Rozdział 10

1K 46 25
                                    

- Zamierzałaś mi kiedyś o tym powiedzieć? - spytała Rafaella, scierając resztki łez z moich policzków i poprawiając mój makijaż.

- Nie wiedziałam jak. Myślisz, że tak łatwo jest powiedzieć komuś, że ma się ataki paniki?

- No nie wiem, jak masz przyjaciółkę, to powinnaś jej powiedzieć. - Rozmazałam sobie cały tusz do rzęs, więc moja przyjaciółka teraz poprawiała mi praktycznie cały makijaż. - Ale nie martw się. Wybaczę ci. Teraz opowiedz mi jak to się stało. Potrzebuję głębokich wyjaśnień. - westchnęła, przestając na chwilę poprawiać mój makijaż.

- Dobrze, więc od czego by tu zacząć. - Nie byłam już niczego pewna.

 -Najlepiej od początku. Jak to się stało, że masz ataki paniki i dlaczego Neymar dowiedział się pierwszy? - spytała, grzębiąc w swojej kosmetyczce, z której po chwili wyjęła jakieś pędzle.

- Okej, no to jak już wiesz cztery lata temu byłam z nim w sekretnym związku. Wiesz, że nie chcieliśmy by był to związek publiczny. Pierwsze ataki dostałam jeszcze w domu dziecka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to było. Dostawałam ich kilka razy w tygodniu i zdążyłam się do nich przyzwyczaić. Na początku nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Tak jakby ktoś wyssał ci z płuc całe powietrze i kazał oddychać. Bałam się tego. Neymar był pierwszym świadkiem mojego ataku. Nie wiem skąd, ale doskonale wiedział co ma wtedy zrobić. Gdy było już po wszystkim, obiecaliśmy sobie, że zachowamy to między sobą. To miała być taka nasza mała tajemnica. - powiedziałam, kręcąc co jakiś czas nosem, bo blondynka otworzyła pudełko z pudrem. Poprawiała mój makijaż powoli, uważnie mnie przy tym słuchając.

- Rozumiem. A wiesz czym są spowodowane te ataki?

- To zależy od sytuacji. Jestem dość wrażliwą osobą, ty wiesz o tym najlepiej. - Przyjaciółka pokiwała głową na znak, że wie. - Czasem nawet z jakiegoś przypadkowego powodu. - odpowiedziałam, poprawiajac się na krześle. Po chwili do garderoby wpadł Neymar.

- Mamy problem. - Wszedł i trzasnął drzwiami za sobą. Patrzył tylko i wyłącznie na mnie. - Kylian widział jak wybiegacie z gali. Chce się z tobą zobaczyć. - powiedział, przewracając oczami na wzmiankę o widzeniu. Nie wiem czemu, ale bardzo rozbawiła mnie ta sytuacja. Nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnęłam się szeroko.

- Powiedz mu, że zaraz przyjdę. - odrzekłam z uśmiechem na ustach. W odpowiedzi brunet przewrócił oczami jeszcze raz i wyszedł z pomieszczenia, ponownie trzaskając drzwiami.

- Wow. Chciałabym mieć takie branie jak ty. - podsumowała moja przyjaciółka. Teraz to ja przewróciłam oczami.

- Raf. Jesteś piękna, cudowna, masz dobre serce. Jak żaden z tych bałwanów cię nie zechcę to ja się z tobą ożenię. - powiedziałam, wywołując cichy śmiech mojej przyaciółki.

- Kocham cię, ale jeszcze nie jestem lesbijką. - Teraz obie się śmiałyśmy. - Poza tym wiesz o co mi chodzi. Obydwoje są wpatrzeni w ciebie, jak w obrazek. - dodała. Cholera, nie wiem już co mam myśleć.

- Japierdole, zaczynam się stresować rozmową z Kylianem. - Usłyszałam kroki w korytarzu. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie po raz ostatni i poklepała po plecach, bym już wstała i poszła.

- Będzie dobrze. - Puściła mi oczko, gdy ostatni raz się na nią spojrzałam. Otworzyłam drzwi od garderoby i wyszłam na korytarz. Spojrzałam przed siebie. W moją stronę szedł już Kylian. Był ubrany w czarny komplet garniturowy i białą koszulę, opinającą jego klatkę piersiową. Gdy tylko na mnie spojrzał, w jego oczach rozbłysnęła jakaś iskra. Poczułam szybsze bicie serca. Gdy do mnie podszedł musiałam lekko unieść głowę, bo był ode mnie trochę wyższy. Nie wiem ile czasu minęło, ale wciąż patrzyliśmy sobie w oczy.

Paris - the city of love [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz