Rozdział 17 - Niespodzianka

177 21 0
                                    

Sabina długo nie mogła pozbierać się po liście od Dawida. Czytała go dziesiątki razy dopóki nie zaczęło świtać. I w tamtym właśnie momencie postanowiła zrobić to, o co ją poprosił. Wróciła do pokoju i przyjrzała się śpiącemu Rafałowi. Nie chciała, żeby stała mu się krzywda. Chciała, żeby miał najlepsze dzieciństwo na świecie i najlepsze wejście w dorosłość. Chciała, żeby był szczęśliwy i przede wszystkim chciała zapomnieć o kimś takim jak Dawid.
Tak jak jej kazał.
Po powrocie z urlopu rzuciła się w wir pracy. Harowała po godzinach czując, że daje jej to ulgę i pozwala odciąć się od przeszłości. Za plecami Rafała robiła wraz z Bartkiem dla niego niespodziankę.
Pewnego dnia wakacji Rafał dostał telefon od Sabiny, że ma wyjść przed dom dziecka. Zdziwił się, bo nie byli umówieni, jednak zdążył już poznać szaleństwo swojej patronki i wszystko było możliwe. Wyszedł więc przed budynek i przy krawężniku zobaczył znajomy mu samochód, ruszył w tamtym kierunku.
- Co tu robicie? – spytał widząc, że przy aucie nie stoi tylko Sabina ale też wysoki blondyn w okularach. Rafał zmarszczył czoło widząc ich zbyt serdeczne uśmiechy.
- Mam dla ciebie niespodziankę – powiedziała w końcu Sabina kątem oka zerkając na Bartka, który szczerzył się od ucha do ucha. Rafał przyjrzał im się podejrzliwie.
- Jaką niespodziankę? – zapytał w końcu. Sabina otworzyła mu tyle drzwi i skinęła głową.
- Wskakuj – nakazała. Rafał bez zastanowienia spełnił jej prośbę. Usiadł wygodnie z tyłu i obserwował jak Sabina zajmuje miejsce za kółkiem a Bartek obok niej.
- A wy to już tak na poważnie czy dalej się przyjaźnicie? – na ostatnie słowo zrobił palcami cudzysłów. Sabina i Bartek spojrzeli po sobie wymownie.
- Chyba na poważnie – Bartek odwrócił głowę w lewo by spojrzeć na Rafała, który uniósł dwa kciuki w górę. Jednak gdy ten spojrzał znów przed siebie, Rafał zerknął w lusterko w którym Sabina puszczała mu oczko.
- Życzę ci powodzenia – powiedział Rafał.
- Dlaczego? – Bartek znów spojrzał na niego.
- Sabina to nie kobieta. To chodząca petarda, która wybucha w najmniej odpowiednich momentach.
- Oj, już mi tak nie schlebiaj, Raf – Sabina machnęła lekceważąco ręką, po czym zaśmiała się jednorazowo.
- Myślę, że nie będzie aż tak źle – powiedział Bartek patrząc na Sabinę.
- Zdziwisz się jeszcze – mruknął Rafał. Sam nie wiedział jak ma interpretować własne słowa. Ostrzegał go czy po prostu nie podobało mu się, że musi się z kimś dzielić Sabiną? Podświadomie też myślał, że dziewczyna nie da spokoju z tematem Dawida ale tu pozytywnie się zaskoczył bo od powrotu z nad morza nie słyszał o nim ani razu. A minął już ponad miesiąc. Sabina znów była sobą, znów wesoła i spontaniczna. Taka jak kiedyś. Wszystko wróciło do normy poza tym, że w jej życiu pojawił się Bartek, już tak na poważnie, który delikatnie psuł piękny obrazek Rafała i jego patronki. Chłopak na początku im kibicował, cieszył się, że Sabina znalazła sobie kogoś na stałe, jednak dopiero po czasie zrozumiał, że wiąże się to też z brakiem większości jej czasu dla niego.
Rafał myślał, że jadą do Sabiny bo w takim kierunku się udawali. Jednak gdy Sabina minęła swoje mieszkanie Rafał zaczął bardziej się rozglądać i zastanawiać. Nic nie przychodziło mu do głowy i nie miał pojęcia w jakim celu zatrzymują się niedaleko domu Sabiny, pod jakimś blokiem. Rafał wyszedł dopiero wtedy gdy Sabina i Bartek opuścili pojazd.
- Co tu robimy? – spytał. Sabina wyciągnęła do niego rękę więc chwycił ją bez zastanowienia. Delikatnie pociągnęła go za sobą prowadząc na klatkę ów bloku.
- Sabina, co tu robimy? – spytał znów gdy Sabina kluczem otwierała drzwi do klatki. Uśmiechnęła się do niego.
- Zobaczysz – odpowiedziała, znów wzięła go za rękę i pociągnęła za sobą na pierwsze piętro. Zatrzymali się przy jednych drzwiach. Sabina sięgnęła po drugi klucz i otworzyła nim drzwi. Machnęła ręką wpuszczając Rafała pierwszego. Chłopak wszedł do środka a zaraz za nim Sabina i Bartek. Rafał zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Wyglądało normalnie. Sypialnia, łazienka, kuchnia, salon, przedpokój. Umeblowane, nowoczesne, przytulne i ani żywej duszy. Rafał stanął w przedpokoju i odwrócił się do Sabiny i Bartka, którzy znowu głupio się uśmiechali.
- Możecie mi to w końcu wyjaśnić? – rozłożył bezradnie ręce.
- Kupiłam to mieszkanie. Podoba ci się? – spytała Sabina. Rafał wszedł do salonu i rozejrzał się. Sabina weszła za nim i przyglądała mu się uważnie, jakby szukając w jego reakcji akceptacji.
- No, jest bardzo ładne – uśmiechnął się wyglądając przez okno. - Ale co było nie tak w twoim poprzednim mieszkaniu?
- Kompletnie nic. Te jest twoje – wyszczerzyła się do niego.
- Słucham? – Rafał przeniósł na nią przerażony wzrok bo myślał, że się pomyliła, że żartuje. Sabina podeszła do niego bliżej i pogładziła go po ramieniu.
- Kupiłam te mieszkanie dla ciebie.
- Ty chyba zwariowałaś – prychnął zdumiony.
- Obiecałam, że będziesz miał świetne życie i zrobię wszystko, żeby twój start w dorosłość był jak najlepszy. Kupiłam to mieszkanie dla ciebie, Raf. Za niedługo masz osiemnastkę więc będziesz mógł tu zamieszkać.
- Sabina, to są jakieś żarty – oparł się o parapet. – Wiesz ile to pieniędzy? Ja nie mam prawa prosić cię o coś takiego. Nie zgadzam się – pokręcił nerwowo głową.
- Mówiłem, że się nie zgodzi – wtrącił stojący w progu Bartek.
- A mnie chuj obchodzi, że on się nie zgadza – warknęła w jego kierunku i wróciła wzrokiem do Rafała. – Ja cię nie proszę o zgodzę. To jest prezent na twoje urodziny. Ode mnie. A o pieniądzach nie chcę nawet słyszeć. Odmowy też nie przyjmuję. Pomogę ci we wszystkim, choćbym miała wydać na ciebie wszystkie swoje pieniądze. Jesteś dla mnie najważniejszy Raf, słyszysz? – chwyciła go za ramiona i potrząsnęła lekko, próbując wyłapać jego wzrok. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na nią z taką wdzięcznością i miłością, że Sabinie zrobiło się ciepło na sercu. Obiecała sobie kiedyś, że zrobi wszystko, żeby Rafałowi dobrze się wiodło. Nie chciała, żeby miał pod górkę bo i tak miał już spaprane dzieciństwo. To było dla niej przyjemnością. Kupić to mieszkanie i sprawić, żeby Rafał po opuszczeniu domu dziecka miał lepszy start.
- Kiedyś chciałbym być takim człowiekiem jak ty, Sab – powiedział wzruszony obserwując jej wesołe oczy.
- Ty będziesz lepszym, jestem o tym przekonana.
- Też mam dla ciebie niespodziankę – powiedział nagle.
Sabina spojrzała na niego z zainteresowaniem. Przekrzywiła głowę w prawo i uśmiechnęła się.
- No wal.
- Po szkole chcę iść na medycynę – oznajmił z dumą. Sabinie zrzedła mina bo nigdy nie sądziła, że Rafała interesuje ta dziedzina. Co więcej czuła, że powiedział jej to specjalnie, że nie daj Boże będzie robił coś, czego nie lubi i w czym się nie czuje.
- Rafał, to bardzo poważna decyzja. Nie rób tego dla mnie. To twoje życie. Wybierz kierunek, który ciebie interesuje – wyjaśniła spokojnie.
- Sabina, nie jestem aż taki głupi, żeby iść na studia które ciebie zadowolą  - zaśmiał się. – Nigdy ci o tym nie mówiłem, ty nigdy nie pytałaś. Ale z biologii jestem najlepszy w klasie, szybko się uczę i chciałbym pójść na medycynę. Chcę ratować ludzi tak jak ty, pomagać. Może nie zdecyduję się na chirurgię. Ale pediatria, dlaczego nie? Dodatkowo gdy słuchałem od ciebie o szpitalu, pacjentach i o tym zawodzie od razu mi się spodobało. Myślałem, że powiem ci dopiero gdy przyjmą mnie na jakąś uczelnię, ale jeśli robimy sobie dziś dzień niespodzianek, to niech stracę – uśmiechnął się serdecznie. W oczach Sabiny zaszkliły się łzy, zacisnęła usta w wąską kreskę powstrzymując płacz, który chciał ujrzeć światło dziennie.
- Nie wiem kto komu dzisiaj zrobił lepszy prezent – spuściła głowę i pokręciła nią śmiejąc się. Po chwili jednak podniosła ją i uśmiechnęła się promiennie do Rafała. – Jeśli tego naprawdę chcesz to jestem zaszczycona, że mogłam moją osobą przyczynić się do tego wyboru.
- Jesteś moją idolką, wiesz? – wytarł łzę z kącika jest oka.
- Boże zaraz dostanę cukrzycy od nadmiaru tej słodyczy – Bartek udał odruch wymiotny a Sabina zgromiła go groźnym wzrokiem.
- Możesz wyjść jak ci się coś nie podoba – burknęła a chłopak jedynie przewrócił oczami i wyszedł z salonu. Sabina spojrzała znów na Rafała i rozchmurzyła się w jednej sekundzie. Rafał pochylił się nieznacznie do przodu.
- Jest o mnie zazdrosny? – szepnął tak, żeby Bartek nie słyszał.
- Cholernie – odpowiedziała równie cicho, na co Rafał przytknął usta dłonią powstrzymując wybuch śmiechu.
- Przecież jesteś dla mnie jak siostra, o co on jest zazdrosny? – spytał rozbawiony przez cichy śmiech.
- On nie jest zazdrosny o ciebie jako o płeć męską.
- To o co?
- O więź między nami – przyznała cicho. – Kiedyś powiedział mi, że ja dla niego nigdy nie byłam taka serdeczna i tak wielkiej miłości jaką ciebie obdarzam, nigdy nie widział. Możesz czuć się zaszczycony – dodała nieco głośniej i uniosła dumnie głowę.
- Ja też cię kocham, Sabi – roześmiał się i przytulił ją mocno. – Ale jestem zdania, że to nie wina więzi – dodał do jej ucha. Sabina odsunęła się od niego by spojrzeć mu w oczy.
- W sensie?
- W sensie, że gdybyś miała kogoś odpowiedniego kochałabyś go bardziej niż mnie – uśmiechnął się. Sabina zmarszczyła czoło zdumiona.
- Uważasz, że nie jest dla mnie odpowiedni?
- Szczerze?
- Oczywiście.
- Bartek jest świetnym gościem. Zależy mu na tobie, kocha cię, to widać. Ale to nie jest facet dla ciebie. Myślisz, że tego nie dostrzegam? Trzymasz go na dystans, różnie się do niego odnosisz.
- Do każdego odnoszę się tak samo – zaprotestowała od razu.
- Nie prawda – pokręcił głową.
- Wiesz jaki mam charakter – skrzyżowała ręce na piersiach wyczuwając atak ze strony Rafała.
- No właśnie, wiem doskonale. I jestem przekonany, że gdybyś trafiła na kogoś odpowiedniego to zmieniłabyś nastawienie – uśmiechnął się. Sabina poczuła jak przewracają się jej wnętrzności. Nie chciała mówić tego na głos ale już raz zmieniła nastawienie. Już raz poznała kogoś, dzięki komu jej świat zawirował a życie nabrało innych kolorów. Mimo że okoliczności nie były wtedy sprzyjające czuła się cudownie. Bywały dni, że pluła sobie w brodę, że zbyt pochopnie zaangażowała Rafała w ratunek. Mogła zostawić to losowi. Skoro Dawid mówił, że ją wypuści… Na Boga, był gotowy rzucić dla niej to cholerstwo! A teraz? Siedzi nie wiadomo gdzie i przemyca prochy, żeby spłacić długi. Jak tylko myślała, że jej życie mogło wyglądać inaczej robiło jej się niedobrze.
- Przestań już pierdolić te swoje mądrości – zamachała rękami, jakby chciała odgonić natrętną muchę, na co Rafał zaśmiał się.
- Bo wiesz, że mam rację.
- Pitolenie – przewróciła oczami.
- A jeśli chodzi o mieszkanie – zrobił pauzę i rozejrzał się. – Dziękuję, Sabina. Naprawdę z całego serca. Dziękuję za wszystko.
- Nie musisz. Jestem po to, żeby ci pomóc. I będę to robić do końca moich dni, obiecuję.
Opuścili mieszkanie chwilę potem. Rafał poprosił, żeby Sabina nie dawała mu jeszcze kluczy. Chciał dostać je w swoje osiemnaste urodziny a do tych jeszcze sporo czasu. Sabina przystała na taką ewentualność, nie widziała w tym problemu. Odwieźli Rafała do domu i pojechali do mieszkania Sabiny. Bartek był tam częstym gościem ale nigdy nie zostawał na noc. Sabina nigdy z tym nie oponowała, pasowała jej taka kolej rzeczy.
- Może napijemy się wina? – spytał przypominając sobie, że Sabina ostatnio kupiła wino ale nie było okazji, żeby je otworzyć.
- Nockę dziś mam – powiedziała opadając na kanapę w salonie. Bartek przysiadł na fotelu i spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie mówiłaś, że masz nockę – mruknął.
- A pytałeś? – uniosła nieznacznie ramiona na co Bartek zrobił kwaśną minę. – Do końca tygodnia mam nocki. Może w weekend? – zaproponowała widząc jak marszczy czoło niezadowolony. Lubiła Bartka, tak jak mówił Rafał był świetnym facetem. Dbał o nią, szanował, kochał. Sabinie jednak cały czas coś w nim nie pasowało. Nie miała pojęcia, co to było bo do przystojnych należał zdecydowanie. Myślała jednak, że z czasem jej to przejdzie.
- Może w weekend wyjedziemy gdzieś razem? – zaproponował nagle. Sabina uniosła brwi. Wypicie wina a wspólny wyjazd to dwie dalekie od siebie propozycje, zastanawiała się co mu się tak nagle zachciało urlopu.
- Cóż tak? – spytała.
- Ot tak – wzruszył ramionami. – Spędzimy wspólnie czas, tylko ty i ja.
- No dobra – skinęła głową. Jakiś czas temu postanowiła, że spróbuje wprowadzić ich związek na wyższy level, że Bartek na to zasługuje a jej też przyda się normalny, trwały związek. I próbowała pozbyć się z głowy pierdół, które natłukł jej Rafał o nieodpowiednim facecie. Skoro Sabina się nim zainteresowała to znaczy, że był odpowiedni. Nieodpowiednim by się przecież nie zainteresowała.
- Naprawdę? – zdziwił się.
- No tak. Czemu nie? Z piątku na sobotę mam ostatnią nockę i jeśli nic mi nie wypadnie to możemy jechać. Jednak zastrzegam sobie możliwość nagłego  powrotu jeśli zajdzie taka potrzeba – uniosła wskazujący palec. Nie sądziła by stało się coś, co mogłoby spowodować, że będzie na cito potrzebna w szpitalu ale różne rzeczy się zdarzały. Trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność.
- No to super – rozpromienił się. – O której mogę po ciebie przyjechać?
- Może być dziewiąta. Wrócę, szybko spakuję parę rzeczy a kimnę się w samochodzie.
- Gdzie chciałabyś pojechać?
- Zdam się na ciebie. Wybierz coś – uśmiechnęła się do niego.
Resztę popołudnia Bartek spędził z nosem w laptopie szukając odpowiedniego miejsca i lokum. Co chwilę pokazywał Sabinie ekran komputera pytając, czy podoba jej się miejsce, hotel, okolica. Czy góry, czy morze lub inne miejsca. Sabina czuła coraz bardziej narastającą irytację. Jakby nie mógł tego zaplanować w domowym zaciszu i po prostu jej zaskoczyć. Nie. On jak małe podniecone dziecko pokazywał jej wszystko, co jest godne uwagi.
- Zobacz, tu mają fajny hotel, podoba ci się? – po raz setny wycelował ekran w jej stronę. Sabina z hukiem zamknęła książkę, którą próbowała czytać jednak bez skutecznie i rzuciła mu gniewne spojrzenie.
- Kurwa, człowieku wybierz coś po prostu i zrób mi niespodziankę – zagrzmiała.
- Chyba masz dość niespodzianek na dziś – zakpił.
- Ja pierdolę, Dawid, nie denerwuj mnie – prychnęła uderzając książką o stół. Skrzyżowała ręce na piersiach i westchnęła ciężko. Kątem oka spojrzała na Bartka, który patrzył na nią spod przymrużonych powiek.
- Jak mnie nazwałaś? – spytał. Po ciele Sabiny przeszedł nieprzyjemny dreszcz.  Poczuła, jakby ziemia usuwała jej się spod stóp.
- Bartek. Nazywasz się Bartek – odpowiedziała głupio a chłopak natychmiast pokręcił głową.
- Kim jest Dawid?
- Bartek, daj spokój – przyłożyła dłoń do czoła i potarła je z grymasem na twarzy. Nie wiedziała jak wybrnąć z tego impasu. Nie będzie go przepraszać i udawać skruchy bo to mogłoby tylko pogorszyć sytuację. Puścić mimo uszu też nie może, skoro Bartek słyszał jej przejęzyczenie.
- Nie dam spokoju – odłożył laptop. – Kim jest Dawid?
- Po prostu się przejęzyczyłam. Mam ciężkie dni w pracy, nocka przede mną a ja nawet nie zmrużyłam oka – zgrabnie zmieniła temat ale Bartek nie dał się wywieść w pole.
- Masz kogoś?
- Kurwa, jasne, że nie – odpowiedziała oburzona. – Ciekawe kiedy miałabym się z nim spotykać? Między wycięciem tarczycy i obchodem w szpitalu? Nie wymyślaj – burknęła zirytowana. Koniec końców udało jej się załagodzić całą sytuację a raczej zwyczajnie zdenerwować się bardziej niż Bartek. Całą resztę jego wizyty była podenerwowana i pokazywała to po sobie zawodowo. W końcu Bartek odpuścił zostawiając ją samą. Sam nie wiedział co ma myśleć o tym „przejęzyczeniu”. Postanowił jednak bardziej przyjrzeć się swojej dziewczynie. A Sabina? Sabina była na siebie zła. Myślała, że już dawno uporała się z odejściem Dawida. Powtarzała sobie, że przecież ją zranił. Zostawił jak śmiecia. Obiecał a nie dotrzymał słowa. Był zwykłym gnojem i z takim przeświadczeniem żyła. A mimo to gdzieś tam w głowie nadal podświadomie siedział i nie chciał wyjść. Tego dnia przed pracą nie zmrużyła oka. W pracy też o dziwo nie chciało jej się spać. Była wściekła i to chyba dodawało jej energii. Wciąż mówiła sobie, że jeszcze dwa dni i spędzi miło czas z Bartkiem. Odpocznie, zresetuje się. A nuż coś poprzestawia się w jej głowie na plus. Bardzo na to liczyła.

Znajdę cię. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz