Rozdział 6

1.5K 59 20
                                    

Raz w miesiącu, lub nawet kilka razy, chodzę na zakupy po nowe ubrania. Uważam to za czas przeznaczony tylko dla mnie. Biorę wtedy tylko kartę kredytową i chodzę po sklepach. No i właśnie dziś był ten dzień, w którym robię wszystko sama. Wstałam rano, tak jak zawsze i szybko się ogarnęłam. Zjadłam małe śniadanie, popijając kawę na rozbudzenie. Potem poszłam wziąć krótki prysznic i zrobić sobie lekki makijaż. Byłam podekscytowana wizją, że spędzę cały dzień sama bez Neymara, który wiecznie na wszystko narzeka i bez mojej przyjaciółki, która pewnie i tak obudzi się dopiero jak ja już wrócę z zakupów. Kochałam ich całym swoim sercem, ale raz w miesiącu potrzebowałam przerwy od bycia ich ciągłą opiekunką. Byłam najmłodsza, to fakt, ale to ja byłam zawsze najbardziej ogarnięta, bo jeśli ktoś myślał, że to ja jestem niestabilna emocjonalnie, to chyba jeszcze nie widział moich kochanych przyjaciół.

Kiedy skończyłam się szykować, wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do szafy, żeby wybrać ubrania, w jakie się ubiorę. Wybrałam czarny top z długim rękawem i niebieskie dżinsy. Do tego dobrałam czarną torebkę i biało-czarne buty. Kiedy już się przebrałam, przejrzałam się ostatni raz w lustrze, zastanawiając się czy związać czy spiąć moje długie ciemnobrązowe włosy. Finalnie stwierdziłam, że zostawię je rozpuszczone.

Wyszłam z apartamentu i wsiadłam do samochodu, którym dzień wcześniej jechałam do sklepu. Oczywiście gdy opuściłam budynek moją twarz oświetliły blaski aparatów, lecz wcale mnie to nie zdziwiło. Żeby widzieć gdzie idę, zasłoniłam oczy dłonią.

Dziś postawiłam na wygodę i komfort, więc wcześniej poprosiłam szofera, by był gotowy. Wsiadłam do auta, które było dosłownie kilka kroków od wyjścia.

- Dzień dobry. - powiedziałam z tym samym uśmiechem, co zawsze. Szofer grzecznie mi odpowiedział, posyłając mi pytający wzrok. - Poproszę do Galerii Lafayette. - poprosiłam. Po chwili usłyszałam furkot silnika. Spojrzałam szybko na godzinę, w telefonie. Była 10:30. Galeria otworzyła się 30 minut temu, więc nie powinno być jeszcze tak dużo ludzi. Wiedziałam jednak, że złośliwe paparazzi jadą za nami, więc spodziewałam się, że to nie będą tak spokojne zakupy jak chciałabym żeby były. Żeby zabić czas, zrobiłam sobie zdjęcie i wstawiłam na insta stories.

Po kilku minutach dotarliśmy pod galerię, więc wyszłam i podziękowałam kierowcy za podwózkę. Weszłam do galerii zderzając się z całkiem inną rzeczywistością. Wnętrze tego budynku było tak piękne, że nie mogłam powstrzymać zachwytu. Dzięki mojej przyjaciółce poznałam co to znaczy być bogatym i popularnym, tak samo byłam też już kilka razy w tej galerii, ale nadal wywoływała we mnie nowe emocje, których nie mogłam powstrzymać. Paryż był zdecydowanie moim ulubionym miejscem na Ziemi. Chodziłam po sklepach, szukając, wybierając i przymierzając wszystko co tylko wpadnie mi w ręce. Wszystko co chociaż trochę mi się spodobało kupowałam. Po jakimś czasie zignorowałam nawet paparazzi, które chodziło za mną od momentu, kiedy weszłam do galerii.

Stałam w kolejce w jakimś sklepie. Nawet nie wiem jakim, bo straciłam już rachubę. Kupowałam jakiś czarny sweter, którego pewnie nie było jeszcze w mojej garderobie. Nagle potrącił mnie mężczyzna, który stał przede mną.

- Oj przepraszam. - Odwrócił się z uśmiechem na twarzy. Zamarłam. Zapomniałam jak się oddycha. To... to był on. Przez tyle lat zastanawiałam się co się z nim stało, ale po chwili o tym zapominałam, bo byłam pewna, że już go nie zobaczę. Te sny. Kiedy miało stać się coś strasznego miałam natłok dziwnych snów, które mnie prześladowały. Dziś go nie miałam, co zawsze było sygnałem, że to zdarzy się tego dnia. Przeoczyłam to. Byłam tak zaoferowana tymi cholernymi zakupami, że całkiem o tym zapomniałam. A teraz przede mną stał mój własny rodzony ojciec.

Paris - the city of love [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz