Rozdział 16 - Zapomnij o mnie

178 26 5
                                    

Rafał nie był zbyt zadowolony ze zmiany planów o skróceniu urlopu ale Sabina nie dbała o to. Po raz pierwszy chyba pomyślała bardziej o sobie niż o nim. Wynagrodzi mu to gdy tylko przyjdzie czas, miała już plan. Jednak na razie, zaślepiona możliwością odnalezienia Dawida, pruła przez autostradę nie robiąc nawet kilkuminutowej pauzy.
Pod szpital przyjechali wieczorem. Sabina kazała Rafałowi poczekać na korytarzu a sama udała się do pokoju lekarzy, gdzie jej ojciec kończył dyżur. Nieźle zdziwił się na widok córki.
- Co ten koleś ci powiedział, że zdecydowałaś się zakończyć urlop? – spytał zszokowany obserwując zdyszaną córkę.
- Gdzie on jest? – spytała ignorując jego pytanie. To nie było teraz ważne. Ale czuła, że jeśli zaraz nie dowie się prawdy, coś ją rozwali na małe kawałeczki od środka. Wyjdzie ze szpitala i będzie drzeć się wniebogłosy, żeby dać upust emocjom.
- Na OIOMie – odpowiedział spokojnie ojciec, uważnie przyglądając się roztrzęsionej córce.
- Sala?
- Przeszedł ciężką operację. Nie możesz do niego iść.
- Sala! – warknęła czując, że przestaje panować nad własnymi emocjami. Ojciec chwilę się w nią wpatrywał, jakby próbując w ten sposób dowiedzieć się, co kryje się za zachowaniem jego córki. Jednak zdążył się już nauczyć, że Sabina chodziła swoimi ścieżkami i rzadko kiedy pozwalała komuś sobie towarzyszyć. Dlatego był w niemałym szoku gdy ich córka przedstawiła im „przyjaciela”, niejakiego Bartka, który pracował w szpitalu psychiatrycznym i czasami w różnych służbowych sprawach wpadał do szpitala w którym oni pracowali. Bartek bardzo się starał o względy Sabiny, jednak ta zdawała się tego nie zauważać. Owszem, byli niby „razem” ale było to jeszcze dalekie od poważnego związku.
- Siedem.
Sabina szybkim krokiem wystrzeliła z pokoju lekarzy. Chciała iść w stronę wind jednak stwierdziła, że szybciej będzie dostać się na piąte piętro schodami, bo szpitalna winda pozostawiała wiele do życzenia.
Wypadła zdyszana na korytarz i już widziała przeszklone drzwi z napisem OIOM. Przed wejściem zarzuciła jeszcze na siebie zielony fartuszek, żeby nie naginać panujących zasad.
Za drzwiami czuła, że robi jej się duszno gdy niebezpiecznie zbliżała się do drzwi z numerem siedem. Zaczęła zadawać sobie pytania po co to robi? Czy to coś zmieni w jej w końcu unormowanym życiu? A może robiła to specjalnie? Bo unormowane życie mimo wszystko jej nie odpowiadało?
Weszła do sali.
Jej oczom ukazał się mężczyzna. Oczy miał zamknięte jednak na jego twarzy malował się grymas bólu. Sabina zmrużyła oczy, próbując sobie przypomnieć gdzie widziała tego kolesia i skąd go znała. Przymknęła na chwilę oczy, wytężając najgłębiej osadzone szare komórki. Otworzyła oczy i spojrzała na niego jeszcze raz pozwalając sobie podejść ciut bliżej.
Nagle doznała olśnienia.
- Ja cię znam… - mruknęła. Facet otworzył oczy i zwrócił wzrok ku niej. Poruszony podjął próby siadania, jednak jedyne, co mu się udało, to podeprzeć się na przedramionach.
- Dobrze, że jesteś. Musimy porozmawiać – powiedział z przejęciem. Wyglądał, jakby każde słowo sprawiało mu ból. Sabina zacisnęła zęby.
- Ja cię, kurwa, znam – powtórzyła nieco głośniej. Stała w jednym miejscu i obserwowała go uważnie, zastanawiając się jakim cudem tu się znalazł i co tak naprawdę się stało.
- Usiądź – facet wskazał brodą krzesło.
- Postoję.
- Dobrze, więc posłuchaj – facet wziął głęboki wdech. – Dawid jest bezpieczny a ty musisz jak najszybciej zaprzestać poszukiwań go na własną rękę. Dla własnego dobra.
Sabina miała wrażenie, że w jej głowie wybucha jakaś niewielka bomba, która rozsadza jej czaszkę. Otworzyła szerzej oczy.
- Skąd ty wiesz…
- Widzieliśmy, że byłaś w domu. Wiemy, że byłaś u siostry Dawida i wiemy, że zajebałaś broń z sejfu.
Sabinie zakręciło się w głowie bo miała wrażenie, że przez cały ten czas miała gdzieś w ciele wbudowaną cholerną kamerkę. Zrobiła dwa kroki do przodu i ciężko opadła na niewygodne krzesło nie odrywając wzroku od mężczyzny.
- Skąd wiesz?
- W domu jest monitoring, pamiętasz? – uśmiechnął się nieznacznie. – Dawid wszystko widział. Każdy twój ruch w tamtym domu. I to jest prośba od niego, przestań węszyć, dla swojego dobra.
- Albo powiesz mi co jest grane i dlaczego wciąż masz na uwadze moje dobro – wzięła dwa słowa w cudzysłów – albo zadzwonię na policję – zagroziła.
- Możesz dzwonić. Nic mi nie udowodnią – odpowiedział pewnie.
- A te rany postrzałowe – skinęła głową w jego kierunku, na co on wzruszył lekko ramionami.
- Do niczego się nie przyznam.
- Czyli ściągnąłeś mnie tu tylko po to? – zagrzmiała. – Trzeba było mi to, kurwa, powiedzieć przez telefon! – poderwała się z miejsca. - Zapierdalam tu na złamanie karku bo łudzę się, że masz jakieś wiadomości o Dawidzie. Do chuja, jaka jestem naiwna – westchnęła głośno i zaczęła pocierać dłońmi skronie, mrużąc przy tym oczy.
- Nie wiem, co między wami zaszło. Dawid też milczy jak grób.
- Gdzie on jest? – oderwała dłonie od głowy i spojrzała na niego chłodno.
- Nie mogę ci powiedzieć – pokręcił głową.
- To po jakiego chuja dzwonisz i mówisz, że wiesz gdzie jest?! – zawołała pochylając się w jego stronę.
- Bo to prawda. Wiem gdzie jest, ale nie mogę ci powiedzieć – mruknął. Sabina miała ochotę wziąć zamach i dać mu z liścia bo porządnie się w niej zagotowało, gdy to usłyszała. Była na siebie zła, że dała się tak zmanipulować przez co cierpiał Rafał. Który z resztą niepotrzebnie został w to wszystko wmieszany.
- Chcę zobaczyć Dawida – zażądała prostując się i krzyżując ręce na piersiach.
- Nie możesz.
- Wszystko mogę i obiecuję ci – pochyliła się znów w jego stronę – wydobędę go choćby spod ziemi, wyszarpię za te głupie kudły i spuszczę taki wpierdol, że pożałuje dnia, w którym zrobił mi sieczkę z mózgu – wycedziła groźnie przez zaciśnięte zęby. Mężczyzna z niewielkim podziwem patrzył w jej oczy. Widział, że dziewczyna ma pozycję i pieniądze. I że właśnie za te pieniądze wiele rzeczy można kupić. Jednak są miejsca i są ludzie, do których nie dotrze nawet ta zadziorna i uparta kobietka.
- Posłuchaj mnie uważnie – zaczął spokojnym tonem gdy Sabina łypała na niego groźnie. – Dam ci coś ale obiecaj, że zakończysz to głupie śledztwo.
- Ja też ci coś dam. W gębę, może być? – syknęła.
- Sabina, ja mówię poważnie – powiedział lekko zirytowany. – Dla twojego dobra. Zakończ to a nikomu nie stanie się krzywda. Zauważ, że ostatnio dużo czasu spędzasz z Rafałem. Ba, wie więcej niż powinien. Szkoda, żeby stała mu się krzywda.
- Ty mi, kurwa, grozisz? – spytała zaciskając pięści. Do wszystkiego mógł się przyczepić, naprawdę, Sabina nie dbała o to. Jednak za Rafała oddałaby życie i nigdy nie dopuściłaby do tego, żeby stała mu się krzywda.
- Nie, Sabina – jego głos był spokojny. – Ja cię po prostu ostrzegam. Ostrzegam przed złymi ludźmi.
- Dlaczego mnie ostrzegasz?
- Bo jak dalej będziesz węszyć i ktoś się o tym dowie, znowu będziesz porwana. Jednak tym razem nie będzie tak przyjemnie jak za pierwszym razem.
Sabina patrzyła na jego przenikliwy wzrok i biła się z myślami. Z jednej strony miała to wszystko w dupie, nie bała się niczego. Chociaż po tym wszystkim w jej życiu pojawił się jeden strach. Jeden, nad którym nie potrafiła zapanować. To strach o Rafała.
- Dawid obiecał mi…
- Właśnie – przerwał jej nie chcąc słyszeć o ich prywatnych sprawach. – To od niego, proszę – spod poduszki wyjął kopertę, białą jak śnieg i wyciągnął w stronę Sabiny. Dziewczyna zastygła w bezruchu patrząc na kopertę jak na tykającą bombę. Mężczyzna zaczął się jej dziwnie przyglądać gdy ta nie reagowała.
- To od niego? – spytała ochryple bo tak zaschło jej w gardle.
- Tak. Nie wiem co tam jest ale Dawid stwierdził, że to wyjaśni ci wszystko. Proszę, weź – dodał bo Sabina nadal stała i gapiła się to na niego to na kopertę. W końcu ostrożnie wyciągnęła rękę i odebrała papier. Obejrzała go z każdej strony. Potem znów podniosła wzrok i spojrzała na mężczyznę.
- A jeśli to wyrzucę? – spytała nagle.
- Nie mnie to oceniać, co z tym zrobisz. Miałem ci to tylko przekazać – znów zajął pozycję leżącą. Sabina bez słowa złożyła kopertę i wcisnęła ją w kieszeń spodni, po czym opuściła OIOM. Rzuciła okrycie niedbale na wieszak i szybkim krokiem udała się do wyjścia. Gdy już prawie przy nim była zaczepił ją ojciec, który właśnie rozmawiał z jakąś pielęgniarką.
- Sabinko! I co, po co cię wzywał? Znasz go? – zagadał, podczas gdy Sabina nawet nie zwolniła kroku.
- Nie. To jakiś czub. Pomylił się – skłamała pospiesznie nie uraczając ojca nawet jednym spojrzeniem. Wyszła na zewnątrz i wzięła wdech prawie krztusząc się ciepłym powietrzem. Odnalazła wzrokiem samochód, w którym Rafał pootwierał wszystkie okna i pogłośnił radio. Z odległości dziesięciu metrów Sabina już słyszała jak z głośników wyje Enrique Iglesias. Pokręciła głową ale w myślach uśmiechnęła się bo uwielbiała jego głos. Szczególnie, gdy jechali na wakacje. To był w sumie ich drugi wyjazd i za każdym słuchali Iglesiasa za czasów swojej początkowej świetności. Gdy otworzyła drzwi samochodu Rafał ściszył muzykę i przyjrzał się patronce.
- Chryste, Sabi, blada jesteś jak ściana – stwierdził gdy dziewczyna zaczęła nerwowo bębnić palcami w kierownicę. W końcu utkwiła spojrzenie w Rafale, który czekał na jakieś słowo wyjaśnienia, zdradzenie choć najmniejszej części jej wizyty w szpitalu i przede wszystkim, chciał się dowiedzieć, czy rezygnacja z tego urlopu była uzasadniona.
- Wracamy nad morze? – spytała nagle. Rafał wybałuszył na nią oczy.
- Sabina, przed chwilą stamtąd wróciliśmy bo stwierdziłaś, że jest tu jakaś ważna sprawa do załatwienia. Wymeldowaliśmy się z hotelu i zakończyliśmy urlop, o czym ty do mnie mówisz? – Rafał przypomniał jej, po co przyjechali bo Sabina wyglądała zupełnie tak, jakby nic się nie stało.
- Mamy jeszcze dwa dni. Za cztery godziny będziemy z powrotem nad morzem. Piszesz się?
- Pod warunkiem, że powiesz mi co tam się stało. Kim był ten facet?
- To ochroniarz, który mnie pilnował u Dawida i Waldka – wyjaśniła.
- Czego chciał?
- Powiedzieć mi, że mam przestać węszyć bo stanie mi się krzywda a oni o wszystkim wiedzą – uśmiechnęła się do niego krzywo a Rafał prawie zakrztusił się własną śliną.
- Jak to wiedzą? Sabina, skąd? Wiedzą, że byliśmy w tym domu? Dlaczego cię tu ściągnął? Nie mógł powiedzieć ci tego przez telefon? Dlaczego jest w szpitalu? Co się stało? – z ust Rafała padało pytanie za pytaniem.
- Rafał, nie wiem. Chcę o tym zapomnieć. Zamykam to raz na zawsze – mruknęła kończąc tym samym temat. Nie chciała już wtajemniczać we wszystko swojego podopiecznego. Już i tak zrobiła błąd mówiąc mu o tym wszystkim co wiedział dotychczas. Wystraszyła się, że może stać mu się krzywda. Nie powiedziała mu o liście i o faktycznym powodzie przyjazdu. Rafał był przekonany, że Sabina będzie kipieć ze wściekłości z powodu niepotrzebnego przyjazdu. Ta jednak była nad wyraz spokojna, wyglądała na zmęczoną. A co więcej zaproponowała powrót nad morze, aby dokończyć przerwany urlop. Rafał był niepewny, do szpitala weszła Sabina, jednak wyszła z niego inna Sabina. Nie wiedział, co było tego przyczyną ale ucieszył się gdy powiedziała, że zamyka temat i nie chce do niego wracać. Liczył, że to będzie faktyczny koniec historii, która ciągnęła się już tyle miesięcy.
- A co z możliwością znalezienia Dawida i wpierdolenia mu? – zacytował pozwalając sobie po raz ostatni poruszyć ten temat. Zarejestrował, jak Sabina uśmiecha się nerwowo i zaciska nieznacznie dłonie na kierownicy.
- Obejdę się smakiem.
- Ale…
- To koniec, Raf – uśmiechnęła się do niego uspokajając go tym samym.
Było późno, gdy wrócili do Sopotu. Sabina szybko znalazła przez internet wolne pokoje w jednym z hoteli. Co prawda droższe, niż poprzednie ale dziewczyna nie dbała o to.
Gdy tylko się zameldowali Rafał od razu położył się spać, zmęczony prawie całodziennym podróżowaniem. Sabina czekała tylko aż zaśnie, po czym opuściła pokój i hotel. Przeszła kilkadziesiąt metrów, żeby usiąść na pustej plaży i wsłuchiwać się w szum morza. Pełnia księżyca doskonale oświetlała wszystko wokół. Sabina rozejrzała się, po czym z kieszeni wyciągnęła kopertę i trzęsącą dłonią wyciągnęła z niej kartkę.

Piszę, bo należą ci się spore wyjaśnienia po tak długim czasie.
Jesteś słodka, nie poddajesz się nawet na chwilę, chociaż już dawno powinnaś. Powinnaś zostawić tą sprawę, Sabina. Nie przyniesie ci ona rezultatu i skoro sama na to nie wpadłaś, czuję się w obowiązku ci to powiedzieć. Co za tym idzie, wyjaśnić parę spraw dzięki którym odejście od tego tematu będzie dla ciebie lżejsze.
Na początku chciałem podziękować. Nie wiem jak to się stało, że w naszym domu zjawiła się policja. Nie rozumiem tego i jestem pełen podziwu dla naszych służb, musieli mieć albo niezłego nosa albo niezłego kapusia. Nie wnikam. W każdym razie dziękuję za ostrzeżenie. Gdyby nie ty, sprawa mogła skończyć się różnie. Cieszę się, że jesteś bezpieczna. Zależy mi na tym, żebyś była.
Jednak ciężko mi w to wierzyć gdy widzę, że narażasz życie, żeby mnie odnaleźć. Sabina, po tym jak plany nam się posypały a Waldek trafił za kraty opóźniła się dostawa towaru. Cały przemyt stanął, a co za tym idzie, niebezpieczni ludzie zażądali spłaty długu i nie obchodziły ich żadne wymówki. Ja więc teraz spłacam ten dług. Nie martw się, nic mi nie jest jednak proszę cię z całego serca, żebyś zaczęła myśleć o sobie. Nie przeżyję, jeśli stanie ci się krzywda a tym bardziej nie pogodzę się z tym, że przeze mnie mogliby cię znaleźć. Jestem bezpieczny, mam się dobrze.
Co za tym idzie chciałbym cię również przeprosić. Nigdy nie zapomnę tego, co ci obiecałem. Nie zapomnę też ciebie. Jednak musisz wiedzieć, że bardzo ciężko zerwać ze starym życiem i starymi przyzwyczajeniami. One niekiedy ciągną się za nami latami a my przyzwyczajamy się do nich i w końcu nie potrafimy bez nich żyć. Mama kiedyś mówiła mi, że nie powinniśmy składać obietnic, których nie będziemy w stanie dotrzymać. Zawsze się tego trzymałem, bo sam nienawidzę, jak ktoś łamie dane słowo bądź nie dotrzymuje obietnicy. Dlatego jest mi głupio. Jest mi głupio, że obiecałem coś, czego nie jestem w stanie dotrzymać. Może gdyby sprawa się nie zjebała, gdyby w domu nie pojawiła się policja, wszystko skończyłoby się inaczej. Czasu cofać nie potrafię, za to muszę pokutować za błędy i spłacać długi.
Jesteś świetnym chirurgiem i cieszę się, że mogłem się o tym przekonać w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Jestem przekonany, że ze swoim charakterkiem i umiejętnościami zrobisz niesamowitą karierę.
Mimo wszystko jestem szczęśliwy, że trafiłem na ciebie na Kubie. Jestem z siebie dumny, że upozorowałem porwanie i przetrzymywałem w moim domu. Dzięki temu poznałem najlepszą panią chirurg na świecie. Żałuję, że nie mogę poznawać cię przez resztę mojego życia. I to właśnie chyba moja karma.
Dbaj proszę o siebie i o Rafała. To wspaniały dzieciak.
Nie szukaj mnie.
Proszę, żebyś o mnie zapomniała i wiodła życie takie, jakie sobie wymarzysz. Zasługujesz na to. Zasługujesz na to co najlepsze.
Nigdy cię nie zapomnę.
D.

P.S. Chyłka nigdy nie będzie z Zordonem. Możesz pomarzyć.

Znajdę cię. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz