Dziękuje, że jako jedyny ze mnie nie zrezygnowałeś

227 17 3
                                    

Rano blondyn obudził się w pustym już mieszkaniu, leżąc w dziwnej pozycji na fotelu, przykryty kocem który do teraz pachniał czarnowłosym. Kurama pewnie znikł zaraz po jego zaśnięciu tak jak to robił zawsze. Przezorny ale zawsze ubezpieczony. Mimo, że podczas wojny większość widziała ogoniaste bestie to nie każdy je akceptuje. Większość dalej obawia się spotkań z nimi.

Podnosząc sie z fotela zerknął na kalendarz. Dwa wydarzenia zakreślone na czerwono wywołały u niego zmieszanie. Pierwsza sprawa to Święto Gwiazd Tanabata, całkiem przyjemne, kolorowe i nawet znośne gdyby nie fakt, że Szósty zrobi z tego jakąś większą akcję. Najgorsze, że to już w ten piątek.

Wszelkie festiwale obchodzone hucznie polegały na wejściu w garniak bądź kimono klanowe i godną reprezentację swojego klanu. Podczas państwowych świąt każda ważniejsza postać z wioski tzw. „rada" oraz wsparcie Kage musiała być odpowiednio ubrana aby nie przynieść wstydu. Oczywiście blondyn wraz z objęciem stanowiska szefa, dostał w prezencie tradycyjny strój od Kakashiego. W sumie to nawet nie jedno a dwa tradycyjne, czarne i białe, co było dla Kuramy powodem do kpin przez dobry miesiąc. Oczywiście nie z faktu samego prezentu, a z białego kimona które głównie ubierały kobiety podczas zaślubin.

Drugim ważnym wydarzeniem było święto Obon, najważniejsze wydarzenie dla kraju ale przede wszystkim dla tych którzy kogoś stracili. Nie przepadał za tym, ale z szacunku brał czynny udział w wydarzeniu. Tak naprawdę dla niego to było bez różnicy bo i tak często przesiadywał u rodziców czy Jirayi. Faktem jest, że wygląda to zdecydowanie inaczej ale jednak. Nie lubił całej fasady związanej z tańcem, zapalaniem ogni czy tworzeniu zwierząt z jedzenia. Na szczęście do tego święta miał sporo czasu.

Nastawił wodę na kawę, dziś musi zabrać ze sobą do pracy życiodajny napój, gdyż za pewne Hokage każe mu brać udział w przygotowaniach. Głównie nadzorować i planować ułożenie stoisk, a także zmieniać układ w razie potrzeby. Szczerze mówiąc spodziewał się jakiejś informacji od Uchihy, chociażby, że wychodzi czy coś, ale chyba jego obojętność wróciła na swoje miejsce.

Po porannym przygotowaniu i wejściu do biura pierwsze co go spotkało to góra dokumentów i Shikamaru na jego fotelu. Czyli jednak miał rację.

-Nara nie za wygodnie Ci? Z tego co mi wiadomo prędzej Ci do sprawowania pieczy nad miastem niż nad oddziałami. Chociaż w Twoim przypadku to wszystko jedno. - mruknął zirytowany. Skoro Kakashiemu tak zależy na tym festynie zakochanych niech sam go sobie ogarnia, a nie flirtuje z Iruką.

-Wiesz, że to nie moja wina. Macie biura obok siebie a ja robię za posłańca, ale to upierdliwe. Lista rzeczy do zrobienia pomiędzy papierami.- wyszedł zamykając drzwi. Naruto opadł na ciemny fotel, szykował sie dla niego trudny dzień.

•••

Tak jak założył, tak sie działo. Od rana biegał po wiosce nadzorując wszelkie prace szykujące do festiwalu. Stragany musiały być rozłożone według odpowiedniego rozkładu wzdłuż głównej ulicy zaraz obok stoisk należących do codziennego kiermaszu produktów spożywczych ale tak aby nie blokować ulicy. Dodatkowo w środy są targi wszelakich rzeczy występujących poza wioską więc jeśli potrzebowałeś cokolwiek pospolitego z innej wioski to było idealne miejsce. Męczące.

Na szczęście katorga z ustawianiem i rozłożeniem materiałów do budowy nie trwała długo, idealnie do pory obiadowej. Gdy wszystko było rozplanowane i zostawała sama budowa mógł pozwolić sobie na przerwę. Nie musiał nadzorować budowy.

Wraz z rozwojem Konohy pojawiło się sporo nowym sklepów czy restauracji dlatego wybór posiłku był ogromny. Naruto dbając o w miare zdrowe posiłki nie mógł pozwolić sobie na byle co. Ramen w taki dzień zdecydowanie nie był dobrym pomysłem ponieważ temperatury zaczynały dokuczać, plując coraz to większym żarem. Koniec końców Oden wydał się najbardziej rozsądnym wyborem, w końcu nie może sie czuć zbyt ociężały na wieczornym treningu. Zresztą po posiłku czekało go jeszcze trochę papierkowej roboty którą na szczęście mógł sobie ogarnąć w domu, byle było zrobione. Przypasowywanie misji do poszczególnych oddziałów było przyjemne, zdecydowanie lepsze niż wypłacanie pieniędzy czy zarządzanie nimi.

Niedoopowiedzenia | sasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz