starość nie radość

477 32 4
                                    

Uwaga, z tej strony Pablo, ogłaszam stan najwyższej gotowości. Dzisiaj są urodziny Pedra. Nie było mnie kilka dni, bo byłem zajęty organizacją imprezy, ale na szczęście już wróciłem 😊

----

- Dobra te balony zanieś tam - Poinstruowałem Roberta, gdy wszyscy zaproszeni goście byli już w domu. Brakowało tylko Ferrana i oczywiście Pedra, bo przecież nie mógł być na miejscu kiedy robimy mu niespodziankę. Torres zaproponował, że zabierze go do siebie na jakiś czas, a jak wszystko będzie gotowe to mam do niego napisać i przyjadą.

Plan idealny.

- Pablo a co z tym ciastem? - Spytał Frenkie niosąc w rękach duży, wcale nie kaloryczny tort. Co się dzieje w domu Pedriego zostaje w domu Pedriego...

- Włóż do lodówki, tylko nie upuść! - Mruknąłem odchaczając kolejną rzecz ze swojej listy.

- Dobra szefie, nie denerwuj się - Zachichotał Holender i schował ciasto do lodówki. Ja w między czasie zająłem się tworzeniem playlisty, bo nie oszukujmy się, ja tu mam najlepszy gust

No dobra, ciasto jest, balony są, chipsy niedługo będą bo wysłałem po nie Ansu i Erica, muzyka jest, Pedra nie ma.... Kurde chyba o czymś zapomniałem...

- EJ A KTO MA ALKOHOL?! - O. Już sobie przypomniałem. Jak mogłem o tym zapomnieć? I to jeszcze przebywając w takim towarzystwie?

- Marc i Sergi pojechali kupić, ale długo nie wracają...- Zastanowiłem się przez chwilę i myślę że to dobry pomysł żeby sprawdzić co z nimi. Nigdy nie wiadomo co im do łba strzeli - Dobra Robert zadzwoń do nich i spytaj kiedy będą

- Dobra - Odparł Polak i nie zwlekając wyciągnął telefon. Teraz to już wszystko powinno być.

Rozejrzałem się po pokoju aby upewnić się że o niczym nie zapomnieliśmy, ale wszystko wyglądało zaskakująco dobrze. Dembele zajął pozycję DJ, Ansu i Eric przynieśli chipsy, alkohol PODOBNO był w drodze, tort w lodówce no i w międzyczasie pozostali chłopcy poprzesuwali meble robiąc więcej miejsca w salonie.

Dobra to chyba mogę już dzwonić do Ferrana.

-Halo? - Przywitałem się, jednocześnie uciszając chłopaków bo znowu darli pizde. Jeszcze by zepsuli niespodziankę.

- No siemka co tam? - W słuchawce przywitał mnie głos Torresa, a w tle mogłem też usłyszeć cichy śmiech Pedra. Z czego on się śmieje? Chyba będziemy musieli o tym porozmawiać...

- No już możecie przyjeżdżać - Powiedziałem wygrywając się z zamyślenia - Tylko szybko bo długo z nimi nie wytrzymam

- Dobra, za dziesięć minut będziemy - Parsknął chłopak i zakończył połączenie. No dobra, to teraz czekamy.

****

- Skąd ty masz klucze do mojego domu? - Drzwi wyjściowe otworzyły się a w nich ujrzałem dwóch chłopaków. Oni mnie nie widzieli bo sprytnie schowałem się za kanapą i mogłem ich podglądać

- Eee... Co? No ten, no..eee... Pablo mi dał! - NO CO ZA PARÓWĄ, ZAWSZE ZWALA WSZYSTKO NA MNIE... Z nim też będę musiał sobie porozmawiać.

- Mhmm dobra - Mruknął nie do końca przekonany Pedro zdejmując buty - Chodź na górę, mam syf na dole.

Co. Nie! Ferran musi go zatrzymać!

- Nie, zostańmy w salonie! - Krzyknął spanikowany Torres, ale gdy zauważył zdziwienie na twarzy chłopaka, od razu dodał - W sensie, nie ma sprawy, u mnie zawsze jest syf...

- Okeeej? Dobra to chodź chociaż do kuchni - Zaproponował i ruszył w stronę wyjścia. Matko za idioci...

- KURWA DO SALONU MASZ IŚĆ CZEGO NIE ROZUMIESZ?!  - Wkurwiony Ferrana zaciągnął zdezorientowanego chłopaka do pokoju - Światło zapal.

- Ale o co ch-

- ZAPAL TO ŚWIATŁO!

Pedro spojrzał na niego podejrzliwie, ale zapewne nie chcąc go bardziej denerwowac zapalił światło. No, raz w życiu mu się coś udało. Jestem dumny Ferran...

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PEDRUŚ!! - W domu rozległ się głośny krzyk i każdy zaczął wychodzić z ukrycia. 

-OOoOoOOoOoooO Dzięki chłopaki kocham was! - Uśmiechnięty Pedro przytulił każdego po kolei przyjmując jednoczenie prezenty.

Oczywiście ja byłem na końcu kolejki.

Bo jestem super wyjątkowy.

Wcale mnie nie wypchnęli trzy razy...

- TERAZ JA WYPAD STĄD - Przepchnąłem się do przodu i łapiąc Pedra za rękę wyprowadziłem go do kuchni - No, to słuchaj teraz. Wszystkiego najlepszego Pepi, życzę ci żebyś spotykał na swojej drodze same tak cudowne osoby jak ja, żebyś każdy dzień mógł spędzać tak niesamowicie jak te ze mną i żebyś nie chorował, a jak będziesz chorował to żeby był obok ciebie ktoś tak utalentowany i uzdolniony jak ja kto będzie mógł ci pomóc. I pamiętaj że bardzo bardzo cię kocham, nawet jak mi dokuczasz...

Gdy skończyłem mówić, wyciągnąłem schowany za plecami prezent i wręczyłem go chłopakowi. Zestresowany czekałem aż go otworzy, bo nie wiedziałem czy mu się spodoba. Zanim jednak tak się stało ten, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

Ufff jak dobrze że wyszliśmy do kuchni, gdyby ktoś to zobaczył nigdy nie przestali by mnie drażnić.

- Dziękuję kochanie - Pocałował mnie jeszcze w policzek i w końcu zajął się rozpakowywaniem prezentu - Pablo czy ty narysowałeś mi laurkę?

- Tak... - Odparłem lekko zawstydzony, no dobra może nie mam jakichś zdolności artystycznych, ale liczą się chęci tak? - Ale Otwórz!

- A co to? - Spytał zdziwiony gdy z środka wypadły dwie kartki papieru - Czy to są bilety na wspólne wakacje?

- Taaak...?

-......KURWA WYJEŻDŻAMY STĄD, NARA FRAJERZY!!! - Krzyknął Pedro ciągnąc mnie z powrotem do pokoju - I Teodor ma być w nienaruszonym stanie jak wrócę  rozumiemy się? - Spojrzał ze zmrużonymi oczami na Raphinhę.

W końcu się od nich uwolnię...


_______

Witam po krótkiej przerwie, rozdział nie sprawdzony oczywiście

Ale w następnych częściach będzie kolejny trip 😎

Jak przetrwałem w Barcelonie? || Pedri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz