- Do domu ale już - Spojrzałem na niego twardym wzrokiem i przysunąłem bliżej walizkę, którą Pablo zdążył już odepchnąć od siebie kilka albo nawet kilkanaście razy- Nie, nigdzie się stąd nie ruszam. - Prychnął i po raz kolejny próbował ją odepchnąć, ale tym razem przeszkodziła mu w tym moja ręka. Nie tym razem.
Z nim to zawsze jest jakiś problem, tu mu się nie chce, tu czegoś nie lubi, a tu po prostu ma jakiś swój kaprys. Tak jest na przykład dzisiaj, stwierdził że nie wraca do domu i zostaje na wakacjach bo mu się tu podoba.
Aha super a mecze za niego kto zagra, siostra?
- Pablo nie zaczynaj od nowa.... - Westchnąłem zrezygnowany widząc że chłopak nie zamierza się poddać. Muszę wymyśleć jakiś inny sposób na przekonanie go
A to wcale nie jest takie proste...
- Ale Pedro ja nie chcę nigdzie wracać - Jęknął i spojrzał na mnie swoimi szczenięcymi oczami, doskonale wiedząc jak na mnie działają - Mi się tu bardzo podoba.
- Dobrze, przyjedziemy za rok - Zaproponowałem i sam zacząłem pakować tego dzieciaka bo już po woli traciłem nadzieję że włoży chociażby jedną skarpetkę do tej głupiej walizki
- Nie będę tyle czekać - Odparł od razu i zabrał mi walizkę, prawdopodobnie po to żebym zwrócił na niego uwagę. Mały atencjusz. - Nie wytrzymam tyle...
- Pablooooo....- Jęknąłem nie wiedząc już co robić. A może po prostu go tu zostawimy? Znajdzie się jakieś zastępstwo na mecze, a my przynajmniej pozbędziemy się marudzącej wściekłej wiewiórki...
Brzmi jak plan
- Ale- Zaczął ale tym razem już nie pozwoliłem mu skończyć, został bowiem ostatni argument który może przekonać go do zmiany zdania. Jest to moja tajna broń używana jednynie w sytuacjach kryzysowych.
Np teraz
- Bierzesz swoje rzeczy- Powiedziałem, ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć przysunąłem się bliżej i złożyłem na jego ustach szybki pocałunek - Pakujesz je do walizki - Kontynuowałem po oderwaniu się od zarumienionego chłopaka, po czym po raz kolejny go pocałowałem - Bo jesteś grzecznym chłopcem - I znowu - I jedziemy do domu - I jeszcze raz... - Przyjedziemy tu za rok - Gdy skończyłem, odsunalem się od całkowicie czerwonego Pabla i w myślach modliłem się aby to zadziałało
W końcu użyłem super tajnej mega ekstra broni, która swoją drogą była całkiem przyjemna i lubiłem jej używać. Nie żeby coś...
- ...O której wyjeżdżamy?
~ Dwie godziny później ~
- Jak ty go w ogóle przekonałeś do powrotu? - Spytał Ferran gdy siedzieliśmy już wszyscy w samolocie, Pablo ostatecznie tak jak go poprosiłem, grzecznie się spakowal i pojechaliśmy na lotnisko - Jeszcze rano zarzekał że nigdzie się stąd nie rusza i jak będzie trzeba to zamieszka w szałasie
Tak Pablo i szlas mhm już to widzę, po pierwsze on nawet szałasu nie umie zbudować, jeżeli już by coś zrobił to zawaliło by się to po dwóch dniach, albo by go podpalił po tym jak zobaczy jakiegoś robaka. No i po drugie, on ciągle coś je, wątpię że wytrzyma resztę życia zrywając owoce z drzew...
- No wiesz, mam swoje metody... - Wzruszyłem ramionami i odpaliłem na telefonie kolejny odcinek Elity, który miałem zamiar oglądać podczas podróży, korzystając z faktu że Pablo już śpi i nie muszę mu odpowiadać na pytania typu "Daleko jeszcze?"
*****
- Jedziesz ze mną? - Spytałem chłopaka gdy w końcu wszyscy znajdowaliśmy się już na lotnisku w Barcelonie.
![](https://img.wattpad.com/cover/330640324-288-k395534.jpg)
CZYTASZ
Jak przetrwałem w Barcelonie? || Pedri
FanfictionHistoria oparta na faktach opisująca moje codzienne życie i próby przetrwania z tymi idiotami zapraszam ❤