Minął miesiąc. Cały czas próbowałem sobie przypomnieć skąd znam te oczy. Te fiołkowe oczy, które widywałem prawie codziennie, kiedy siedziałem na drzewie w parku. Patrzyłem jak spojżenie dziewczyny się zmienia. Widziałem w jej oczach smutek, następnego razu radość. Coś ciągnęło mnie do niej. Jakaś siła. Magiczna siła szepcząca, że to przeznaczenie. Jack, jak ty możesz wierzyć w jakie kolwiek głupie przeznaczenie. Takie coś to tylko w bajkach debilu. Ty jesteś stworzony do zabijania. Ty nigdy nie będziesz szczęśliwy. Nigdy nie będziesz miał normalnego życia. Skarciłem siebie w myślach i cicho podeszłem do łóżka jakiegoś dzieciaka. Patrzyłem chwilę na kołdrę, która podnosi się i opada. Powoli wyjąłem z tylniej kieszeni spodni skalpel i wziąłem się do roboty. Delikatnie naciąłem jego bok i wyszarpnąłem nerkę. Patrzyłem jak dziecko się budzi, ze strachem otwiera oczy i zaczyna krzyczeć kiedy mnie widzi. Szybkim ruchem podciąłem mu gardło, widziałem łzy w jego dużych dziecinnych oczach. Wydłubałem je. Nie mogłem się dłużej w nie patrzeć. Przypominały mi dzieciństwo, którego tak naprawdę nie miałem. Zacząłem ciąć jego ręce i brzuch. Patrzyłem jak z ran tryska krew. Skończyłem. Moje dzieło było skończone. Jestem artystą. Artystą, którego nikt nie rozumie. Po raz ostatni spojrzałem na zmasakrowane ciało leżące w zakrwawionej pościeli, obróciłem się i wyskoczyłem przez okno. Na dziś wystarczy. Pomyślałem i ruszyłem w stronę lasu, w którym znajdowała się moja kryjówka.
~ Od razu mówię. Nie znam się tak bardzo na Jacku i jego sposobie zabijania, więc bardzo przepraszam za jakiekolwiek niedociągnięcia itp. Chciałabym też podziękować tym, którzy to czytają. Cieszę się, że wam się to opowiadanie podoba i jeszcze raz dziękuję :)
