- Jack! Jack! Słyszysz mnie?! Jack?
- Co się stało Marika? - powoli usiadłem, przetarłem ręką oczy i popatrzyłem na dziewczynkę siedzącą obok mnie na trawie.
- Nie widziałeś gdzieś mojego łańcuszka?! Takiego srebrnego z krzyżykiem?? Mama mnie zabije jak się dowie, że go zgubiłam. Dostałam go od babci na drugie urodziny. Jest dla mnie bardzo ważny. Nie widziałeś go może?!
- Nie. Chyba raczej nie. - patrzyłem jak jej wyraz twarzy się zmienia, a w oczach pojawią się strach i smutek. - Jak chcesz mogę pomóc Ci go poszukać. - zasugerowałem wciąż wpatrując się w fiołkowooką. Nie musiałem czekać na odpowiedź, a jej uśmiech upewnił mnie, że właśnie tego oczekiwała. Był to najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem.- Jack! Jack kochanie wstawaj. Już ranek! - zaćwiergotał jak najsłodziej Jeff i tym samym dostał w łeb poduszką.
- Przymknij się matole! Daj mi spać! - odpowiedział mu wciąż zaspany Jack.
- Ojj dziubasku nie ma tak dobrze. - Jeff podszedł do wciąż śpiącego chłopaka i zaczął ściągać z niego kołdrę. Kto by pomyślał, że dwaj rywalizujący ze sobą zabójcy mogą się tak przyjaźnić.
- Oddawaj tą kołdrę debilu. No k*rwa no. Zabije Cię kiedyś. No zabije! - mimo szarpaniny Jeff jednak się nie poddawał. Chciał zrobić Jackowi na złość i chyba mu się to udało, bo ten wstał z ''łóżka'' i ruszył w jego stronę. Już miał wymierzyć mu siarczystego kopniaka, kiedy usłyszał głosy. Jeff chyba też je usłyszał, bo cały zesztywniał. Głosy dochodziły z zewnątrz i prawdopodobnie należały do kilku młodych dziewczyn. Co one tutaj robią. Zadał sobie to pytanie Jack.~ Tak wiem. Trochę głupi rozdział i musiałam w nim zmienić narrację na trzecioosobową, ale nie martwcie się kolejne rozdziały będą już po staremu.
![](https://img.wattpad.com/cover/39498976-288-k279179.jpg)