Rozdział 13

881 40 18
                                    

- Alana. - Usłyszałam jak ktoś szepcze moje imię, więc otworzyłam śpiące oczy. Dopiero kiedy to zrobiłam i zobaczyłam Neymara, wszystko sobie przypomniałam. Wstałam w ekspresowym tempie i popatrzyłam na twarz chłopaka. Byłam przerażona. - Oddychaj. - powiedział to, co mówił zawsze. Tylko to działało, więc wciąż patrząc w oczy chłopaka wzięłam kilka głębokich oddechów, by nie dostać ataku.

- Jak długo spałam? - zapytałam z powagą.

- 15, może 20 minut. - odpowiedział chłopak, wyraźnie zmieszany moją zmianą nastroju. Przytaknęłam mu krótko i zebrałam swoje ubrania z podłogi. Cały czas byłam szczelnie przykryta kołdrą.

Dobra musisz stąd jakoś wyjść Alana. - powiedziały głosy w mojej głowie.

- Już stąd wychodzę. Nie martw się. - powiedział chłopak chłodnym głosem, widząc moją reakcję i wyszedł z pokoju. On chyba naprawdę czytał mi w myślach. Założyłam swoje ubrania i skierowałam się do swojego azylu. Po drodze zaszłam do pokoju Raf. Okazało się, że ta nie spała już jakiś czas. Kiedy weszłam do pokoju, blondynka od razu odwróciła wzrok ku mnie. Na jej twarz wypłynął uśmiech, ale szybko zbladł, kiedy dziewczyna zobaczyła wyraźny grymas na mojej twarzy.

- Na litość Boską, co się stało? - zapytała, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę łóżka.

- Wolisz usłyszeć najpierw te dobre, czy złe wiadomości? - zapytałam.

- Dobre. - Posłała mi swój delikatny uśmiech, który sprawił, że poczułam się trochę lepiej.

- Poukładałam sobie wszystko z Kylianem. - odpowiedziałam, z lekkim uśmiechem, którym zaraziła mnie przyjaciółka.

- A te złe?

- Właśnie przespałam się z Neymarem...

- Cholera. - Tylko tyle powiedziała. Potem zaczęła rozglądać się po suficie, jakby czegoś na nim szukała. - Nie martw się. Jestem przy tobie. - Chciałam się nie martwić. Chciałam, żeby to wszystko spłynęło po mnie, jak po maśle, ale jak to zrobić, kiedy w twoim życiu nagle pojawia się wiele rozwiązań, a ty sama nie wiesz, które okaże się dla ciebie lepsze.

- Mam ochotę zakopać się pod ziemię. - przyznałam, powtarzając to, co przed chwilą robiła moja przyjaciółka i patrzyłam się w sufit.

- Nie możesz, bo dziś przyjeżdża do nas Carolina z Davim. - Z tego wszystkiego co dziś zdążyło się już wydarzyć przynajmniej to jest jakaś dobra wiadomość. Carolina to mama Daviego - syna Neymara. Wysiliłam się na szeroki uśmiech. Po chwili obie z przyjaciółką głośno się roześmiałyśmy.

- Mówisz serio? - Podekscytowałam się.

- Tak! - Zerwałam się z łóżka i wybiegłam w pokoju.

- Neymar! - krzyknęłam na cały głos. Za drzwiami, które właśnie zamknęłam usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki. Jeżeli mam szybko zapomnieć o tym, co się przed chwilą wydarzyło, to muszę zażegnać ten chwilowy kryzys.

- Co? - odkrzyknął gdzieś z parteru, więc ruszyłam biegiem po schodach.

- Gdzie jesteś, do jasnej ciasnej?

- W kuchni. - Rzuciłam się w bieg, czując jak serce wali mi od wysiłku. Wbiegłam jak głupia do kuchni, zastając tam bruneta. Oparłam się jedną ręką o róg blatu, natomiast drugą położyłam na klatce piersiowej, jakby to pomogło mi unormować mój puls. Kątem oka zauważyłam jak Neymar wciąż mi się przygląda. Rozbawiła mnie jego mina, więc zaczęłam się śmiać, co, po chwili, zaczął robić też chłopak.

Paris - the city of love [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz