Rozdział 12

977 41 32
                                    

-Proszę, wejdź. - powiedział do mnie Kylian, gdy tylko otworzył mi drzwi do swojego domu. Zrobił mi miejsce w drzwiach, pozwalając bym weszła. Serce w piersi waliło mi niesamowicie szybko. Cała ta rozmowa wymagała prawdy, więc musiałam mu powiedzieć o atakach paniki i moim dzieciństwie, o Neymarze... Ciarki mnie przechodziły, na samą myśl o tym wszystkim. Ktoś mądry kiedyś powiedział - "Szczerość to jedyna dobra cecha, za którą ludzie mogą Cię znienawidzić.". Miał rację, a skoro mamy rozmawiać do bólu szczere, to albo to będzie koniec wszystkiego, albo dopiero początek.

Powiesiłam swój płaszcz na wieszaku i zdjęłam buty, mimo że chłopak kilka razy nalegał bym tego nie robiła. Wzięłam telefon w rękę i poszłam za chłopakiem, który zaprowadził mnie do salonu. Wprawdzie byłam tu już raz, ale nie pamiętam już nic z tamtego wydarzenia. Chłopak usiadł na kanapie, czekając aż zrobię to samo. Kiedy już usiadłam nastąpiła naprawdę bardzo niezręczna cisza. Stwierdziłam, że muszę ją przerwać, bo zaraz się porzygam.

-Tym razem bez pocałunków, dobra? - Chłopak na moje słowa lekko się roześmiał.

-W porządku. Najpierw możesz mówić ty, potem ja.

-Okej, od czego by tu zacząć... - westchnęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. Ten dom wyglądał na mniejszy od domu Neymara, ale był bardzo nowocześnie urządzony. Przeważał kolor szary i biały, czyli tak jak w większości takich domów. To było naprawdę przytłaczające. Jak ci ludzie mogli być szczęśliwi, zamknięci w czterech ścianach pomalowanych na szaro.

-Najlepiej od samego początku. - Chłopak też się stresował. Byłam ciekawa, jaka będzie jego reakcja na to co zaraz mu powiem. Tego to na pewno się nie będzie spodziewał.

-Urodziłam się w Brazylii. Moi rodzice sami byli dziećmi, lecz mój tata już wtedy był uzależniony od alkoholu. Matka bała się, że ją zostawi, więc piła z nim, bo podobno zawsze mawiał, że ten kto trzyma z nim butelkę w dłoni, ten jest jego przyjacielem. Brudne mieszkanie, stare ciuchy, pijani rodzice - to było moje dzieciństwo. Aż do momentu kiedy skończyłam 8 lat. Wtedy poszłam do pierwszej klasy. Moja nowa wychowawczyni zauważyła, że coś jest nie tak, bo moi rodzice nigdy nie przychodzili na zebrania, co jakiś czas miałam siniaki na różnych częściach ciała i takie tam. Jakimś cudem zdobyła nasz adres i tego samego dnia zapukała do nas opieka społeczna. Rodzice oboje byli pijani. Nie trwało to długo, jak pomogli mi wynieść wszystkie rzeczy z mojego pokoju i zawieźli mnie prosto pod dom dziecka. Początkowo tylko na jakiś czas, żeby znaleźć jakąś moją rodzinę. Oczywiście nikt mnie nie zechciał, dlatego że, jak już mówiłam, byłam wpadką i rodzina nie chciała mnie znać. Zostałam więc tam. Potem jak skończyłam 10 lat zaczęłam trenować piłkę nożną, bo okazało się, że mam do tego talent. - mówiłam jak najęta, lecz chłopak wcale nie wydawał się być znudzony. - Jak skończyłam 18 lat, przeprowadziłam się do Neymara. Okazało się, że był we mnie zakochany już dłuższy czas. Zaczęliśmy być w sekretnym związku, o którym nie wiedziały media. Zaczęłam dostawać ataki paniki. To znaczy dostawałam je już o wiele wcześniej, ale dopiero Neymar powiedział mi jak to się nazywa i co to wogule jest. Nie mam pojęcia skąd, ale wiedział co ma zrobić. To dlatego wczoraj kazałam ci po niego pobiec. Nie wiem co miałabym ci jeszcz powiedzieć. Wszystko to co chciałam, chyba już powiedziałam... Twoja kolej. - Kątem oka widziałam, że chłopak podczas rozmowy był bardzo skupiony i próbował ukryć swoje zdziwienie. Coś mu nie wyszło, bo ja zauważyłam to w pierwszej sekundzie.

-Moja rodzinna historia jest trochę spokojniejsza od twojej, ponieważ dorastałem z rodzicami. Wszystko było super, spełniałem marzenia, grałem w piłkę, cieszyłem się swoim życiem jak tylko mogłem. Nagle spotkałem dziewczynę. - O Boże, Alana, bądź spokojna. - Nie wiem co się ze mną wtedy stało. Nigdy wcześniej nie zachowywałem się w ten sposób. Desperacko zacząłem szukać o niej informacji i za każdym razem jak ją spotykałem cieszyłem się. Potem z płaczem wybiegła z gry w butelkę, co był dla mnie trochę dziwne. Nie wiem co, ale coś podpowiedziało mi, żebym wstał i za nią pobiegł. Teraz już wiem, że to nie ja powinienem to zrobić. - Chłopak rozglądał się po pomieszczeniu, jakby bał się spojrzeć w moje oczy. - Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że ma wtedy atak. Pomyślałem, że najlepszym co będę mógł wtedy zrobić to być przy niej. Cóż... Potem wszystko zrobiło się jeszcze bardziej skomplikowane. Lecz nadal nie rozumiem, dlaczego jak wczoraj ją pocałowałem, to uciekła dusząc się łzami. Alana, co się wtedy stało, oprócz tego, że dostałaś ataku? - dodał chłopak, ostanie zdanie mówiąc mi prosto w oczy.

Paris - the city of love [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz