Rozdział 2 - Wymarzone wakacje

338 32 2
                                    

- Zabrałaś mi prostownicę? – jak zwykle bez pukania do pokoju Sabiny wkroczyła Dorota.
- Mówiłam, kurwa, że masz pukać – warknęła w jej kierunku. Leżała na wznak na łóżku i przeglądała w telefonie wiadomości ze świata. Nawet nie spojrzała na swoją siostrę. Neurolog od siedmiu boleści a nawet zapukać nie potrafi, też mi wychowanie, myślała.
- A ja mówiłam, że nie masz używać moich rzeczy – Dorota jedną rękę oparła na klamce a drugą na biodrze i przyglądała się oskarżycielsko siostrze. Z jednej strony uwielbiała swoją siostrę. Sabina zawsze była spontaniczna, impulsywna, odważna i beztroska. Mimo że Dorota miała już trzydzieści lat to kochała spędzać czas z młodszą siostrą. Przy niej nie sposób się nudzić. Ale zaś z drugiej strony czasem miała ochotę wyrzucić ją przez otwarte okno. Niby wychowywane były tak samo, dostawały co chciały po równo. Mimo to na uczelni to Sabina była bardziej lubiana, bardziej zdolna, bardziej popularna, wszystko bardziej. Wszystko przychodziło jej z taką lekkością i łatwością podczas gdy Dorota zarywała nocki, żeby uczyć się do egzaminów. Gdy sama z trudem zdała LEK była z siebie tak potwornie dumna, że tydzień chodziła jak paw. Pracowała na ten tytuł długimi latami, uczyła się godzinami, żeby zdać go jak najlepiej. A Sabina? Pięć lat później dosłownie z marszu zdała Lekarski Egzamin Końcowy. Dorota na palcach jednej ręki mogła zliczyć ile razy widziała siostrę z książką w ręku. Ona po prostu miała taki dar, naukę wręcz wchłaniała. Do tego celowała dość wysoko, bo w chirurgię. Jak ich tata.
Sabina niechętnie przekrzywiła głowę w lewo by móc uraczyć siostrę pobłażliwym spojrzeniem.
- Stara, moje włosy nie potrzebują prostownicy. Więc na chuj miałabym ci ją podbierać – powiedziała ze spokojem w głosie, który tylko rozjuszył Dorotę. Przystępowała z nogi na nogę i zastanawiała się jak ktoś z takim wysublimowanym językiem może zostać szanowanym lekarzem? Co, uratuje pacjenta na stole operacyjnym a po wybudzeniu powie mu „kurwa gościu miałeś szczęście, gdyby nie ja to kopniesz w kalendarz”. Kręciła głową nad zachowaniem siostry, mimo że prywatnie lubiła jej sposób bycia. Ale w pracy? W życiu.
- W takim razie gdzie jest? – spytała bo nie miała zamiaru przepraszać za wtargnięcie do pokoju i przyznanie się do winy, bo Sabina miała niestety rację.
Jej siostra w końcu wyprostowała się, usiadła na łóżku i spojrzała na nią niedorzecznie.
- Nie wiem, nie mówiła mi gdzie wychodzi – odpowiedziała z przejęciem.
- Musisz być taka protekcjonalna? – ściągnęła brwi i zacisnęła ręce na klamce. Sabina złapała się za policzki i zrobiła udawaną zszokowaną minę.
- Kuźwa, jakie trudne słowo! Musisz mi wytłumaczyć co znaczy bo jestem przecież taka głupia – zakpiła.
Dorota wzięła głęboki wdech i zwiesiła głowę. No dobra, czasem może zbyt pochopnie oceniała Sabinę mając ją za głupią dziewuchę bo w istocie Sabina wcale nie była w ciemię bita. Wręcz przeciwnie.
- Przepraszam – mruknęła w końcu na co Sabina uniosła brwi ku górze. – Ten wyjazd mnie stresuje – dodała uzupełniająco.
- Czemu? Przecież to nie pierwsze nasze wakacje – odpowiedziała już spokojniejszym tonem Sabina wzruszając ramionami. Nie rozumiała czym siostra się tak przejmuje.
- Wiem ale tak daleko jeszcze nie byłyśmy – stwierdziła Dorota i podniosła w końcu głowę i by zobaczyć z jakim politowaniem obserwuje ją siostra.
- Nie pierdol. Znam cię trochę i to na pewno nie jest powód dla którego chodzisz i plujesz jadem – założyła ręce na piersiach i uważnie przyglądała się siostrze. Dorota zaczęła nerwowo miętosić kawałek bluzki zaś drugą rękę wciąż zaciskała na klamce. Spojrzała na Sabinę ale nie powiedziała ani słowa. Wtedy zadziałała siostrzana magia.
Sabina podeszła do Doroty, lekko szarpnęła ją za ramię w stronę pokoju i zamknęła drzwi. Potem już delikatniej pchnęła siostrę na łóżko a sama stanęła nad nią.
- Co jest? – mruknęła uważnie obserwując siostrę i znów krzyżując ręce na piersiach.
- Chodzi o Jarka – wydusiła w końcu z siebie nie patrząc na siostrę.
- Nie trudno się domyślić – prychnęła. - Wiem, że chodzi o Jarka. Konkrety, konkrety! – klasnęła dwa razy w dłonie i przykucnęła przed siostrą by złapać jej spojrzenie. Dorota wyglądała dziwnie, na ciut przestraszoną, trochę zmieszaną. Gdzie ta pewna i odważna pani neurolog? Bo jak dla niej siedział tam jakiś przestraszony bachor.
- Jarek zapytał czy z nim nie zamieszkam – powiedziała po dłuższej pauzie. Brwi Sabiny wystrzeliły w górę, zamrugała kilka razy.
- I o to ta jazda?
- No tak..
- Kurwa, stara – Sabina przyłożyła dłoń do czoła. – Myślałam, że cię zdradził czy coś. A ty mi tu z takimi pierdołami wyskakujesz – zaśmiała się.
- To nie są pierdoły. Ja nie wiem czy to jest dobry moment – Dorota była śmiertelnie poważna.
Sabina wyprostowała się i spojrzała z góry na Dorotę jak na dziecko specjalnej troski. Boże, laska ma już trzydziestkę na karku a nie wie czy to jest dobry moment, żeby zamieszkać z facetem, który ją kocha? Co było z nią nie tak?
Sabina patrzyła tak na nią i zastanawiała się co w głowie siostry jest nie po kolei. Normalka, że już dawno miała wyfrunąć z rodzinnego gniazda. Nie to, że była jakaś niesamodzielna czy coś, ale usilnie trzymała się ich willi jak rzep psiego ogona. Jakby się… bała.
- Ty się boisz – stwierdziła nagle Sabina powstrzymując parsknięcie śmiechem. Dorota podniosła wzrok na siostrę i dała jej tylko do zrozumienia, że odgadła powód niechęci do przeprowadzki. – Chryste, Dorota – Sabina znów przyłożyła dłoń do czoła i pokręciła głową.
- No co? – Dorota nagle się obruszyła. – Ciężko dostosować swoje poukładane życie do kogoś.
- Kochasz go? – Sabina zmieniła taktykę i wzięła się pod boki. Wyglądała teraz jak nauczycielka karcąca ucznia za pałę z matmy.
- Kocham – przyznała cicho obserwując uważnie młodszą siostrę.
- To na co, kurwa, jeszcze czekasz? Jarek w końcu się wkurwi, weźmie nogi za pas i spierdoli. Tego chcesz?
- No nie…
- No to nie trzymaj się tak matczynej spódnicy tylko idź w to! Wstyd, żeby trzydziestolatka jeszcze u starszych mieszkała.
- Hej, koleżanko – Dorota wycelowała w nią wskazujący palec. – Ty masz dwadzieścia pięć, jesteś niewiele lepsza ode mnie.
- Dobra, dobra – machnęła lekceważąco ręką w stronę siostry. – Obleję na Kubie zdany LEK, wrócę i szukam mety. Też mam dość mieszkania u starych.
- Sama chcesz mieszkać?
- No, a czemu nie? – wzruszyła ramionami. – Pracę mam nagraną, kasa się zgadza – uśmiechnęła się. No jakby mogło być inaczej. Tatuś przecież zadbał o przyszłość swojej córeczki i załatwił jej pracę w szpitalu w którym jest ordynatorem. – Ale póki co mamy urlop. Ty też masz urlop? – spytała mimo że znała odpowiedź.
- No mam.
- Spakowana jesteś?
- Oczywiście – ta odpowiedź też była do przewidzenia. Pani neurolog zawsze przygotowana z wyprzedzeniem.
- No właśnie, a ja nie. Więc wypad, bo polecisz sama – skinęła głową w stronę drzwi. Dorota wstała i ruszyła do wyjścia podczas gdy Sabina zaczęła wyciągać walizkę spod łóżka. Dorota otworzyła drzwi ale przystanęła w progu i odwróciła się w stronę siostry. Sabina właśnie otwierała szafę i bezceremonialnie wyrzucała wszystkie potrzebne rzeczy na łóżko.
- Sabina?
- Czego?
- Dziękuję – uśmiechnęła się. Sabina spojrzała w jej kierunku pytająco ale widząc jej uśmiech tylko odwzajemniła gest.
- Luz – puściła jej oczko i kontynuowała opróżnianie szafy podczas gdy Dorota opuściła jej pokój. Sabina pokręciła głową pakując ciuchy do walizki.
Niby starsza, niby mądrzejsza a taka głupia w sprawach życiowych. Nie miała pojęcia, co Jarek w niej widział ale przecież każda potwora znajdzie swojego adoratora. Nie ważne. Jak byli szczęśliwi to niech sobie będą. Dorota nie była zbyt urodziwa. Jej ciężkie, czarne i ciągle skręcone włosy, które notorycznie próbowała ratować prostownicą może i były jej atutem ale jak dla Sabiny źle wykorzystanym. Nie malowała się, ale to akurat na plus. Sabina też się nie malowała – jedynie co miała w swojej toaletce to kilka kredek do powiek i tusz do rzęs. Nie używała fluidów, podkładów i innych upiększaczy. Mimo to stawiała na dobry ciuch, drogi kosmetyk i dobrą biżuterię. W porównaniu do siostry jej włosy prezentowały się o wiele lepiej ale to zasługa drogich odżywek i długich pielęgnacji, dzięki czemu włosy Sabiny zawsze wyglądały na zdrowe, lśniące i jak z reklamy szamponu. Lekko falowane, nie wymagające ani prostownicy ani lokówki. Lubiła je. Lubiła swoją grzywkę przez pół czoła, która czasem wpadała jej do oczu. Lubiła kilka delikatnych piegów na policzkach, bliżej oczu. Uważała, że dodawały jej uroku. Zawsze nosiła zegarek. Nauczyła się tego na studiach i od tamtego czasu nigdy się z nimi nie rozstawała, miała ich dziesiątki. A co kolejny to droższy. Przecież rodzice dadzą na kolejną zachciankę zdolnej córeczce, prawda?
- Tata odwiezie was na lotnisko – z parteru dobiegł do uszu Sabiny krzyk matki. O nie. Sabina wyskoczyła z pokoju i nachyliła się w przód przy balustradzie.
- Nie ma potrzeby. Ja pojadę swoim – powiedziała. Matka wyszła na środek salonu by móc spojrzeć na córkę. Zadarła głowę do góry i rzuciła jej zdziwione spojrzenie.
- Ale po co? – wzruszyła ramionami. – Ojciec może was zawieźć.
- Nie jesteśmy dziećmi, damy radę.
- A co zrobisz z autem?
- Chryste, mamo, są parkingi przy lotnisku – odpowiedziała z zażenowaniem w głosie. Pani Olga lekko się skrzywiła ale nie skomentowała tego. Tatuś może i był dobrym ordynatorem i wyśmienitym chirurgiem ale za kółkiem zmieniał się w starego dziadka. Jechał przepisowo, o wyprzedzaniu nawet nie było mowy. „Nie będę stwarzał zagrożenia na drodze” zawsze tak mówił. Sabinę krew zalewała, gdy musiała jechać jako jego pasażerka. Dlatego gdy po zdaniu prawa jazdy rodzice kupili jej niebieściutką Kię Ceed GT stwierdziła, że już nigdy nie wsiądzie do jeepa ojca chyba, że sytuacja będzie tego wymagała. A wtedy nie wymagała. Jak Sabinka chciała tak było.
Zniosła bagaże na dół i zostawiła w przed pokoju. Wzięła kluczyki ze swojego auta i ruszyła przed dom, żeby wyjechać kią z garażu. Serce podskakiwało jej za każdym razem, gdy widziała swój samochód. Mimo że jeździła nim już sześć lat on nadal robił wrażenie i na niej i na innych. Wyprowadziła samochód z garażu i nie gasząc go opuściła pojazd żeby zamknąć bramę. W tym czasie ojciec wyniósł walizki i schował je do bagażnika. Sabina oparła się o samochód i schowała dłonie do kieszeni swoich zielonych, krótkich spodenek. Ojciec stanął obok niej i uśmiechnął się serdecznie. Sabina spojrzała na niego pytająco bo ta mina dawała do zrozumienia, że ojciec ma jej coś do powiedzenia.
