol o trzeciej w nocy. Potrzebował tego. Czuł się w niewytłumaczalny sposób uwięziony w swojej skórze. Jedyne co dawało mu złudne poczucie wolności, to niebezpiecznie szybka jazda.

Czy mógł spowodować wypadek? Owszem. Czy mógł zginąć? Jak najbardziej. Lecz szarooki czuł, że i tak nie ma nic do stracenia. Pasmo nieszczęść, znanych również jako jego życie, spowodowało, że czuł ciągłą obojętność, przerywaną okazjonalnym, paraliżującym go w całości bólem. Cierpienie po jakimś czasie ponownie przemieniło się w zobojętnienie. Tak wyglądało życie Alberto Speedo od kilku ładnych miesięcy.

Pozostawanie samemu przeciw wrogom mógł im wybaczyć. W końcu czasem akcja się nie udała i ktoś musiał czasem zostać na miejscu. Nie był ważny w hierarchii, nie był kluczowym ogniwem i nie posiadał ponadprzeciętnych umiejętności.

Ciągłe poniżanie i mniej lub bardziej okrutne żarty też mógł przeboleć. Przecież to nie było na poważnie... Po prostu nie zawsze rozumie ich humor, nie ma się o co spinać. Labo przecież jakoś daje radę, więc dlaczego on miałby mieć o to pretensje?

Sprzedawanie jego też było w porządku. W końcu ktoś musiał być kozłem ofiarnym, a on był nowy i nie miał, do porównania z resztą Zakshotu, dużo w kartotece. Ma to logiczny sens.

Jednak nie mógł przeboleć złamanego serca.

Zaczęło się to niedługo po śmierci Kui'a. Vasquez uratował życie Erwina — częściowo dzięki woli Chińczyka, a częściowo dzięki własnemu sumieniu. Po parudniowej żałobie, Knuckles postanowił skonfrontować się z Vasquezem odnośnie przyczyny jego decyzji. Jak to dokładnie się potoczyło, było Albertowi nie znane, lecz następnego dnia, oboje oznajmili że są parą. Wtedy również szarooki dowiedział się, że był szczerze zakochany w Vasquezie.

A przynajmniej tyle wywnioskował z przeraźliwego bólu w sercu.

Z czasem, pierwsze załamanie przeminęło, lecz mimo tego, cierpienie zdawało się z każdym dniem potęgować. Starał się odkochać. Bez skutku. Pozostawało tylko skupić myśli na czymś innym. Zaczął w lipcu pracować niemal non stop w warsztacie ZS Customs jako mechanik, pomagał jak mógł na napadach, a przede wszystkim udawał, że nic go nie rusza.

Czasem jednak potrzebował upustu emocji. Nocne, samotne jeżdżenie po mieście czy autostradach dawało mu chwilę, by odetchnąć. I choć szybka jazda do końca życia będzie mu przypominać o wysokim brunecie o szafirowych tęczówkach, to właśnie ona pomagała mu się uporać z emocjami. Często przez pierwszą połowę jazdy zadręczał się i użalał się nad swym losem, ale za to pod koniec czuł się spokojniejszy. Warto.

Mimo tego, i tak czuł niedosyt. Mógł wieczorami oczyszczać myśli, lecz następnego dnia wszystko z powrotem wracało. Inni mówią, że serce się w końcu samo poskleja. Że w końcu będzie lepiej. Albert, poza chwilowymi ulgami, czuł jakby tkwił w miejscu. Najlepiej byłoby wyjechać z dala od Los Santos. Tylko, dokąd miałby się udać? Pomimo paru minusów, dzięki Zakshotowi był w stanie robić rzeczy, o których kiedyś mógł tylko marzyć. Woził się samochodami, które kiedyś istniały dla niego jedynie na plakatach. Miał też rodzinę — może nie idealną, ale rodzina, to rodzina. Nie potrafiłby odejść. Nie tak po prostu. Nie teraz.

W ten oto sposób, białowłosy nadal cierpiał. Mijały dni, tygodnie, miesiące, a Speedo wciąż pusto patrzył na Knucklesa z Vasquezem. Nie mógł nic zrobić, co go tylko bardziej dobijało.

Głośne syreny rozbrzmiały, przecinając ciszę nocy. Białowłosy wymamrotał wiązankę przekleństw pod nosem, będąc wyrwanym z rytmu i myśli. Nie miał ochoty płacić mandatu, a ponadto nie był pewien, czy nie jest poszukiwany. Nie miał jednak siły uciekać. Nadal był pogrążony w nieprzyjemnych myślach. Najzwyczajniej wolał spędzić noc w więzieniu, niż męczyć się z ucieczką. A może zrobią mu rozprawę? Może dostanie wyrok śmierci? Przynajmniej tak jego problemy by się rozwiązały.

Wzdychając, Albert zjechał na pobocze. Czerwono-niebieskie światła odbijały się od szkieł okularów. Przygotowany mentalnie na podróż na komendę, uchylił szybę i wyłączył silnik, jeszcze zanim policjant zdołał się jakkolwiek odezwać.

— Siemano Speedo — mruknął znajomy głos. Albert przymknął zirytowany oczy.

— Po prostu mnie zakuj, Capela — warknął.

— Ty, kuzyn, spokojnie. Chcę ci tylko mandat wlepić. Notatki ci się przedawniły — rzekł czarnowłosy, patrząc zaciekawiony w przygnębionego szerokiego. — Grzesiek jeszcze sprawdzi ci blachy, ale poza tym to tylko zapłacisz i możesz jechać. Tylko wolniej, kurwa, bo zabijesz siebie albo kogoś.

— Może byłoby tak lepiej — wymamrotał Albert.

— E e e, to ja jestem ten z depresją. Zaklepałem to w naszej rodzinie — zaoponował niebieskooki. Widząc, że białowłosy nadal wyglądał na niepocieszonego, westchnął cicho. — Chodzi o Vasqueza?

Speedo mruknął cicho w odpowiedzi.

— Przykro mi Albert, ale... nie zrobisz z tym nic. To samo mówiłem Grzechowi... — zagryzł wargę. — Wiesz, jak wkurwiony chodzi, jest wiecznie irytujący i stał się strasznie cięty na przestępców? To z powodu Kukela. Nic nie mówi, ale to widać. Znowu się w sobie zamknął i oddaje się w 200% robocie. Może pogadacie, czy coś? Doradzicie sobie albo, nie wiem, założyciel klub anty-vasklesiarzy? — zaproponował.

— Podziękuję — fuknął szarooki. — Prosiłbym o mandat.

— Albert... Wiem, że nie mamy najlepszych stosunków, ale nie chce twojej krzywdy. Możemy się spotkać, pogadać, cokolwiek... — powiedział szczerze Dante, patrząc w oczy kuzynowi. Ten podpisał niedbale papierek i oddał go policjantowi.

— Może skorzystam — westchnął Albert. — A może nie. Ale dzięki za ofertę.

— Zawsze będę dla ciebie — niebieskooki uśmiechnął się życzliwie, kierując się do radiowozu. — W końcu, rodzina ponad wszystko.

Zbiór OneshotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz