25. Tsunade i Jiraiya

113 11 3
                                    


 Przyszedł wieczór, więc bez cienia wątpliwości wygoniłem Sai'a i Shikamaru do domów.
Dość czasu spędzili w moim biurze, starając się najwyraźniej nie tylko wywiązać ze swoich obowiązków, ale zrobić dużo ponad nie, żeby tylko nieco mnie odciążyć.
Oczywiście — bardzo to doceniałem, w końcu wcale nie musieli tego robić, miałem jednak wrażenie, że po tych wszystkich cierpkich słowach, które usłyszałem od Sasuke, nie chcieli zostawiać mnie samego.

To pokolenie shinobich było wyjątkowe. Bardziej niż jakiekolwiek inne do tej pory.
Wyglądało na to, że wartość przyjaźni i współdzielenia smutków oraz radości, rozumieli lepiej niż ja sam, pragnący im je przekazać.
Wciąż nie umiałem również rozmawiać otwarcie ani o swoich obawach, ani cierpieniach z przeszłości, które odbiły piętno na dzisiejszym mnie.
Ciągle trawiło mnie poczucie, że muszę być silny, odważny, niepowstrzymany. Muszę być ramieniem wsparcia dla młodszego pokolenia i nie przysparzać im trosk.

W gruncie rzeczy w tym dążeniu do perfekcji zapominałem o tym, że sam również byłem człowiekiem. Z krwi i kości.
Takim, który miał powody do dumy, takim który miał za co się wstydzić.
Posiadającym radości i smutki, wygrane i porażki.
Jednak tym Hatake o dwóch, zwyczajnie ludzkich stronach mogłem być tylko za zamkniętymi drzwiami swojego domu. I nie dlatego, że ktoś tego ode mnie wymagał.
Była to poza, którą sam narzuciłem sobie wiele lat wcześniej.

 W pewnym momencie drzwi od mojego gabinetu otworzyły się z impetem i choć spodziewałem się dzisiaj mieć jeszcze gościa, nie zakładałem, że będą nim oni.
Dwoje z legendarnej trójki sanninów.
Tsunade miała nietęgą minę, a Jiraiya wyglądał tak, jakby to właśnie ona zmusiła go do przyjścia tutaj o tej porze.
Policzki obydwojga były zaczerwienione i być może uznałbym to za wpływ panującego na zewnątrz mrozu, gdyby nie fakt, że ich oczy błyszczały bardziej niż zwykle.
Byli po prostu... Pijani.

— Gaara wszystko mi powiedział! — Oznajmiła oburzona Tsunade, zbliżając się do biurka. Obie jej dłonie uderzyły w jego blat, a mebel zadrżał niebezpiecznie, jakby miał zaraz złamać się w pół pod siłą jej uderzenia.
Co nie byłoby znowu takie nieprawdopodobne. Znana była przecież ze swojej wyjątkowo ciężkiej ręki.

— Nie możesz pozwolić temu smarkaczowi na to, żeby tak cię traktował! — Palec białowłosego mężczyzny wystrzelił w moją stronę w oskarżycielskim geście. — Sakumo zbyt dobrze cię wychował! Ale jestem pewien, że nie byłby zadowolony słysząc, co byle gówniarz wygaduje o jego synu! Ja nie mogę tego słuchać, a nie jesteśmy nawet spokrewnieni.

— Po pierwsze... Uspokójcie się. Po drugie oboje jesteście pod wpływem... — Rzuciłem, spoglądając na zaczerwienione twarze, płonące od oburzenia i alkoholu krążącego we krwi.
Schlebiało mi to, że plany Sasuke wywarły na nich takie wrażenie. Nie czułem się jednak szczególnie urażony, właściwie... Z większością tego, co powiedział, mogłem się zgodzić.

Była tylko jedna sprawa, która budziła moje poważne wątpliwości. Koishi Hatake — dziewczynka o moim rodowym nazwisku. Malec podobny do mnie sprzed lat jak dwie krople wody.
Niezależnie od tego, jak bardzo nie skupiałbym się na przeszukaniu swoich wspomnień, nie znajdywałem najmniejszej możliwości na to, byśmy mogli być spokrewnieni w sposób, w jaki podejrzewał nas o to młody Uchiha.
To jednak nie rozwiązywało problemu. Przeciwnie, zastanawiałem się kim była, kto był jej rzeczywistą rodziną i kto nadał jej moje nazwisko.

Do tej pory, uchodziłem za ostatniego członka mojego klanu i zakładałem, że tak właśnie się to skończy.
Nie zamierzałem przedłużać rodu. Jako młody chłopak badałem jego historię i miałem wrażenie, że spoczywa na nas jakieś cierpkie fatum.
Oczywiście, jako rodzina od pokoleń będąca shinobi, musieliśmy liczyć się ze stratami, ale... Miałem wrażenie, że nieszczęść, złych zbiegów okoliczności i dramatów koniec końców było więcej, niż w innych znanych mi klanach.
Dlatego, już dawno uznałem, że powoływanie na świat kolejnych pokoleń urodzonych pod tą nieszczęśliwą gwiazdą, nie powinno się wydarzyć.

Strach na wróbleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz