06

262 18 6
                                    

*

Przeszłość jest często tematem, który dla wielu jest drażliwy. Leoni definitywnie należała do grupy osób nienawidzących rozmawiać o tym jak przebiegało ich życie rodzinne, gdy byli małymi dziećmi. Na wspomnienie własnej matki, krew ją zalewała, a ona sama pragnęła wymazać tamtą kobietę ze swojego życiorysu.

Isabella Geiss urodziła ją trzydziestego pierwszego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego w Wiedniu. W życiu brunetki obecna była maksymalnie siedem lat, które zmieniła w piekło. Potem zniknęła na pewien czas, aż do piętnastych urodzin Leoni. Austriaczka do końca życia nie zapomni tego w jakim stanie zjawiła się kobieta, która ją urodziła. 

Przekrwione białka, wychudzona twarz oraz ręce, parszywy uśmiech. Tłuste, poplątane włosy, które sięgały kawałek za łopatki. Śmierdziało od niej alkoholem i czymś jeszcze, czego Wolff nigdy nie potrafiła określić. Narkotyki całkowicie ją zniszczyły. 

Isabella nie wróciła, bo nagle zatęskniła za córką. Chciała pieniędzy. Pieniędzy za zrzeczenie się praw rodzicielskich. Problem leżał w tym, iż została ich pozbawiona trzy lata wcześniej na mocy wyroku sądowego, po tym jak Torger złożył o to wniosek, dołączając stosowne dowody.

Brunetka doskonale pamiętała jak Geiss ciągała ją po slumsach, w których odbywały się libacje. Było to, gdy Toto przebywał poza granicami Austrii i nie był w stanie szybko zareagować. Widok naćpanych ludzi, którzy wili się w katuszach, wrył się w psychikę brunetki, podobnie jak tamten odór. Najgorsze stanowiło jednak inne zdarzenie. 

Na jednej z takich libacji, jeden ze znajomych narkomanów Isabelli był skłonny sprzedać ją dilerowi tylko po to, aby dostać działkę amfetaminy. Tamten ćpun nie miał do niej żadnych praw, jednak jej matka była na tyle nafaszerowana heroiną, że nie kontaktowała i nawet na to nie zareagowała. Gdyby nie przejeżdżający przez ulicę patrol policji, który zareagował na jej krzyki, mogłoby być różnie. 

Dlatego widząc pacjenta, którego ratownicy medyczni przywieźli dziesięć minut wcześniej, po tym jak matka chłopaka zadzwoniła, że jest nieprzytomny i nie reaguje na wołania, a jego oddech jest płytki, napięła mięśnie żuchwy. Nie rozumiała z jakiego powodu ludzie sięgają po tego typu używki. Szesnastolatek dodatkowo miał na przedramionach liczne wkłucia, najprawdopodobniej świadczące o zażywaniu płynnych narkotyków, takich jak morfina, którą również wykorzystywano w medycynie. 

W rozmowie z jego matką ustaliła jedno- rodzice nie wiedzieli o prawdopodobnym uzależnieniu syna. Mąż kobiety był jednocześnie wściekły oraz zmartwiony zachowaniem syna. Nie dziwiła się mężczyźnie- doskonale pamiętała reakcje dziadków od strony matki, kiedy dowiedzieli się co ta zrobiła. 

- Rozumiem pana złość, ale ona naprawdę w obecnej sytuacji nie pomoże i proszę odpowiedzieć na moje pytanie- rzekła spokojnym tonem głosu, gdy nadal nie dowiedziała się czy nastolatek na coś choruje. 

- Nasz syn jest zdrowy, chociaż teraz to cholera wie. Te wkłucia wyjaśniałyby jego nocne eskapady... Tyle się mówi o chorobach panujących wśród narkomanów, a on... Matko Boska, nasz Josh...- powiedziała rozżalona matka chłopaka, po czym ukryła twarz w dłoniach. 

- Nic pani nie rozumie! Dajemy mu wszystko, dostaje pieniądze na każdą swoją zachciankę, a tu takie coś! Nie wie pani jak to jest się dowiedzieć o czymś takim!- krzyknął mężczyzna, a przechodząca obok nich pielęgniarka zmroziła go wzrokiem. 

- Tak się składa, że wiem. Moja matka była narkomanką- odpowiedziała z powagą, zaciskając dłoń w pięść oraz zęby. Mężczyzna wyraźnie pobladł, a jego żona zmierzyła go wzrokiem. 

INTERPOL| G.RUSSELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz