Sabina siedziała zamknięta w swojej sypialni i przeglądała jedną z kryminalnych książek, którą znalazła w biblioteczce w salonie. Łapała się na tym, że po przeczytaniu dwóch stron nie miała pojęcia o czym czyta więc dała sobie spokój. Tym bardziej, że po kłótni Dawida z Waldkiem, Dawid nawet do niej nie zajrzał a jej samej też było głupio, żeby wypytywać. Czuła się winna całemu zajściu ale pojawiły się rzeczy, które były silniejsze od niej samej.
Późnym wieczorem w końcu Dawid zjawił się w jej sypialni. Siedziała po turecku na łóżku i na jego widok wyprostowała się i odłożyła książkę na stolik.
- Opierdolił cię? – zapytała krzywiąc się nieznacznie. Dawid wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Nie przejmuj się nim – powiedział podchodzą do niej. – Nie ma prawa mówić mi co powinienem a co nie.
- Zwyczajnie martwi się o ciebie – zadarła głowę do góry by na niego spojrzeć.
- Sam wiem co dla mnie dobre.
- Tu akurat ma rację – Sabina znów się skrzywiła. Dawid ściągnął brwi i usiadł naprzeciw niej na niewielkim fotelu.
- Nie rozumiem.
- Nasza relacja nie powinna mieć miejsca. To się kurwa nie powinno w ogóle zdarzyć. Obiecałeś, że gdy to się skończy znikniesz z mojego życia.
- I tak się stanie – skinął głową. – Zawsze dotrzymuję słowa.
- Tylko, że jak tak dalej pójdzie to ja nie będę tego chciała – Sabina odważyła się wyznać mu prawdę. Tak wiele zmieniło się przez te dni, zarzekała się, że nie będzie się uzewnętrzniać, że Dawid nie powinien wiedzieć o niektórych rzeczach. Ba, nie chciała z nim przecież w ogóle rozmawiać. Nienawidziła go. A teraz?
Dawid odwrócił wzrok i zaczął się zastanawiać. Sabina nie usłyszała odzewu więc pochyliła się do przodu by uważnie przyjrzeć się chłopakowi.
- Dawid, nie możemy tak pogrywać. To nie prowadzi do niczego dobrego. Tylko się do siebie przywiążemy, dobrze wiesz – powiedziała to, co podpowiadał jej rozum.
- Masz rację – przytaknął. Sabina poczuła nieprzyjemne uczucie w sercu. Przecież właśnie taką odpowiedź chciała usłyszeć! Dlaczego więc była nią rozczarowana? – Dałem się ponieść. Wybacz mi. To nie powinno mieć miejsca.
- Nie gniewam się na ciebie – odpowiedziała spokojnie.
- Po prostu żadna kobieta jeszcze nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak ty – przyznał a Sabina uśmiechnęła się do niego.
- Cóż za wyszukany komplement.
- Jestem po prostu z tobą szczery – powiedział patrząc jej w oczy.
- Nagle jesteś szczery? To do ciebie nie podobne – wbiła szpile ale tylko to wtedy przyszło jej do głowy. Chciała jak najszybciej zamazać swój żal podjętej decyzji. Przecież Dawid nic nie chciał jej mówić, nie chciał zdradzić szczegółów o które pytała, unikał niewygodnych przesłuchań, które prowadziła Sabina a teraz nagle chce być szczery?
- Wiem. Są rzeczy, których nie mogę ci powiedzieć ale to w zupełności do nich nie należy. Naprawdę cię polubiłem. Jesteś wspaniałą osobą i gdybym mógł cofnąć czas… - urwał, żeby zebrać myśli, podczas gdy Sabina uważnie go obserwowała czekając na kontynuację jego wypowiedzi.
- To co wtedy? – ponagliła.
- Nigdy nie wciągnąłbym cię w tę intrygę – powiedział i spojrzał na nią.
- Mleko już się wylało – wzruszyła bezradnie ramionami uśmiechając się blado.
- Naprawię to. Obiecuję – dodał, wyciągnął rękę w jej kierunku i ścisnął mocno jej dłoń. Na Sabinę od razu wylało się przyjemne ciepło. To niesamowite jak człowiek może zmienić się pod wpływem drugiego człowieka. Sabina pod jego i na odwrót.
- Wierzę ci – ona również ścisnęła jego dłoń. Nagle Dawid uniósł jej rękę i pocałował, co spowodowało tylko, że w brzuchu Sabiny rozszalały się motyle, które przyjemnie muskały ją od środka. Uśmiechnęła się do Dawida bo poczuła nagłe wypełniające ją szczęście. Nigdy nie czuła tego uczucia a było takie przyjemne…
- Jutro kolejny ważny dzień – Dawid szybko ściągnął ją na ziemię przypominając, że nie siedzi uwięziona dla przyjemności czy bez powodu. Sabina przełknęła ślinę i pokiwała głową. – Postaram się, żeby kolejnych dni nie było. Wciąż szukam kogoś na stałe, dziś zarwę nockę, żeby w końcu kogoś znaleźć i będziesz już wolna.
Dawid nie sądził, że te słowa będą dla niego tak bolesne. W głowie brzmiały zwyczajnie a wypowiedziane na głos sprawiły mu ból. Nie chciał, żeby Sabina zniknęła z jego życia. Ale było już za późno, jak sama stwierdziła, mleko się wylało.
- Dobrze – znów skinęła głową. Uśmiechnął się do niej lekko, raz jeszcze ścisnął jej dłoń i opuścił sypialnię. Dawid postanowił nie rzucać słów na wiatr i od razu udał się do swojej sypialni. Zasiadł przed biurkiem, otworzył laptop i wznowił poszukiwania lekarza.
Szukał do późnych godzin nocnych, wykonał parę telefonów aż w końcu około drugiej udało mu się znaleźć dwóch ciekawych osobników, którym postanowił się przyjrzeć z samego rana.
Jednak nie udało mu się to kolejnego dnia. Sabina znów zaskoczyła go śniadaniem, jednak tym razem w milszej atmosferze. A kolejny zabieg wykonany przez Sabinę, ku radości Dawida, dziewczyna przeszła bez emocji. Odetchnął z ulgą gdy po wszystkim znów się uśmiechała i rzucała siarczyste przekleństwa. Dawid kompletnie zapomniał o obowiązkach i o tym, że jak najszybciej powinien wybrać lekarza na stałą współpracę i dać odejść Sabinie. Jednak oboje nie ułatwiali sobie zadania. Rozmawiali ze sobą jak starzy dobrzy przyjaciele, oglądali razem seriale kryminalne, grali nawet w gry planszowe, które Dawid znalazł na strychu.
Tak minął im tydzień. Siedem dni wspólnie spędzonych. Nie przyznawali się do tego ale oboje byli zadowoleni z takiego obrotu spraw.
Którejś nocy Sabina nie potrafiła zasnąć. Przewracała się z boku na bok i próbowała ułożyć sobie myśli w głowie. Była świadkiem ogromnej wojny między sercem a rozumem. Stała z boku i tylko się przysłuchiwała, bo sama jeszcze nie wiedziała po czyjej stronie ma stanąć. Wybór był trudny i każda podjęta decyzja ciągnęła za sobą jakieś konsekwencje. A trzeciego wyjścia nie było.
Nagle poczuła wewnętrzną potrzebę rozmowy z Dawidem, tak po prostu. Chciała znów usłyszeć jego głos, który ją uspokajał. Zobaczyć jego uśmiech, który wywoływał w jej sercu ciepło.
Zwlokła się z łóżka i cichutko ruszyła w stronę jego sypialni. Z zadowoleniem stwierdziła, że światło się pali więc pozwoliła sobie zapukać jednak bez odzewu.
- Dawid? – mruknęła otwierając drzwi i zaglądając nieśmiało do sypialni. Była pusta. Nagle usłyszała wodę w łazience więc wywnioskowała, że bierze prysznic.
W tamtym momencie w jej głowie urodził się dziwny pomysł.
Weszła do jego sypialni i rozejrzała się uważnie. Była tu tylko raz i wtedy nie miała czasu i głowy, żeby się rozglądać. Jego pokój różnił się od jej sypialni. Wyglądały podobnie z tą różnicą, że Dawid miał biurko, laptopa, regał z książkami, dokumentami i jakimiś papierami. Zaczęła powoli przechadzać się po jego sypialni. Podeszła do regału i sięgnęła po jedną z książek, przekartkowała ją i schowała z powrotem. Zrobiła tak jeszcze z trzema gdy na regale poniżej spostrzegła niebieską teczkę. Wystawała, inaczej Sabina by jej nie zauważyła. A przyciągnęła jej wzrok bo miała wrażenie, że jest na niej napisane jej nazwisko. Co prawda widziała tylko „ewska”, ale wiadomo, że była ciekawska więc bez zastanowienia sięgnęła po teczkę. Serce jej przyspieszyło gdy się okazało, że miała rację. Wytężyła słuch, nadal słyszała wodę z łazienki więc otworzyła teczkę i trzęsącymi się dłońmi zaczęła przeglądać zawartość.
Musiała usiąść bo z każdą kolejną kartką nogi miała jak z waty a oddech niebezpiecznie przyspieszał. Przed oczami zaczęły pojawiać się jej czarne kropki, czuła jakby cały świat walił jej się na głowę. Miała ochotę zniknąć.
Była tak zaaferowana znaleziskiem, że nie zwróciła uwagi, kiedy Dawid skończył brać prysznic i stanął w progu sypialni. Przeszedł go zimny dreszcz, gdy zobaczył Sabinę na swoim łóżku z teczką. Z JEJ teczką. Grunt usuwał mu się pod stopami, dopadła go suchość w gardle. Wiedział, że ta konfrontacja może być tragiczna w skutkach. Szczególnie, gdy Sabina podniosła głowę i spojrzała na niego. Ten wzrok mówił wszystko. Chciała go zabić.
Wstać i zajebać jak psa.
*
Po wyznaniu Rafała detektyw pojawił się u nich od razu jednak policja miała czas. Jak zwykle. Dopiero gdy pan Wasilewski zrobił aferę na cały komisariat w końcu sprawa ruszyła.
Kilka dni później Rafał ponownie zjawił się w domu Wasilewskich w którym panowało nie małe poruszenie. Pani Olga rozmawiała przez telefon z opiekunką z domu dziecka Rafała zapewniając, że Rafał jest w dobrych rękach i po wszystkim zostanie bezpiecznie odwieziony przez tatę Sabiny. Dorota nerwowo chodziła po salonie odpowiadając na wciąż te same pytania policjanta, zaś Rafał siedział w kuchni z detektywem, drugim policjantem i panem Pawłem.
- Rafał, przypomnij sobie o czym rozmawiałeś przez telefon z Sabiną. Każdy szczegół może być ważny – mówił spokojnie policjant, podczas gdy detektyw spisywał w swój kajet numer z którego dzwoniła do niego Sabina.
- Mówiła, że ma problemy z telefonem, dlatego dzwoni z innego numeru. Była spokojna, nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak. Poprosiła, żebym nie dzwonił, że ona niedługo się odezwie. W końcu podała hasło awaryjne którego zwykle ja używam, gdy dzieje mi się krzywda.
- Na tej podstawie stwierdziłeś, że coś jest nie tak? – lekko niedowierzający policjant spojrzał dziwnie na Rafała.
- Tak. Nie robimy sobie żartów w takiej sprawie.
- No dobrze, sprawdzimy ten trop. Detektywie, ma pan jeszcze jakieś pytania? – policjant zwrócił się do detektywa a ten podniósł wzrok i spojrzał na Rafała.
- Widziałeś tego kolesia od wywiadu? – spytał.
- Nie. Sabina tylko opowiadała o ich rozmowie telefonicznej. Mieli spotkać się w jakiejś kawiarni.
- Wiesz o której?
- Wieczorem. To wszystko co wiem.
- Jechała tam samochodem?
- Tak.
Do kuchni wkroczyła pani Olga biorąc się pod boki.
- Zostawcie już tego chłopaka. Ile razy można zadawać te same pytania? – podeszła i objęła Rafała ręką jak matka chroni przed atakiem swoje dziecko. Rafał poczuł ciepło i uśmiechnął się, bo dawno nie czuł tak matczynej troski.
- To dla dobra śledztwa – wyjaśnił detektyw.
- Dla dobra śledztwa to powinniście się tym już dawno zająć, a nie po paru dniach – warknął pan Paweł w ich stronę.
- Dokładnie. Chłopak trop pod nos wam dostarczył więc spróbujcie niczego nie znaleźć to złożę na was skargę i wszyscy stracicie posady. Żeby nastolatek lepiej kombinował niż wy.. – kręciła głową z dezaprobatą a Rafał powstrzymywał dumny uśmiech. Podobało mu się, że pani Olga stanęła w jego obronie. Mama Sabiny spojrzała na niego z góry. - Zrobię ci herbaty, dobrze? – spytała ale nie czekała na odpowiedź, postawiła wodę na herbatę a mężczyźni wstali od stołu i wyszli z kuchni. Gdy kobieta została sam na sam z Rafałem usiadła obok niego, wzięła go za ręce i westchnęła ciężko.
- Dziękuję ci – powiedziała.
- Przecież nie ma za co.
- Jest za co. Gdyby nie ty pewnie dalej nie wiedziałabym co dzieje się z moją córką – jęknęła z żalem. – Szkoda, że Sabinka nigdy nam o tobie nie powiedziała. Często się widujecie? – zapytała szybko wycierając z kącika oka jedną, samotną łzę.
- To zależy – wzruszył ramionami. – Zwykle dwa, trzy razy w tygodniu.
- Boże, nie wiem o życiu własnej córki – przykryła dłońmi usta i pokręciła głową. Po chwili jednak znów złapała go za ręce. – Mówiłeś nam ostatnio o jakimś wyjeździe..
- Tak. Sabina poprosiła moją panią dyrektor o pozwolenie na wyjazd. Chciała zabrać mnie na takie krótkie wakacje. Nigdy nie byłem a Sabina obiecała, że kiedyś mnie zabierze.
- Musi jej na tobie zależeć – powiedziała pani Olga przepełniona dumą i wzruszeniem, które ciężko było jej powstrzymywać.
- Pewnie tak jest. Ja też bardzo ją lubię. Kocham jak siostrę – uśmiechnął się do pani Olgi w której oczach zaczęły wzbierać się łzy. – Jakiś czas temu nawet pogoniła chłopaków ze starszej klasy, którzy mi dokuczali. Tak im nagadała, że już mnie nie zaczepiają. I kupiła mi okulary.
- Jestem pełna podziwu.. – szepnęła z uznaniem jednak nie wiadomo czy bardziej do Rafała czy do swojej córki. – Wypijesz herbatę, odwiozę cię do domu a jutro może wpadniesz do nas na obiad?
*
- Powiedz, że to kurwa żart – Sabina uniosła jedną z kartek. Głos drżał jej potwornie, zaciskała zęby aż do bólu obserwując zmieszanie na twarzy Dawida. To jednak wcale nie działało na jego korzyść. Jego mina mówiła jej, że te informacje to prawda. Najprawdziwsza prawda.
Sabina wstała i zaciskając w ręku jedną z kartek zaczęła nerwowo krążyć po pokoju.
- Tu jest cała moja pierdolona biografia. Każda wypunktowana szkoła, przedszkole, zrobione kursy, kierunek na medycynie, egzaminy, wyniki, krótka notka o moich rodzicach, o Dorocie, o Rafale. Wszystko, kurwa, dosłownie wszystko! – podniosła głos a ręce zaczęły jej drżeć. – A teraz największa bomba o której nawet ja nie wiedziałam! – zatrzymała się i spojrzała na Dawida. – Tu jest napisane, że jestem adoptowana. Dawid, do kurwy, powiedz, że to nie prawda!
Drżenie z rąk dopadło w końcu całe jej ciało. Wściekłość jaka wzrastała w jej środku panicznie szukała ujścia. Sabina była na skraju wytrzymałości. Nie wiedziała czy zaraz padnie na twarz i zacznie płakać czy wysadzi ten dom z hukiem w powietrze.
- Sabina, posłuchaj… - Dawid wyciągnął do niej ręce siląc się na uspokajający ton.
- Skąd masz te wiadomości? – zaczęła wymachiwać kartką. – Skąd tyle kurwa o mnie wiesz? Skąd pomysł, że jestem adoptowana!?
Jej głos przyprawiał go o gęsią skórkę. Bał się tej konfrontacji. Już nawet nie był zły, że weszła do niego jak do siebie i przetrzepała jego prywatne dokumenty, to nie było wtedy tak ważne. Normalnie zrobiłby jej aferę, zrugał konkretnie za wścibstwo i tym podobne. Ale w tej sytuacji, gdy dotarła do informacji na swój temat, ciężko było mu odwrócić to na swoją korzyść.
Sabina zaś czuła się coraz gorzej z kolejną sekundą ciszy, którą fundował jej Dawid.
- Jeśli w tym momencie nie dowiem się prawdy możesz zapomnieć, że znów wezmę udział w tych waszych pierdolonych przemytniczych akcjach! Możecie mnie zabić i wymordować całą moją rodzinę, mam to w dupie, kumasz? Już mi nie zależy bo jak się okazuje, ja nie mam, kurwa, rodziny! – wrzasnęła. Dawid był w potrzasku. Wiedział, że Sabina jest słowna i dopnie swego, że jeśli nie powie jej prawdy ona nie wykona tego przeklętego zabiegu, choćby mieli ją do tego zmusić. Zaprze się i nic z tego nie będzie a grube tysiące przelecą koło jego nosa.
Dawid wziął bardzo głęboki wdech, przeczesał palcami jeszcze mokre włosy i uniósł ręce w geście kapitulacji.
- Zgoda. Powiem ci wszystko co chcesz wiedzieć – poddał się. Sabina zmrużyła oczy.
- Skąd tyle o mnie wiesz i dlaczego?
- Gdy się poznaliśmy i powiedziałaś, że jesteś chirurgiem, od razu wynająłem detektywa i poprosiłem o dokładny raport na twój temat. Śmiesznie się złożyło, że w dzień śmierci Waraka poznałem właśnie ciebie. To był znak. Dlatego nie szukałem nikogo innego bo nie miałem na to czasu. Jednak musiałem wiedzieć o tobie ciut więcej niż imię, nazwisko i zawód. Dokładnie prześwietlam ludzi z którymi współpracuję. A to, że jesteś adoptowana wyszło przypadkowo.
- Opowiadałam ci o moim dzieciństwie, o mojej rodzinie a ty w tym czasie wiedziałeś, że to nie są moi prawdziwi rodzice? – spytała a głos jej się załamał gdy zdała sobie sprawę, że Dawid po raz kolejny z niej zadrwił. Tylko tym razem było to kurewsko bolesne. Po raz pierwszy poczuła taki ucisk w sercu. Zrobiła coś czego nigdy nie robiła. Zwierzyła mu się, podarowała kawałek swojego życia człowiekowi, który znał już to życie, znał je o wiele lepiej niż ona sama. I dodatkowo świetnie grał wzruszonego przyjaciela. Zawodowo udawał zainteresowanie.
- Wiedziałem – przyznał, czym wywołał tylko ból na twarzy Sabiny. On jedyny wiedział, jak wiele przykrości sprawił mu ten widok.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – szepnęła patrząc na niego.
- Bo nie miałem tego na celu. To miały być tylko informacje dla mnie. Ty nie miałaś się dowiedzieć.
- Aha, czyli tak to właśnie miało wyglądać? – jej głos nagle przybrał na sile a na twarzy na nowo pojawiła się złość. – Ty znasz całe może życie, dowiadujesz się rzeczy o których, kurwa, nawet ja nie mam pojęcia, łączy nas niezobowiązujący seks a później spierdalaj, było minęło?
- Sabina, nie rozumiesz…
- Doskonale rozumiem – przerwała mu. – Człowieku, dałam ci cząstkę siebie! Zaufałam ci, do chuja, jak nikomu innemu na tym jebanym świecie – krzyczała czując pod powiekami pieczenie. – Miałam cię za kogoś godnego uwagi, też cię polubiłam, gnoju! Gdzie jest ta twoja szczerość o której mówiłeś? Wciskałeś mi głodne kawałki, żeby pieniążki się zgadzały po upchnięciu komuś narkotyków, które wspaniała Sabinka wyciągnie z czyjegoś brzucha?!
Była bezlitosna. Pluła jadem i nie potrafiła się zatrzymać. Wyrzuciła mu wszystko co ślina na język przyniosła. Chciała wgnieść go w ziemię jak małego, bezużytecznego robaka, rozdeptać i pozbawić życia. A po wszystkim skulić się w kącie i płakać. Ryczeć jak małe dziecko. Bo miłość jest ślepa.
Dawid patrzył na jej rozdygotane ciało, obserwował jak szarpie nią wściekłość, jak do oczu zaczynają napływać łzy. Ten widok był okrutny, miał sobie to za złe. Nienawidził się za to, że Sabina płakała przez niego, że cierpiała przez niego. Miał ochotę podejść do niej i przytulić do siebie, obiecać, że wszystko będzie dobrze.
- Jesteś ostatnią kurwą, Dawid – wycedziła drżącym głosem już przez łzy, których nie zdołała powstrzymać. – Nie sądziłam, że na świecie są aż takie szuje. Zabawiłeś się moim kosztem po czym zdeptałeś i wyrzuciłeś.
- Nie mów tak – zaprotestował. Sabina parsknęła śmiechem.
- Nie rozśmieszaj mnie. Byłam tylko zabawką w twoim układzie – zgniotła kartkę, którą trzymała w ręku i rzuciła w niego z impetem. – Nienawidzę cię!!
- Sabina, proszę, uspokój się – Dawid ostrożnie podszedł do niej. – To nie wszystko wygląda tak jak ty myślisz.
- Nie chcę cię już słuchać, jesteś gnojem! – krzyczała mocno przyciskając dłonie do uszu i zaciskając przy tym powieki. Dawid wolnymi krokami był coraz bliżej rozdygotanej Sabiny. W końcu znalazł się tuż obok niej, chciał ją objąć ale ona gwałtownie go odepchnęła. - Nie dotykaj mnie! Odejdź! – krzyczała. Jej głos rozrywał pomieszczenie w którym się znajdowali, podobnie jak serce Dawida.
- Nigdy nie byłaś zabawką, Sabina. Na początku miałem jasno ustalony cel ale im bliżej cię poznawałem tym cel był coraz dalej, zrozum, zależy mi na tobie.
- Przestań pierdolić bo robi mi się niedobrze! – zawołała z grymasem na twarzy wciąż zanosząc się łzami nad którymi nie potrafiła zapanować. Jej świat runął w jednym momencie. Zwykle twarda i nieugięta kobieta, postrach wielu osób, teraz płacze i nie potrafi ułożyć własnego życia w jedną, logiczną całość. Cóż za okrutny paradoks.
Siła właśnie się skończyła.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. Przepraszam, że jestem gnojem. Ale naprawdę zależy mi na tobie i nie potrafię wyzbyć się tego uczucia. Jesteś dla mnie ważna, rozumiesz to? I udowodnię ci to, Sabina. Jutro przeprowadzisz ostatni zabieg. Później się rozejdziemy, zniknę z twojego życia tak jak sobie tego życzyłaś i tak jak ci obiecałem. Nie będziesz musiała mnie więcej oglądać.
- I co, to jest niby za dowód? – jęknęła w jego stronę.
- Tak, bo gdyby to zależało ode mnie nie wypuściłbym cię stąd – odpowiedział a Sabina w jednym momencie powstrzymała płacz. Na chwilę zamarła wpatrując się w jego poważną twarz. Szukała żartu. Bo przecież cała ich znajomość to był jeden wielki żart. Jakaś podła farsa, zwykła zabawa. Ale Dawid nie żartował. Czuła, że nie żartował. Albo chciałaby, żeby nie żartował.
Sabina znów spuściła głowę i objęła ją rękami. Dawid po raz kolejny podjął próbę podejścia. Gdy znów znalazł się blisko poczuł jak Sabina trzęsie się z nerwów. Wyciągnął ręce i zwyczajnie ją przytulił. Na początku się opierała, próbowała wyrwać jednak w końcu poddała się i po raz kolejny pozwoliła łzom spłynąć po policzku i wsiąknąć w bluzkę Dawida. Chłopak zatrzasnął ją w żelaznym uścisku i delikatnie gładził jej włosy próbując uspokoić siebie jak i ją. To wszystko co stało się przez ten czas było jak pieprzony rollercoaster. Był w takiej samej rozsypce jak Sabina z tą różnicą, że on tylko wewnątrz.
*
Dawid nie pozwolił Sabinie wrócić do swojego pokoju. Pozbierał papiery, które znalazła i cisnął je w kąt, po czym ułożył roztrzęsioną Sabinę u siebie w łóżku. Dziewczyna była tak zmęczona płaczem i emocjami, że nie protestowała. Dawid długo siedział na skraju łóżka i obserwował ją praktycznie pół nocy. Sen miała bardzo niespokojny, grymas na twarzy towarzyszył jej praktycznie non stop. Miał wyrzuty sumienia bo sądził, że to wszystko było spowodowane jego sprawą. No i niestety niczyją inną. Sabina nigdy nie miała dowiedzieć się o tym, że jest adoptowana, przynajmniej nie od niego. Poza tym nie planował zadurzyć się w dziewczynie, która w jego życiu pojawia się tylko na chwilę, przelotnie. Nie zapanował nad tym, nie miał wpływu. Chociaż wpływ może miał, ale nic z tym nie zrobił. Nie zatrzymał, kiedy mógł. Chciał, żeby między nimi do czegoś doszło, chciał, żeby Sabina otworzyła się przed nim. W jego myślach pojawiły się nawet wizje w których Sabina zostaje przy nim na dłużej. W ogóle nie myślał o czasie teraźniejszym, o tym, że znalazła się tu tylko na moment, tylko na chwilę. Chciał, żeby została na zawsze.
Obudziła się nad ranem, było jeszcze ciemno. Syknęła z bólu bo od razu poczuła jak praktycznie cała głowa jej pulsuje. Dawid od razu znalazł się przy niej, dopiero wtedy spostrzegła, że nawet nie spał i cały czas czuwał przy niej.
- Przyniosę ci tabletkę – poinformował widząc, że trzyma się za głowę. Nie oponowała, tabletka to jedyna dobra opcja w tej sytuacji. Marzyła, żeby głowa przestała ją boleć. Z ochotą wzięła tabletkę od Dawida i popiła wodą po czym ostrożnie usiadła na łóżku.
- Która godzina? – spytała cicho jakby każde słowo sprawiało jej ból.
- Po czwartej.
- Czyli to mi się nie śniło – mruknęła niezadowolona.
- Sabina, porozmawiajmy szczerze – powiedział nagle i usiadł na brzegu łóżka. Sabina spojrzała na niego pytająco.
- A da się jeszcze bardziej szczerze? – zakpiła. – O czym chcesz rozmawiać?
- O nas.
- Nie ma żadnych nas – pokręciła głową ale zaraz potem złapała się za skroń czując, że zbyt gwałtowne ruchy wywołują jeszcze większy ból.
- A chciałabyś, żeby było inaczej? – spytał nagle. Sabina spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i jeszcze raz powtórzyła sobie w głowie to pytanie. Szczerość za szczerość, prawda?
- Jakie to ma znaczenie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Nawet jakbym chciała, to co zrobisz? Rzucisz dla mnie wszystko i zaczniemy żyć na mój koszt czy stworzymy zespół i będziemy rządzić narkotykowym półświatkiem? – znów zakpiła patrząc na niego pół żartem pół serio. Wciąż poważny, obserwował ją bardzo uważnie analizując dokładnie każde wypowiedziane słowo.
- Żadna opcja nie jest dobra – powiedział w końcu.
- Wiem o tym. Dlatego żałuję, że wtedy ci uległam. Głupia jestem, jak nic – pokręciła głową.
- Dlatego im szybciej stąd znikniesz tym lepiej. Waldek dzwonił, że na granicy są jakieś problemy, dostawa opóźni się o jeden dzień – oświadczył tak oschłym tonem, że Sabinie zrobiło się źle. Spojrzała na niego ze smutkiem ale nie skomentowała tego co przecież musiało się wydarzyć. – Po tej akcji będziesz wolna. Pasuje?
- Nie – mruknęła stawiając wszystko na jedną kartę. Nie ważne, że właśnie sobie zaprzeczyła. Uczucia, które nią teraz władały były popieprzone i sama nie wiedziała, czego ma słuchać.
- Słucham?
- Nie! Nie pasuje – zawołała, ból znów wykrzywił jej twarz ale zignorowała to. Dawid zamrugał kilka razy przyglądając się jej uważnie.
- Czy ty…
- Tak, też wolałabym tu zostać. Z tobą.
Dawid w pierwszej chwili ucieszył się jak dziecko jednak bardzo szybko zszedł na ziemię.
- Wiesz, że to niemożliwe.
- Wiem. Dlatego proszę cię, żebyś zadzwonił do brata i kazał mu tu przyjechać – powiedziała nie patrząc na niego. Nie chciała tego mówić, nie chciała, żeby wykonał jej prośbę ale to było jedyne dobre wyjście.
- Naprawdę tego chcesz? – spytał bo doskonale wiedział z czym to się wiąże. On wraca do dawnej pracy a Waldek zajmuje jego miejsce.
- Tak – odpowiedziała wciąż nie patrząc na niego. Mógłby ją poprosić, żeby spojrzała mu w oczy, powiedziała to jeszcze raz, ale wiedział jak to się skończy. A dla jej dobra wyjście które zaproponowała było najlepsze.
Dawid wstał, wziął telefon i bez słowa wyszedł, żeby wykonać telefon do brata.
*
Dawid długo musiał nalegać, żeby jego brat wrócił do Polski. Wyczuwał w tym drugie dno i obawiał się dlaczego Waldek jest tak niechętny, żeby zamienić się rolami. Na szczęście nie musiał czekać na niego długo bo około południa na podjazd wjechał jego samochód. Dawid od razu poznał po minie brata, że stało się coś złego.
- Coś odjebał? – zaczął z grubej rury Dawid widząc wychodzącego z auta Waldemara, który wyglądał jak zbity pies.
- Opóźnienie potrwa jeszcze jeden dzień dłużej – wyjaśnił ostrożnie.
- Jak to? Dlaczego?
- Jakby ci to powiedzieć, żebyś się nie zdenerwował… - Waldemar podrapał się w tył głowy i skrzywił lekko.
- Za późno, już się zdenerwowałem. Gadaj – powiedział pospiesznie nie odrywając wzroku od brata.
- Koleś zwiał z towarem – powiedział w końcu i opuścił głowę czekając na wyrok. Dawidem aż szarpnęło na takie rewelacje.
- Kurwa! – zawołał. – Jaki macie problem, żeby upilnować jednego kolesia!? To już jest trzecia taka akcja pod twoimi rządami! Jesteś beznadziejny! Nie powinienem w ogóle oddawać ci tej sprawy! – wołał rozzłoszczony. Doskonale wiedział ile tysięcy spierdoliło im nie wiadomo gdzie. Dawidowi nigdy to się nie zdarzyło i nie można zwalać tu na ludzi. Uciekł bo miał okazję. Jakby to powiedziała Sabina, wiedział przy kim mógł sobie pozwolić a przy kim nie.
- Stary, przepraszam – Waldemar przybrał skruszoną minę i podniósł wzrok by zobaczyć ciskającego gromami brata.
- Na co mi teraz twoje przepraszam! Teraz tu jest twoje miejsce – wskazał palcem dom za ich plecami. Waldemar spojrzał w tamtym kierunku i znów wrócił wzrokiem do brata.
- A tak zmieniając temat – odchrząknął. – Co cię nagle naszło na zmianę stanowiska?
„Zakochałem się” pomyślał i zaraz potem skarcił się za tę myśl. To takie infantylne, wręcz niemożliwe.
- Mój enty zmysł. Wiedziałem podskórnie, że coś schrzaniłeś – pokręcił głową z dezaprobatą. – Dobra, nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Jadę po tobie posprzątać – rzucił i ruszył w stronę swojego samochodu. Waldemar nie miał już nic do powiedzenia, patrzył tylko jak brat opuszcza posesję a on po raz kolejny dał dupy. Był na siebie zły ale nie miał pojęcia jak to się stało. Nagle przy transporcie facet już z narkotykami w ciele dał dyla i tyle go widzieli. Waldek był tak samo w szoku jak dwaj ochroniarze, którzy mu towarzyszyli. Biedni, dostaną niezły ochrzan gdy Dawid dotrze na granicę. Już widział jak rzuca w nich mięsem.
Kiedy Dawid zniknął mu z oczu Waldemar ruszył w stronę domu. Zamknął dokładnie drzwi i uważnie się rozejrzał. Sabina siedziała w salonie i oglądała jakiś serial. Waldkowi opadła szczęka na ten widok. No cóż, on nie był przyzwyczajony do tak dobrego traktowania „zakładników” jak Dawid.
- Co ty robisz? – rzucił w jej stronę. Sabina leniwie zwróciła wzrok w jego kierunku.
- Cześć Waldek. Też miło cię widzieć – wysłała mu kwaśny uśmiech i westchnęła bezgłośnie.
„Czyli jednak wyjechał” pomyślała czując delikatny żal. Tak właśnie miała skończyć się jej historia. Znów w jej głowie odzywały się dwie półkule. Jedna mówiła, że Sabina zrobiła dobrze. Nic dobrego z tej znajomości by nie było, poza tym gdzie ona i jakiś podrzędny przemytnik, zło wcielone. Druga zaś mówiła, że coś podobnego może się już nie zdarzyć a miłość nie wybiera. Sabina szybko uciszyła drugą półkulę przekonując samą siebie, że decyzja była dobra a ona za dwa dni wróci do normalnego, starego życia.
- Pytałem co robisz? – uniósł brew ignorując jej słowa.
- Oglądam serial – wyjaśniła choć miała ochotę rzucić coś w stylu „a nie widzisz?”.
- Mój brat zbyt pobłażliwie cię traktował – pokręcił głową. – Ale niech już tak zostanie. Ustalmy coś jednak. Nie będę ci usługiwał, gotował i skakał wokół ciebie jak pchła. Nie wiem co zaszło między wami ale w dupie to mam. Ja nie dam się nabrać – rzucił złowrogo i udał się do sypialni, w której wcześniej urzędował Dawid. Sabina nie skomentowała tego, nie miała ochoty rzucać zaczepki lub przeklinać na niego z góry na dół.
I tak było cały dzień. Waldek był nawet w szoku gdy Sabina zrobiła im kolację. Zasiadł z nią do stołu jednak bał się ruszyć jedzenie. Sabina widziała jego wahanie i dziwną minę, podejrzliwą jak na Waldka przystało.
- Nie otruję cię, spokojnie – oznajmiła.
- Nie byłbym tego taki pewny – rzucił podejrzliwie przyglądając się porcji zapiekanki.
- No to będziesz głodny – Sabina wzruszyła ramionami i z ochotą pochłaniała przyrządzone przez siebie danie. Waldek w końcu bo dłuższej obserwacji postanowił spróbować. Doszedł do wniosku, że skoro nie przekręcił się od razu to nie będzie tak źle.
- Co mój brat z tobą zrobił? – zapytał z pełnymi ustami. Sabina zastygła na kilka sekund w bezruchu, po czym podniosła wzrok i spojrzała na Waldka.
- Nie rozumiem.
- Nie jesteś tą Sabiną, którą ja poznałem – przyznał przełykając kęs.
- Wydaje ci się – zbyła go.
- Nie, nie wydaje mi się – pokręcił energicznie głową.
- Dobra, nie baw się, kurwa, w detektywa bo przestanę być miła – warknęła zirytowana bo nie miała zamiaru wyjaśniać mu swoich myśli. Tym bardziej, że sama jeszcze ich nie rozumiała.
Posiłek dokończyli w ciszy. Sabina bez słowa posprzątała i poszła do swojej sypialni. Spędziła tam resztę wieczora myśląc o Rafale. Tęskniła za tym chłopakiem i nie wiedziała nawet, czy jej wołanie o pomoc przyniesie jakiś rezultat. I czy to nadal było wołanie o pomoc w zaistniałej sytuacji? Nie bała się, nie była już więziona w stęchłej piwnicy a co więcej podobało jej się takie życie. Poza wyciąganiem z ciał narkotyków było całkiem znośnie.
Dawid był całkiem znośny. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Gdyby tylko nie okoliczności…
![](https://img.wattpad.com/cover/327732446-288-k235521.jpg)
CZYTASZ
Znajdę cię.
RomanceSabina jest bezczelną i pyskatą dziewczyną, której od początku wszystko podstawiano pod nos. Jest świetnie aspirującą panią chirurg, jej życie jest proste i łatwe, dopóki nie zostaje porwana i wciągnięta w szemrane interesy przemytnicze. Czy przy cz...