NINETEEN

1.2K 33 6
                                    

altana dla mnie


Alex chodził nerwowo w tę i we w tę, co chwilę zerkając w niebo. Wielka asteroida zbliżała się w kierunku Ziemi. Było ją już widać gołym okiem. Andrews przełknął głośno ślinę, mając nieodparte wrażenie, że widzi, jak przed jego oczami, zbliżające się ciało niebieskie staje się coraz to większe. Przypominał sobie słowa Zac'a, że to niemożliwe, w końcu asteroida jest zbyt daleko, by w przeciągu kilku minut jakakolwiek zmiana była widoczna. Mają jeszcze kilkadziesiąt godzin, ponad dwa dni. Wszystko będzie dobrze.

Lecz mimo zapewnienia, blondyn nadal czuł niepokój. Pytania typu "co jeśli...?" rosły na potęgę z każdą chwilą. Uważając, że nie tylko on ma podobne odczucia, kilkukrotnie powtórzył podczas przemówienia, że najważniejsze jest nie panikować i nie szerzyć strachu.

— Pamiętajcie, nie panikujmy — powtórzył, patrząc w oczy funkcjonariuszy. — Jesteśmy strażnikami tego miasta i musimy świecić przykładem. Zachowajmy spokój i pomóżmy naszym obywatelom.

Szef policji spojrzał wyczekująco na policjantów, którzy kiwali w zgodzie głowami i szeptali między sobą. Między zdaniami udało mu się wyłapać czyjąś opinię, że "najbardziej panikującą osobą jest szef Alex", na co zrzedła mu mina. Szybko dokończył monolog i rozdzielił jednostki. Sam Andrews skierował się do jednego z zakamarków niedziałającego metra, zastanawiając się, jak najlepiej zarządzić owym miejscem. Może będą trzymali tu zapasy jedzenia? A może lepiej ekwipunek medyczny? Chociaż Lincoln już wspominał o dogodnym miejscu na tymczasowy kącik szpitalny... Rozmyślania niebieskookiego zostały przerwane mało subtelnym chrząknięciem.

— Co tam Grzesiu? — Alex mruknął mało entuzjastycznie.

— Blondi. — Szatyn rzucił przezwiskiem. — Coś bardzo nerwowy jesteś — zauważył.

Nim Andrews zdążył odpowiedzieć, jego usta zostały zamknięte niespodziewanie delikatnym pocałunkiem. Blondyn rozszerzył oczy, dębiejąc na poczynania oficerka. Oniemiały, nieśmiało drgnął, co Gregory odebrał jako zgodę i nieco namiętniej naparł na zaróżowione usta szefa. Po paru cudnych sekundach, brązowooki się odsunął, posyłając młodszemu uśmiech, który zapewne w jego mniemaniu wyglądał niesamowicie seksownie. Alex był w zbyt wielkim szoku, by zareagować.

— To tak na rozluźnienie, cukiereczku. Jak coś to dzwoń — mrugnął znacząco i zniknął prędko za zakrętem.

Po parudziesięciu chwilach, niebieskooki otrząsnął się z dziwnego transu. Prychnął rozbawiony, na brawurę i głupotę funkcjonariusza, jednocześnie w duchu przyznając mu rację. Rzeczywiście nieco się uspokoił. Teraz jedynie żałował, że zamiast w podziemiach, nie może ukryć się z Gregorym w małej altance i nie myśleć o losach planety. Chociaż jeśli... a raczej gdy, pomyślał, gdyby udało im się powstrzymać destrukcję, to kto wie? Może jego nowe, ciche marzenie się spełni.

Zbiór OneshotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz