*
Deszcz spływał po szybie okna w mieszkaniu ciemnowłosej. Wpatrywała się w smugi wody, tworzące różne dziwne zawijasy, co jakiś czas pijąc kawę z czarnego kubka. Nieopodal niej leżał plecak ze spakowanymi rzeczami, jakich potrzebowała podczas nocnego dyżuru. Od wyjścia dzieliło ją może czterdzieści minut, ale starczyło jej to na kłótnię z sąsiadką z naprzeciwka, która ponownie dobijała się do drzwi lokum Austriaczki.
Leoni starała się żyć z innymi mieszkańcami kamienicy w zgodzie. Wyjątkiem była dziewczyna w podobnym wieku do niej, nieustannie czepiająca się jej o wiele rzeczy, niekiedy całkiem absurdalnych.
Kiedy pewnego razu była chora i Lewis przyjechał do niej z zakupami, Jennifer równo pięć minut po tym, jak mulat wszedł do mieszkania Wolff, zaczęła dobijać się wrzeszcząc, że jest to miejsce gdzie mieszkają porządni ludzie, a nie prostytutki. Innym razem, gdy Austriaczka wróciła z Grand Prix Wielkiej Brytanii, rudzielec zaserwował jej pouczającą przemowę, twierdząc, iż nieodpowiedzialnym jest zostawianie uchylonego okna na parę dni w mieszkaniu. Co z tego, że ta nie znała prawdy, a Leoni o wszystkim wiedziała oraz kontrolowała to, mając umowę z sąsiadką spod trójki? Dla Jennifer liczyło się uprzykrzanie życia brunetki.
Dopiła kawę, po czym wciągnęła przez głowę bluzę z kapturem, a następnie odniosła kubek do zlewu w kuchni i zalała wodą. Nałożyła kotu jedzenie do miski, nalewając świeżą wodę do drugiej. Wróciła do salonu po plecak, z którym przeszła do przedpokoju, gdzie założyła buty, wiążąc ich sznurówki. Zarzuciła na ramiona kurtkę i z kapturem założonym na głowę, wyszła z mieszkania, natrafiając na naprzykrzającą się sąsiadkę.
- O proszę! Raczyła otworzyć! Jesteś świadoma, że...
- Zamknij się- przerwała jej, zamykając ciemne drzwi kluczem, przyczepionym do smyczy.- Nie wiem co próbujesz osiągnąć, ale prócz zdenerwowania mnie nic nie osiągnęłaś.
- Że sypianie z wieloma partnerami powoduje zwiększone ryzyko zachorowania na choroby weneryczne?- dokończyła, a Leoni przewróciła oczami.
- Poważnie? Nie wiedziałam- udała zaskoczenie.- A tak poważnie, nie wiem za kogo się uważasz, ale wiem jakie mogą być konsekwencje sypiania z różnymi osobami. Na twoje nieszczęście mnie to nie dotyczy.
- Tak sądzisz? A ten wysoki chłopak, który wczoraj tutaj był jak ciebie nie było? Dobijał się z dobre dziesięć minut. Nie wyglądał jak ten ciapaty, z którym się prowadzasz.
Wolff przymknęła oczy słysząc jakiego określenia użyła Jennifer. Planowała się zbędnie nie denerwować, jednak przy tej dziewczynie nie dało się inaczej. Policzyła w myślach do dziesięciu w dwóch językach, przymykając oczy, a po chwili z wrednym uśmiechem popatrzyła na rudowłosą.
- Ciapaty to może być pies. Lewis jest mulatem, ignorantko. Chłopak, o którym mówisz, to George. Pracuje z Lewisem. Nie wiem co chciał, ale nawet jeżeli sypiałabym z obojgiem, to chuj ci do tego- rzekła, po czym zbiegła po schodach.
Wzrokiem odnalazła swój samochód, do którego wsiadła. Zacisnęła dłonie na kierownicy, ponownie w przeciągu paru minut licząc do dziesięciu. Wyjechała z miejsca parkingowego, a następnie włączyła się do ruchu drogowego.
**
- Co mamy?- zapytała, przyjmując pacjenta, którego przywiozła karetka. Nocne dyżury miały to do siebie, że rzadko siedziała na oddziale, gdzie zazwyczaj pracowała. Owszem obchody odbywała właśnie tam, jednak większość czasu spędzała w okolicach SOR-u.
- Podejrzenie wstrząśnienia mózgu, otwarte złamanie kości udowej prawej nogi, skręcenie nadgarstka w lewej ręce. Prócz tego raz NZK, do momentu naszego przyjazdu reanimowany- powiedziała lekarka, która jechała wraz z ratownikami medycznymi.
CZYTASZ
INTERPOL| G.RUSSEL
Fanfic"𝕊𝕚ą𝕕ź 𝕟𝕒 𝕔𝕙𝕨𝕚𝕝ę 𝕚 𝕝𝕖ć𝕞𝕪. ℙ𝕚𝕖𝕡𝕣𝕫𝕪ć 𝕓𝕚𝕝𝕖𝕥 𝕚 𝕛𝕖ś𝕝𝕚 , 𝕁𝕒 𝕡𝕣𝕒𝕘𝕟ę ż𝕪𝕔𝕚𝕒 𝕚 ś𝕞𝕚𝕖𝕣𝕔𝕚, 𝕋𝕪 𝕡ł𝕒𝕔𝕫𝕖𝕤𝕫 𝕠𝕔𝕖𝕒𝕟𝕖𝕞 ł𝕖𝕫. ℤ𝕒𝕥𝕣𝕫𝕪𝕛𝕞𝕪 𝕫𝕒𝕡𝕒𝕔𝕙𝕪, ś𝕝𝕒𝕕𝕪. Ż𝕪𝕛𝕞𝕪 𝕟𝕚𝕖 𝕔𝕙𝕔ą𝕔 𝕤𝕚ę...