08

250 15 4
                                    

*

Przeszedł wraz z blondynką przez korytarz prowadzący do wyjścia z wiedeńskiego lotniska. Zgodnie ze wskazówkami zespołowego partnera wyszli drzwiami prowadzącymi na parking obok prawego segmentu budynku, gdzie miał czekać na nich. Russel nie rozumiał całej idei Wolffa odnośnie ostatniego spotkania ze swoimi kierowcami oraz ich partnerkami w starym roku, w dodatku w Austrii. 

Elise co chwilę narzekała na panujący na zewnątrz mróz, czego George nie rozumiał. Nie wiedział jakich rzeczy spodziewała się Warner od jednej z europejskich zimowych stolic. Dwudziestoczterolatek przewrócił oczami na kolejną z uwag swojej partnerki, szukając wzrokiem samochodu, którego zdjęcie wysłał mu Hamilton, aby mu ułatwić owe zadanie.

W końcu odnalazł białego mercedesa z austriacką rejestracją. Obok niego stał mulat, patrzący w telefon. George wraz z Elise podeszli do niego, a gdy trzydziestosiedmiolatek ich zobaczył- uśmiechnął się łagodnie. Hamilton otworzył bagażnik, gdzie Russel schował walizkę swoją oraz Warner. Starszy z Brytyjczyków następnie udał się w stronę drzwi, za którymi był fotel kierowcy. 

- Jezus czyj to samochód?- zapytała Elise, po tym jak zajęła środkowe miejsce z tyłu, rozkładając po bokach swoje rzeczy.

- Leoni- odpowiedział szybko Lewis, wycofując z miejsca parkingowego, aby włączyć się do ruchu drogowego po opuszczeniu terenu wiedeńskiego lotniska.- Radziłbym ci pozbierać te kosmetyki, bo jeżeli cokolwiek ubrudzisz, to Leo ukręci ci łeb- rzekł, zauważając w tylnym lusterku jak Brytyjka zaczęła poprawiać cały makijaż-  począwszy od podkładu, przez puder, na pomadce kończąc.

- Przesadzasz- burknęła, a w tym momencie korektor kapnął jej na dywanik leżący na podłodze z tyłu.- Ojć...- mruknęła pod nosem, po czym wysypał jej się puder, kiedy chciała położyć go na twarz. George'owi zrobiło się wstyd, gdy kątem oka zauważył, że jasnoróżowa płynna pomadka pozostawiła ślad na tapicerce.

- Leoni mnie zabije...- szepnął Lewis, jak zauważył, bałagan zrobiony przez tlenioną blondynkę. Następnie ruszył, ponieważ światła zmieniły swoją barwę na zieloną. 

Elise nic nie odpowiedziała, a Russelowi zrobiło się jeszcze bardziej wstyd. Nie wiedział jak przeprosi Austriaczkę za szkody, jakie wyrządziła jego partnerka. Wyjazd do Wiednia zaczął się fatalnie.

**

Całą trójką siedzieli w salonie, czekając na powrót Susie, która na moment wyszła do kuchni. Toto oraz Jacka nie było w domu- ze słów Suzanne wynikało, iż ci pojechali rano do dobrego znajomego Torgera i nadal nie wrócili. Leoni zaś była na górze, jednak nie miała w planach póki co, zejść na dół. 

- Przesadzacie obaj, na pewno tego nie zauważy- rzuciła tleniona blondynka, przerywając oglądanie swoich różowych paznokci.

- Zauważy. Nawet nie myśl, że ujdzie ci to na sucho- burknął Lewis, biorąc w dłoń kubek z herbatą.

- Wychodzę!- Usłyszeli z korytarza głos Leoni, a zaraz potem trzaśnięcie drzwiami.

George odliczał sekundy do tragedii, której powodem była jego dziewczyna. Jeżeli choćby w minimalnym stopniu Wolff denerwowała się jak jej ojciec, Elise mogła zacząć spisywać testament. Nie minęło pięć minut jak Austriaczka wróciła, co oznajmiło głośne zatrzaśnięcie drewnianej powłoki. 

Russel zdążył ponownie doliczyć do trzydziestu, gdy brunetka weszła do salonu. Torbę sportową, którą trzymała w prawej dłoni, położyła obok pustego fotela, a następnie stanęła w taki sposób, aby Warner była na wprost niej.

INTERPOL| G.RUSSELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz