PEDRI
Gavi działał na mnie jak lekarstwo, a jego obecność była uzależniająca jak narkotyk. Chciałem być przy nim cały czas. Być dla niego wsparciem i pocieszeniem, lecz nie chciałem się narzucać. Wiedziałem, że gdy zaczne napierać coraz bardziej to Gavi znów sie zdystansuje, a to ostatnia rzecz, którą teraz chciałem. Patrząc w jego oczy miałem ochote się w nich utopić. Cieszyłem się, że mam go przy sobie. Kochałem go jak przyjaciela.
***
Ostatnio przechadzki po pobliskim skwerze stały się moją ulubioną rzeczą. Pozwalały mi się relaksować i zapomnieć o wszystkim. Moim ulubionym kompanem był nikt inny jak Gavi. To, że był ze mną motywowało mnie do działania a jego uśmiech odrazu wprawiał mnie w lepszy nastrój. Uwielbiałem to jak na mnie działał lecz nie dawałem się ponieść uczuciom. Miałem motylki w brzuchu gdy był obok ale nie byłem zakochany. Nie potrafiłem kochać. Nadal czasami z tyłu głowy miałem moją dawną kochanke. Była wspaniała i pewnymi momentami przypominała Pabla. Też była roześmiana i empatyczna. Też cieszyła się na mój widok i też kochała mnie jak nikogo innego. Ale czy Gavi mnie kochał? Nie miałem pojęcia. Miałem nadzieje, że nie. Zawsze wydawało mi się, że woli dziewczyny lecz teraz nie byłem do końca pewny. Czasami zachowywał się jakbym był dla niego kimś więcej. Nie chciałem tego. Nie mógłbym go odrzucić. Nie dałbym rady. Młody pewnie by sie załamał a ja nie poradziłbym sobie z wyrzutami sumienia. Na samą myśl czułem ból w sercu i brakowało mi tchu lecz po chwili powracałem na ziemie, ponieważ zdawałem sobie sprawe, że tylko wymyślam.
***
Gdy jadłem lunch w barze dostałem wiadomość. Zaciekawiony od kogo była odrazu włączyłem telefon. Jak zwykle była od Pabla.
Gavi: Hej! Co robisz? - 12:25
„Nic ciekawego. Jem lunch w barze. Coś się stało?" - 12:26
Gavi: Nie, nie. Wszystko okej. Poprostu nie mam gdzie się podziać i zastanawiałem się gdzie jesteś. Mogę się dołączyć? - 12:27
Odpisałem, że sie zgadzam i wysłałem adres baru. Nie wiem dlaczego ale sie stresowałem. Przecież nigdy jeszcze nie stresowałem się spotkaniem z Gavim. Coś musiało być nie tak. Z zamyślenia wyrwał mnie głos kumpla.
- Pedri! - objął mnie mocno. Miałem nadzieje, że nie czuł tego, jak mocno biło mi serce.
- Gavi. Dawno się nie widzieliśmy - zażartowałem na co obydwoje sie zaśmialiśmy.
- Zamówiłeś już coś? - zapytał zajmując miejsce na przeciw mnie.
- Tak w zasadzie to niedawno skończyłem jeść, ale mogę coś jeszcze przekąsić jeśli chcesz - spojrzałem na niego. Swoim wyglądem mógł oczarować każdego. I to samo zrobił ze mną. Owinął mnie sobie wokół palca przez jego przesłodzoną piękność. Imponowało mi to, że nastolatek bez starania potrafił wyglądać dobrze.
- Oh, nie. Nie trzeba. Jadłem niedawno. Chciałem się tylko spotkać - powiedział i podrapał się po skroni. Kłamał. Wyczułem to.
- Co jadłeś? - chciałem sprawdzić czy skłamie.
- Kanapki - brunet spojrzał na mnie podejrzliwie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Ah tak? Jesteś pewien?
- Pedri, przestań zachowywać się jak moja niańka. Pozwalasz sobie na za dużo ostatnio.
- Nie zachowuje sie jak niańka tylko martwie się o Ciebie. Chce dla Ciebie jak najlepiej, sam o tym wiesz. Troszcze się o Ciebie.
- Okej.
Nie miałem pojęcia co powiedzieć. Nie chciałem o tym myśleć ale cały czas schodziłem na jeden tor. Co jeśli Gavi sie głodzi? Kurwa, nie wybaczyłbym sobie tego. Mam nadzieje, że nie robi tego przeze mnie. Przez moje zachowanie.
- Gavi. Mam pytanie. Bardzo ważne.
- Tak?
- Głodzisz się?
CZYTASZ
My Valentine | Gavi x Pedri
FanfictionGavi od zawsze podkochiwał się w swoim najlepszym przyjacielu Pedrim. Lecz zrozumiał, że naprawde go kocha gdy ujrzał Pedriego w dzień walentynek, po zakończym meczu w objęciach obcej dziewczyny. Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Na samą myśl...