Dziś był piątek i Kylian organizował w swoim domu jakąś imprezę. Zaprosił na nią dosłownie chyba z pół świata, bo kiedy weszłam tam z Raf to nie mogłyśmy się swobodnie ruszyć. Było już ciemno, więc średnio widziałam kto w ogóle był na tej imprezie. Muzyka grała z głośników, które widziałam tu już wcześniej. Jako, że to była zwykła impreza, to założyłam zwykłą krótką sukienkę w kolorze białym. Moja przyjaciółka natomiast założyła tą samą sukeinkę co ja, tylko że w kolorze czarnym.
- Rozdzielamy się? - powiedziała Raf, lecz przez głośną muzykę nie usłyszałam ani słowa.
- Co?! - wydarłam się głośno, żeby i ona mnie zrozumiała.
- Rozdzielamy się? - powiedziała raz jeszcze, tym razem prosto do mojego ucha. Pokiwałam głową, bo chciałam odszukać Kyliana a Raf..., cóż jak to ona pewnie chciała się upić, poznać nowych znajomych albo nawet jakiegoś chłopaka. Wiedziałam, że tak będzie, więc nawet nie próbowałam zaprotestować. Poszłam w swoją stronę, próbując w ciemności odszukać mojego chłopaka. Kiedy jednak go zobaczyłam, nie chciałam uwierzyć swoim oczom. Stał podparty pod ścianę z zawieszoną blondynką na ramionach. Kleiła się do niego w taki sposób, że po chwili połączyłam wszystkie fakty. Wtedy na wywiadzie, któryś z dziennikarzy powiedział mi o jakiejś innej dziewczynie, z którą został złapany Kylian. Po naszej rozmowie, stwierdziłam, że mogę mu zaufać i nie będę dłużej myśleć na ten temat. Teraz jednak tego pożałowałam, bo była ode mnie o wiele ładniejsza. Stałam jak słup soli, w bezpiecznej odległości, tak by zobaczyć co może się jeszcze dziś wydarzyć. Obserwowałam zarówno tą laskę, jak i Kyliana, który wcale nie wyglądał, jakby mu się nie podobał fakt, że obca lafirynda kręci przed nim dupą. Tym razem nie mogłam stać obojętnie i podeszłam z ogromną pewnością siebie do pary i powiedziałam:
- Widzę, że świetnie się bawicie. - Stanęłam obok, krzyżując ręce pod piersiami. Blondyna szybko odleciała gdzieś na bok, jakby przestraszyły ją moje słowa. Kiedy stałam obok niej była ode mnie niższa, chociaż obie miałyśmy buty na mniej więcej takim samym obcasie. Parsknęłam sarkastycznym śmiechem, gdy dziewczyna odleciała od Kyliana. Po chwili, patrząc się tylko na jej twarz widziałam, jak w jej oczach zbiera się pewność siebie.
- Nazywam się Giselle. Giselle Chatillon. - powiedziała podając mi rękę. Niechętnie ją przyjęłam, ale kiedyś zostałam nauczona, że jak ktoś podaje mi rękę, to nie mogę jej odtrącić. Dopiero gdy ją uścisnęłam przypomniałam sobie, kim jest ta dziewczyna. Giselle Chatillon to bardzo popularna modelka i aktorka. Jest francuzką, co z resztą podpowiada jej imię i nazwisko. Lekko zaschło mi w gardle, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Dlatego sztucznie się wyszczerzyłam i odpowiedziałam:
- Alana Fernandes. - Dziewczyna, na słowo o moim nazwisku okazała się być jeszcze bardziej pewna siebie.
- Fernandes... - powiedziała cicho, co było ledwo słyszalnie, ale sposób w jaki to wypowiedziała mógł wskazywać na to, że chciała je zapamiętać.
To był pierwszy sygnał jaki dostałam. Ona chciała mi podpowiedzieć to, co się wydarzy, a ja głupia to zignorowałam. Cóż... wtedy nie wiedziałam, że to nazwisko będzie najgorszym co mnie spotkało.
Kiedy dziewczyna odeszła, po raz pierwszy zaszczyciłam spojrzeniem Kyliana, który stał jak posąg, cały czas w tym samym miejscu.
- Fajnie się bawisz. - powiedziałam z kamienną twarzą.
- Alana, ja...
- Nie tłumacz się. Wszystko widziałam. - oznajmiłam chłopakowi.
- Ale posłuchaj... - zaczął, lecz przerwał mu Neymar, który wszedł do kuchni bardzo chwiejnym krokiem. Był mocno pijany. Oboje z Kylianem na niego popatrzyliśmy, później wymieniliśmy spojrzenia między sobą.
CZYTASZ
Paris - the city of love [Football fanfiction]
Fanfiction"Bywa, że pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, ale ona zawsze się kończy" Kylian Mbappe i Neymar Jr fanfiction