- Jestem z ciebie dumny, Sabinko – powiedział nagle kładąc dłoń na jej ramieniu. Sabina parsknęła jednorazowym śmiechem ale obdarzyła ojca szczerym uśmiechem.
- Skąd ta nagła konkluzja?
- Nie nagła, zawsze tak uważałem. Ale teraz jak zdałaś ten egzamin…
- Gdybym nie zdała to już nie byłbyś dumny? – wtrąciła unosząc jedną brew do góry. Ojciec przekrzywił głowę i westchnął cicho.
- Też bym był.
- Więc nie truj.
- Nie mogę powiedzieć córce, że jestem dumny, że idzie w moje ślady? – objął ją ramieniem i ucałował w czubek głowy, na co ona chciała go odepchnąć ale on jej na to nie pozwolił. Zaśmiała się więc krótko wiedząc, że jakimś cudem ojciec zawsze ją darzył większą sympatią. Jeśli w ogóle się dało darzyć większym uczuciem jedno dziecko. Zwykle kochało się dzieci po równo. Może jej się tylko wydawało, a może nie. Tata często większą uwagę poświęcał Sabinie. Szczególnie wtedy gdy oznajmiła mu, że idzie w specjalizację w której on jest mistrzem. Chodził dumny jak paw i opowiadał wszystkim, że jego młodsza córka idzie w jego ślady.
- Po co te czułości? – skrzywiła się w lekkim uśmiechu.
- Och, już cicho – skarcił ją krótko.
- Dorota się wyprowadza – Sabina zgrabnie zmieniła temat, żeby odwrócić uwagę dumnego ojca od swojej osoby. Pan Paweł otworzył szerzej oczy ale chwilę później na jego twarz wkradła się ulga.
- No najwyższy czas. Do Jarka? – spytał upewniając się.
- No – potaknęła Sabina.
- Dobry z niego chłopak – stwierdził. To był akurat fakt. Jarek był w porządku. Pracował jako przedstawiciel handlowy. Może nie była to super kasa ale za to spore premie za wykonane zadania. A że Jarek był raczej osobą kontaktową i uprzejmą, zadaniówki to nie był dla niego większy problem. Poza tym bardzo kochał Dorotę i Sabina wiedziała, że siostra przy nim nie zazna smutku.
- Tylko nie mów matce. Dorota powiedziała mi w sekrecie – dodała ciszej bo na horyzoncie zobaczyła panią Olgę i Dorotę. Ojciec pokiwał jedynie porozumiewawczo głową i uśmiechnął się. Gdy dziewczyny znalazły się już obok nich pani Olga wzięła w ramiona swoją młodszą córkę i mocno ją przytuliła. Lekko skołowana Sabina spojrzała na Dorotę która jedynie pokręciła głową dając jej do zrozumienia, że mama jak zwykle jest nadopiekuńcza i hormony jej buzują.
- Proszę, uważajcie na siebie – powiedziała odsuwając się w końcu od Sabiny.
- Spoko luz, nic nam nie będzie – Sabina wyszczerzyła białe zęby w uśmiechu.
- A ty – matka wskazała palcem wskazującym na Dorotę. – Pilnuj siostry.
- Kuźwa, mamo, nie jestem małym dzieckiem – Sabina przewróciła oczami.
- Ale nadal jesteś młodszą siostrą – powiedziała z przekąsem Dorota. – I to się nie zmieni.
- Dobra, koniec tych smętnych pożegnań – Sabina klasnęła w dłonie i otworzyła drzwi samochodu. Chciała być już na lotnisku i wyluzować w malowniczym miejscu. Zacząć urlop tak jak sobie wymarzyła. Zresetować się i odpocząć na pełnej petardzie. Matka przytuliła Dorotę podczas gdy Sabina zajęła miejsce za kółkiem i zniecierpliwiona czekała, aż siostra zajmie miejsce obok niej. W końcu gdy tak się stało, pomachały do swoich rodzicieli i opuściły posesję. Gdy tylko znalazły się na głównej drodze Sabina odetchnęła z ulgą.
- Wreszcie – mruknęła i dodała gazu tak, że silnik aż zawył. Dorota mimowolnie zacisnęła rękę na tapicerce ale nie odważyła się odezwać, sprawdziła tylko czy pasy na pewno były zapięte. Wiedziała, że jej siostra ma ciężką nogę ale zawsze była dobrym kierowcą. Prawo jazdy zdała za pierwszym podejściem i nigdy nie dostała żadnego mandatu ani punktów. Pojawił się niekontrolowany strach ale Dorota wiedziała, że Sabina nie zrobi jej krzywdy i jazda z nią jest jak najbardziej bezpieczna.
- Gotowa jesteś? – zapytała z entuzjazmem Sabina nie patrząc na siostrę.
- Na co?
- Kurwa, no – Sabina przewróciła oczami. – Na najlepsze wakacje w życiu!
- Ach, no to tak.
- Obczaiłam już niezłe kluby niedaleko Hawany – powiedziała i sięgnęła po telefon który leżał w otwartym schowku. Zaczęła coś w nim szukać patrząc to na ekran to na drogę. – Wybrałam trzy ale oczywiście twoja opinia też jest ważna – wystosowała sztuczny uśmiech w stronę siostry. Dorota zamrugała nerwowo i spojrzała na jezdnię.
- Sabina, odłóż telefon. Prowadzisz – powiedziała znacząco.
- Serio? – Sabina zrobiła zdziwioną minę. – Myślałam, że robię pranie.
- Nie kpij – Dorota skrzywiła się.
- To przestań pierdolić. Masz, zobacz – podała jej w końcu telefon na którym wyszczególnione były trzy kluby w stolicy Kuby. Dorota skrupulatnie obejrzała każde z nich i w końcu zgodziła się z siostrą.
Ona należała raczej do spokojnych kobiet. Nie bywała spontaniczna, szalona też niekoniecznie. Jednak pod rządami siostry bardzo lubiła popuścić wodzę fantazji, mimo że nie było to w jej stylu. Zwyczajnie wtedy dobrze się bawiła. Dlatego od paru lat jeździły co roku na wakacje tylko we dwie. Był jeden rok który spędzili w trójkę, z Jarkiem. Ale przy nim Dorota nie potrafiła w pełni wyluzować tak jak przy siostrze, więc postanowiły raz na rok robić sobie babski, dwutygodniowy wypad.
Doceniała wyjazdy z siostrą. Z ich wspólnych wakacji miała zawsze masę wspomnień.
Dziewczyny dojechały w końcu na lotnisko parkując samochód na strzeżonym parkingu z którego starszy pan zawiózł je pod sam terminal. Szybka odprawa, nudne czekanie aż w końcu znalazły się w samolocie. Dorota najczęściej przesypała lot jednak Sabina rzadko. Zwykle słuchała wtedy muzyki albo grała w jakieś głupie gierki na telefonie.
Ku jej uciesze lot minął im szybko. Nim się obróciły jechały taksówką do wybranego hotelu, żeby się zameldować.
Po wejściu do dwuosobowego pokoju każda zrobiła to co uważała za słuszne. Dorota zaczęła się rozpakowywać i powoli opróżniała walizkę, podczas gdy Sabina rzuciła torbą w kąt, wyciągnęła z niej tylko zwiewną sukienkę i strój kąpielowy. Szybko się przebrała i spięła włosy w wysoki kok.
- Idziemy na plażę – zawołała wkładając klapki. Dorota spojrzała na nią niedorzecznie.
- Kobieto, daj mi się wypakować.
- Szkoda czasu na rozpakowywanie – pociągnęła ją za rękę. – Ubierz coś ładnego i suniemy na plażę – skinęła głową w stronę okna za którym roztaczał się przepiękny widok oceanu.
- Nie chcesz odpocząć? – Dorota wyprostowała się i spojrzała na siostrę.
- Odpoczęłam w samolocie. Teraz chcę korzystać z urlopu. Poza tym jest godzina szesnasta. Będę odpoczywać za kilka godzin. Nie pierdol tylko chodź, no już – poganiała ją. Dorota lekko niezadowolona ale przystała na nalegania siostry. Podobnie jak ona postawiła na sukienkę jednak ciut dłuższą i słomiany kapelusz z którego zawsze Sabina się śmiała. Teraz też nie omieszkała tego nie zrobić. Dorota jednak zbyła ją tylko machnięciem ręki.
Sabina pokładała duże nadzieje w tych wakacjach. Była nad wyraz spokojna i z ekscytacją patrzyła w przyszłość.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że słowa matki o pilnowaniu jej przez starszą siostrę odwrócą się o 180 stopni...

Znajdę cię. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz