11

234 18 25
                                    

*

Miał mętlik w głowie. Odkąd Leoni wyznała mu prawdę dotyczącą jego partnerki. Nie umiał znaleźć sobie miejsca w mieszkaniu, w którym mieszkał wraz z Elise, z którą nadal nie porozmawiał. 

Zdjęcia mówiły wszystko. Wysłuchanie tłumaczeń Warner nic by nie zmieniło- nadal czułby wstręt do niej oraz samego siebie, że nic nie zauważył i przez pewien czas żył w jebanym kwadracie. Na samą myśl przeszywał go dreszcz obrzydzenia, którego nie potrafił się pozbyć ze swojego ciała. 

Korzystając z tego, iż Elise pojechała na weekend do rodziców do King's Lynn, spakował do walizki oraz kartonów ubrania należące do niej. Chciał, aby zniknęły wszystkie rzeczy kojarzące mu się z blondynką. Nie był w stanie patrzeć na walające się w sypialni jej klamry do włosów, kolczyki lub naszyjniki. 

Zastanawiało go jaki interes miała Leoni w wyjawieniu mu prawdy. Pytania dotyczące tego krążyły mu po głowie, choć nie potrafił zapytać Austriaczki chociażby jednym z nich. Coś blokowało go wewnętrznie przed wypowiedzeniem ich. 

Brunetka była dla niego zagadką. Potrafiła być wredna, aby zaraz potem być uosobieniem tego co pozytywne. Z nim ani razu- chyba- nie rozmawiała na byle jaki temat, bądź o sprawach jakkolwiek wchodzących w jej życie prywatne. Co innego z Lewisem. 

Austriaczkę oraz Brytyjczyka musiało coś łączyć. George nie widział innej opcji. Pamiętał minę mulata, gdy pojechali odebrać Wolff z zawodów, w jakich startowała jej uczelnia. Uśmiech podobny do tego, który towarzyszył mu przy zwycięstwach wymieszany z czymś jeszcze, czego nie umiał zidentyfikować. Nie wiedział, czy brunetka miała tak samo w stosunku do Hamiltona, ale Russel zazdrościł im tej przyjaźni. Mogli na sobie polegać, nie ważne czy jedno było w Anglii, a drugie na innym kontynencie. W poprzednim sezonie wyłapał, iż nie raz i nie dwa jego zespołowy partner dzwonił przed wyścigiem do kogoś. Wówczas nawet Angela oraz Toto nie przeszkadzali mu.

Zazdrościł im tego, że mogli sobie ufać bezgranicznie, że jedno było dostępne dla tego drugiego, niezależnie od miejsca pobytu czy godziny na zegarze. Sam stracił taką osobę. 

Niegdyś sądził, iż Elise będzie tą jedyną. Jego osobistym ideałem, a okazało się, że była największą i najbardziej jadowitą żmiją spośród jego znajomych. Kiedyś miał ją za osobę bez wad. Idealną, nieskazitelną. Jednak wszystko co paskudne ma piękne opakowanie.

**

Czas dłużył mu się. Im mniej pozostawało do powrotu Warner, tym miał wrażenie, iż bardziej się to wydłużało. Gdy na zegarku wybiła siedemnasta, drzwi od mieszkania otworzyły się, a w lokalu słychać było głośne Jestem!

Nie wiedział jak powiedzieć blondynce, że to koniec. Jednocześnie wiedział, iż jeżeli tego nie zrobi, będzie ranić samego siebie, a także okłamywać się coraz bardziej.

- Elise musimy porozmawiać- rzekł poważnym tonem, gdy blondynka znalazła się w salonie.

- O co chodzi, George? Zmęczona jestem.

- Z nami koniec- wyrzucił prędko z siebie.

- Co? Jak tak możesz? Nie masz prawa ze mną zrywać!- wrzasnęła, biorąc do ręki wazon z niebieskimi malowidłami na zewnętrznej stronie. Wewnątrz nie było kwiatów, a co za tym szło wody, więc nawet jeżeli Elise rzuciłaby naczyniem- wiele by nie zniszczyła.- Jestem w ciąży!

- W takim razie zaraz po urodzeniu zrobimy testy na ojcostwo. Nie mogę być pewny czy jest moje, skoro kurwiłaś się z kim popadnie- powiedział, zachowując stoicki spokój.

INTERPOL| G.RUSSELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz