TEN

1.1K 51 16
                                    

rodzinka montanha dla achy


Zmęczona Nicole patrzyła to na brata, to na ojca. Znudzonym wzrokiem wodziła od jednego, do drugiego, przypatrując się zawziętej kłótni. To miał być spokojny wspólny wieczór, ale jeden mały komentarz przerodził się w dwugodzinną awanturę.

— Nie wyrażam na to zgody! — huknął groźnie Gregory. — Zabraniam ci tego.

— Nie jestem dzieckiem — syknął Alex. — Nie wiem po co ci o tym w ogóle mówiłem...

— Masz absolutny zakaz. Nadal jestem twoim rodzicem!

— Którego nie znałem do dwudziestego pierwszego roku życia — mruknął młodszy Montanha. Gregory delikatnie złagodniał.

— Po prostu nie chcę, byś popełnił te same błędy co ja — rzekł ciszej.

— Nie mam zamiaru wiązać się z psychopatą, więc przynajmniej w jednym osiągnąłeś sukces.

— Alexander! Kurwa, nie, nie idziesz do wojska! — wykrzyczał ponownie zirytowany starszy mężczyzna.

— Ojciec! Wstąpiłeś w wieku osiemnastu lat do wojska, by potem pojechać do Afganistanu, więc dlaczego ja, mając dwadzieścia dwa, niby nie mogę?! Pewnie nawet nie wyjadę poza Stany Zjednoczone — prychnął. — Ja ci nie mówię jak masz żyć. Cała nasza rodzina ma weteranów wojennych. Jestem dorosły, podejmuję decyzje za siebie.

— Ponieważ te decyzje były złe — warknął Gregory. — Spłodziłem syna sam, będąc jeszcze gówniarzem, po czym uciekłem. Kilka lat później, zostawiłem Nicole i uciekłem do wojska. — Było widać, że mężczyzna z trudem mówił o swoich błędach przeszłości. — Mój ojciec również był niepełnoletni, gdy się urodziłem, a mój dziad zostawił własne dorastające dzieci, gdy on sam wyjechał do Wietnamu na siedem lat. Naprawdę chcesz brać z tego przykład? Bycie policjantem jest bezpieczniejsze...

— No na pewno w Los Santos.

— Synek, jak nie wiesz o czym mówisz, to nie pierdol. — Alex zgromił ojca wzrokiem i zacisnął mocno usta, lecz zachował milczenie. — Do dnia dzisiejszego odczuwam skutki pracy w wojsku. Czy żałuję? Niekoniecznie, w końcu ukształtowało mnie to na człowieka, którym jestem dzisiaj. Ale Alex, ty już masz dobre życie, masz wyznaczony kierunek, a służąc policji dochowujesz patriotyzmu. Więc po co ci to?

— Takie jest moje życzenie — cicho odparł młodszy Montanha. — Chciałbym, żebyś to uszanował — dodał, po czym skierował się do drzwi.

— Alexik, chwileczka. — Milcząca dotąd Nicole, położyła dłoń na ramieniu brata.

— Siostra...

— Nie, to ty poczekaj — powiedziała stanowczo, postanawiając położyć kres sprzeczce. — Tato, dlaczego po prostu mu nie pozwolisz? — szatynka zwróciła się do naburmuszonego ojca. — Nie mamy obecnie wojny, więc pewnie wyślą go raczej na West Point czy gdzieś, niż na front.

— To nadal daleko... — wtrącił zmartwiony Gregory.

— Jeśli to jego marzenie, to dlaczego masz mu tego zabraniać? — ciągnęła Nicole. — Twoje doświadczenia mogą się różnić przecież od tych jego, a na dodatek Alex nie ma dzieci, chyba że nam o czymś nie mówi, więc ten problem twojego dzieciństwa również odpada. Może pozna tam jakąś miłą panią? Albo pana, w końcu biseksualizm--

— Niki!

— No co?

— Córa — westchnął Gregory. — Po prostu się martwię. O was obojga. Nie byłem dobrym ojcem, nie byłem przy was większość waszego życia. Chcę to naprawić. Chcę was chronić. Mimo wszystko, jesteście najważniejszymi osobami dla mnie na tej planecie. Nie chcę, by wam się stała krzywda, a znając moje doświadczenia w wojsku... boje się. Wolę żebyście oboje byli policjantami w Los Santos, gdzie w razie czego mogę osobiście pomóc.

— Tato, rozumiem to, ale... spróbuj zrozumieć też nas. Wiesz, Alex jest pełnoletni, więc i tak zrobi to co chce, a jak się zgodzisz to nie będzie żadnej złej krwi między wami.

— Ojciec — mruknął Alex, wreszcie zabierając głos. — Niki ma rację. I tak podejmę własną decyzję, więc możesz odpuścić. Nie zamierzam uciąć kontaktu. Chociaż przeszła mi ta myśl przez głowę, gdy zacząłeś gadać, że mi nie pozwalasz — mruknął.

Starszy Montanha głęboko westchnął.

— Dobrze — wycedził powoli. — Ale masz mi spisywać codzienne raporty i dzwonić do mnie. Albo do Nicole.

— Mhm.

— Masz wracać co jakiś czas, chociaż na święta.

— Jasne.

— I najlepiej nie wyjeżdżaj nigdzie poza bazę.

— Okej...

— Chcesz jakiś trening od starego? W końcu wiem, co tam cię czeka, mogę chociaż pomóc cię jakoś przygotować, albo--

— Ojciec — jęknął Alex. — Dam sobie radę, w razie czego się odezwę. Serio.

— Zabezpieczaj się przy stosunku.

— TATO!

— No co? Popełniłem ten błąd. Dwukrotnie. — Po tych słowach zapadła cisza. — Znaczy--

I w ten sposób, po zakończeniu pierwszej awantury, od razu wybuchła druga. 

Zbiór OneshotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz