*
Jeszcze raz sprawdził adres, który wysłał mu Hamilton w celu upewnienia się, iż dobrze trafił. Przed jego oczami wcale nie znajdywał się budynek, który zamieszkiwał trzydziestosiedmiolatek, a jedyne co świadczyło o jego obecności w tym miejscu, to samochód zaparkowany przed blokiem.
Korzystając z tego, iż starsza kobieta opuszczała budynek, złapał drzwi i wszedł na klatkę schodową. Wszedł do windy, po czym nacisnął przycisk z odpowiednim numerem. Kiedy dźwig osobowy zatrzymał się, opuścił go, kierując się w stronę, którą Lewis podał mu jako wskazówkę. Znalazł drzwi z numerem odpowiadającym temu z wiadomości. Zapukał w drewnianą powłokę, po czym zaczekał chwilę.
Jego oczom ukazała się Leoni. Koło jej nogi stał kot, który syknął zauważając Russela. Zwierzę pobiegło w głąb mieszkania, gdy Wolff wpuściła do niego Brytyjczyka.
- Lewis!- krzyknęła brunetka, naciągając na ramiona bluzę, którą wzięła z wieszaka.- George przyszedł!
- Idę!- odkrzyknął. W tym czasie Russel przeszedł za Leoni do salonu. Mulat wyszedł z pomieszczenia, które było za czarnymi drzwiami, pogodnie się uśmiechając.
Młodszy z Brytyjczyków przeniósł wzrok na Austriaczkę, która usiadła siadem skrzyżnym na kanapie biorąc laptopa na nogi. Wsunęła okulary na oczy, a jej palce zwinnie przeskakiwały po klawiaturze komputera. Po chwili skrzyżowała ręce pod biustem, uśmiechając się w stronę ekranu.
- Więc tak, Leo dzwoni właśnie do Toto. Nim my będziemy z nim rozmawiać, pierwszeństwo ma Jack, który już suszy mu głowę kiedy przyleci z Leoni- rzekł Hamilton siadając przy kuchennej wyspie.
- A Toto nie był czasami w Anglii?- zapytał George.
- Był, ale musiał polecieć po jeden komplet dokumentów do Wiednia- odpowiedziała Leoni, odchylając głowę do tyłu.
- Leo! Wann kommst du an? Ich vermisse dich.- Russel usłyszał dziecięcy głos, zauważając na twarzy brunetki uśmiech.
- Wenn alles nach Plan läuft, werde ich nächste Woche in Wien sein - odpowiedziała, kątem oka zerkając na Hamiltona.- Jackie, ruf unseren Papa an. Alles klar?
- Ja!- krzyknął mały blondyn, a Leoni wstała z kanapy, biorąc laptopa w rękę i idąc z nim w kierunku jego oraz Lewisa.
Mimowolnie zaciągnął się zapachem jej perfum, który czuł po raz kolejny. Połączenie róży damasceńskiej i jaśminu, a także czegoś czego określić nie potrafił, wydawał mu się dziwnie znajomy, ale jednocześnie uzależniający.
Widział uśmiech na twarzy kolegi z zespołu, gdy Austriaczka przechodziła obok niego. Leoni przypadkowo dotknęła dłoni mulata, która leżała obok szklanki z sokiem, gdy odstawiała laptopa. Nie uważał tego za nic złego, takie rzeczy przecież się zdarzały, a zważywszy na fakt przyjaźni Brytyjczyka oraz młodej lekarki, nawet nie miał myśli o tym, że łączy ich coś więcej w głowie.
Tak samo jak dotknięcie dłoni, zlekceważył to, iż ręka Hamiltona spoczęła na talii brunetki, a ta nic z tym nie zrobiła.
Zauważył, że oboje czują się w swoim towarzystwie swobodnie. Chciał, aby jego relacja z Elise wyglądała identycznie. Dziewczyna nadal bała pokazać mu się bez chociażby podkładu na twarzy, a o tym, żeby rano się do niego przytuliła- przed rozczesaniem włosów oraz pomalowaniem się- nie było mowy. W dresie praktycznie nie chodziła, a bluzy zakładała tylko różowe lub białe, chociaż też rzadko.
Dla porównania, Leoni obecnie siedziała w szarej luźnej, rozpiętej bluzie, pod którą miała czarną przylegającą koszulkę, a całość dopełniały dresy kolorystycznie pasujące do bluzy. Był to kolejny raz, kiedy widział Wolff w podobnym stroju, podczas gdy znał ją o wiele krócej niż swoją dziewczynę.
CZYTASZ
INTERPOL| G.RUSSEL
Fanfiction"𝕊𝕚ą𝕕ź 𝕟𝕒 𝕔𝕙𝕨𝕚𝕝ę 𝕚 𝕝𝕖ć𝕞𝕪. ℙ𝕚𝕖𝕡𝕣𝕫𝕪ć 𝕓𝕚𝕝𝕖𝕥 𝕚 𝕛𝕖ś𝕝𝕚 , 𝕁𝕒 𝕡𝕣𝕒𝕘𝕟ę ż𝕪𝕔𝕚𝕒 𝕚 ś𝕞𝕚𝕖𝕣𝕔𝕚, 𝕋𝕪 𝕡ł𝕒𝕔𝕫𝕖𝕤𝕫 𝕠𝕔𝕖𝕒𝕟𝕖𝕞 ł𝕖𝕫. ℤ𝕒𝕥𝕣𝕫𝕪𝕛𝕞𝕪 𝕫𝕒𝕡𝕒𝕔𝕙𝕪, ś𝕝𝕒𝕕𝕪. Ż𝕪𝕛𝕞𝕪 𝕟𝕚𝕖 𝕔𝕙𝕔ą𝕔 𝕤𝕚ę...