czas pożegnania

922 36 9
                                    

Wczorajszy dzień spędziłam z Simonem, oglądaliśmy  film wieczorem.  Nawet zapalił świeczki... romantycznie.

Podczas leżenia i oglądania filmu cały czas czułam jak się na mnie patrzy.
Szczerze... uwielbiałam już te uczucie.
Na początku  jak go poznałam wydawał  mi się wredny jak nie wiem ale jak już bliżej  się poznaliśmy  to jest bardzo opiekuńczy  i się przywiązuje mocno do osób, na których mu zależy.

Ja: co się patrzysz tak na mnie?

G: nie mogę ?

Ja: oczywiście, że możesz ale co myślisz patrząc na mnie.

G: o tym jaka jesteś piękna.

Ja: ejjj No weeeź.....

G: co mam wziąść?

Po czym zbliżył się do mnie i wziął  mnie za podbródek. Patrzył tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami w moje. Rozpływałam się w nich.
Po chwili poczułam jak zaczął  mnie delikatnie całować w usta. Oczywiście  odwzajemniłam tym samym.

No długo nie trwało jak nasze pocałunki zrobiły się namiętniejsze.

Całował mnie po szyji, przegryzał lekko co skutkowało oczywiście  malinkami. Zrobiło się tak gorąco już myślałam że przejdziemy do ostrej sceny jak z filmów  na pomarańczowej platformie( oczywiście  pyszne.pl) .

A TU TAKI CHUJ...

Nagle przestał i się lekko odsunął.

Ja zdziwiona leżałam  i nie wiedziałam co się właściwie nagle odwaliło.

G: wybacz .... Ale musimy jeszcze poczekać.

Ja: przecież.... W sumie nie ważne, to było po pijaku...

G: właśnie  muszę jeszcze  poczekać...

Ja: rozumiem

Tym czasem w mojej głowie,, ale jakoś na to aby zrobić to z Carlos nie musiałeś czekać " ale zapomnialam dlaczego to zrobił.....

G: Ale obiecuje, że  to wynagrodze.

Ja: trzymam cię za słowo.

A więc tak minął  czas.

Rano się  ubrałam w ciuchy Simona bo swoich oczywiście  zapomnialam a nie będę w tych samych chodzić co wczoraj. Ogarnęłam włosy.

Gdy zeszłam na dół już miałam gotowe śniadanie, które zrobił Ghost.

A jego nie było... znowu znikł...

Zjadłam tosty z serem i szynką, wypiłam herbatę  i już chciałam iść obejrzeć tv wbiegłam we mnie Riley w sensie jego pies.

Właśnie  mnie zastanawiało gdzie on jest...

I po chwili wszedł Simon.
Widzialam jak się śmieje z tego, że leżę na podłodze a Riley mnie liże po ryju.

Ja: tak, ja też tęskniłam ale możesz że mnie zejść?

Po czym wzięłam psa z siebie. I wstałam.

G: zostałaś wytypowana na psią mamę.

Ja: zauważyłam.

G: Dobra jest 13:00 za godzinę będą tu te pacafiany.

Ja: Ale ty miły dla kolegów.

G: jeszcze  mnie nie znasz?

Ja: znam znam

I zaczepliwie uderzyłam go w bark.

A ten złapał mnie za rękę i oparł  na  blacie w kuchni.

Ja: ależ ty zaborczy.

G: wiem, że to lubisz.

Ja: lubię osobę, która to robi

G: Dobra księżniczko  pamiętaj, że nadal jestem twoim przełożonym.

Ja; ale nie jesteśmy w pracy gamoniu.

G: i co...

Po czym mnie puścił i pocałował w policzek.

Przez 1 h myślałam jak powiedzieć delikatnie o wyjeździe  chłopakom.

W każdej postaci jest nie delikatnie... ahh przeżyją.

______________________________________
Wybiła 14:00
Chłopaki powoli się pojawiali.
König oczywiście  pierwszy nawet przed czasem. Później Alejandro z Gazem co mnie  zdziwiło, a na końcu  oczywiście  Soap.

Wszyscy usiedliśmy w salonie. Była na początku chwilowa cisza.

Aż odezwał się Alejandro.

A: ee Ghost ale tą chatę to masz zajebistą.

G: starałem się.

S: kurdeeee Riley nie gryźmi nogawki.

G: Riley! Do nogi. Chodź tu urwisie.

Ja z Königiem nie mogliśmy z beki.

Gaz wpatrzony w telefon oczywiście.

Ja: a więc  mówię już wam czemu się spotkaliśmy.

Wszyscy nagle ucichli.

Ja: wyjeżdżam na studia oficerskie...

S: E to świetnie!

Kon: a na ile?

Ja: 5 lat....

S: to już nie świetnie...

A: a dokąd?

Ja: do Polski.

A: ło kurwa, daleko...

Ja: niestety

Kon: Ale jak to... zostawisz nas na 5 lat?

Ja: spokojnie szybko minie.

G: miejmy nadzieję.

A: miejmy nadzieję  że wszyscy dożyją tych 5 lat.

Gaz: dosłownie...

G: pierdolicie kacapały, wszyscy będą żyć.

S: właśnie...

Ja: będzie mi was brakować.

Kon: nam ciebie  też ale mam nadzieje  ze będziesz do nas dzwonić?

Ja: oczywiście...

A: a kiedy lecisz?

Ja: jutro po pogrzebie.

Gaz: jeszcze  ten pogrzeb...

S: załamać się idzie.

I tak na gadaniu o dupie Marynie spędziliśmy czas do 15:30

Ghost jeszcze  pomagał mi się pakować jak wróciłam do mojego domu.
Ja nawet nie wiedziałam  co mam brać...
Miałam obładowaną wielką walizkę już w przedpokoju.

Pogrzeb o 11:00, wylot 13:00.

Napięty grafik.... Ale cóż  wracam za 5 lat... .

[ od autorki]

To pierwsza moją w sumie tak długa opowieść i mogą być błędy, nieścisłości  ale szykuje się drugą część  właśnie  po tych 5 latach nieobecności  i gwarantuje, że będzie trzymać w napięciu. SCOTLAND FOREVER!

Spadła jak ,,Grom"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz