FIFTEEN

1.1K 52 3
                                    

speekles dla smokae


Białowłosy mężczyzna szedł szybkim krokiem w kierunku centrum miasta. Pomiędzy gigantycznymi, szklanymi budynkami należącymi do korporacji, banków czy urzędu, znajdował się wysoki apartamentowiec. Albert udał się do przeszklonych drzwi i stanowczo je pchnął. Ignorując zirytowane spojrzenie kobiety, siedzącej za komputerem w holu, udał się prosto do windy. Parę chwil później, wysiadł na odpowiednim piętrze.

Docierając do wyznaczonych drzwi, niemal zderzył się z dostawcą jedzenia, którego sam zamówił. Bez zbędnych słów wziął od niego torbę, dał kilka dolarów napiwku, po czym szybkim ruchem odkluczył drzwi. Nie czekając na reakcję mężczyzny, Speedo prędko zamknął drzwi za sobą.

Szarooki rzucił niedbale kurtkę gdzieś w kierunku kanapy, a następnie pozbył się butów, wyjął pożywienie z torby i skierował się z nim do bocznego pokoju. Wszedł cicho do środka, chwilę przyzwyczajając oczy do panującego w środku mroku. W dużym łóżku, znajdował się słabo wyglądający siwowłosy mężczyzna. Erwin uchylił powieki, ukazując lekko zamglone, złote oczy. Dwa bursztynowe punkciki skupiły się na wyższym mężczyźnie stojącym w progu.

— Hej — wymamrotał niemrawo.

— Co ty zrobiłeś debilu... — westchnął Speedo, podchodząc do starszego.

— Nie wiem o czym mówisz. — Erwin wyszczerzył się, dobrze wiedząc o co wyższemu chodzi.

— Zamiast zadzwonić do któregoś z chłopaków po podwózkę, idziesz godzinę w tym mrozie na zewnątrz, bez kurtki, jak to ty, a potem ignorujesz kaszel i temperaturę, i idziesz sobie banczyk pyknąć? Lekarz powiedział, że masz zapalenie płuc! — wywarczał groźnie Albert, starając się nie krzyczeć. — Jesteś tak głupi i nieodpowiedzialny, a potem się dziwisz, że ktoś cię musi ciągle pilnować — burknął.

— No przecież już leżę tu bezczynnie. — Chłopak przewrócił oczami. — Nie dramatyzuj...

— Tak! Po tym, jak zemdlałeś na ZS! Lepiej nie pojawiaj się na mieście, dopóki nie wyzdrowiejesz do końca, albo ja wraz z Carbo cię przykujemy to tego łóżku.

— Mmm, tak mi mów Speedo — zażartował Knuckles, udając pociągający głos. Szarooki prychnął, delikatnie rozbawiony.

— Zamówiłem ci rosół i jakieś ziółka. Są jeszcze ciepłe, zjedz, obejrzymy coś — zaproponował młodszy.

— Ooo, dziękuję! — ucieszył się Erwin i posłał Albertowi uroczy uśmiech. — A ty rusz tą dupę i usiądź obok — zażądał.

— Odpoczywaj — westchnął spokojniej białowłosy, wdrapując się na łóżko, słuchając prośby złotookiego. Chwycił laptopa, który leżał bezczynnie na szafce nocnej, kładąc go na swoich kolanach i obracając tak, aby oboje dobrze wiedzieli ekran.

Objął siwowłosego jedną ręką, pozwalając sobie nawzajem się o siebie oprzeć. Odpalił losowy rozpoczęty serial na Netflixie, myśląc zadowolony, że może wreszcie uda mu się odpocząć wraz z energicznym chłopakiem. Może przynajmniej, gdy jest chory, nie rozpiera go ADHD. Może.

Zbiór OneshotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz