Resztę dnia Sabina przesiedziała w swojej sypialni. Nie wychodziła nawet na moment, jedynie do łazienki. Dawid był tym minimalnie zmartwiony bo, mimo że znał Sabinę zaledwie kilka dni wiedział, że coś jest nie tak. Zwykle wybuchowa i bezczelna, nie pozwalająca zapominać o swojej osobie dziewczyna była zgaszona i wyciszona, zupełnie jak nie ona.
Gdy Dawid zrobił obiad i kolację grzecznie wychodziła i zasiadała z nim do posiłków, jednak nie mówiła kompletnie nic, nie zwracała nawet na niego uwagi, traktowała jak powietrze, zwyczajnie tolerowała jego obecność. Dawid próbował zagadywać, poruszał tematy banalne, niezobowiązujące, byle jakie. Zadawał pytania, chwalił za wyczyn i odwagę. Ona jednak pozostawała niewzruszona, nawet brew jej nie drgnęła gdy powiedział jej, że jest jeszcze bardziej nieznośna niż jak ciągle gada. Była to oczywiście prowokacja bo Dawid liczył, że Sabina obrzuci go wulgarnym epitetem ale nic takiego się nie stało. Dawid w końcu dał spokój tłumacząc jej zachowanie tym, że doświadczyła czegoś nowego i może po prostu musi się z tym wszystkim oswoić. Nie robiła przecież operacji na otwartym sercu tylko wyciągała narkotyki z brzucha, na Boga. Sam mógłby to zrobić i tak by tego nie przeżywał, ale no właśnie. Nie wiedział co tak naprawdę siedzi w głowie Sabiny. Dręczyło go to, chciał wiedzieć o co chodzi. Chciał jej pomóc.
Obudziła się w nim nagła chęć integracji z dziewczyną, intrygowała go. Musiał więc czekać na dogodny moment albo na chwilę, w której Sabina odzyska mowę i logiczne myślenie.
Kolejnego dnia było jednak tylko gorzej. Sabina nie przyszła na śniadanie. Dawid pomyślał, że zwyczajnie nie chce jeść w jego towarzystwie ale dziewczyna w ogóle nie chciała jeść. Siedziała na łóżku i gapiła się na ścianę.
Dawid po raz kolejny olał temat licząc, że Sabinie w końcu przejdzie.
Obiadu też nie zjadła mimo że Dawid prosił ją o to kilka razy. Jedyne na co ją było stać to kręcenie głową.
Popołudniu, gdy Dawid chował czyste naczynia ze zmywarki do szafek, zobaczył przez okno znajomy samochód.
Wyszedł bratu na powitanie na schody.
- Cześć brachu – zawołał Waldek zatrzaskując drzwi samochodu. Był w wyraźnie dobrym nastroju.
- Hej – odpowiedział gdy brat podszedł do niego.
- Trzymaj – Waldek wyciągnął w jego kierunku grubą, brązową kopertę. – Klient jest zadowolony, kolejna akcja za cztery dni. Jak tam nasza gwiazdeczka? – szczerzył się gdy Dawid leniwie zaglądał do koperty wypełnionej po brzegi pieniędzmi.
- Bardzo dobrze – odpowiedział wracając wzrokiem do brata.
- Szaleje?
- Nie, już ci mówiłem. Jest grzeczna.
- To chyba masz na nią taki dobry wpływ – zarechotał dźgając go łokciem w ramię.
- Ja po prostu nie pozwalam jej na niektóre rzeczy – powiedział z naciskiem.
- Dobra, już, nie irytuj się. Spadam.
- Dopilnujesz wszystkiego? – spytał patrząc uważnie na brata. Było mu ciężko bo zwykle on załatwiał się takimi sprawami jak kontrolowanie żywego schowka. To zawsze Waldemar był na miejscu a Dawid jeździł po świecie i dopinał wszystko na ostatni guzik. Źle się czuł z tym, że teraz nie miał nad tym osobistej kontroli.
- No jasne, stary, nie musisz się martwić – klepnął go w ramię.
- Postaram się… - mruknął. Waldek zauważył w minie brata lekkie zwątpienie. Przyjrzał mu się uważnie i zmrużył oczy.
- Dawid, jeśli chcesz możesz lecieć za mnie. Zrobię to dla ciebie i popilnuję tej dziewuchy ale będzie cię to wiele kosztowało – pogroził mu palcem. Dawid przez chwilę się zastanowił. Mógł wrócić do tego, co robił przez ostatnie parę lat, na czym się znał i co miał już w małym palcu lub siedzieć na dupie i pilnować Sabiny, żeby znów czegoś nie odwaliła.
- Nie musisz – powiedział po chwili. – Ciebie to zadanie przerasta.
- Poświęciłbym się dla brata – oznajmił Waldek z widoczną ulgą na twarzy.
- Informuj mnie – rzucił chcąc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Waldek skinął głową a Dawid wrócił do domu dokładnie go zamykając i zaniósł pieniądze do sejfu w sypialni.
***
W środku nocy Dawida obudził hałas. Nie jakiś głośny, zwyczajnie włączony telewizor. Usiadł i zastanowił się czy czasem nie zapomniał go wyłączyć przed pójściem spać ale był prawie pewien, że to zrobił.
Wstał z łóżka i otworzył drzwi sypialni. Wystawił głowę i spostrzegł Sabinę na kanapie. Siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę, głowę leniwie na nich opierała, wzrok miała nieobecny mimo że patrzyła w ekran. Jedną ręką obejmowała nogi a w drugiej dzierżyła pilot, którym przecykiwała kanały. Rzucił okiem na godzinę w telefonie i ze zdumieniem zanotował drugą w nocy.
Tym razem postanowił nie puszczać tego bez echa. Calutki dzień nie wychodziła z pokoju, Dawid zaczynał się niepokoić.
Wyszedł z sypialni i ruszył w jej kierunku.
- Nie śpisz? – spytał. Sabina popatrzyła na niego tylko przez trzy sekundy i znów zwróciła wzrok na telewizor. – Myślałem, że to ja zapomniałem zgasić – dodał niezrażony jej brakiem odpowiedzi. Usiadł obok niej i spojrzał w telewizor. – Co oglądasz?
Znów nie usłyszał odpowiedzi więc spojrzał na nią. Tępo gapiła się w telewizor cały czas skacząc po kanałach. W końcu wyrwał jej pilota z rąk i doczekał się reakcji. Zbulwersowana spojrzała na niego.
- Ej! – krzyknęła.
- Sabina, co się z tobą dzieje? – zapytał gdy w końcu zwróciła na niego uwagę.
- Nie twój biznes – warknęła i próbowała przejąć pilot jednak bezskutecznie.
- Sabina, porozmawiaj ze mną – poprosił chowając pilot za plecami.
- O czym?
- Co się dzieje? Dlaczego jesteś taka? Co cię ugryzło?
Sabina wzięła wdech jednak znów odpowiedziała mu cisza. Nie chciała się uzewnętrzniać, opowiadać mu o swoich uczuciach. Jemu? Po cholerę? Nie widziała w tym żadnego sensu.
- No dobra. Skoro nie chcesz mówić co się stało to może opowiesz mi coś o sobie?
Sabiny brwi wystrzeliły w górę gdy usłyszała to pytanie. Rany, co za koleś… Jeszcze tego by brakowało, żeby mu opowiadała o swoim życiu. Po jakiego grzyba mu taka wiedza? Mieli zrobić co trzeba i się pożegnać a nie zacieśniać więzy. Poza tym skąd taka nagła zmiana tematu?
- Z tego co zauważyłam to już wszystko o mnie wiesz – odpowiedziała z przekąsem.
- Nie wszystko. Nie wiem co dzieje się w twojej głowie.
- A po chuj ci to wiedzieć? – prychnęła. Próbowała utrzymać złość na wodzy choć sama nie wiedziała dlaczego ten fakt, że Dawid się nią interesuje tak ją zdenerwował. Może dlatego, że w normalnych okolicznościach uznałaby to za dobry początek znajomości.
- Bo spędzimy ze sobą kilka dobrych dni więc dlaczego nie mogę wiedzieć z czystej ciekawości? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Sabina wybuchnęła śmiechem w myślach. Patrzcie państwo, oprawca będzie zaprzyjaźniał się ze swoją ofiarą. Sabina odwróciła głowę i ani myślała z nim rozmawiać.
- Dobra, jak chcesz – Dawid uniósł ręce w geście kapitulacji i wstał z kanapy. – Nie chcesz, nie mów. Wybacz, że chciałem, żebyśmy w normalnych warunkach przetrwali ten okres – powiedział i ruszył do swojej sypialni. Sabina spojrzała na jego plecy i zagryzła wargę. W jej głowie rozpętała się bitwa myśli. Mogła dalej rzucać fochami i pozwolić na to, żeby czas ciągnął się nieubłaganie albo zwyczajnie pogadać z Dawidem. W końcu już chyba nic co powie bardziej jej nie zaszkodzi. Na początku była przeciwna opowiadaniu o sobie, bo po co mu takie rzeczy wiedzieć? Ale gdyby się tak głębiej zastanowić przynajmniej na czymś zleciałby im czas a nuż ona też dowie się czegoś ciekawego? Co mogłaby ewentualnie wykorzystać?
- Wychowywałam się z chłopakami – zaczęła gdy Dawid już prawie był w sypialni. Na dźwięk jej słów zatrzymał się wpół kroku i stał nieruchomo. Gdy Sabina zauważyła, że zwrócił uwagę na jej wypowiedź, ciągnęła dalej: - Nie miałam i nie mam koleżanek, przyjaciółek. Od czasów gimnazjalnych przyjaźniłam się z chłopakami. Uważałam, że są prości, nie żywią długo urazy, łatwiej się z nimi dogadać a nie to co z laskami. Wieczne fochy, pretensje, gadanie za plecami, dopierdalanie się bez sensu – przewróciła oczami. Dawid odwrócił się i wolnym krokiem wrócił do Sabiny po czym usiadł obok niej wpatrując się w nią uważnie. – Faceci w jakiś niedopowiedzeniach najwyżej dadzą sobie po ryju i jest po sprawie. A dziewczyny? Zgroza. Poza tym zawsze większą sympatię czułam do przeciwnej płci. To znaczy łatwiej było mi się z nimi dogadać, wpasować się. Może dlatego tak przeklinam – przyznała uśmiechając się lekko do swoich myśli. Przypomniała sobie obozy szkolne, kiedy to dziewczyny siedziały w pokojach, gadały o chłopakach i malowały paznokcie a ona oglądała rozgrywki ligowe w piłce nożnej z chłopakami z klasy w holu. Wolała na w-fie pograć w nogę niż w klasy. – Wolałam męskie towarzystwo, chłopaki szybko mnie akceptowali, byłam chłopczycą mimo że nie wyglądałam wcale – ostentacyjnie zarzuciła włosy na plecy i zaśmiała się. – Właśnie dlatego nigdy nie dogadywałam się z siostrą. Jesteśmy jak ogień i woda, zupełnie różne, odmienne. Dogadujemy się tylko raz w roku gdy jedziemy na wspólne wakacje. Poza tym drzemy koty. Tak więc cały czas gimnazjalny i licealny miałam tylko kolegów, żadnej przyjaciółki a jak widać takie rzeczy bardzo kształtują charakter.
- Utrzymujesz z nimi kontakt? – pozwolił sobie na pytanie.
- Sporadyczny ale utrzymuję – skinęła głową. – Po ogólniaku drogi się nam rozeszły ale mimo to staramy się do siebie odzywać.
- Dlaczego wybrałaś medycynę?
- Rodzice napierali – wydęła usta.
- Nie chciałaś? – zdziwił się bo doskonale wiedział, że Sabina była wybitnym przypadkiem.
- Chciałam. Rodzice napierali ale ja chciałam. Na początku się rzucałam, żeby zrobić im na złość – machnęła dłonią w nieokreślonym kierunku. – Ale po namyśle stwierdziłam, że medycyna to coś co chyba rodzice przekazali mi w genach – zaśmiała się. – Ale pewnie gdyby nie to, to nie byłoby mnie teraz tutaj. Więc jakieś minusy są – stwierdziła unosząc brew.
- Uważasz to za minus?
- A plusem jest branie udziału w przemycie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie dziwiąc się, że Dawid mógłby go postrzegać jako plus.
- Dlatego się tak spięłaś – powiedział nagle uważnie obserwując reakcję Sabiny. Ta przewróciła oczami i pokręciła tylko głową.
- Nie dziw mi się. Wychowałam się w jebanym dobrobycie, miałam wszystko podstawione na tacy, jestem rozpieszczona i zadzieram nosa. Jesteśmy obrzydliwie bogaci a mi nigdy niczego nie brakowało. Miałam mieć zajebiście ułożone życie, świetną pracę i kasę. Powinnam operować w okrutnie sterylnych warunkach z ogromną dbałością o szczegóły a zamiast tego wyciągałam worek narkotyków z ciała jakiegoś gościa w stęchłej piwnicy – powiedziała krzywiąc się na sam koniec. Sabina nie powiedziała tego na głos ale Dawid doskonale wiedział, że wiele kosztowała ją ta akcja. Nie bała się, to już ustalił. Ale chyba psychicznie nie była na to wszystko przygotowana. Mimo że twardo stąpała po ziemi to nie potrafiła ogarnąć tego co się stało.
- Nie martw się. Jeszcze trochę i o wszystkim zapomnisz – powiedział licząc, że ją pocieszy ale ona jedynie skrzywiła się.
- Nie wiem czy zapomnę.
- Nawet jeśli nie zapomnisz to przynajmniej to co nazywasz koszmarem kiedyś się skończy.
- Nigdy nie nazwałam tego koszmarem – pokręciła głową. – Ale nie mówmy już o mnie. Może ty teraz powiesz coś o sobie?
Dawid spiął się na to pytanie. No ale w sumie czego on się spodziewał? Sabina skróciła mu swoje życie, opowiedziała o tym, co czuła. Myślał, że zostawi to bez echa? Nie ona.
- Pod warunkiem, że powiesz mi jeszcze dlaczego nie powiedziałaś rodzinie o patronacie – skrzętnie zmienił temat i trafił w punkt bo Sabina od razu zmieniła wyraz twarzy.
- W sumie to nie wiem..
- Jak to?
- To było takie naturalne – wzruszyła ramionami. – Poznałam Rafała na praktykach w szpitalu. Normalnie pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi na SORze ale był tak przerażony, że zrobiło mi się go szkoda więc zagadałam do niego, żeby rozluźnić atmosferę. Na szczęście nic poważnego się nie stało, miał rozwaloną głowę, spadł ze schodów. Skończyło się na kilku szwach. Towarzyszyłam mu przez kilka godzin bo wiadomo jak to jest w naszych polskich szpitalach – pokręciła głową. – Och, żebym ja została dyrektorką jakiegoś. Będę siać jebaną grozę i wszyscy będą chodzić jak nakręcone pozytywki – wysyczała przez zaciśnięte zęby i zerknęła na Dawida, który uśmiechał się a jego wzrok mówił, że jest pod wrażeniem. – Ale do sedna. Jakiś czas potem Rafał przyznał mi się, że koledzy ze starszej klasy zrzucili go ze schodów. Uwierz, myślałam, że wypierdoli mnie w kosmos na te rewelacje – podniosła głos. – Miałam ochotę ich znaleźć i nadziać na ostre pale, tak byłam wściekła. Znęcanie się nad młodszymi jest w czołówce rzeczy, które wkurwiają mnie na maksa – opowiadała z przejęciem. – Chciałam interweniować ale Rafał się nie zgodził. Nie zastanawiałam się, na drugi dzień złożyłam papiery patronackie i jeszcze tego samego dnia miałam telefon od samej pani dyrektor. Wiadomo, córka Wasilewskiego ma chody – znów przewróciła oczami. – I tak nasza przyjaźń trwa to teraz. Jestem jego patronką już trzy lata.
- Nie sądziłem, że masz takie dobre serce – powiedział z podziwem. Dawid czuł się dziwnie. Zaczął przyzwyczajać się do jej obecności a z każdym jej kolejnym słowem czuł jak staje mu się bliższa. Chciał jej słuchać i słuchać, sprawiało mu to przyjemność.
- No ba, że mam – uniosła z dumą głowę a Dawid zaśmiał się. – Powiem ci więcej. Kiedyś nawet myślałam, żeby go adoptować – mówiąc to oparła głowę na oparciu kanapy i wbiła wzrok w sufit. Dawid zmrużył oczy.
- To dlaczego tego nie zrobiłaś?
- No przestań – zaśmiała się. – Małżeństwa z w chuj długim stażem starają się latami. Myślisz, że ktoś dałby nastolatka samotnej, rozpieszczonej dwudziestoparolatce? – odwróciła głowę i spojrzała na niego niedorzecznie.
- Nie spróbowałaś to skąd możesz wiedzieć? – wzruszył ramionami.
- Bo znam prawo. To nie taka prosta sprawa. Adopcja dziecka to nie kupno psa czy kota. Wchodzisz, wybierasz i masz.
- Ale Rafał cię zna. Z tego co mówiłaś wnioskuję, że kocha cię jak siostrę. Myślisz, że dyrektorka tego nie widzi?
- Rafał jest już prawie dorosły… - mruknęła odrywając głowę od oparcia. Cichutko westchnęła czując, że gdyby Rafał trafił pod jej skrzydła miałby w życiu wszystko.
- Prawie robi ogromną różnicę. To nadal dziecko.
- Przestań mi mącić w głowie – pokręciła głową.
- Powinnaś spróbować. Najwyżej się nie uda. Ale nadal nie wiem dlaczego nie powiedziałaś rodzicom. O Rafale – doprecyzował.
- Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Jakoś tak wyszło, na początku nie chciałam im pokazywać, że się udzielam charytatywnie. Miałam już wykreowany wizerunek, nie chciałam go zmieniać, to głupie ale tak właśnie było. Czy teraz ja mogę w końcu zadać pytanie?
Sabina nie odpuszczała. Dawid wziął niewielki wdech próbując przygotować się na konfrontację.
- Słucham.
- Dlaczego tak o mnie wypytujesz? - pytanie go zaskoczyło. Spodziewał się bardziej osobistego, wiadomo, oko za oko. – Po jaką cholerę chcesz wiedzieć o moim życiu? O tym co myślę i czuję? – sypała pytaniami jak z rękawa widząc lekkie zakłopotanie w jego oczach, które chciał ukryć.
- Bo cię lubię – przyznał w końcu. Nie kłamał. Polubił ją i zwyczajnie chciał poznać ją bliżej, niestety nie myśląc wtedy o konsekwencjach, jakie się z tym wiązały.
Sabina przymrużyła oczy, uśmiechnęła się zawadiacko i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Taki syndrom sztokholmski tylko na odwrót?
- Nie schlebiaj sobie – uśmiechnął się. – Po prostu uważam, że powinniśmy jakoś razem przetrwać te kilka dni i funkcjonować ze sobą wzajemnie.
- Funkcjonować można też bez wzajemnego zainteresowania i wypytywania o szczegóły z życia, wiesz? – wzięła go pod włos a on pokręcił głową. Sabina była bystra. Czepiała się każdego słówka i nic nie puściła mimo uszu, obok niczego nie potrafiła przejść obojętnie. Mógł sobie to tłumaczyć jak chciał. Sabina doskonale wiedziała, że nie jest mu obojętna.
- Skoro już tak czepiamy się szczegółów dlaczego mój brat po jednym dniu z tobą dzwonił i błagał, żebym go zastąpił? Przy mnie jesteś zupełnie inna, ciekawe dlaczego? – poruszał sugestywnie brwiami a ona zaśmiała się przykrywając usta dłonią.
- Teraz ty sobie nie schlebiaj – prychnęła żartobliwie. – Twój brat więził mnie w pierdolonej piwnicy. Jeśli ktoś jest miły dla mnie to ja też jestem miła.
- Zgoda, niech będzie, że ci wierzę.
- Wiesz co… - mruknęła obserwując jego roześmianą twarz. – Ty też nie jesteś taki zły jak myślałam.
- Myślałaś o mnie źle? – udał zdziwienie.
- Doskonale wiesz, że tak. Ale z dwojga złego wolę ciebie niż Waldka – przyznała i odwróciła wzrok gdy w oku Dawida spostrzegła błysk. To co działo się w jej głowie było niezrozumiałe. Połączyła ich niewidzialna nić, która robiła się coraz silniejsza. Sabina dobrze czuła się w obecności Dawida. Miała wrażenie, że jej nie oceniał, nie patrzył w jej przeszłość. Interesował się nią, mieli wspólne zainteresowania. Co prawda póki co był to tylko serial ale kto wie?
Jej myśli znowu uciekły w stronę domu. W stroję rodziców. W stronę Rafała.
- Posmutniałaś – zauważył po chwili.
- Tęsknię za Rafałem – przyznała nie podnosząc głowy.
- On za tobą chyba też bo wydzwaniał dziś kilkanaście razy – palnął nagle zapominając ugryźć się w język. Klął w głowie jak szewc, że pozwolił sobie na zbyt odważne posunięcie. Tak właśnie kończyło się pouchwalanie z „pracownikami”. Dawid niepotrzebnie za dużo powiedział.
Sabina słysząc to gwałtownie uniosła głowę.
- Co ty, kurwa, powiedziałeś? – spytała szeptem. Dawid westchnął głośno i stwierdził sam przed sobą, że kłamstwa nie mają sensu.
- Dzwonił dzisiaj – przyznał zrezygnowany.
- Do mnie? Jak?
- Przecież wiesz, że odkąd tu jesteś mam twój telefon.
- Oddaj mi go – ton Sabiny zmienił się diametralnie na stanowczy i chłodny, wyciągnęła dłoń w stronę Dawida.
- Chyba kpisz – powiedział.
- Oddawaj mi, kurwa, telefon!
- Zapomnij.
- Gdzie go masz? W sypialni? – spytała i nie czekając na odpowiedź wystartowała do sypialni Dawida. Chłopak zdziwiony nagłym obrotem spraw wstał, wystrzelił za nią i powstrzymał w połowie drogi. Sabina zaczęła się wyrywać i krzyczeć tak, że Dawid się wystraszył.
- Sabina, uspokój się!
- Nie będę, kurwa, spokojna! – próbowała wyrwać się z uścisku Dawida, który trzymał ją mocno za ramiona. Gdy podniosła wzrok by na niego spojrzeć zaniemówił. Wyglądała na przerażoną, pierwszy raz widział ją w takim stanie.
- Chyba nie sądzisz, że trzymałbym twój telefon u siebie w sypialni, nie jestem głupi.
- To gdzie on jest, mów!
- Sabina proszę, uspokój się…
- Ty nic nie rozumiesz – zaczęła kręcić głową. Dawid trzymał ją za ramiona, lekko ją ścisnął i szarpnął. Spojrzał głęboko w oczy i chwilę poczekał, aż sama na niego spojrzy.
- To mi wytłumacz – powiedział spokojnie.
- Rafał nigdy do mnie nie dzwoni. Zwykle pisze SMSy a jak dzwoni to raz, maksymalnie dwa. Nigdy więcej. Coś musiało się stać, muszę zadzwonić.
- Spokojnie, już… - Dawid ostrożnie zaczął gładzić ją po ramionach obserwując jej szybki oddech. – Zadzwonisz z mojego telefonu, dobrze? – spytał a Sabina pokiwała głową. – Wracaj – skinął głową w stronę kanapy. Sabina posłusznie zajęła uprzednio zajmowane miejsce podczas gdy Dawid przyniósł ze swojej sypialni komórkę, której używał tylko tutaj i podał jej. Co prawda nie był to jego telefon prywatny, nie jest aż tak głupi. Na różne wypadki miał inny telefon z innym numerem, awaryjnie.
- Potrzebujesz jeszcze jego numer… - stwierdził i już miał iść do sejfu po jej komórkę ale Sabina go powstrzymała.
- Nie trzeba, znam na pamięć – oznajmiła i wstukała szybko dziewięć cyfr.
- Sabina, czekaj – powstrzymał ją przed wciśnięciem zielonej słuchawki. Sabina podniosła wzrok i spojrzała na niego pytająco. – Jest środek nocy.
- Nic nie szkodzi. Jeśli wszystko jest w porządku odbierze. Często rozmawialiśmy w nocy bo nie każda opiekunka była przychylna komórkom – wyjaśniła, rozpoczęła połączenie i przyłożyła telefon do ucha. Dawid stanął nad nią i skrzyżował ręce na piersiach.
- Włącz głośnomówiący.
- Słucham? – spojrzała na niego zdumiona.
- To, że cię lubię nie znaczy, że ci ufam bezgranicznie. No już – machnął ręką. Sabina cicho westchnęła ale wykonała polecenie. Dawid był przezorny, nie pozwoliłby sobie na krzywe numery, przecież nie miał pojęcia do czego była zdolna Sabina.
Rafał nie odebrał więc Sabina spróbowała jeszcze raz.
Znów bez skutku.
- Kurwa, Rafał… - mruknęła wybierając jego numer trzeci raz.
- Jak teraz nie odbierze to oddajesz mi telefon – powiedział twardo Dawid. Sabina rzuciła mu tylko błagalne spojrzenie ale on tego nie skomentował. Patrzył jak z nadzieją wpatruje się w ekran komórki i jak każdy sygnał odbija się echem w salonie. Wyglądała jak jeden wielki kłębek nerwów. Po pewnej siebie i zadziornej dziewczynie nie było śladu. Była… zupełnie inna. Dawid zrozumiał wtedy, że Sabinie zależało na tym chłopaku. Przejmowała się nim bardziej niż własną rodziną. Znaczył dla niej bardzo wiele mimo że się nie przyznawała do tego nawet przed samą sobą.
Rafał w końcu odebrał. Sabinie spadł ogromny kamień z serca gdy usłyszała zaspany głos chłopaka.
- Halo?
- Kurwa, dzieciaku, nareszcie… - Sabina opadła na oparcie i przyłożyła dłoń do czoła.
- Sa-sabi? To ty? – już bardziej rozbudzony głos Rafała odezwał się po drugiej stronie słuchawki.
- Tak, Raf. Dobrze, że odebrałeś. Już myślałam, że coś się stało.
- Sabi, to ja myślałem, że coś się stało. Nie oddzwaniasz, nie odpisujesz. Wszystko okej?
- Tak, Rafał. Mam.. problemy z telefonem – wymyśliła na poczekaniu czując ukłucie w brzuchu. Nigdy jeszcze nie okłamywała swojego podopiecznego ale musiała, czując na sobie wzrok Dawida. – Poza tym miałam dużo pracy.
- Przecież pracę zaczynasz dopiero za parę dni – zauważył trafnie.
- Dokładnie, ale musiałam się przygotować, pozałatwiać ważne sprawy.
- A dlaczego nie dzwonisz ze swojej komórki? – bystry zupełnie jak jego patronka. Dawid ze skupieniem obserwował każdy ruch Sabiny i nie ruszał się nawet o centymetr.
- Bo mam problemy z telefonem, mówiłam ci.
- No tak. A jak wywiad? Kiedy będzie w gazecie? – zapytał z przejęciem a Sabina spojrzała na Dawida. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji, wyglądał jak głaz.
- Nie wiem, Raf. Pewnie niedługo. Powiedz lepiej co się stało? Dzwoniłeś.
- Tak. Chciałem ci powiedzieć, że dyrektorka zgodziła się na nasz wyjazd.
- Boże, naprawdę? To cudownie! – zawołała radośnie na chwilę zapominając o obecności Dawida.
- No, ale niestety tylko na cztery dni – dodał pochmurnie.
- Nic nie szkodzi – powiedziała wesoło Sabina patrząc w telefon. – Zabiorę cię nad morze, w góry, na mazury, gdzie zechcesz. Sam wybierzesz a ja zajmę się resztą – zapewniła z przejęciem. Dawid obserwował jej przywiązanie do tego dzieciaka i był pod coraz większym wrażeniem.
- Jesteś najlepsza, Sabi – powiedział.
- Wiem – odpowiedziała nieskromnie i usłyszała ziewnięcie. – Idź już spać. I nie dzwoń do mnie, dobrze? Odezwę się jak znajdę chwilę i niedługo przyjadę.
- Dobrze.
- Ach i jeszcze jedno – powiedziała nagle i przełknęła ślinę. Przypomniało jej się coś bardzo ważnego i postanowiła spróbować. – Kozy są już nakarmione.
Dawid ściągnął brwi na tę dziwną informację, Rafał milczał a Sabina modliła się w duchu, żeby młody zrozumiał o co chodzi. Nie miała pojęcia jak doskonale to zrozumiał.
To było ich hasło awaryjne, hasło które znali tylko oni. Wymyślili je dla Rafała. W przypadku gdyby Rafał wpadł w kłopoty albo dokuczaliby mu koledzy te hasło awaryjne mógł zawsze powiedzieć Sabinie. Oznaczało, że Rafałowi dzieje się krzywda i Sabina musi interweniować natychmiast. Było dyskretne, nie zdradzało o co chodzi naprawdę. Rafał wymyślił je gdy byli na spacerze i przechodzili obok pastwiska. Sabina pół dnia śmiała się z jego wyobraźni ale przynajmniej każde z nich zapamiętało hasło. Sabina nigdy nie sądziła, że to ona będzie zmuszona użyć tego hasła. Mimo to uważała, że biedny Rafał i tak jej nie pomoże, jednak miała wewnętrzną potrzebę powiedzenia mu, że dzieje się z nią coś złego, w przenośni oczywiście.
- Kiedy? – spytał nagle a Sabina zastanowiła się chwilę jak odpowiedzieć by Dawid nie nabrał podejrzeń.
- Po naszym ostatnim spotkaniu – wyjaśniła.
- Dobrze. Dzięki, Sabi.
- Nie ma za co, odezwę się do ciebie.
- Będę czekać. Tęsknię za tobą.
- Ja też, zuchu – uśmiechnęła się do słuchawki. – Dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedział. Sabina zakończyła połączenie i cicho westchnęła licząc, że Rafał dobrze zinterpretował jej wołanie o pomoc.
- Kozy są już nakarmione? – Dawid patrzył na nią jak na durną a Sabina poruszyła wszystkie komórki mózgowe w jednej sekundzie.
- Gramy z Rafałem w taką grę interaktywną, mamy wspólną farmę. Kozy karmi się raz na kilka dni a Rafał zwykle o tym zapomina – pokręciła głową siląc się na uśmiech. Po jego minie uznała, że to kupił więc ze spokojem odetchnęła z ulgą. Dawid wyciągnął rękę a ona oddała mu telefon.
- Spokojniejsza? – spytał już łagodnym tonem.
- Owszem, dziękuję ci – wstała.
- Musi ci na nim bardzo zależeć – stwierdził.
- To prawda – uśmiechnęła się. – Zależy.
- Twój facet będzie miał się kiedyś dobrze z tobą – stwierdził odwzajemniając uśmiech a Sabina uniosła brwi.
- Skąd ta konkluzja?
- A nie mam racji?
- Nie musisz mieć. Nie porównuj relacji dziecko-patronka z relacją damsko-męską – dźgnęła go palcem w klatkę piersiową a on zaśmiał się.
- I tak się dziwię, że nikogo nie masz – stwierdził zadziornie.
- Nie zjawił się jeszcze taki, który by akceptował mnie w stu procentach. No i ja jego. Z tym drugim to jest gorzej niż z pierwszym – wyszczerzyła się.
- Nie masz dość mieszkania z rodzicami?
- Mam dlatego miałam szukać mieszkania po powrocie no ale niestety, utknęłam tutaj – powiedziała z wyrzutem. – Swoją drogą, ty lubisz tu mieszkać? Trochę wielki ten dom na jednego człowieka.
- Nie mieszkam tu na co dzień – powiedział a Sabina aż się wzdrygnęła. Zdradził jej kawałek siebie i nawet nie miał o tym pojęcia.
- Jak to?
- Tak to – wzruszył ramionami. – W tym domu czasem pomieszkuję i przeprowadzane są tu operacje. Nic poza tym.
- To gdzie mieszkasz?
- Nie twój biznes – uśmiechnął się w porę hamując przypływ szczerości. Sabina zaklęła pod nosem zła, że nie udało jej się wyciągnąć innych ciekawych informacji na temat Dawida. W każdym razie i tak była zadowolona z takiego obrotu spraw. Czuła, że niedługo pojawi się przełom. Jednak nie wiedziała jeszcze jaki.
CZYTASZ
Znajdę cię.
RomantizmSabina jest bezczelną i pyskatą dziewczyną, której od początku wszystko podstawiano pod nos. Jest świetnie aspirującą panią chirurg, jej życie jest proste i łatwe, dopóki nie zostaje porwana i wciągnięta w szemrane interesy przemytnicze. Czy przy cz...