Do końca wieczoru nie upiłem ani grama alkoholu więcej.
Wiele to jednak nie dało, bo wciąż nie mogłem uporać się z ogarniającym mnie uczuciem.
Wiedziałem doskonale, że gdyby wydarzyła się w tej chwili sytuacja, w której zostałbym z nią sam na sam, najpewniej nie zdołałbym powstrzymać narastających emocji i pragnienia.
Dałbym się ponieść i skrzywdziłbym ją.
I nie dlatego, że byłem gotów osiągnąć coś wbrew jej woli. Nie byłem przecież gwałcicielem.
Potrafiłem jednak postępować z kobietami tak, by koniec końców dawały mi to, czego chciałem.
Problem polegał na tym, że Sakura nie była jedną z nich. Nie leżała w tej części kobiecego świata, po którą miałbym odwagę sięgać.
Którą chciałbym zbrukać, a jednocześnie... Nie marzyłem w tej chwili o niczym innym.
Gdybym choć na jedną noc posiadł to, czego tak teraz potrzebowałem, czy zdołałbym się nasycić?
A co jeśli apetyt tylko wzrósłby w miarę jedzenia? Co, gdyby okazała się tak rozkoszna, że nie byłbym w stanie porzucić myśli o niej?
Dlaczego właściwie w ogóle to rozważałem? Sakura powinna była zostać wyłącznie w sferze mrzonek.
Obiecująca dwudziestolatka, otoczona równie młodymi i równie dobrze rokującymi ninja, nie powinna była tracić czasu na kogoś mojego pokroju, a ja...Byłem przecież najgorszym z możliwych kandydatów na partnera. Przez całe swoje życie, nie zdołałem zbudować ani jednego zdrowego czy trwałego związku.
A gdyby tak jednak już... Nie chciałbym uwieść jej tylko po to, żeby wykorzystać i porzucić.
Nie mógłbym zrobić jej podobnego świństwa. Gdybym okazał się źródłem jej cierpienia, nie zdołałbym tego znieść.
Zawsze starałem się ją chronić, nawet przed prawdą, kiedy wydawała mi się łamiąca serce. Nie mógłbym teraz znaleźć się po drugiej stronie barykady.— Iruka? Iruka-sensei?! Szyjesz jeszcze? — Głos Naruto, dobiegający nie wiedzieć czemu spod stołu, wyrwał mnie z zamyślenia.
Potrząsnąłem głową i pochyliłem się, unosząc przy tym obrus.Iruka siedział skulony przy drewnianej nodze trzymającej blat, obejmując ją kurczowo.
Powiedzieć, że wyglądał niewyraźnie, to jak nie powiedzieć nic.
Westchnąłem ciężko, ale zaraz pokręciłem głową z rozbawieniem.
Wyglądało na to, że pochrapująca już na krześle Godaime zdołała pokonać i jego, choć niekoniecznie w tej samej dziedzinie co mnie.
Chciałem czy nie, pozostawienie druha w potrzebie zwyczajnie się nie godziło, wlazłem więc pod obrus i wyciągnąłem pijanego do granic możliwości Umino.
Przerzuciłem sobie przez kark jego ramię i ruszyłem w stronę wyjścia.— Iruka zaniemógł, odprowadzę go do domu. Dobrze byłoby, żeby Tsunade również już gdzieś odpoczęła. Gai? Pomożesz Shizune?— Spojrzałem na przyjaciela, który od chwili, gdy odmówiłem mu ukazania twarzy, boczył się na mnie niemiłosiernie, ale nie był sobie równy w wykonywaniu zadań, kiedy więc tylko poprosiłem, poderwał się z miejsca i zasalutował, by zaraz razem z pomocnicą, a przede wszystkim przyjaciółką Piątej, ściągnąć ją z krzesła.
Puściłem ich przodem uznając, że chciałbym mieć tę grupkę na oku chociaż przez część drogi, nim nasze ścieżki nie rozdzielą się w innych kierunkach.
Sakura ruszyła do drzwi razem z nimi, chcąc jako gospodarz odpowiednio ich pożegnać, a kiedy już wyszli na zewnątrz, wpuszczając do korytarza mroźny powiew, sam targając na ramieniu Irukę, zbliżyłem się do wyjścia.
— Pomożesz mi go ubrać? — Spojrzałem na nią nieco rozbawiony zaistniałą sytuacją, ale nie chciałem pozwolić, by ledwo kontaktujący przyjaciel zaziębił się w tak łatwy do zapobieżenia temu sposób.
Sakura skinęła głową, sięgnęła po płaszcz młodego dyrektora akademii i radząc sobie jakoś z bezwładnym ciałem, wsunęła go na jego ramiona, a później zapięła po samą szyję.
CZYTASZ
Strach na wróble
FanfictionRasowe fanfiction z KakaSaku w roli głównej. Historia niebywałego romansu, której narratorem jest sam Hatake Kakashi! Zastrzegam sobie wszelkie prawo do wprowadzania zmian w miejscach, postaciach, czasach. Gdybyśmy mieli ściśle trzymać się pierwowzo...