04

271 20 2
                                    

*

Trzask drzwi od metalowych szafek wytrącił Leoni z zamyślenia. Zapach chloru dało wyczuć się nawet w szatni, gdzie przebywała. Schowała to fioletowej torby sportowej telefon oraz kolczyki i łańcuszek, który na co dzień zdobił jej szyję. Wyciągnęła okulary do pływania oraz czepek z logiem jednej z firm. Schowała włosy pod silikon, po czym wyszła z szatni, wcześniej zamykając szafkę. Weszła pod natrysk, a następnie udała się w stronę drzwi prowadzących na pływalnię. 

Charakterystyczny zapach chloru stał się intensywniejszy, a Leoni prawie uśmiechnęła się pod nosem. Na swój sposób lubiła ten zapach. Kojarzył jej się z czasami dzieciństwa i treningami oraz zawodami, na które jej ojciec starał się przychodzić jak najczęściej. Były to czasy, gdy jedyne co ją interesowało to to, aby znajomi nie poznali prawdy o jej biologicznej matce. 

Założyła okulary na głowę, następnie zsuwając je na oczy. Weszła na słupek, wcześniej patrząc czy na torze nikogo nie ma. Jeżeli byłaby inna osoba, nie skakałaby, startując z miejsca. Nikogo nie było, więc spokojnie przyjęła pozycję umożliwiającą jej skok na główkę. Kilka sekund później mogła poczuć jak chłodna woda otula jej ciało. Przepłynęła możliwie najdłuższy odcinek i dopiero wynurzyła się, aby wziąć wdech. Zaczęła wykonywać krążenia rąk jakie były charakterystyczne dla kraula. Wykonała nawrót przy końcu toru, dotykając ręką brzegu. Przyzwyczajenie z zawodów, ponieważ jeśli tego nie zrobili, przepłynięty odcinek nie zostawał zaliczany. 

Pływała dłuższy czas. Dopiero, gdy na wiszącym pod sufitem, dużym elektronicznym zegarze widniała za kwadrans dziewiętnasta, wyszła z wody. Zdjęła okulary z oczu, a potem z głowy i poszła w kierunku natrysków oraz szatni. 

Poczuła jak zderza się z kimś. Rzuciła pod nosem szybkie przeprosiny, ale gdy chciała odejść, poczuła uścisk na nadgarstku. Podniosła wzrok na osobę, która trzymała jej rękę. Russel lustrował ją wzrokiem, dłużej zatrzymując się na biuście. 

- Oczy mam wyżej- mruknęła najbardziej oklepanym tekstem, jednak często skutecznym.- Poza tym, nie wiem czy pamiętasz, ale masz dziewczynę. Wątpię, iż byłaby zadowolona widząc, że zaglądasz innej w dekolt. 

- Ja... Ja... Cholera.

- Mów czego chcesz Russel, bo śpieszę się- warknęła, mierząc wzrokiem Brytyjczyka. 

- Chodzi o to, że nie powiedziałem ci, iż niedawno skończyłem brać antybiotyk i...- kłamał nieumiejętnie.

- I nie wiesz jak to wpłynie na wyniki, rozumiem. Tylko pytałam kiedy brałeś antybiotyk i mówiłeś, że trzy lata temu, więc nie kłam. Plus w wynikach nie wyszło, iż byłeś nimi leczony, bo nic nie zostało zaburzone. O co chodzi?

- Nie wiem ile słyszałaś z tego co mówiła Elise, ale... Przepraszam w jej imieniu. 

Austriaczka miała ochotę zaśmiać się, ale ostatecznie pokręciła tylko głową. Tłumaczenie Brytyjczyka było wręcz żałosne. Doskonale wiedziała jakie zdanie i niej ma Elise, co prawdę mówiąc nie obchodziło jej choćby w najmniejszym stopniu. Chcąc nie chcąc, znała ten typ dziewczyny.

Obsesyjnie wpatrzona w swój plan, w którym nie zakłada obecności innych osób, potencjalnie mogących być od niej lepszymi. Urojona wizja świata pozbawionego jakichkolwiek utrudnień i zdarzeń losowych. Nierealna, nie ważne jak bardzo taka osoba chciałaby oszukać system. Społeczeństwo rządziło się swoimi prawami i albo znało się swoje miejsce, albo przepadało się w czeluści.

- Kłamać to ty nie umiesz, Russel- rzuciła, wyszarpując swoją rękę z uścisku dwudziestoczterolatka.- I zapamiętaj, nie przepraszaj za kogoś kto mówił swoje zdanie, to jego opinia. Każdy ma prawo mieć ją odmienną- dodała na odchodne, kierując się w stronę szatni. 

INTERPOL| G.RUSSELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz