Rozdział 10 - Przełom

231 21 0
                                    

Kolejnego dnia Sabina obudziła się bardzo obolała. Z grymasem na twarzy przeciągnęła się dokładnie, ignorując tępy ból towarzyszący jej w okolicy karku, dodatkowo przez nocną pogawędkę była ciut zmęczona. Gdy opuściła sypialnię, w salonie Dawid pił kawę i od razu zauważył jej złe samopoczucie.
- Oho - odłożył kawę na stolik. - Ktoś tu chyba źle spał.
- Tragicznie - jęknęła trzymając się za szyję. - Tak mnie napierdala kark, że zgroza.
- Chodź, siadaj - skinął głową i sam wstał z miejsca. Sabina zajęła miejsce, które on wcześniej zajmował a on sam stanął za nią.
- Ej, co robisz? - wzdrygnęła się gdy poczuła ręce chłopaka na ramionach. Odwróciła głowę i spojrzała na niego.
- Robię ci dobrze - wyszczerzył zęby.
- Zajebiście trafne stwierdzenie - rzuciła z ironią w głosie.
- Och, nie bocz się. Poboli i przestanie, daj sobie pomóc - namawiał. Sabina chwilę mu się przyglądała i w końcu uległa. Odwróciła się z powrotem i pozwoliła chłopakowi wymasować obolały kark. W pierwszych minutach leciało przekleństwo za przekleństwem jednak Dawid dzielnie znosił jej siarczyste epitety. W końcu się uspokoiła i po jakimś czasie ból zelżał a Sabina się rozluźniła.
- Pomogło? - zapytał widząc, że Sabina zamyka oczy i uśmiecha się bezwiednie.
- No, żebyś wiedział - odpowiedziała lekko zdziwiona. - Dziękuję.
- Do usług. Ostatnio często mi dziękujesz - zauważył siadając obok niej i sięgając po swoją kawę.
- Widocznie zasłużyłeś sobie na moje dobre serce - powiedziała i zabrała mu kubek z ręki, który już prawie miał przy ustach. Wypiła całą zawartość kubka, oblizała się zalotnie i oddała mu puste naczynie patrząc mu w oczy. Sabina nie lubiła flirtować, była mało skomplikowana i pasowało jej to, ale to był ewidentny flirt i Sabina nie miała pojęcia, skąd się, kurwa, wziął tak nagle i niespodziewanie. Tym bardziej, że Dawid widocznie nie odpierał jej zalotów, wręcz przeciwnie. Obserwował ją uważnie jakby cieszył oczy tym widokiem.
- Mało mi - powiedziała. Nagle Dawid pochylił się w jej stronę, już prawie poczuła jego usta na swoich, dosłownie się musnęli, gdy Sabina odsunęła głowę do tyłu i badawczo przyjrzała się skołowanemu Dawidowi. - Kawy mi mało, amoroso.
Sabina uśmiechnęła się, mimo że miała ochotę parsknąć śmiechem. „Ten koleś chciał lecieć ze mną w ślinę!" wołała do siebie w myślach rozbawiona całą sytuacją, choć musiała przyznać, zajebiście jej to schlebiało. Lubiła się podobać. W szczególności facetom, którzy jej też się podobali. A Dawid był niczego sobie. Szkoda tylko, że okoliczności są strasznie niesprzyjające. Gdyby nie to, mogłoby wyjść z tego coś interesującego.
Dawid niezrażony nawet jej sprowadzeniem go na ziemię uśmiechnął się zalotnie, wstał i poszedł do kuchni. Podstawił świeży kubek i zrobił Sabinie podwójne espresso, tak jak lubiła. Chwilę później wrócił na kanapę i podał jej kubek z kawą.
- Czy ja ci się podobam? - zapytała bez ogródek. Nie liczyła, że Dawid się speszy albo spłonie rumieńcem i zamilknie na wieki. To nie ten typ.
- Owszem, a to coś złego?
- W naszej sytuacji to chyba raczej tak - pokiwała głową. Dawid spojrzał na nią spod zmrużonych powiek.
- W naszej? To ja też ci się podobam? - spytał żartobliwie.
- Owszem, a to coś złego? - odpowiedziała słowo w słowo jak on, uśmiechając się przy tym. Szczerość za szczerość, a może odbierze to jako dobry żart.
- I koło się zamyka - wniósł bezradnie ręce i zrobił kwaśną minę.
- Niestety - wzruszyła ramionami i zapadła chwilowa cisza. Sabina uznała to za krótką, żartobliwą wymianę zdań, bo inaczej nie mogła na to spojrzeć. Jak szybko się pojawiło tak szybko postanowiła puścić to w niepamięć. Dmuchnęła w parującą taflę po czym upiła niewielki łyk kawy. Odsuwając usta od kubka spojrzała na Dawida i na chwilę wstrzymała oddech. Już się nie śmiał, wyglądał zupełnie poważnie. Oczy miał lekko przymrużone, jego włosy w nieładzie lekko opadały mu na czoło, obserwował ją uważnie, jak myśliwy zwierzynę na polowaniu, chwilę przed odstrzeleniem.
- Co? - spytała gdy przyglądał się zbyt długo.
- Wierzysz w metodę prób i błędów? - spytał.
- Oczywiście - powiedziała natychmiast. Znów zbliżyła usta do kubka, kiedy nagle Dawid wyrwał jej go z rąk i postawił na stoliku. Nim Sabina zdążyła zareagować chłopak złapał ją w pasie, przyciągnął do siebie i gwałtownie pocałował tak, że Sabinie w pierwszym momencie szoku zabrakło tchu. Instynktownie zamknęła oczy czując ciepło bijące od Dawida. Normalnie odepchnęłaby go, zdzieliła w mordę i zwyzywała z góry na dół od najgorszych zwyroli, więc dlaczego oddała mu ten pocałunek? I to nie jeden ani nie dwa. Dopiero po kilkunastu długich sekundach Dawid odsunął się od niej a ona niechętnie otworzyła jedno oko.
- To była moja pierwsza próba - szepnął patrząc w jej usta.
- Zakończona błędem? - spytała również szeptem.
- Ty mi powiedz - podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. W tamtym momencie Sabina poczuła przyjemne szarpnięcie w okolicach brzucha. Nie wiedziała co się z nią dzieje, nigdy nie czuła niczego podobnego a przecież swój pierwszy raz, pierwszą miłość i wszystko inne pierwsze miała już za sobą. Jednak nie tylko ona była skołowana. Dawid też nie wiedział, co nim kierowało, mimo że to on zainicjował zbliżenie. Obserwował ją od kilku dni. Jej zachowanie, jej charakter, jest sposób bycia, sposób mówienia, radzenia sobie w stresujących sytuacjach, jej uśmiech, jej reakcje. To wszystko wywarło na nim takie wrażenie, że nie potrafił wyzbyć się myśli, że nagle kończą z Sabiną współpracę i dziewczyna znika z jego życia. Boże, znają się raptem kilka dni! Skąd więc w nim takie zainteresowanie jej osobą? Co miała w sobie takiego co tak przyciągało Dawida do niej?
Przybliżył się by po raz kolejny ją pocałować jednak tym razem Sabina odnalazła w sobie resztki zdrowego rozsądku i powstrzymała go przykładając mu dłoń do ust. Dawid spojrzał na nią pytająco.
- Nie uważasz, że to nie na miejscu? - spytała niepewnie próbując unormować szalejące serce.
- Nie mam zamiaru teraz się nad tym zastanawiać - zabrał jej dłoń ze swoich ust i znów zaczął ją całować. Sabina już nie oponowała. Nie miała najmniejszej ochoty, żeby się stawiać. Nawet gdy nie odklejając się od siebie kierował ją do swojej sypialni. Nie myślała, w głowie powtarzała sobie tylko jedno zdanie „To nic nie znaczy, to tylko seks, nic więcej" jak mantrę. W kółko i w kółko. Oboje tak właśnie myśleli. Nie przejmowali się tym, że są z odrębnych światów lub nie pasują do siebie. W tamtym momencie nie myśleli w ogóle. Istniał tylko ten jeden moment. Tamta chwila, podczas której pozwolili sobie na chwilowe zapomnienie. A czas pokaże czy to był dobry ruch.
*
Gdy tylko rozległ się ostatni dzwonek Rafał wystrzelił ze szkoły jak pocisk. Szybkim krokiem szedł do domu i po drodze obmyślał plan. Próbował wszystko poukładać sobie w głowie. Sabina była w niebezpieczeństwie. Wiedział o tym, powiedziała mu. Jej głos był jednak spokojny, choć z drugiej strony Sabina rzadko okazywała słabości, nigdy niczego się nie bała, więc ciężko stwierdzić czy te niebezpieczeństwo zagrażało jej życiu. W każdym razie potrzebowała pomocy i powiadomiła go o tym.
Co miał robić? Kogo prosić o pomoc? Nie miał jednak kogo więc ta kwestia odpada. Gdy już prawie był pod domem dziecka wpadł na pewien pomysł. Wyciągnął komórkę i w wyszukiwarkę wpisał gazetę, która miała robić wywiad z Sabiną. Znalazł numer telefonu i nie zastanawiając się zadzwonił.
- Redakcja, w czym mogę pomóc? - przyjemny głos kobiecy odezwał się po drugiej stronie.
- Dzień dobry - odezwał się Rafał próbując modulować głos. - Poszukuję waszego dziennikarza, byłem z nim umówiony na wywiad o naszej placówce ale nie potrafię się z nim skontaktować.
- Nic mi nie wiadomo o wywiadach w dniu dzisiejszym... - odpowiedziała ostrożnie.
- No cóż, mówię tylko co wiem. Czy może mnie pani z nim skontaktować?
- A o którego dziennikarza chodzi?
- Waldemar Duda.
- Przykro mi ale w naszej redakcji nie pracuje nikt taki.
Rafałowi włosy zjeżyły się na głowie. Nie mówiąc nic więcej rozłączył się i ruszył w stronę domu dziecka jeszcze szybciej niż poprzednio.
Czyli ten cały wywiad to była ściema... No tak, przecież gdy zapytał Sabinę kiedy to się stało powiedziała, że zaraz po ich spotkaniu. A po ich spotkaniu jechała na wywiad. Rafał zaczął się martwić i postanowił uderzyć w rodzinny dom Sabiny. Innej opcji nie miał. Nie znał żadnych przyjaciół Sabiny. Gdzie mieszka wiedział tylko pobieżnie, kiedyś mu opowiadała z doskonałą dokładnością ale czy umiałby to odtworzyć?
Póki co udał się do dyrektorki placówki, żeby może wydębić adres Sabiny? To nie głupie.
Po wejściu do domu od razu skierował się do jej gabinetu. Zapukał, chwilę poczekał i wszedł. Dyrektorka jakby na niego czekała.
- O, Rafał! - zawołała wstając od biurka. - Dobrze, że cię widzę.
- Co się stało? - wszedł głębiej w pokój.
- Mam złe wieści - dyrektorka skrzywiła się i złożyła dłonie. - Twoja patronka póki co nie będzie cię odwiedzać.
- Dlaczego? - Rafał postanowił nie zdradzać tego co wie, może dzięki temu dyrektorka przekaże mu coś, czego on sam nie wie.
- Zaginęła.
- Słucham? - Rafał wytrzeszczył oczy.
- Jej rodzice zgłosili zaginięcie a wczoraj jej samochód został znaleziony w środku jakiegoś lasu. Z Sabiną nie ma na razie kontaktu.
Rafał chciał jej wykrzyczeć, że to nie prawda, że Sabina nie zaginęła i jest cała i zdrowa, że została porwana przez jakiegoś oblecha, który podaje się za dziennikarza. Jednak nie był pewny czy pani dyrektor zaangażuje się w pomoc. No i czy w ogóle uwierzy. Tyle ma na głowie i będzie jej się chciało szukać jego patronki? Wolne żarty. Rafał szybko zmienił zdanie i postanowił nie wtajemniczać w nic dyrektorki.
- Mam nadzieję, że szybko się znajdzie i wróci do ciebie - dodała z krzepiącym uśmiechem a Rafał skinął głową.
- Z pewnością tak będzie - oznajmił. Na twarzy dyrektorki pojawiło się zdziwienie bo spodziewała się, że Rafał bardziej przejmie się losem swojej patronki. Ale jak zaskoczyć kogoś kto już wie o konkretach? Wie więcej, niż inni?
Pożegnał się i wyszedł z jej gabinetu. Postanowił nie czekać nawet chwili. Zostawił torbę w swoim pokoju i ruszył w miasto próbując sobie przypomnieć opowiadania Sabiny w której części miasta mieszka i jak się tam dostać.
*
Sabina leżała na wznak wgapiona w sufit. Próbowała poukładać szalejące myśli a zdanie „to tylko seks" odbijało się cały czas echem w jej głowie. Próbowała wyryć je sobie w sercu ale te jakby nie chciało go przyjąć.
- Przepraszam, że nie dałem wypić ci kawy - Dawid pocałował ją w czubek głowy i uśmiechnął się zalotnie. Odwróciła głowę by na niego spojrzeć. Ostatnia kropla potu spływała mu po skroni a włosy miał w totalnym nieładzie. Wyglądał pięknie.
- To zrób mi jeszcze jedną.
- Chcesz?
- Chcę.
- Bardzo proszę - Dawid wstał z łóżka, założył bokserki, T-shirt i wyszedł z sypialni. Sabina usiadła i westchnęła cicho. Czuła dziwny niepokój, nie ogarnęła sytuacji, która stała się przed paroma minutami.
Zaczęła nerwowo się ubierać.
Co się ze mną dzieje?" pytała sama siebie. Przecież uwielbiała spontaniczność, niczego nie planowała. Dlaczego więc teraz ta spontaniczność wywoływała w niej konwulsje?
Wyszła z sypialni podążając za Dawidem, który podstawiał kubek pod dyszę ekspresu.
- Co myślmy zrobili? - spytała bez ogródek, bo to pierwsze co przyszło jej do głowy. Dawid spojrzał na nią rozbawiony i uśmiechnął się.
- Naprawdę muszę ci to wyjaśniać?
- Nie o to mi chodzi - machnęła lekceważąco ręką. - Po co? Dlaczego do tego doszło?
- Bo chcieliśmy - wyjaśnił nadal rozbawiony sytuacją i wcisnął guzik w espresso, po czym odwrócił się do Sabiny. Dziewczyna przyłożyła dłoń do czoła i westchnęła ciężko. Konsekwencje tego czynu przyszły zbyt szybko a Sabina, nie wiedzieć czemu, nie potrafiła puścić tego w niepamięć i odhaczyć jako nic nieznacząca przygoda.
- No i co teraz?
- Jak co teraz? - zdziwił się Dawid.
- No, kurwa, czego nie rozumiesz? - warknęła. - Co dalej?
- Sabina - głos Dawida był stanowczy gdy kładł kubek na stoliku. - Niczego sobie nie obiecywaliśmy, to był tylko niezobowiązujący seks. Nie wyobrażaj sobie zbyt dużo - oznajmił obserwując ją. Sabina zacisnęła usta w wąską kreskę czując, że Dawid gasi ją po raz któryś. A nie znosiła tego. Nienawidziła.
- Hola, hola - podeszła i wbiła mu palec wskazujący w pierś. - Ja mam sobie nic nie wyobrażać? Ja cię nawet nie lubię. Przypominam ci, że to ty darzysz mnie sympatią a nie na odwrót - uniosła jedną brew wykorzystując jego ostatnie wyznanie. Dawid jak zwykle nie czuł się skrępowany, jedynie uśmiechnął się do niej szeroko.
- Postaram sobie nie robić nadziei.
- I bardzo dobrze - skwapliwie kiwnęła głową, po czym sięgnęła po kubek i upiła łyk kawy. Dawid zrobił krok w jej stronę, stanął tak blisko, że znieruchomiała na chwilę. Stała do niego bokiem ale kątem oka obserwowała jak unosi dłoń i odgarnia jej włosy z twarzy.
- Będziemy to powtarzać? - szepnął wprost do jej ucha i poczuł jak Sabinę przechodzi dreszcz. Dziewczyna odważyła się na niego spojrzeć. W jego oczach było coś tak hipnotyzującego, że traciła głowę.
- Wątpię - powiedziała równie cicho.
- Dobrze wiesz, że metodę prób i błędów trzeba powtarzać do skutku.
- Z tą różnicą, że tutaj nie ma żadnego skutku, jak sam przed chwilą uznałeś - odpowiedziała dumna, że udało jej się na chwilę go przymknąć, bo gdyby się w to zagłębić faktycznie, Dawid właśnie zaprzeczył sam w sobie. Jednak nic w tym dziwnego skoro w głowie miał chaos. Z jednej strony wiedział, że nie powinien zbliżać się do Sabiny, poznawać jej intrygującej osoby, chciał spakować się i spierdolić jak najdalej odcinając się do niej. Z drugiej zaś strony nie potrafił sobie odmówić, uwielbiał na nią patrzeć, uwielbiał jej słuchać, nawet jej siarczysty język przestał mu przeszkadzać. Była taka nieidealna, miała sporo wad na które nie starczyłoby palców u dwóch rąk. Mimo tego wszystkiego był nią zafascynowany do granic możliwości, zauroczyła go.
- Co ty robisz ze mną? - szepnął, jednak tym razem Sabina nie wyczuła w tym żadnego podtekstu ani żartu, co tylko przyprawiło ją o szybsze bicie serca. Spoważniała gdy patrzył na nią z dziwną boleścią, zacisnęła mocniej dłonie na kubku.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziała po chwili namysłu. Był tak blisko, że wręcz czuła jego oddech na sobie, jego zapach. - Posłuchaj... - zaczęła nagle niepewnie. - Nie chciałbyś tego zostawić?
- Czego zostawić? - ściągnął brwi próbując zrozumieć jej nieskładne pytanie. Wyglądała nagle nieswojo, jakby czegoś się obawiała.
- Tego wszystkiego - nieznacznie machnęła ręką. - Po co to robisz? Nie mów mi, że dobra z tego kasa bo ja nie handluję a mam pewnie więcej na koncie niż ty - uniosła jedną brew. Dobra, może prawdą było, że dużo mogła odłożyć dzięki rodzicom bo niczego nigdy im nie brakowało, ale staże były płatne, na szczęście, dzięki czemu Sabina mogła odłożyć naprawdę sporą sumkę. Kieszonkowe też zbierane latami, bo przecież były ogromne a i tak praktycznie nie musiała z nich korzystać.
- Nie bądź tego taka pewna - mruknął z chytrym uśmieszkiem.
- Nie ważne - pokręciła lekko głową. - Dlaczego tego nie zostawisz? Mógłbyś żyć normalnie przecież.
- Teraz już jest za późno - burknął spuszczając wzrok ale nie odsuwając się od niej. Sabina wstrzymała oddech bo wyczuła przełom w sprawie.
- Dawid, nigdy nie jest za późno! - podniosła lekko głos. - Można wszystko zmienić jak się tylko chce. Hej - położyła mu dłoń na policzku. Podniósł głowę by spojrzeć w jej radosne oczy. Uśmiechnęła się do niego wesoło próbując tym przekazać mu, że w niego wierzy.
- Co tu się, kurwa, odpierdala?! - krzyk Waldemara rozniósł się po kuchni, Sabina podskoczyła zaskoczona wytrącając kubek z rąk. Dawid jak i Sabina natychmiast odsunęli się od siebie i zwrócili spojrzenie w stronę Waldka. Stał w progu, wyglądał jak chodzący wulkan eksplodujący przed sekundą. Sabina chcąc jak najszybciej zamazać wyrzuty sumienia zaczęła pospiesznie zbierać szkło. Dawid w ogóle nie przejął się krzykiem brata, był oazą spokoju.
Sięgnął po ręcznik papierowy, przykucnął.
- Uważaj żebyś się nie skaleczyła - polecił spokojnie i zaczął wycierać kawę z kafelek.
- Nosz kurwa, chyba żartujesz?! - Waldek zawołał jeszcze głośniej obserwując ten cyrk.
- Zamknij mordę - Dawid warknął w stronę brata a ten zaczął nerwowo przystępować z nogi na nogę. Dawid wraz z Sabiną skończyli ogarniać kuchnię, po czym Dawid poprosił, żeby Sabina poszła do siebie. Gdy ta zniknęła z kuchni Waldek podszedł do brata.
- Co ty tu robisz? - Dawid jako pierwszy zadał pytanie.
- Przyleciałem sprawdzić co słychać i chyba bardzo dobrze zrobiłem. Co ty odwalasz, debilu? - syknął.
- W sensie?
- Nie udawaj. Ślinisz się do niej jak pies, widziałem na własne oczy. A do tego ona też na ciebie leci. Co ty sobie myślisz?
- Po pierwsze to się uspokój - powiedział znudzonym tonem i wyrzucił resztki roztrzaskanego kubka do kosza na śmieci. - A po drugie nie wyobrażaj sobie za dużo.
- To co robisz może źle się skończyć - warczał w stronę młodszego brata. - Stracimy dobrych klientów i kupę kasy bo nie potrafisz zapanować nad rozporkiem.
- Daruj sobie takie teksty - rzucił zniesmaczony. Waldek spojrzał na niego niedorzecznie po czym gwałtownie pokręcił głową.
- Po co startujesz do tej laski? Miała nam tylko pomóc i na tym koniec jej roli. Po co mącisz jej w głowie? - spytał tym razem siląc się na spokój, mimo że wewnątrz Waldka szalał huragan. Dawid oparł się o blat, skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał przed siebie. Wziął głęboki wdech i spuścił głowę szukając dobrej odpowiedzi na równie dobre pytanie. Waldek nagle wyszczerzył oczy.
- Ty się zakochałeś - mruknął z niedowierzaniem.
- Teraz poniosła cię fantazja - prychnął natychmiast Dawid patrząc na brata z wyrzutem.
- To jak inaczej mam to rozumieć?! - znów podniósł głos.
- Ty wcale nie musisz tego rozumieć. Masz się zająć robotą i dopilnować, żeby w wyznaczony dzień pojawił się tu koleś z dragami. Reszta ma cię nie interesować, kapujesz? - warknął. Dawida zdenerwował fakt, że brat za bardzo wtrąca się w jego życie i jego sprawy. Chociaż chyba bardziej irytował go fakt, że sam nie wiedział co czuje do Sabiny.
*
Rafał nie dał rady w głowie odtworzyć sobie drogi do domu Sabiny. Długo błądził po mieście szukając właściwej drogi, pytał nawet przechodniów ale albo nie chcieli z nim rozmawiać albo nie wiedzieli jak mu pomóc.
Był sfrustrowany. Im więcej godzin mijało tym czuł coraz większą determinację do tego, by pomóc swojej patronce.
Wrócił do ośrodka około dziewiętnastej i olśniło go po raz kolejny. Doskonale wiedział, że o godzinie dwudziestej dyrektorka zamyka gabinet, zostawia klucz u sprzątaczki i jedzie do domu. A wiadomo, że ich stara pani Wiesia nie wszystko ogarnia, więc gdy tylko dyrektorka opuściła dom dziecka Rafał zakradł się do jej niewielkiej komórki i bez problemu wykradł klucz do gabinetu. Niepostrzeżenie dostał się na drugi koniec budynku w którym urzędowała pani dyrektor a w pokoju obok opiekunki.
Bezszelestnie dostał się do środka z duszą na ramieniu, w obawie przed zdemaskowaniem ale musiał działać szybko i nie wahać się ani na chwilę.
Miał cel. Odnaleźć Sabinę.
Na oślep zaczął otwierać wszystkie szafki jakie stanęły mu na drodze, przeglądał dokumenty, segregatory, wszystko, co wpadło mu w rękę. W końcu na komodzie wśród dziesiątek teczek znalazł jedną, która interesowała go najbardziej. Z napisem PATRONI. Pospiesznie zaczął przeglądać jej zawartość szukając właściwej kartki.
Jest! W końcu się udało. Rafał zrobił zdjęcie adresowi Sabiny, schował kartkę i odłożył teczkę na miejsce. Idąc do wyjścia rozejrzał się jeszcze czy aby na pewno nie zostawił po sobie śladu. Wyszedł, zamknął drzwi i podrzucił klucz sprzątaczce. Zdumiony był, że poszło mu tak łatwo. Jednak nie osiadał na laurach, musiał jeszcze odnaleźć dom Sabiny.
Gdy wrzucił adres na mapy okazało się, że piechotą droga zajmie mu godzinę dziesięć minut. W pierwszej kolejności chciał pojechać autobusem ale w ogóle nie znał okolic w których mieszkała Sabina i nie miał pojęcia jak kursują tam autobusy. Nie zastanawiając się długo ruszył w drogę. Szedł dość szybkim tempem dzięki czemu nadrobił jakieś kilka minut.
Po godzinie z podziwem obserwował wille, które mijał w drodze do domu Sabiny. Bogata dzielnica, nigdy w takiej nie był, aż zwolnił, gdy szedł ulicą.
- Jesteś u celu - odezwał się miły głos w telefonie. Rafał zakończył nawigację i spojrzał na ogromną rezydencję. Wziął wdech, bo poczuł wewnętrzny strach. Nie znał rodziców Sabiny, nie znał jej siostry, nie miał pojęcia jak zareagują. Chwilę się wahał ale w końcu myśl o jego patronce dała mu siły. Brama była otwarta, mimo później już godziny, ruszył więc marmurową ścieżką do trzech schodków, skąd dalej do drzwi. Zadzwonił i niecierpliwie czekał.
W końcu drzwi otworzyła mu mama Sabiny. Wyglądała koszmarnie. Podkrążone, spuchnięte oczy, blada twarz i smutne spojrzenie.
- Dzień dobry. Nazywam się Rafał Konieczny i przychodzę w sprawie Sabiny - Rafał od razu przeszedł do rzeczy a pani Olga na dźwięk imienia córki od razu pojaśniała.
- Chryste, wiesz coś o Sabince? Kim jesteś w ogóle? Gdzie jest Sabinka? - pytała pospiesznie. Rafał chwilę przyglądał się jej dygocącym dłoniom.
- Pani nie wiem kim jestem? - spytał, bo chyba coś mu umknęło. Sabina patronowała mu już ponad trzy lata. Niemożliwe, żeby nie mówiła o tym rodzinie...
- A powinnam wiedzieć?
Rafał spuścił wzrok i zmarszczył czoło. Zastanawiał się dlaczego Sabina zataiła przed rodziną fakt, że jest jego patronką. Nie posądzał jej o wstyd, to niemożliwe. Sabina nie była taka. Tym bardziej zachodził w głowę. Dlaczego nie wiedzieli?
- Rafał, tak? - pani Olga wyciągnęła go z zamyśleń. - Chodź, wejdź do środka, wszystko nam opowiesz - zaprosiła go do domu. Wszedł niepewnie i rozglądał się dyskretnie podziwiając bogato wyposażony dom. Pani Olga wprowadziła go do salonu w którym siedział pan Paweł, tata Sabiny i nerwowo przeglądał jakąś gazetę. Na widok żony z nastolatkiem u boku otworzył szerzej oczy i odłożył gazetę.
- Dorota, zejdź na chwilę! - zawołała w stronę schodów. - To jest Rafał. Przyszedł w sprawie Sabiny.
- Wiesz coś o Sabinie? - pan Paweł ożywił się podobnie jak żona na tę informację.
- Usłyszałam coś o Sabinie - w salonie pojawiła się w końcu Dorota i usiadła obok ojca. Pani Olga wskazała Rafałowi miejsce, więc ten usiadł. Wyglądał na lekko speszonego i mama Sabiny od razu to wyczuła.
- Powoli, od początku. Skąd się znacie? - spytała pani Olga. Wszystkie oczy były teraz skierowane na Rafała i czekały na cud. Rafał widział, że Wasilewscy mają pieniądze i jeśli podzieli się z nimi swoją wiedzą poruszą niebo i ziemię, żeby znaleźć jego patronkę.
- Jestem sierotą i mieszkam w domu dziecka. Poznałem Sabinę w szpitalu gdy miała praktyki. Sabina od trzech lat jest moją patronką.
Ich szok na twarzach był nie do opisania. Pan Paweł przyłożył dłoń do czoła, jakby w momencie rozbolała go głowa, nie odrywając wzroku od Rafała. Dorota musiała zbierać zęby z posadzki, bo szczęka opadła jej do samej ziemi, zaś pani Olga zakryła usta dłońmi, w jej oczach Rafał zobaczył żal.
- Nasza Sabina zajmuje się tobą od trzech lat? - zapytała z niedowierzaniem kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa.
- Tak - Rafał pokiwał głową.
- Boże.. - jęknął pan Paweł. - Nigdy nic nie mówiła, nie wiedzieliśmy... - zaczął, jakby próbując się tłumaczyć z nie wiadomo czego.
- Nie wierzę - prychnęła nagle Dorota. - Niemożliwe, żeby nasza Sabina udzielała się charytatywnie. Za dobrze ją znam.
Rodzice spojrzeli na nią z wyrzutem ale ta była nieustępliwa. Skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła zaciętą minę. Rafał bez słowa wyciągnął telefon i pokazał im kilka zdjęć na których był razem z Sabiną. Po tej prezentacji Dorota zrobiła skruszoną miną.
- Dlaczego to ukrywała... - mruknęła jakby do siebie.
- I to przez trzy lata - zauważył pan Paweł. Cała trójka nie mogła się pogodzić z tym, że tak mało wiedzieli o Sabinie. A raczej z tym, że jej charakter zwyczajnie nie pozwalał im na poznanie jej całej.
- Słyszałem, że Sabina zaginęła - ciągnął po chwili Rafał. - Wiem, że potrzebuje pomocy - tym zdaniem znów wywołał szok u domowników.
- Jak to pomocy? Coś jej grozi? - zapiszczała pani Olga.
- W dzień kiedy zniknęła była u mnie, widzieliśmy się. Po naszym spotkaniu szła na wywiad do lekarskiego magazynu.
- Tego też nie wiedzieliśmy... - mruknął z niedowierzaniem pan Paweł na którego twarzy malowało się rozczarowanie. Wszyscy mieli do siebie pretensje. Przychodzi jakiś obcy dzieciak i więcej wie o ich córce niż oni sami. Tragedia, mieli ogromne wyrzuty sumienia.
- Chwaliła mi się. Podała imię i nazwisko tego kolesia, który do niej dzwonił. Na początku nie wiedziałem, że stało się coś złego. Kilka dni później dzwoniłem do niej, bo nasza dyrektorka wyraziła zgodę na wyjazd, który zaproponowała mi Sabina. Nie odbierała. Oddzwoniła tego samego dnia ale w nocy z jakiegoś obcego numeru. Pod koniec rozmowy poprosiła, żebym nie dzwonił i podała hasło awaryjne.
- Jakie hasło? - spytała Dorota.
- Awaryjne. Wymyśliliśmy je w razie moich kłopotów. Swego czasu byłem gnębiony i szykanowany i wspólnie wymyśliliśmy hasło, które sprytnie dawało znać Sabinie, że potrzebuję jej pomocy. I tamtej nocy ona go użyła.
- Kiedy to było? - spytał pan Paweł którego ton głosu zmienił się na stanowczy.
- Wczoraj - oznajmił. - Dzwoniłem dziś do tej redakcji zapytać o tego kolesia ale powiedzieli, że nikt taki nie pracuje. Podejrzewam, że porwali ją właśnie ci ludzie.
- Okup? - Dorota spojrzała pytająco na ojca.
- Och, to by już dzwonili! - zauważyła zrozpaczona pani Olga. - Rafałku, dziękuję, że nam o tym powiedziałeś. Jesteśmy ci bardzo wdzięczni.
- Żaden problem. Sabina jest dla mnie jak siostra. Też chcę, żeby wróciła - wyznał. Wzruszona mama Sabiny wstała, podeszła do Rafała i mocno przytuliła go do siebie wybuchając przy tym płaczem.
Gdy się już uspokoiła pan Paweł usiadł naprzeciw Rafała i złożył ręce jak do modlitwy.
- Czy ty masz ten numer z którego dzwoniła Sabina?
- Mam.
- Olga - twardy głos taty Sabiny zwrócił się do żony. - Dzwoń na policję i do detektywa Smołki.

Znajdę cię. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz