Rozdział 7 - Coś wspólnego

188 20 3
                                    

Po przyprowadzeniu Sabiny do domu dziewczyna całą resztę dnia przesiedziała w swojej sypialni. Z trudem zniosła rozbawione spojrzenia ochrony gdy Dawid wnosił ją na teren posesji. Czuła się jak ostatni przegryw a umówmy się, Sabina nigdy w życiu się tak nie czuła. Nikt nigdy nie dał jej odczuć, że jest gorsza albo na własne życzenie przegrywała.
Obraza majestatu była na tyle silna, że Sabina odmówiła kolacji. Dawid nie miał zamiaru jej zmuszać a tym bardziej prosić. A dostała zaproszenie do kuchni, miała okazję zjeść posiłek z nim ale obstawiał, że zwyczajnie było jej głupio. A to ponoć faceci są nieznośni przy urażonej męskiej dumie. Najwidoczniej Sabinka przechodziła to jeszcze gorzej niż mężczyźni. Śmiał się sam do siebie gdy myślał o zajściu w lesie. Specjalnie nie powiedział jej, że za młodu był najszybszy w województwie i po liceum bardzo dużo biegał, żeby nie zmarnować talentu, bo tak o jego wynikach wypowiadał się trener. Dawid często jeździł na zawody, zdobywał pierwsze miejsca bo nikt nie potrafił go pobić. Duma szkoły pięła się w górę z roku na rok. Dopiero gdy w wieku dwudziestu jeden lat brat wkręcił go w biznes narkotykowy Dawid porzucił marzenia o sporcie. Biegał, jednak tylko dla siebie bo sam nie chciał, żeby lata pracy włożone w jego treningi poszły na marne. Pewnie gdyby nie nagła śmierć rodziców Dawid nigdy by nie poszedł w przemyt, ale pieniądze były potrzebne do życia. Nie był aż takim zawodowcem, żeby utrzymywać się z biegania. Tym bardziej, że rodzice odeszli nagle i Dawid z Waldkiem byli pozostawieni sami sobie, więc trzeba było szybko działać. Dawid bardzo prędko załapał co i jak i w krótkim czasie przejął większą kontrolę nad wszystkim, tym bardziej, że Waldek był różny. Dawid wolał sam pilnować towaru i ludzi. Kiedyś, pod rządami Waldemara, dwóch kolesi uciekło z towarem ale to Dawid musiał tłumaczyć się kupcom. Od tamtej chwili podjął decyzję o wyjazdach, żeby osobiście wszystkiego dopilnować a Waldka zdegradował do zwykłego pachołka w Polsce. Kontaktował się z kupcami, umawiał spotkania, itp.
Taka sytuacja jaka miała miejsce z Sabiną to pierwsza w karierze Dawida. Gdyby nie to, pewnie byłby za granicą. Na szczęście szybko zarobione pieniądze pozwoliły na zatrudnienie zaufanych ludzi, przez co Dawid mógł sobie pozwolić na „opiekę” nad Sabiną. Swoją drogą po jednym dniu z nią spędzonym, nawet nie całym, stwierdził, że nigdy w życiu nie spotkał tak charakternej, upartej i pyskatej dziewczyny jaką jest Sabina.
Kolejnego dnia śniadania również odmówiła. Nie wychodziła z sypialni w ogóle, jedynie do łazienki, ale nawet podczas tych krótkich tras nie wdawała się w żaden dialog.
Gdy Dawid poprosił, żeby towarzyszyła mu przy obiedzie poprosiła o porcję do sypialni. Troszkę mu ulżyło bo bał się, że wniesie protest głodowy a głodna i zmęczona wcale mu się nie przyda dnia kolejnego. Posłusznie zaniósł jej obiad do sypialni a sam zasiadł przed telewizorem i zaczął skakać po kanałach szukając czegoś ciekawego jednak jak zwykle nic nie leciało co mogłoby go zainteresować.
Włączył więc jakiś kanał sportowy i przez chwilę oglądał tenis. Po paru minutach z sypialni wyszła Sabina z pustym talerzem, wręcz wylizanym do czysta. Dawid uśmiechnął się do niej.
- Chcesz jeszcze? – zapytał ale ona pokręciła jedynie przecząco głową, przeszła przez salon i weszła do kuchni. Włożyła talerz do zlewu i niepewnym krokiem ruszyła w stronę Dawida. Tylko ona sama wiedziała, jak wiele kosztowała ją ta rozgrywka.
- Możemy porozmawiać? – spytała stając obok niego. Jej ton był zimny, rzeczowy. Nie zapowiadał miłej pogawędki. Dawid sięgnął po pilot, wyłączył telewizor i wskazał kanapę naprzeciw siebie. Sabina przeszła obok niego i zajęła miejsce na drugiej kanapie, po czym wbiła twarde spojrzenie w Dawida. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, mimo że w środku szalała burza. Postanowiła zmienić taktykę.
- Słucham – Dawid skinął głową dając znak, że jest gotowy do tej jakże pewnie nieprzyjemnej rozmowy.
- Dlaczego ja? – zapytała mimo że pobieżnie znała odpowiedź na to pytanie.
- Mój brat ci nie wyjaśnił? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Niezbyt dokładnie – skłamała mocno zaciskając palce na kanapie.
- No dobrze. Długie lata współpracowaliśmy z doktorem Warakiem. Niestety, nagle mu się zmarło więc musieliśmy szybko znaleźć nową chętną osobę do współpracy. A ty spadłaś mi jak z nieba w dzień śmierci Waraka więc postanowiłem się nie zastanawiać.
- Nadal nie rozumiem…
- Znalezienie kogoś zaufanego na stałe trwa dość długo – przerwał jej domyślając się, o co zapyta. – To nie jest taka prosta sprawa znaleźć lekarza, który zgodzi się kroić ludzi za dobry hajs. Oczywiście wszystko incognito.
- Dobry hajs mówisz… - Sabina zmrużyła powieki.
- Tak. Warak dostawał od nas dziewięć tysięcy za miesiąc.
Sabiną aż szarpnęło. Tyle kasy za to, żeby co parę dni rozkroić jakiegoś gostka i wyciągnąć woreczek. Poczuła, jak przewracają jej się wnętrzności.
- Towar był ugrany, nie miałem czasu kogoś szukać. Więc postanowiłem ciebie w to wmanewrować. Z twoją akceptacją lub bez, mało ważne – machnął ręką.
- Ja mam rodzinę – powiedziała nagle. Dawid uśmiechnął się do niej głupkowato. Jak myślała, że weźmie go na litość to marny pomysł.
- Wiem o tym.
- Będą mnie szukać.
- Nie wątpię – Dawid nagle wstał i ruszył do kuchni. Sabina zmarszczyła czoło ale wstała i poszła za nim. Zatrzymała się w progu i obserwowała, jak Dawid wyciąga z lodówki wódkę i sok.
- I tyle? Nie boisz się? – dopytywała próbując po twarzy Dawida dopatrzeć się jakiejś reakcji. Czegokolwiek. On jednak pozostawał niewzruszony zupełnie jakby rozmawiali o pogodzie.
- Nie boję się bo nikt cię tu nie znajdzie. Zaufaj mi – zamknął lodówkę i puścił jej oczko. Sabina wzięła haust powietrza bo dziwnie poczuła się pod zalotnym gestem człowieka, który bądź co bądź ją przetrzymywał. – Chcesz? – uniósł wódkę.
- Słuchaj, ja mam pieniądze – powiedziała ignorując jego pytanie. Dawid na te słowa zastygł. Zaprzestał nalewania wódki do wysokiej szklanki i spojrzał na nią.
- I co w związku z tym?
- Dam ci ile zechcesz. Tylko wypuść mnie.
- Chrzanię twoje pieniądze – wycedził z pogardą i kontynuował nalewanie wódki. Sabina zacisnęła szczęki bo już nie wiedziała jak ma z nim rozmawiać i w jaki sposób go podejść, żeby wymiksować się z tego chorego układu. Dawid dolał soku do wódki i wypił zawartość szklanki prawie duszkiem.
- Waldek mówił coś o okupie – powiedziała siląc się na stanowczy ton.
- Waldek dużo rzeczy mówi – burknął i na nowo uzupełnił szklankę wódką i sokiem, po czym schował wszystko do lodówki. Wziął do ręki szklankę, oparł się o blat i spojrzał na Sabinę.
Sabina nie mając już żadnych pomysłów postanowiła przystąpić do ataku. Ściągnęła brwi i założyła ręce na piersiach.
- Nie boisz się, że po wszystkim pójdę na policję?
- I co im powiesz? – roześmiał się Dawid i upił łyk zrobionego drinka. Wyglądał tak spokojnie, jakby wszystko z góry było zaplanowane, ułożone. No, bo w sumie było. Sabina tylko jak idiotka myślała, że w tym planie idealnym odnajdzie malutką lukę. Dawid jednak był nad wyraz przygotowany. Nic, kompletnie nic nie mogło go zaskoczyć.
- Podam nazwisko. Waldek mi się przedstawił przez telefon – błysnęło jej nagle w pamięci.
- Myślisz, że Waldek podał ci prawdziwe nazwisko? – uniósł jedną brew wciąż rozbawiony sytuacją. Sabina chwilę się zastanowiła. – Sabinko. Nie wiesz gdzie jesteś, nie wiesz z kim jesteś, imiona nic ci nie dadzą, zapamiętanie mojej twarzy też. Gdy twoja rola dobiegnie końca zawiozę cię z workiem na głowie w miejsce w którym dostałaś w łeb. Jak pójdziesz na policję jedyne czego możesz się spodziewać to fakt, że wsadzą cię w kaftan i wywiozą do wariatkowa. Poza tym nikt nie trzyma cię tu siłą, jesteś tu dobrowolnie – powiedział na ostatnie słowo kładąc spory nacisk.
Sabina czuła się jak gówno. Po raz kolejny zrównana z ziemią, znalazła się pod ścianą i nie widziała żadnego wyjścia z sytuacji. Znów nie miała racji i znów Dawid udowadniał jej, że zawsze jest o dwa kroki przed nią. To ona była malutkim pionkiem w jego grze.
Tak okrutnie ją to wkurwiało. Nie potrafiła się z tym pogodzić, targało nią to od środka. Wyobraziła sobie jak po wszystkim idzie na policję i mówi, że została porwana, była przetrzymywana i rozcinała ludzi, żeby wyciągać im z brzuchów woreczki z narkotykami. Bombowo. Faktycznie, kaftan gwarantowany i wilczy bilet do psychiatryka.
Nie pozostawało jej nic innego jak się poddać i pogodzić z tą sytuacją. Im szybciej się to zacznie tym szybciej się skończy. Sabina musiała zagryźć zęby i jakoś to przetrwać. Innego sposobu nie widziała.
- Wygrałeś – fuknęła w końcu pełna zwątpienia do swojej osoby. Jak mogła dać się aż tak wrobić?
- Nie miałem tego na celu.
- Ale ci się, kurwa, udało, zrobiliście mnie na szaro – pokręciła głową. Dawid zrobił krok w jej stronę tak, że jego drink miała na wyciągnięcie ręki. Nie zastanawiała się. Zabrała mu szklankę z dłoni i wypiła drinka duszkiem. Dawid uśmiechnął się do niej znacząco, wyciągnął drugą szklankę i ułożył obie na blacie.
- Jeśli chcesz zadzwonię po brata – powiedział wyciągając znów z lodówki sok i wódkę.
- Po co? Żeby mnie znów wpierdolił do piwnicy? Nie, dziękuję – Sabina uniosła dłonie w geście kapitulacji i pokręciła znów głową, na co Dawid zaśmiał się w głos. Patrzyła na niego gdy robił drinki. Nie wydawał się wcale taki zły. Może Sabinie uda się jakoś przetrwać ten czas?
- Co to w ogóle za dom? – zapytała gdy chował sok i wódkę do lodówki.
- Dom po naszych rodzicach – oznajmił biorąc do ręki dwie szklanki i idąc do salonu, Sabina tuż za nim.
- Nie żyją? – spytała.
- Nie – Dawid postawił szklanki na stole i usiadł na swoje poprzednie miejsce. Sabiną wstrząsnął dreszcz. Ona jakoś nie wyobrażała sobie, żeby jej rodziców miało zabraknąć. Mimo że czasem miała ich pełną dupę i najchętniej wysłałaby ich w kosmos, to nie umiałaby znieść myśli w której jej rodziców nagle zaczyna brakować.
Była ciekawa co teraz robią. Na sto procent odchodzili od zmysłów. Zamartwiali się i policja pewnie już bezskutecznie jej szukała. Zrobiło jej się smutno.
- Mogę mieć dostęp do laptopa? – spytała ni z gruszki ni z pietruszki.
- Po co ci?
- Obejrzałabym jakiś serial – wzruszyła nieznacznie ramionami. Nudziła się tu potwornie a czas trzeba było jakoś zabić. Więc skoro Dawid był tak wspaniałomyślny, że nie musiała mieszkać w piwnicy może zgodzi się na odchyły od normy.
- Możemy obejrzeć razem. Tutaj – doprecyzował wskazując pilotem telewizor. – Mam Netflix, player, co zechcesz – przeniósł na nią wzrok i zauważył, jak zaświeciły jej się oczka. Oj, ktoś tu chyba był serialowym maniakiem. Dawid uśmiechnął się gdy twarz Sabiny nagle rozbłysła lekkim uśmiechem i taką… nicią porozumienia. W Waldku nie miał przyjaciela, nawet brata. Byli tylko partnerami w interesach. Nagle na jego drodze staje początkująca pani doktor i ma podobne zamiłowania co on. Dawid też przepadał za serialami, filmami kryminalnymi, lubił w wolnym czasie oglądać to i owo.
- Chcesz oglądać ze mną? – spojrzała na niego pytająco.
- Dlaczego nie?
- A co jeśli wybiorę babskie romansidło? Zniesiesz to? – uśmiechnęła się zagadkowo.
- Umówmy się – Dawid pochylił się i oparł łokcie na kolanach. – Nie wybierzesz romansidła.
- Skąd wiesz?
- Bo nie pasujesz do takiego obrazka – stwierdził z uśmiechem. Sabina upiła spory łyk drinka i skrzywiła się nieznacznie.
- Jestem aż taka przewidywalna czy ty po prostu wiesz o mnie wszystko? – spytała ironicznie bo jak zwykle Dawid ją przejrzał. No jasne, że nie znosiła romansideł. Gdy tylko w telewizji leciały jakieś ckliwe romanse wolała nie oglądać wcale.
- I to i to – Dawid po raz kolejny puścił jej oczko. Sabina wyprostowała się i postanowiła posłać to w niepamięć. Choć gdzieś tam w środku czuła, że w jej brzuchu dzieje się coś dziwnego. Nie odczuwała podobnych doznań jeszcze przy nikim. To było przerażające.
- To puść mi Chyłkę -  Sabina wzięła drinka i odważnie zasiadła przy Dawidzie, tym razem jego wprawiając w chwilowe zakłopotanie. W duchu przybiła sobie piątkę widząc lekkie zdziwienie na jej nagłe zajęcie miejsca tak blisko niego. Dawid natomiast poczuł się dziwnie. Jakby pozwalając jej na to, żeby stracił chwilową kontrolę nad sytuacją. Nie lubił tego, nie lubił poddawać się chwilowym zapomnieniom bo nie prowadziły one do niczego dobrego.
Sabina mu się podobała. To było pewne. Już wtedy na Kubie pod klubem od razu wpadła mu w oko. I wcale nie zareagował z powodu siarczystych słów, zwyczajnie oczarowała go jej uroda. A że postanowił wykorzystać jej pozycję to swoją drogą.
- Lubisz Chyłkę? – zdziwił się.
- Uwielbiam.
- Ja też.
- Nie wierzę – zaśmiała się. – Milion seriali na świecie i ty akurat lubisz ten co ja?
- Pierwszy sezon był o zaginięciu małej dziewczynki, wyszło na to, że to matka z kochankiem to uknuli. Drugi był o tym, że wyciągali Langera z więzienia, mimo że to on dokonał makabrycznego mordu a trzeci o tym, że podejrzewali cygana o zabójstwo córki i żony. Widziałem wszystkie trzy. Kończy się tak, że Chyłka pisze list…
- Cicho! – zawołała i zakryła mu usta dłonią. – Nie mów bo jestem dopiero na czwartym odcinku.
Dawid poczuł ciepło bijące ze strony Sabiny. Przeszedł go przyjemny dreszcz i przez chwilę zastanowił się co by się stało, gdyby nie była po medycynie i gdyby Dawid nie wykorzystał jej osoby do swoich celów. Jak wtedy potoczyłaby się ich znajomość?
- Dobrze, nie powiem – oznajmił zabierając jej dłoń z twarzy.
- Powiedz tylko, czy jest szansa na czwarty sezon – spojrzała na niego z przejęciem.
- Myślę, że owszem. Skończyło się wieloma niedopowiedzeniami i na pewno to pociągną – stwierdził na co Sabina klasnęła dwa razy w dłonie.
- Wiedziałam, kurwa – zawołała wesoło. – To dawaj, puść mi – skinęła dłonią w stronę telewizora podciągając nogi pod brodę. Dawid uśmiechnął się i włączył piąty odcinek trzeciego sezonu. Gdy byli w połowie poszedł zrobić popcorn, który Sabina wchłonęła nawet na chwilę nie odrywając wzroku od telewizora. Co chwilę rzucała tylko jakieś przekleństwo albo jednorazowo komentowała ciekawsze wątki lub sytuację, której się nie spodziewała. Dawid co chwilę zerkał na nią i nie mógł pozbyć się uśmiechu, który pojawiał się na jego twarzy.
W innych okolicznościach byłby to dobry sposób, żeby zacząć owocną znajomość lub zwyczajnie spróbować poderwać Sabinę. Jednak sytuacja, która go otaczała nie pozwalała na to. Sabina była cwana. Nie miał pewności, czy przy bliższym poznaniu nie wygada wszystkiego policji i nie wsadzi go za kratki. Przecież szanowana pani chirurg nie może dopuścić się złamania prawa, różnie mogłoby się to skończyć. Pomijając fakt, że nigdy nie romansował ze współpracownikami a w pewnym sensie Sabina była kimś takim.
Skończyło się na tym, że obejrzeli wspólnie wszystkie odcinki. Sabina ostatni oglądała z rozdziawionymi ustami.
- Kurwa – syknęła gdy ostatni odcinek się skończył. – Ja liczę, że coś z tego będzie.
Dawid spojrzał na nią pytająco i po raz kolejny przeszedł go dreszcz. Nie wiedzieć czemu pierwsze o czym pomyślał, to że Sabina mówiła o nich.
- Z czego?
- No, z Chyłki i Kordiana – wyjaśniła biorąc niewielką garść popcornu, który się ostał.
- A, oni – mruknął. – Czy ja wiem?
- No co ty – spojrzała na niego niedorzecznie. – Przecież powiedziała mu, że coś do niego czuje!
- Dwojako można to rozumieć – przekrzywił głowę obserwując bulwersującą się Sabinę.
- Nie pierdol. Od pierwszego sezonu liczyłam, że do czegoś między nimi dojdzie. Może się w końcu doczekam.
- Szczerze wątpię.
- Dlaczego?! – zawołała oburzona jakby to chodziło o nią, a nie o jakiś głupi serial.
- Bo to serial kryminalny, o pracy obrońcy w sprawach dosłownie beznadziejnych. Chyłka może puścić to w niepamięć, poza tym ważą się losy Darii i jej siostry.
- Trujesz – machnęła lekceważąco ręką. – Zajebista by z nich była para – wyszczerzyła swoje białe zęby a Dawid się zaśmiał po czym od razu spoważniał.
- Niektóre związki nie mają prawa bytu – oznajmił i utkwił w niej spojrzenie, żeby zobaczyć jej reakcję na te słowa. Sabina ściągnęła brwi i namyślała się patrząc w telewizor.
- Nikt nie musi przecież o tym wiedzieć – powiedziała w końcu.
- Jestem odmiennego zdania – odłożył miskę po popcornie na stół i oparł się z powrotem.
- Ty cały jesteś odmienny – pomachała rękami nieznacznie i przewróciła ostentacyjnie oczami. – Najlepsza jest miłość, która nie ma prawa bytu, o którym wspomniałeś.
- Mówisz, jakbyś miała w tym jakieś doświadczenie – zaśmiał się.
- Nie mam żadnego – pokręciła głową. – Mówię, co myślę.
- Czyli uważasz, że na przykład relacja miedzy nami mogłaby przejść na inny poziom? – spytał czysto hipotetycznie choć był ciekawy zdania Sabiny na ten temat. Uniósł jedną brew i zobaczył jak Sabina uważnie mu się przygląda a z nad głowy aż paruje, tak intensywnie myślała nad tym pytaniem.
- Nie – odpowiedziała w końcu.
- Dlaczego?
- Bo to dwa różne przykłady. Oni razem pracują a Kordian od początku czuł do niej miętę. Lubią się, współpracują, doszło już między nimi do nieznacznych zbliżeń i ja bym się, kurwa, nie pogniewała, gdyby w końcu trafiła na normalnego faceta. A my? Proszę cię – parsknęła pod nosem. – Porwaliście mnie, żebym rozcięła kolesia, który przewozi wam narkotyki. Za to jest jebany paragraf i dobrze o tym wiesz – dźgnęła go w pierś palcem wskazującym. – Poza tym nawet cię nie lubię. Zróbmy co mamy zrobić i pożegnajmy się.
- Jak sobie życzysz – uśmiechnął się do niej.
- To co? Oglądamy coś jeszcze? – spytała pospiesznie chcąc jak najszybciej zmienić temat. Nie spodobał jej się tor rozmowy na który wkroczył Dawid. Po co mu taka wiedza? Po jaką cholerę chciał się dowiadywać co ona myśli i uważa? Jest tu od tego, żeby wykonać robotę a nie się zaprzyjaźniać lub nie daj Boże zakochiwać. Było na czym oko zawiesić, to prawda. Sabina od początku twierdziła, że Dawid jest przystojnym facetem, ale wszystko prysło jak bańka mydlana gdy wyszedł fakt, kim tak naprawdę jest Dawid.
Dawid zerknął na zegarek na swoim nadgarstku, który wskazywał dwudziestą trzecią.
- Już późno – stwierdził.
- No i co z tego? – wzruszyła ramionami.
- Jestem zmęczony – oznajmił krzywo się uśmiechając.
- Dobrze, niech będzie – fuknęła po czym wstała z kanapy. – Dobranoc – rzuciła w jego stronę i nie czekając na odpowiedź udała się do swojej sypialni.

Znajdę cię. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz