Urlop dziewczyn trwał w najlepsze. Po jednym dniu Dorota w końcu wrzuciła na luz i poddała się rządom siostry wiedząc, że tego nie pożałuje. Sabina zaplanowała dokładnie ich wakacje. Nie zabrakło wspólnych zakupów, plażowania, zwiedzania no i imprez. Dorota była powściągliwa. Miała słabą głowę i nisko postawioną granicę. Za to jej siostra wręcz przeciwnie, drinki wchodziły w nią jak nóż w masło i po takiej ilości, które potrafiła wypić Sabina, Dorota dawno leżałaby gdzieś zarzygana w rowie.
Któregoś wieczora wybrały się do jednego z pobliskich klubów. Siedziały w boksie i popijały zimne drinki. Tego dnia Sabinie udało się jeszcze bardziej rozluźnić Dorotę przez co ta co chwilę chichrała się z byle powodu. Ale Sabina lubiła taką właśnie siostrę. Wyluzowaną i beztroską.
- Kiedy zaczynasz pracę? - zagadała Dorota moszcząc się wygodnie na skórzanej kanapie i obserwując bawiących się ludzi.
- Chyba za trzy tygodnie - Sabina wzruszyła ramionami.
- To ty nie wiesz?
- Wiem ale nie pamiętam.
- Idiotka - parsknęła Dorota.
- Pijaczka - odpyskowała Sabina śmiejąc się. Doskonale wiedziała, że takie teksty nie padały z ust siostry. Szczególnie na trzeźwo. Szanowana pani neurolog przecież nigdy nie używa takiego słownictwa, to nie przystoi etyce lekarskiej.
- Boisz się? - Dorota przeniosła wzrok na siostrę.
- Ja się niczego nie boję - Sabina hardo uniosła głowę.
- No fakt, głupie pytanie.
Nagle podszedł kelner z drinkami i postawił je na szklanym stoliku. Dorota spojrzała z uznaniem na siostrę.
- Nawet nie wiem kiedy zamówiłaś drinki!
- Bo nie zamówiłam - odpowiedziała ściągając brwi. W jej głowie zapaliła się żółta lampka a mózg nakazał zwiększyć środki ostrożności.
- To od tych panów - kelner wskazał dwóch mężczyzn przy barze, którzy przyglądali się im z zainteresowaniem. Dorota na chwilę zastygła bo nie wiedziała co ma począć w takiej sytuacji. Wiele razy bywała z siostrą w klubach jednak nigdy nie miała okazji wypić drinka, którego postawił jej obcy facet. Sabina jednak rozwiązała jej problem. Uniosła rękę i przywołała mężczyzn. Gdy ci wstali i zaczęli powoli się zbliżać Dorota spanikowana złapała ją za brzeg miniówki.
- Co ty odwalasz? - warknęła z przerażeniem.
- Drinki mamy za darmola. Trzeba podziękować.
- Nie podoba mi się to.
- A mi nie podoba się globalne ocieplenie i nie mam na to wpływu - odburknęła jej siostra. Dorota nie powiedziała już nic więcej bo mężczyźni znaleźli się przy ich stoliku. Nie byli tacy źli. Oboje bruneci, widać, że tutejsi.
- Dziękujemy za drinki - Sabina odezwała się po angielsku, uniosła swojego drinka i uśmiechnęła się czarująco.
- Ciężko przejść obojętnie obok takich dziewczyn. Możemy się dosiąść?
- Jasne - Sabina z ochotą przesunęła się w stronę siostry robiąc miejsce. Mężczyzna w ciemnej koszuli usiadł obok Sabiny zaś koleś w jasnej obok Doroty. Sabina wręcz poczuła dreszcz jaki przeszedł po jej siostrze.
- Nigdy was tu nie widzieliśmy - zagadał ten w jasnej koszuli. Dorota milczała jak zaklęta więc Sabina odwalała całą robotę.
- Bo my tu tylko na wakacjach.
- A skąd jesteście?
- Z Polski.
- W Polsce są najładniejsze dziewczyny! - zawołał koleś siedzący obok Sabiny i odchrząknął znacząco. - Kocham cię - powiedział po polsku. Sabina zaśmiała się w głos i klasnęła kilka razy w dłonie.
- Bardzo ładnie - przyznała.
- Ja jestem Tom a to mój przyjaciel Fred - koleś w ciemnej koszuli wskazał mężczyznę siedzącego obok Doroty. Sabina ugryzła się w język, żeby znów się nie zaśmiać. Chryste, jakie śmieszne imiona, ale niech im będzie. Przecież to nie ich wina.
- Ja jestem Sabina, to Dorota.
- Dorota, bardzo ładnie - Fred nieznacznie przesunął się w stronę Doroty na co ona odskoczyła tylko poparzona w stronę siostry wyznaczając tym samym grubą granicę.
- Mam męża - powiedziała od razu czym wywołała konsternację u mężczyzn. Sabina spojrzała na nią pobłażliwie. „Serio?" w myślach skierowała pytanie do siostry i pokręciła głową. Nie miała zamiaru wyznawać prawdy ale również odmówić sobie dobrej zabawy też nie.
- Ale ja nie mam - zarzuciła zalotnie włosy do tyłu i uśmiechnęła się do Toma. Facet dobrze zinterpretował jej pozwolenie i chwycił jej dłoń.
- Zatańczysz? - spytał.
- Nie próbuj mnie tu zostawiać - wysyczała po polsku przez zaciśnięte zęby Dorota. Jednak Sabinę tylko bardziej to pchnęło do tego, by zrobić po swojemu.
- Zatańczę - skinęła głową i pozwoliła się wyprowadzić na parkiet. Dorota siedziała sztywna jak miotła ignorując zalotne spojrzenia Freda. Ciężko oddychała i obracała głowę w przeciwnym kierunku licząc, że ten się znudzi i zaraz sobie pójdzie. Okazał się to trafny wybór bo po kilku minutach koleś bez słowa wstał i się oddalił. Dorota odetchnęła z ulgą i duszkiem wypiła drinka, który stał na stole. W międzyczasie Sabina doskonale bawiła się z Tomem na parkiecie. Przestało się jej podobać gdy chłopak zbyt otwarcie zaczął dotykać jej w tańcu. Sabina liczyła na dobrą zabawę a nie przygodny seks. No nie tym razem i nie z obcym facetem. Może i była szalona ale na takie coś sobie nie pozwoli. Do znudzenia dawała znać chłopakowi, że ma trzymać ręce przy sobie on jednak wciąż był nie wzruszony.
Gdy w końcu taniec ich zmęczył Tom zaproponował wyjście na zewnątrz. Sabina ochoczo przytaknęła. Przed wyjściem rzuciła tylko Dorocie, że zaraz przyjdzie, ignorując znów pytania gdzie się wybiera. Wyszła z Tomem przed klub. Ten wyciągnął z kieszeni papierosy, otworzył paczkę i skierował w jej kierunku.
- Chcesz? - spytał. Sabina bez zastanowienia wzięła papierosa. Tom wyciągnął zapalniczkę i podsunął płomień w jej kierunku. Ta jednak zabrała mu zapalniczkę z rąk.
- Dziwce się odpala - rzuciła i sama odpaliła papierosa, zaciągnęła się dymem i oddała mu zapalniczkę. Tom odpalił swojego papierosa i zmarszczył czoło.
- Nie rozumiem - powiedział na co Sabina machnęła tylko ręką.
- Takie polskie powiedzonko.
Tom nie skomentował. Chwilę stali w spokoju paląc.
- Jesteś piękna - Tom nagle rzucił banał a Sabina po raz kolejny ugryzła się w język.
- Dzięki.
- Na długo zostajecie?
- Jeszcze tydzień.
- Spotkamy się znów? - spytał i tym razem Sabina już się zaśmiała. Uwielbiała takich tępych naiwniaków którzy myśleli, że łatwa i dobra z niej zdobycz. Taka na jedną noc, może dwie.
- Nie sądzę - pokręciła głową wciąż się śmiejąc.
- Dlaczego? Liczyłem na owocną znajomość - nieznacznie się zbliżył i objął ją w talii jedną ręką. Sabina badawczo mu się przyjrzała a jej brwi wystrzeliły do góry. Z twarzy zniknął uśmiech i pojawił się wzrok ostrzegawczy.
- To niestety nie ze mną.
- A jeśli ładnie poproszę?
- Nie ma opcji.
- Może jednak zdołam cię przekonać? - chwycił ją mocniej i przysunął do siebie bliżej. Sabina i tak była długo cierpliwa. Odrzuciła papierosa i odepchnęła chłopaka od siebie.
- Ręce przy sobie bo dostaniesz, kurwa, w mordę - zawołała po polsku patrząc na zdziwioną minę Toma. Chciała rzucić jeszcze jedną wiązankę ale zobaczyła, że oczy chłopaka wędrują w innym kierunku, gdzieś za nią. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła, jak jej siostrę, półprzytomną z klubu wyprowadza Fred.
- Kurwa mać - zaklęła i ruszyła w stronę siostry. Tom automatycznie złapał ją za rękę próbując powstrzymać ratunek, jednak wtedy Sabina prawie dostała piany. Może i miała średnie zdanie o siostrze ale nigdy nie pozwoli na to, by ktoś ją skrzywdził. Odwróciła się do Toma i dała mu z liścia.
- Powiedziałam, kurwa, żebyś mnie nie dotykał - warknęła już po angielsku i znów ruszyła w stronę siostry. - Co jej zrobiłeś? - spytała po angielsku Freda próbując złapać wzrok siostry ale było ciężko, bo miotała się i przelewała przez ręce Freda.
- Biedna, za dużo alkoholu wypiła - wyrecytował. Sabina zmierzyła wzrokiem Freda i po raz kolejny w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.
- Dorota piłaś tego drinka od niego?! - zawołała w jej kierunku a Dorota jedynie pokiwała głową. Sabina złapała jej twarz i przyjrzała się źrenicom. Pewności nie miała, za to intuicja nie zawodziła, postanowiła zagrać va bank.
- Chciałem ją odprowadzić i...
- Jestem lekarzem i udowodnienie, że podałeś jej pigułkę gwałtu zajmie mi maksymalnie godzinę więc albo się oboje odpierdolicie albo wzywam policję - zagrzmiała w stronę Freda. Facet ciężko przełknął ślinę a Sabina z ulgą uznała, że trafiła w punkt. Fred i Tom wymienili kilka zdań w swoim języku i ulotnili się natychmiast. Sabina miała ogromną ochotę temu drugiemu też dać w twarz, wezwać policję i raz jeszcze zdzielić ich w mordę. Jednak ważniejszy był stan siostry, która ledwo stała na nogach. Dziękowała Bogu w duchu, że ona sama nie zdążyła napić się drinka, które zaserwowali Tom z Fredem, wtedy to by było pozamiatane. Nieźle to sobie wymyślili, szkoda tylko, że z realizacją do dupy. Sabina mimo ciętego języka była bezradna w praktyce. Nie potrafiła pomóc siostrze pokonać nawet dwóch kroków.
- Może pomogę? - głos nad jej głową wydał się przyjemnie znajomy. Jednak tylko dlatego, że ów jegomość mówił po polsku. Sabina podniosła głowę i spojrzała na chłopaka stojącego przy nich. Wyglądał zachęcająco. Miał niebieskie oczy jednak o wiele jaśniejsze niż miała cała rodzina Wasilewskich. Blond włosy, nie za krótkie, z lekko postawioną grzywką, owalna twarz, brak zarostu, mocne rysy twarzy.
Sabina jednak nie dała zwieźć się ładnej buźce, których tutaj było na pęczki. I wszyscy chętni do pomocy. Jak ci dwaj przed sekundą.
Dorota siedziała na murku ledwo utrzymując się w pionie. Sabina nie puszczając jej wyprostowała się, ale mimo to musiała unieść głowę by spojrzeć na chłopaka.
- Żebym jeszcze na Kubie musiała znosić rodaków to już jest szczyt - mruknęła zażenowana na co on uśmiechnął się tajemniczo.
- Gdyby nie lecące kurwy myślę, że bym was po prostu zignorował.
- Cóż za zaszczyt - uśmiechnęła się sztucznie. - A za pomoc dziękuję, poradzimy sobie.
- Na pewno?
- Na pewno - burknęła i odwróciła się do siostry. Z trudem postawiła ją na nogach. Gdy już stała kolana załamywały jej się tak, że Sabina znów musiała ją trzymać. Oj biedziła się przy tym potwornie. Stęki, jęki, głośne westchnienia. Za to koleś nadal stojący przy nich miał niezły ubaw.
- Może jednak? - spytał w końcu opanowując śmiech. Sabina zgromiła go spojrzeniem. Nie lubiła przyznawać się do winy jak i prosić o pomoc.
- Powiedziałam, że nie - odpowiedziała siląc się na spokój w głosie a była o krok od wybuchu, bo Dorota znów wylądowała dupskiem na murku.
- Widzisz, że ona...
- Gościu, spierdalaj tam skąd cię przyniosło! - warknęła wykonując nieokreślony ruch ręką. Zwykle to wystarczyło żeby zbyć nachalnych typków ale ten był wyjątkowo oporny.
Facet znów się uśmiechnął.
- Charakterna. Lubię takie - powiedział, czym zbił Sabinę z tropu. Chyba pierwszy raz w życiu ją zamurowało. Znów się wyprostowała, na chwilę zostawiła siostrę i zwróciła się ku niemu.
- Że co proszę? - spytała zszokowana, choć w jej głosie też dało się wyczuć nutkę złości. Koleś bezceremonialnie pochylił się, przerzucił sobie rękę Doroty przez ramię i postawił ją do pionu. Sabina zamrugała kilka razy.
- Chodź - rzucił w jej stronę i ruszył w nieokreślonym kierunku. Sabina przekrzywiła głowę w lewo i przyjrzała się chłopakowi. Co to za typek? Chyba jasno dała mu do zrozumienia, że ma spierdalać a ten głuchy jak pień. Mimo to gdzieś tam w głębi umysłu Sabina odetchnęła z ulgą, bo nie wie co by zrobiła, gdyby nie upór chłopaka. Pewnie siedziałaby z Dorotą na tym pieprzonym murku do momentu w którym siostra by się nie ogarnęła. A zważając na działanie GHB mogło to trochę potrwać.
Sabina w milczeniu szła za facetem i patrzyła jak prawie wlecze jej siostrę na pobliski parking, a tam do SUVa, białego Nissana.
- O nie, nie - Sabina zatrzasnęła tyle drzwi, które otworzył mężczyzna. - Taksówki są w tamtą stronę - wskazała palcem.
- Chyba żartujesz. Ciekawe jak ją wyniesiesz z tej taksówki.
- Jakoś dam radę.
- Przestań - przewrócił oczami i znów otworzył drzwi. - Zawiozę was gdzie będziesz chciała - bez trudu wsadził Dorotę na tylne siedzenie a ta rozłożyła się na nim wygodnie. Sabina skrzywiła się lekko ale nie protestowała. Z oczu chłopaka biła dziwna szczerość, Sabina liczyła, że to nie pozory. Chłopak zamknął drzwi i wyciągnął dłoń w stronę Sabiny.
- Jestem Dawid.
- Cudownie - burknęła ignorując jego dłoń. Otworzyła drzwi od strony pasażera z przodu i usiadła. Dawid uśmiechnął się sam do siebie, wziął głęboki wdech i wsiadł za kółko.
- Gdzie was zawieźć? - spytał włączając silnik.
- Casa en Cuba - Sabina podała nazwę hotelu zapinając pasy. Chłopak bez słowa wbił w nawigację hotel i wyjechał z parkingu.
- Świetnie poradziłaś sobie z tymi typkami - przerwał głuchą ciszę.
- Szkoda, że z siostrą nie potrafię - rzuciła zmęczone spojrzenie w stronę Doroty, która spała w najlepsze moszcząc się na skórzanej tapicerce jak królowa w wielkim łożu.
- Naprawdę jesteś lekarzem?
- Ta - mruknęła wracając wzrokiem do przedniej szyby. Nie miała ochoty na dialogi zapoznawcze ale Dawid się nie poddawał.
- Jaka specjalizacja?
- A co cię to obchodzi? - uraczyła go w końcu spojrzeniem. On znów się uśmiechnął. Zupełnie tak, jakby wredota i nieuprzejmość sprawiały mu radość. Co jest nie tak z tym kolesiem?
- Pytam, żeby zagaić.
- To nie zagajaj - burknęła i znów spojrzała przed siebie. Po paru minutach Sabinę ugryzły wyrzuty sumienia. Chłopak mógł je zostawić gdy Sabina kazała mu spierdalać, odwrócić się na pięcie i pożegnać je środkowym palcem. Mimo jej bezlitosnych słów zdecydował się pomóc a co więcej odwieźć je do hotelu. Sabina może i była wybuchowa i wulgarna, ale przemawiały przez nią jednak jakieś uczucia, nie była skamieliną.
- Jestem chirurgiem w Warszawskim szpitalu - mruknęła po chwili. „Co prawda dopiero będę ale tego nie musisz wiedzieć" dodała sobie w myślach. Dawid zmierzył ją spojrzeniem. Chwilę zastanawiał się nad tym, nad czym zastanawiała się jej rodzina. Jak taka osoba potrafi pracować z ludźmi i dzierżyć takie stanowisko? Chociaż prawda była taka, że gdyby jakimś cudem Sabina miała zostać dyrektorem, jak jej matka, trzęsłaby szpitalem a wszystko i wszyscy chodziliby jak w zegarkach szwajcarskich.
Dawid zapalił światło w samochodzie. Sabina spojrzała na niego pytająco nie wiedząc co miała na celu ta czynność. Zmrużyła lekko oczy bo ciemność ich otaczająca zdążyła już ją do siebie przyzwyczaić.
- Ja cię znam - powiedział nagle, uśmiechnął się i zgasił światło. - Jesteś córką Pawła Wasilewskiego, tego znanego chirurga.
- Nie da się ukryć.
- To zaszczyt cię poznać.
- Nie pierdol - parsknęła śmiechem. Nawet jeszcze nie zaczęła pracować, zdobywać doświadczenia, chwalić się tym ile osiągnęła a już ludzie mieli „zaszczyt" ją poznać.
Dawid zaparkował na parkingu tuż pod hotelem, zgasił samochód i odwrócił się w stronę Sabiny.
- Już nic miłego ci nie powiem - stwierdził na co ona wzruszyła ramionami lekceważąco. Łaskę jej robił, czy jak? Czuła się jakby rwał ją podrzędny amoroso. Może i niezłe z niego ciasteczko ale za grosz umiejętności podrywu. Albo zgrywał idiotę, to też było możliwe.
- Skąd ty się urwałeś? - uśmiechnęła się pobłażliwie bo nawet był zabawny.
- Z Warszawy - odpowiedział czym skutecznie wprawił ją w lekkie zdziwienie.
- Powaga? To co ty tu robisz?
Dawid chwilę milczał.
- Interesy - powiedział w końcu krótko.
- Brzmi tajemniczo.
- I jest tajemnicze. Nic więcej ci nie powiem.
- Kto powiedział, że chcę słuchać? - wzruszyła lekceważąco ramionami. Nie kłamała. Miała w dupie czym zajmuje się koleś, którego pewnie widzi pierwszy i ostatni raz w życiu.
Wyszła z samochodu i chwilę poczekała, aż Dawid wyciągnie Dorotę z samochodu po czym poprowadziła go na piąte piętro budynku wprost do pokoju.
- Dziękuję za pomoc - powiedziała gdy Dawid położył Dorotę na jednym z łóżek.
- Polecam się na przyszłość - uśmiechnął się.
- Oby nie. Dobranoc - odwzajemniła uśmiech i wskazała drzwi. Chłopak bez słowa opuścił pokój hotelowy a Sabina zaraz zanim zamknęła drzwi dokładnie na klucz. Chwilę stała oparta zastanawiając się jakie trzeba mieć szczęście, żeby trafić na rodaka na wakacjach. Chociaż teraz w naszych czasach to nie było przecież takie trudne. Człowiek jedzie na koniec świata, żeby odpocząć od wszystkiego a na tym końcu świata spotyka sąsiada, który nie dość, że wkurwia go w domu to jeszcze na wakacjach też go będzie wkurwiał.
Sabina ściągnęła szpilki, sięgnęła po wino, które chłodziło się w małej lodówce i wlała sobie do szklanki. Opadła na kanapę i pociągnęła spory łyk wina.
Gdyby Jareczek Doroty teraz ją widział to za głowę by się złapał, to pewne. A Dorota niby starsza, niby dorosła kobieta a żadnych środków ostrożności, za grosz logicznego myślenia. Żeby młodsza siostra musiała jej pilnować, to już był szczyt. Sabina jeszcze dla zabawy wyciągnęła telefon i rżąc jak wariatka zrobiła siostrze kilka zdjęć. Na pamiątkę.
Sabina, mimo że położyła się późno, bo dochodziła trzecia to obudziła się około ósmej zagadkowo wypoczęta. Wzięła szybki prysznic, założyła świeże ciuchy i zajrzała do Doroty. Siostra nadal spała jak zabita więc Sabina zamówiła śniadanie do pokoju.
Kelner zjawił się po pół godzinie a gdy tylko drzwi za nim się zamknęły do salonu weszła Dorota, która wyglądała jakby przejechał ją walec.
- Dzień dobry - Sabina wyszczerzyła zęby w uśmiechu i wyłożyła śniadanie z tacy na stół. Dorota złapała się za głowę i wplotła palce w roztargane włosy.
- Boże, nic nie pamiętam, boli mnie głowa - jęknęła. Sabina usiadła na fotelu i nalała sobie kawy do filiżanki.
- No nic dziwnego. Sporo wypiłaś - powiedziała ostrożnie upijając łyk kawy.
- Ja sporo wypiłam? - Dorota wytrzeszczyła oczy.
- Żartowałam. Dorzucili ci pigułkę gwałtu - powiedziała z powagą w końcu zwracając wzrok ku siostrze. Wyglądała jakby zaraz miała zwymiotować wnętrzności. Usiadła na skraju kanapy i bezwiednie złapała się za brzuch.
- Wolę pierwszą opcję - jęknęła.
- Mów sobie co chcesz - wzruszyła ramionami. - Miałaś szczęście, że ja nie wypiłam tego drinka. Miałybyśmy wtedy przejebane.
- I to po całości - Dorota skwapliwie pokiwała głową. - Jak ja się tu znalazłam?
- Kiedy kazałam Flipowi i Flapowi spierdalać napatoczył się taki jeden Dawid, Polak i pomógł mi. Przywiózł nas do hotelu i wniósł cię do pokoju.
- Matko moja - Dorota złapała się za policzki.
- Dobra już skończ przeżywać - Sabina warknęła w jej stronę. - Pod prysznic i na śniadanie.
W tamtym momencie różnica wieku była odwrócona o sto osiemdziesiąt stopni. To Sabina opiekowała się siostrą, która dzień wcześniej na za dużo sobie pozwoliła. Na szczęście nic poważnego się nie stało i Dorota po prysznicu i śniadaniu poczuła się lepiej. Mimo to chciała zostać w pokoju. Sabina przystała na jej propozycję i po zjedzonym posiłku razem ulokowały się na kanapie pod kocem.
- Co to za Dawid? - zagadała kończąc swoją kawę Dorota.
- Kij wie - Sabina machnęła ręką.
- Jak wyglądał?
- Wysoki, dobrze zbudowany, niebieskie oczy, blond włosy, grzywka lekko postawiona, o tu - wskazała palcem okolice czoła jednak siostra ściągnęła brwi niezbyt rozumiejąc to, co próbowała zobrazować jej siostra. - Fryzurę miał jak Langer z Chyłki z trzeciego sezonu - Sabina trafnie nawiązała do postaci z ich ulubionego serialu.
- U, Langer to niezłe ciacho - Dorocie zaświeciły się oczy i bezwiednie oblizała dolną wargę.
- Ej, powiedziałam, że włosy ma jak Langer a nie, że wygląda jak Langer.
- Dobra, czepiasz się - pokazała jej koniuszek języka.
- Ale fakt, Langer to przystojniak - Sabina pokiwała z uznaniem głową. - Chociaż ja tam przepadam za Zordonem, boski jest - zaśmiała się.
- A jak już o tym mowa to ty trochę jesteś do Chyłki podobna, wiesz? - Dorota przekrzywiła głowę.
- Bo?
- Bo obie klniecie jak szewc. Dodatkowo po trupach do celu.
- Z tą różnicą, że ja jestem w medycynie a Aśka w prawie, ochłoń - szturchnęła ją delikatnie. Może faktycznie Sabina była podobna do głównej bohaterki ich ulubionego serialu. Ale imponowało jej to, uważała, że Cielecka doskonale odegrała tą rolę i nie wyobrażała sobie innej aktorki na to miejsce. A jej postać była tak doskonale przedstawiona, że Sabina nic nie poprawiłaby w charakterze Joanny. No, ewentualnie mniej wódy w życiu, ale reszta? Wypisz wymaluj baba z jajami.
- Sabina, mogę cię o coś zapytać? - Dorota sięgnęła po wino.
- Jest jedenasta a ty chwytasz alkohol? Zapowiada się gruba rozmowa - Sabina uśmiechnięta od ucha do ucha, usiadła wygodnie po turecku i łokieć wsparła na oparciu fotela a głowę na dłoni. Z rozbawieniem obserwowała siostrę, która z powagą nalewa wina najpierw Sabinie potem sobie. Podała jej jedną ze szklanek i przysiadła znów niedaleko.
- Myślisz o przyszłości? - spytała badawczo przyglądając się siostrze.
- Jaśniej - zażądała Sabina robiąc na te słowo przerwę między jednym a drugim łykiem wina.
- No, ogólnie. O rodzinie, dzieciach.
- Toś jebła - parsknęła jednorazowym śmiechem i wypiła całą zawartość szklanki. - Po co ci ta wiedza? - odłożyła szklankę mocno uderzając nią o stół.
- To dziwne, że chciałabym znać plany własnej siostry? - spytała z naciskiem na ostatnie dwa słowa. Robiło się groźnie. Dorota rzadko pytała Sabinę o „plany" i o „przyszłość". Sabina była osobą z wysoko podniesioną głową, nie planowała rzeczy, które miałyby się wydarzyć za rok lub nie daj Boże za dwa. Uważała, że do tego czasu decyzja może zostać zmieniona jeszcze tysiąc razy, więc po co cokolwiek planować? Życie na spontanie było ciekawsze. Poza tym Sabina doskonale znała swoją pozycję w świecie i doskonale potrafiła ją wykorzystać. Bywało nawet, że się wywyższała i aż za bardzo dawała po sobie poznać, że jest rozpieszczona. To był jej jedyny duży minus ale gdy mówili jej o tym rodzice bądź właśnie Dorota zbywała ich w sekundę. Nie docierały do niej ich słowa, Sabina zawsze wiedziała swoje.
- Dziwne, bo nigdy mnie o to nie pytałaś - Sabina nie potrafiła pozbyć się rozbawienia, które malowało się na jej twarzy. W przeciwieństwie do jej siostry, która była śmiertelnie poważna. Sabina zręcznie sięgnęła po butelkę z winem i dolała sobie trunku do szklanki.
- Ale pytam teraz. Jestem zwyczajnie ciekawa.
- No dobrze. W takim razie nie.
- Co nie?
- Nie myślę o przyszłości - doprecyzowała.
Dorota zmarszczyła czoło.
- Nie chciałabyś być szczęśliwa?
- A kto powiedział, że nie jestem teraz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie uśmiechając się do siostry. Obie miały różne definicje szczęścia. Dorota była bardziej przyziemna; rodzina, dom, dzieci. Sabinę cieszyło wszystko co uznawała w danym momencie za przydatne, ciekawe. Zdany egzamin lekarski, zdanie studia, wypasione wakacje, to była jej aktualna definicja szczęścia.
- Chciałabyś mieć kiedyś męża, dzieci? - drążyła nie wiedzieć czemu Dorota.
- Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym - wzruszyła ramionami topiąc usta w winie. - Nie mam parcia. Jak będzie to będzie. Jak nie to kurwa przecież płakać nie będę. Co ty się mnie tak wypytujesz? Chcesz się zabawić w swatkę?
- Skądże znowu - machnęła ręką. - Po prostu mimo że znam cię już dwadzieścia pięć lat wciąż są takie rzeczy, których o tobie nie wiem.
- W takim razie czego jeszcze chciałabyś się dowiedzieć? - przekrzywiła głowę w prawo i tłumiła śmiech bo sytuacja znów zaczynała być dla niej komiczna. Co ją nagle wzięło na zwierzenia i pytania o życiowe cele?
- Czasem mam wrażenie, że wybrałaś medycynę bo rodzice ci truli.
- Bo po części tak było - przyznała Sabina.
- Dlaczego po części?
- Bo jak zastanowiłam się co naprawdę chcę robić to chuja miałam a nie pomysł na siebie. A wśród lekarzy się wychowałam. Trzech mam na chacie, wyobraź sobie - puściła jej oczko. - I w sumie pasi mi to co robię. Lubię to.
- Zawsze ci zazdrościłam - powiedziała nagle szeptem Dorota i wbiła spojrzenie w wino. Szybko wychyliła szklankę i prawie duszkiem wypiła całą zawartość. Sabina ze zdziwieniem zauważyła, ile kosztowało Dorotę to wyznanie. Była zmieszana i nerwowo przewracała w palcach pustą już szklankę.
- Czego?
- Tobie wszystko przychodziło z taką... łatwością - wydusiła wykonując nieokreślony gest ręką. - Nauka, egzaminy, poklask u rodziców.
- Pierdolisz.
- Nie, nie pierdolę - podniosła wzrok i wbiła go twardo w siostrę, która dziś pierwszy raz usłyszała przekleństwo z ust Doroty. - Ja zakuwałam nocami, żeby coś osiągnąć. Tata nigdy nie okazywał mi tyle zainteresowania co tobie.
- Bo wybrałam jego specjalizację.
- Nie ważne - uniosła głos.
- Będziemy się teraz obrzucać mięsem i mieć do siebie jakieś pieprzone żale? - Sabina pochyliła się lekko do przodu by uważniej spojrzeć w oczy siostrze. - Nie ważne jest to, w jaki sposób zdałam egzamin. Jestem takim człowiekiem, który nie potrzebuje wiele czasu by coś przyswoić. I za to chcesz drzeć ze mną koty? Nie warto. Jesteś moją siostrą, do chuja, nie powinnaś mi zazdrościć.
Sabina pokręciła głową a Dorota zdawałoby się poczuła wstyd. Nie tyle co przed siostrą jak przed samą sobą. Zawsze się różniły, wszystkim. Ale nie mogła winić jej za to, że siostra lepiej przyswajała wiedzę niż ona.
Dorota postanowiła już więcej nie wracać do tego tematu bez względu na to co o nim myślała.
- Zapomnij o tym - z krzywym uśmiechem Dorota machnęła lekceważąco ręką.
- Mam zamiar.
Rozległ się nagle dźwięk telefonu. Sabina sięgnęła po swoją komórkę i rzuciła okiem na ekran. Dzwoniła pani Tomczyk. Sabina odrzuciła połączenie.
- Dlaczego nie odebrałaś? - spytała Dorota.
- To jakiś nieznany numer a ja jestem na urlopie - skłamała. Doskonale znała panią Tomczyk. Ale nie wszystkie karty Sabina chciała odkryć przed siostrą, mimo ich śmiesznego dnia szczerości. - Pójdę po jeszcze jedno wino - oznajmiła wstając i chowając komórkę do tylnej kieszeni szortów.
- Możesz zadzwonić - Dorota wskazała stacjonarną słuchawkę, przez którą można było połączyć się bezpośrednio z recepcją bądź kuchnią.
- Przejdę się - wyjaśniła i nie czekając na jakiekolwiek słowa opuściła pokój hotelowy. Kierując się wolnym krokiem do schodów wyciągnęła komórkę i oddzwoniła do pani Ewy Tomczyk.
- Dzień dobry, pani Wasilewska. Dziękuję, że pani oddzwania - w głosie kobiety słychać ulgę. Sabina ściągnęła brwi.
- Coś się stało? - spytała. Pani Tomczyk rzadko dzwoniła. Prawie nigdy.
- Dzisiaj w szkole Rafał wdał się w bójkę. Mówi, że koledzy ze starszej klasy go pobili. Jeśli by pani mogła...
- Oczywiście - Sabina natychmiast jej przerwała zaciskając dłoń w pięść. - Gdy tylko wrócę z urlopu zjawię się u was.
- Bardzo dziękuję, pani Sabino. Do zobaczenia zatem.
- Do widzenia.
Sabina zakończyła połączenie i chwilę patrzyła w ekran telefonu. Rafał nigdy nie sprawiał problemów. Owszem, był zbłądzonym i ciapowatym dzieckiem ale jego elokwencja i sposób wysławiania się był godny podziwu. Sabina zastanawiała się więc dlaczego ktoś taki jak Rafał wdawał się w bójki.
Domyślała się powodu ale postanowiła go poznać dopiero po powrocie do Polski.
CZYTASZ
Znajdę cię.
Roman d'amourSabina jest bezczelną i pyskatą dziewczyną, której od początku wszystko podstawiano pod nos. Jest świetnie aspirującą panią chirurg, jej życie jest proste i łatwe, dopóki nie zostaje porwana i wciągnięta w szemrane interesy przemytnicze. Czy przy cz...