07

228 17 2
                                    

*

Uśmiechnęła się, gdy przekroczyła prób rodzinnego domu. Z kuchni dało wyczuć się zapach ciasta, które co roku Susie piekła na święta. Zdążyła tylko odwiesić kurtkę na wieszak oraz zdjąć buty, gdy poczuła uścisk na swoich nogach. Popatrzyła w dół, gdzie zauważyła małego blondyna, który uśmiechał się od ucha do ucha.

- Leo, już jest!- krzyknął Jack, po tym jak puścił starszą siostrę, a także pobiegł przez korytarz do kuchni.- Lewis też jest!

- Czasami zastanawiam się skąd on ma na to energię- mruknęła pod nosem, na co Hamilton zaśmiał się.- To nie jest śmieszne. To mnie przeraża, a ostatnio na dyżurze przywieźli chłopaka w makabrycznym stanie po karambolu na wschodnim wyjeździe z Londynu.

- Aj tam przesadzasz. To tylko dziecko. Wielu rzeczy jeszcze nie rozumie i inaczej interpretuje poważne sytuacje- rzekł Lewis, uśmiechając się pocieszająco.

Leoni wraz z Brytyjczykiem skierowali się w głąb domu, a drzwi wejściowe od budynku otworzyły się ponownie, wpuszczając tym samym Torgera oraz Carmen. Austriaczka weszła do kuchni, gdzie powitał ją ciepły uśmiech Suzanne, która zaraz po tym objęła ją.

- Obeszło się bez komplikacji?- spytała Szkotka, patrząc na pasierbicę.

- Jak na moje szczęście, tak. Nie licząc, że wczoraj byłam jeszcze na gwałt wzywana w zastępstwie na dyżur, to wszystko przebiegło zgodnie z planem- odpowiedziała brunetka, uśmiechając się.

- Lewis! Od listopada cię nie widziałam- rzekła Susie, przytulając Brytyjczyka.- Jak nastawienie przed sezonem?

- Póki co staram się nie myśleć o nadchodzącym sezonie. Ostatnio skończyłem analizować moje błędy z minionego, więc na razie koncentruję się na normalnym treningu siłowym. W styczniu prawdopodobnie pojadę na obóz treningowy, żeby zmienić klimat, ale to są tylko plany, wszystko wyjdzie w praniu- odpowiedział mulat. 

Leoni wyszła z kuchni, idąc do salonu, w którym Jack siedział pośród masy klocków Lego, budując coś z nich. Austriaczka podeszła do brata, po czym usiadła na podłodze obok niego. Blondyn uśmiechnął się, a następnie pokazał jej swoją konstrukcję, która miała chyba przypominać dinozaura. Brunetka wzięła kilka luźnych klocków i złączyła je ze sobą, aby potem podać je pięciolatkowi. 

**

Przetoczyła razem z Jackiem kulę śniegu, która miała posłużyć za głowę bałwana. Dwudziestosiedmiolatka podniosła to co ulepili i dała na szczyt powstałej konstrukcji. Wzięła brata na ręce, a on wsadził wedle uznania marchewkę oraz kamienie, przez co śnieżna postać zyskała twarz.

- To jest George- rzekł malec, patrząc z dumą na bałwana. 

- Dlaczego akurat George?- zapytała Leoni, spoglądając na blondyna.

- Bo jest wysoki i ma dziwną minę- odpowiedział śmiertelnie poważnie Jack, a następnie pobiegł w stronę Hamiltona, po czym wrócił wraz z nim.- Patrz Lewis! To nasz bałwan! Nazywa się George.

- George?- zapytał mulat, unosząc jedną brew do góry.- Ale dlaczego... A w sumie nie ważne.

Leoni zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową na boki. Mając wszystko gdzieś usiadła na śniegu, co od razu powtórzył Jack. Austriaczka uformowała z białego puchu kulkę i kiedy Lewis zapatrzył się na jakiś punkt w oddali, rzuciła nią w niego, następnie zrywając się do biegu w stronę wejścia do domu. Pięciolatek skierował się za nią zostawiając za sobą siedmiokrotnego mistrza świata.

INTERPOL| G.RUSSELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz