Duch Pedri

445 27 7
                                    

- Dlaczego miałbym wam na to pozwolić? - Westchnął trener pocierając twarz dłońmi.

Jesteśmy u niego już dziesięć minut i wciąż próbujemy go przekonać, że to dobry pomysł. Jak na razie nie idzie nam zbyt dobrze, ale jestem pewnie że jeszcze tylko chwila i się złamie.

- Bo jesteśmy supi dupi ulubioną drużyną trenera? - Spytał z nadzieją Raphinha - No i oczywiście jesteśmy liderem w tabeli tak tylko skromnie wspomnę...

- Nie będziemy nikomu truli dupy przez tydzień - Dodałem, mając przeczucie, że argumenty chłopaka, po raz kolejny nie zadziałają

- Dobra to mnie przekonało, miłego urlopu - Zgodził się niemal natychmiast, w sumie nic dziwnego.

- DZIĘKI SZEFIE - Raphinha rzucił się na Xavi'ego, ale już po chwili został delikatnie odepchnięty w stronę drzwi. Oboje zrozumieliśmy aluzję mężczyzny i wciąż dziękując wyszliśmy z pomieszczenia.

Skierowaliśmy się do szatni, gdzie zza drzwi można już było usłyszeć głosy chłopaków. Mam tylko nadzieję, że nie naopowiadali tam Gaviemu jakichś głupstw. Zaraz zobaczymy... Mój towarzysz pchnął drzwi, po czym oboje weszliśmy do środka

- TAK BARDZO BĘDĘ ZA NIM TĘSKNIŁ!!! - po szatni rozległ się zrozpaczony krzyk Pablo - BYŁ TAKIM DOBRYM KOLEGĄ!!! DAJCIE MI CHUSTECZKI - Krzyknął w stronę chłopaków

- co tu się... - Zaczął Brazylijczyk, ale szybko mu przerwano.

- Oboje byli wspaniałymi ludźmi... - Dodał cicho Sergi - Zorganizujemy im należyty pogrzeb. Robert dzwon do kawiarni i zorganizuj kwiaty, ale weź takie na promocji jakby były. Ansu, ty zaproś kolegów tej dwójki, chociaż pewnie nie mają innych poza nami, a ty Marc..

- Chłopaki ale my żyjemy - Powiedziałem zdezorientowany. Co tu się stało pod nasza nieobecność? - Pablo, zobacz ja żyję - Pomachałem do chłopaka, który chyba najbardziej się wszystkim przejął

- Czasami mam wrażenie, że on nadal tu z nami jest... - Szepnął i wybuchł jeszcze większym placzem.

Japierdole co za patola. Podszedłem do chłopaka i trzepnąłem go w łeb żeby trochę się ogarnął.

- Ała to bolało, ale czekaj... - Spojrzał na mnie z rozszerzonymi oczami - JESTEŚ DUCHEM PEDRIEGO?!

Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam.

- Czy gdybym był duchem, mógłbym cię uderzyć? - Spytałem z uniesionymi brwiami. Chłopak zastanowił się przez chwilę po czym pomachał przecząco głową - No właśnie

- PEDRI TY ŻYJESZ!!! - Rzucił sie na mnie, a ja ponieważ nie byłem na to przygotowany, wywaliłem się. A on razem ze mną - Nie zostawiaj mnie już nigdy, to było najgorsze piętnaście minut mojego życia - Szepnął mi na ucho

- Nie no nie przesadzaj, było fajnie - Zaśmiał się Ferean posylając Pablo znaczące spojrzenie. Nawet nie chce wiedzieć o czym oni rozmawiali...

- Nie było - Mrugnął i przytulił się do mnie jeszcze bardziej. Przylepa. Ale w sumie mi to nie przeszkadza. To całkiem fajne...

- Dobra super Pedri żyje, JA TEŻ - Podkreślił Raphinha mierząc resztę wzrokiem - I przynosimy świetne wieści. Jedziemy na wakacje!!

Wszyscy oprócz naszej dwójki leżącej na podłodze, po tych słowach zaczęli podskakiwać i śpiewać jakieś głupie przyśpiewki planując nasz wyjazd.


___

Elomelo witam w kolejnym odcinku 🤙


Jak przetrwałem w Barcelonie? || Pedri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz