Epilog

966 37 28
                                    

Mówią, że wszystko co dobre szybko się kończy. Mówią też, że zakończenia są trudne, ale szybkie i potrzebne. Zmiany. Zmiany są nieuniknione w życiu każdego człowieka. Życie przemija. Niektóre przemija szybko, niektóre trochę wolniej. Chciałam by moje skończyło się szybciej. Nie udało się.

Dostałam się na OIOM w stanie krytycznym. Złamana noga, obojczyk i szczęka, a także żebra, które powodowały niewydolność oddechową. Nie byłam w stanie otworzyć oczu, bo nie miałam na to siły. Nie chciałam mówić, ani nawet otwierać buzi, dlatego pokarm dostawałam przez sondę. Tak naprawdę to nie wiele wiedziałam, bo sama nie byłam w stanie nikogo zapytać.

Po wypadku obudziłam się dopiero następnego dnia. Lekko otworzyłam oczy, co zrobiłam z przyzwyczajenia, lecz one praktycznie od razu opadły z powrotem. Do moich uszu doszły dźwięki. Słyszałam wszystko co działo się wokół mnie. Usłyszałam rozmowy. To byli chyba moi przyjaciele. Wszystkimi swoimi siłami udało mi się wydobyć jedno wzdychnięcie, które tak naprawdę miało być słowami "To wy?". Ktoś od razu podbiegł i złapał moją rękę.

- Już, ciiii... - Usłyszałam znajomy głos. Ney. Zaczęłam walczyć ze sobą, żeby coś powiedzieć, albo chociaż otworzyć oczy, ale nie dałam rady. Poległam. Poczułam jak chłopak unosi moją dłoń i przykłada ją sobie do twarzy. Normalnie pewnie bym się uśmiechnęła, ale nie mogłam zrobić nawet ego, przez rurkę do oddychania w moich ustach. Nagle usłyszałam kroki i pomyślałam sobie, że to pewnie reszta moich przyjaciół. Zmieniłam jednak zdanie, kiedy usłyszałam donośny głos.

- Macie państwo ogromne szczęście. - Zaczęłam podejrzewać, że to lekarz i chyba wcale się nie pomyliłam, bo kiedy znowu zaczęłam toczyć walkę z własnymi mięśniami udało mi się na ułamek sekundy je otworzyć i zobaczyć biały fartuch.

- Doktorze, czy może pan coś powiedzieć? - zapytał mój przyjaciel.

- Teoretycznie nie powinienem, ale skoro pacjentka nie ma rodziny, z którą mógłbym się skontaktować to zrobię wyjątek. - Miałam nadzieję, że nie wyjdą, bo chciałam się czegoś dowiedzieć o swoim zdrowiu. - Kiedy karetka zabrała poszkodowaną z miejsca zdarzenia szacowaliśmy ok. 20% na przeżycie. Gdybyśmy przyjechali 10 minut później pacjentka już by nie żyła. - Docierały do mnie słowa lekarza, mimo że wcale nie mogłam im uwierzyć. Mało brakowało, a zostawiłabym ich wszystkich na lodzie. - Oprócz tego mamy liczne złamania, w tym żebra, które spowodowały niewydolność oddechową. Skoro przetrwała dzisiejszą noc, oznacza, że będzie żyła, ale nigdy nie wróci już do formy sprzed wypadku. - Słyszałam jak Neymar wciąż przytakuję lekarzowi, a ja słuchałam tego i nie wiedziałam co mam myśleć.

- Czy ona... będzie mogła grać w piłkę? - powiedział z lekkim zawahaniem Ney. Po raz już kolejny telepatycznie wyczytał moje myśli. Zaczęłam się trochę stresować.

- Przez najbliższy czas raczej nie, ale gdy uda się już wyjść na prostą jak najbardziej. - odrzekł lekarz, a ja poczułam jak spadł mi kamień z serca. - Aha i mamy też wspaniałą wiadomość, dla Alany, oczywiście. - dodał lekarz. Słyszałam jak gdzieś się przemieszcza, ale okazało się, że tylko się do mnie zbliża, bo po chwili słyszałam go tylko wyraźniej. Złapał mnie za rękę i powiedział: -Nie poroniła pani. Chodź było do tego bardzo blisko. - oznajmił lekarz, a ja poczułam rozlewające się w moim sercu ciepło. Chciałam coś powiedzieć, uśmiechnąć się albo w jakikolwiek sposób zareagować, ale nic z tych rzeczy mi się nie udało.

- Zaraz. To ona jest w ciąży? - zapytał Neymar, a ja zaczęłam się stresować, bo przecież on cały czas tu był. Zapomniałam też o tym zasranym teście na DNA, który miał przyjść właśnie dziś.

- Jest. Zdaje nam się, że to pan jest ojcem. - Boże. Kolejny wielki kamień, który znajdował się w moim sercu spadł. To była wiadomość, która mnie przerażała, ale teraz kiedy wszystko jest już jasne nabrała swojej aury. Wciąż będę miała dziecko. I w dodatku wiem, kto jest ojcem. Nie potrafiłam otworzyć oczu, ale jakimś cudem wyleciała z nich łza. - Zostawię was samych. Właśnie, zapomniałbym. Pacjentka jest świadoma i słyszy wszystko co się wokół niej dzieje. Nie otwiera oczu, ani się nie rusza, bo nie ma na to siły, albo jest wciąż w szoku. - dodał lekarz, po czym usłyszałam jak odchodzi.

Paris - the city of love [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz