GAVI
Przez cały dzień denerwowałem się tym, co miało wydarzyć się wieczorem. Klubowa kolacja w jednej z najbardziej prestiżowych restauracji w Barcelonie. Nie wierzyłem, że to naprawde sie dzieje. Miałem w planach również wyznać dzisiaj Pedriemu moje uczucia i wręczyć mu podarunek, który szlifowałem przez ostatnią godzine. Dodawałem głównie małe detale i jakieś pierdoły. Bardzo bałem się jego reakcji. Spodziewałem się, że bedzie negatywna. Gdy skończyłem już prace na prezentem postanowiłem zadzwonić do Pedriego i zaprosić go do siebie aby dotrzymał mi towarzysta przed jakże ważnym wydarzeniem. Nie minęło nawet pięć minut a on już był. Zaskakiwało mnie to, że potrafił rzucić wszystko aby jak najszybciej sie przy mnie znaleźć.
- Myślisz, że wyglądam dobrze? - zapytał wiążąc ciasno krawat i przyglądając się sobie w lustrze.
- Wyglądasz fenomenalnie. Myślałem, że już to wiesz.
- Oh, przestań.
- Co przestań? Mówie prawde - powiedziałem i oparłem się o framuge drzwi.
- A ty? Nie szykujesz sie?
- Gdybym mógł to wogóle bym tam nie szedł - powiedziałem i głęboko westchnąłem.
- Gavi, spokojnie. To tylko kolacja. Nic Ci sie nie stanie, będe cały czas przy Tobie. Obiecuje - powiedział brunet i poklepał mnie po ramieniu.
- Cały czas? To sie nazywa stalking.
- Przestań, wiesz co miałem na myśli.
- Wiem, tak sobie żartowałem - powiedziałem i zacząłem zakładać na siebie garnitur. Był czarny, niesamowicie gładki i błyszczący. Dzieki niemu definitywnie zwróce na siebie uwage. Miałem mały problem ze spodniami,
ponieważ okazały się odrobine za małe, lecz ostatecznie dałem sobie rade. Ostrożnie zapiąłem ostatni guzik koszuli pilnując aby jej nie pognieść i równie ostrożnie założyłem ciasno pasującą marynarke. Nawet nie dotarłem do miejsca docelowego a już miałem dosyć.
- Zawiążesz mi krawat? - zapytałem starszego. Nigdy tego nie umiałem. Zawsze robiła to za mnie mama. Lecz teraz, gdy byłem już dorosły musiałem nauczyć sie sam. Próbowałem wiele razy lecz za każdym razem kończyło się to fiaskiem więc prosiłem wtedy osobe najbliżej mnie. Tym razem padło na niego.
- Tak, pewnie - odpowiedział i natychmiast się tym zajął. Gdy stał tak blisko mnie miałem okazje mu się bardziej przyjrzeć. Wyglądał powalająco. Swoje piękne włosy ułożył na żel, garnitur, który miał na sobie był cholernie przylegający co podkreślało jego mięśnie i było czuć od niego nutę bardzo męskich i prawdopodobnie drogich perfum. Wiele razy mówił mi, że lubił perfumy właśnie takie jak te lecz używał ich tylko na specjalne okazje bo było mu ich zwyczajnie szkoda. Ja zazwyczaj wtedy śmiałem się i mówiłem, że mógł sobie kupić takich milion gdyby tylko chciał a on za każdym razem odpowiadał mi, że ma do nich zbyt wielki sentyment żeby tak poprostu je zużyć. Uwielbiałem z nim żartować. To on potrafił rozładować nawet najbardziej napiętą atmosfere jakimś głupim tekstem wymyślonym 5 minut przed. Cieszyłem się, że miałem przy sobie kogoś takiego jak on.***
Po długiej godzinie intensywnych przygotowań zeszliśmy do studia żeby zrobić zdjęcia. Mieliśmy taką tradycje, że przed każdym wydarzeniem były robione nam zdjęcia. Bardzo tego nie lubiłem ale nie mogłem odmówić. Za każdym razem wychodziłem conajmniej źle więc poprostu omijałem patrzenia na te zdjęcia tak bardzo jak się dało. Nie było to łatwe, ponieważ zazwyczaj już po paru minutach zdjęcia krążyły po całej sieci ale czasami mi sie to udawało.
***
Gdy dotarliśmy już na miejsce przed stało już tysiące fanów. Ciągłe krzyki, błyski fleszy kamer i zamieszanie doprowadzało mnie do paniki. Czułem ból w klatce piersiowej i trudno było mi złapać oddech. Obawiałem się co może być później, ponieważ narazie to był tylko początek. Gdy już przedarliśmy się przez tłum i weszliśmy do środka zaprezentował się przed nami ogromny stół. Był okrągły, zrobiony z ciemnego drewna i błyszczący. Pokryty był najdroższymi ozdobami i zastawą. Pięknie błyszczący obrus, delikatna, porcelanowa zastawa i pozłacane wazony wypełnione najpiękniejszymi i najbujnieszymi bukietami kwiatów zdecydowanie dodawały atmosferze elegancji i powagi. Na samą myśl, że wszystko jest takie delikatne bałem się usiąść. Nawet krzesła miały podobne detale do stołu. Wszystko razem wyglądało magicznie. Przez chwile myślałem, że jestem w pięciogwiazdkowym hotelu w Dubaju, a nie w Barcelonie. Gdy już wszyscy zasiedliśmy do stołu odezwał się Xavi.
- Także, Panowie. Tą kolacją chciałbym uczcić nasze zwycięstwa. Wiem, że daliście z siebie 200%, więc uznałem, że należy się wam coś najlepszego. Dziękuje - na co wszyscy zaklaskaliśmy i zabraliśmy się za rozmowy. Wszyscy oprócz mnie, ponieważ nie miałem do kogo zagadać. Pedri rozmawiał z Torrem więc nie chciałem mu przeszkadzać. Chciałem zatopić sie w social mediach ale wiedziałem,
że zdenerwuje tym Xaviego więc poprostu siedziałem i bawiąc się rękami patrzyłem na innych. Wszyscy wydawali się być szczęśliwi i roześmiani. Tylko nie ja. Jak zwykle byłem czarną owcą. Kimś innym i jakby obcym. Kompletnie nie czułem sie sobą. Chciałem stamtąd uciec. Poczułem, że znowu ciężko mi złapać oddech więc wstałem i ruszyłem w strone toalet. Musiałem się uspokoić bo nie skończyłoby się to dobrze. Na moje szczęście nie zastałem tam nikogo. Wziąłem głęboki oddech, oparłem się dłońmi o umywalke i spojrzałem w lustro. Wyglądałem nie najgorzej, ale zdecydowanie mogłem wyglądać lepiej. Miałem łagodne sińce pod oczami i ze stresu delikatnie zbladłem. Miałem wielką nadzieje, że nie było to zauważalne. Gdy usłyszałem dźwięk przekręcanej klamki zacząłem jak oparzony przemywać twarz wodą.
- Oh, tu jesteś. Wszyscy Ciebie szukaliśmy - powiedział Torre.
- Naprawde? Przecież nie uciekłbym.
- No nie wiem. Gdy siedzieliśmy przy stole to wyglądałeś jak byś miał na to ochote.
- Oh, przestań Pablo. Po co tu przyszedłeś?
- Przyszedłem aby powiedzieć Ci, że Pedri ma Ci coś do przekazania. Czeka w ogrodzie na ganku.
- Oh, okej. Przekaż mu, że za niedługo przyjde.
CZYTASZ
My Valentine | Gavi x Pedri
FanfictionGavi od zawsze podkochiwał się w swoim najlepszym przyjacielu Pedrim. Lecz zrozumiał, że naprawde go kocha gdy ujrzał Pedriego w dzień walentynek, po zakończym meczu w objęciach obcej dziewczyny. Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Na samą myśl...