GAVI
Wygraliśmy kolejny mecz. Po raz kolejny wyróżniałem się z tłumu i dostałem tytuł Man of the match. Pomimo dumy w środku czułem pustkę. Wydawało mi się, że nie angażowałem się wystarczająco. Starałem się nie zagłębiać w myśli a nieudane próby ukrycia zmartwień uśmiechem zgoniłem na zmęczenie. Nie kłamałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak zmęczony jak teraz. Fizycznie i psychicznie. Martwiło mnie wiele rzeczy, ale jedna z nich oddziaływała na mój performens i nastrój jak nic. Myśl o Pedrim. Ostatnio zaczął kręcić z jakąś dziewczyną i zaczął być bardziej sekretny. Oczywiście szanowałem to ale zaczęło mnie to irytować. Szczególnie, że zacząłem do niego coś czuć. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek to powiem. Podkochuje się w moim najlepszym przyjacielu. Żenujące. Przecież on nie jestem gejem i nigdy nie odwzajemni moich uczuć.
***
Po kilku fotkach z fanami zacząłem kierować się do szatni. Miałem dość udawania i chciałem jak najszybciej wrócić do rezortu. Oczywiście na moje nieszczęście przy schodach prowadzących do korytarza między szatniami klubów złapał mnie nikt inny jak Pedri. Tak pięknie się uśmiechał i poprostu było widać, że naprawde sie cieszył. Nie tak jak ja. Ja musiałem się zmusić do lekkiego uśmiechu aby mój kumpel nie poznał, że coś jest nie tak.
- Gavi! - rzucił się na mnie i zamknął w szczelnym uścisku. Skorzystałem więc z okazji i przytuliłem go mocniej. Musiałem nacieszyć się oznaką czułości, ponieważ byłem pewny, że brunet zaraz wróci do swojej pudernicy i zacznie się chwalić. Zawsze taki był. Mówił, że nie lubi się chwalić tym, co dokonał a prawda jest zupełnie inna. Ja miałem tak samo. W czymś byliśmy podobni. Brunet wypuścił mnie z uścisku, położył ręce na moje ramiona i spojrzał mi głęboko w oczy. Przyznam, że po raz pierwszy poczułem się przy nim nieswojo.
- Nie cieszysz się? Co sie stało? - ja tylko parsknąłem. Nie mogłem mu powiedzieć prawdy.
- Cieszę się, Pedri. Poprostu jestem zmęczony i chce odpocząć - przez chwile zakręciły mi sie łzy w oczach ale szybko je odmrugałem.
- Jesteś pewien? Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać - myślałem, że sie popłacze. Nie zasługiwałem na kogoś takiego jak on.
- Tak. Narazie, wracaj do Lindy - zbyłem go i szybkim krokiem skierowałem się do szatni. Odrazu wiedziałem, że to zachowanie nie ujdzie mi płazem. Ręce trzęsły mi sie ze złości i żalu. Wszedłem do szatni z udawanym uśmiechem, przyjąłem od wszystkich gratulacje i szybko zacząłem się przebierać. Najszybciej przebrałem spodenki, ponieważ tam krył się mój najgorszy problem. Rany od samookaleczania. Niektóre z nich to ślady po przypaleniu papierosem, a niektóre to proste linie od żyletki. Nigdy nie mówiłem nikomu, że mam problem z takimi rzeczami, ponieważ wbiłbym noż w plecy sobie i swojej karierze. Gdyby trener dowiedział się,że mam aż tak poważny problem wysłałby mnie do psychiatry i odsunął od gry. A ja tego nie chciałem. Musiałem dawać z siebie wszystko i stawać się coraz lepszym. Schowałem głowe w dłoniach i odpłynąłem. A obudziłem się gdy wszyscy już byli gotowi do wejścia do autokaru. Cieszyłem się, że zasnąłem, ponieważ przynajmniej nikt mnie co chwile nie zaczepiał. Wsiadłem do pojazdu półprzytomny i zająłem swoje miejsce. Włożyłem do uszu słuchawki, oparłem głowe o szybę i w głębi duszy miałem nadzieje, że brązowooki nie zajmie miejsca obok mnie. Tym razem miałem szczęście bo tak się stało. Zajął on miejsce obok Lewandowskiego. Zawsze wydawało mi się, że z nim dogadywał się lepiej niż ze mną ale nie chciałem popadać w paranoję. Cicho westchnąłem i położyłem plecak na siedzeniu obok. Włączyłem swoją ulubioną melancholijną playlistę i czekałem aż ruszymy. Nie mogłem się doczekać momentu gdy wkońcu położe się do łóżka i zostane sam na sam z myślami.***
Podróż strasznie mi się dłużyła a myśli robiły się coraz bardziej intensywne. Bolała mnie głowa. Gdy wkońcu dojechaliśmy na miejsce byłem jednym z pierwszych, który wyszedł z autokaru i rzucił się do wejścia. Szybkim krokiem wszedłem do swojego pokoju i odrobinę za mocno zamknąłem drzwi, przez co wytworzył się lekki huk. Wiedziałem, że Pedri szedł za mną, ponieważ odrazu poczułem jego obecność. Wiedziałem, że chciał coś powiedzieć ale odrazu mu przerwałem.
- Pedri, tak, wszystko okej. Nie chce rozmawiać, poprostu boli mnie głowa. Zostaw walizkę i wyjdź - może to było troche chamskie ale nie miałem nastroju na interakcje. Jakiekolwiek. Jednak odrazu napisałem do niego przepraszająca wiadomość, którą on tylko i wyłącznie odczytał. Tylko odczytał. A zazwyczaj odpisywał mi nawet na najmniejszą pierdołe. Wtedy uświadomiłem sobie, że spieprzyłem sprawe. Po raz kolejny schowałem głowe w dłoniach i poczułem łzy spływające jedna po drugiej po moich policzkach. Naprawde nie chciałem. Chciałem mu się rzucić w ramiona i przeprosić, ale nie mogłem. Wiedziałem, że musze dać mu czas na przemyślenie bo brunet rzadko sie denerwuje. Bezsilny przebrałem się w piżame i rzuciłem się na łóżko. Nie rozpakowałem bagażu bo nie miałem siły. Cicho szlochając zacząłem okładać jedną z wielu poduszek pięściami. Chciałbym, żeby to był jedynie koszmar. Lecz tak nie było. Resztę nocy spędziłem na wypłakiwaniu resztek łez, które mi zostały i słuchaniu muzyki.
CZYTASZ
My Valentine | Gavi x Pedri
FanfictionGavi od zawsze podkochiwał się w swoim najlepszym przyjacielu Pedrim. Lecz zrozumiał, że naprawde go kocha gdy ujrzał Pedriego w dzień walentynek, po zakończym meczu w objęciach obcej dziewczyny. Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Na samą myśl...