8

863 45 13
                                    

GAVI

Poczułem jakby świat się zatrzymał. Zrobiło mi sie ciemno przed oczami. Nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem.
- Słucham? - głos mi sie łamał a w oczach miałem łzy.
- Zadałem Ci pytanie - powiedział surowym tonem.
- Nie. Przecież wiesz, że nigdy bym nie zrobił czegoś takiego - patrzyłem na niego z nadzieją, że sie nade mną zlituje i zmieni temat. Lecz nie było na to szans.
- Zaczynam wątpić. I to bardzo.
- Oskarżasz mnie? - zaczynałem się denerwować. Jak on mógł wyobrażac sobie takie rzeczy.
- Nie, wręcz przeciwnie. Chciałem sprawdzić czy będziesz ze mną szczery.
- Oh, Pedri. Przepraszam, to było silniejsze ode mnie! - błagałem próbując powstrzymać go od wyjścia z lokalu lecz on był silniejszy. Zostawił mnie. Nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą się stało. Dostałem kolejną szanse i po raz kolejny wszystko spieprzyłem. W pare minut. Wróciłem do lokalu i ponownie usiadłem przy stole. Włożyłem głowe w dłonie i zamknąłem oczy. Lecz zaraz znowu je otworzyłem, ponieważ dostałem wiadomość.

Pedri: Zawiodłem się na Tobie. Myślałem, że stać Cie na więcej. Stać Cie na szczerość, a ty robisz takie rzeczy. Gratulacje. - 14:22

„Pedri, to nie tak! Mówiłem Ci przecież, że potrzebuje czasu. To nie takie proste." - 14:23

Pedri: Mam dość. Ile czasu niby potrzebujesz? Miesiąc? Rok? Czemu nie możesz sie wkońcu otworzyć? Może to ja robie coś źle? Powiedz mi. Czy to moja wina? - 14:26

„Pedri, nie rób z siebie ofiary. To nie jest twoja wina. Nie zamierzam się tłumaczyć. Poprostu nie czuje się gotowy aby rozmawiać o takich sprawach. Jeśli dalej będziesz naciskał to wrócimy do sytuacji sprzed paru miesięcy a to nic nam nie da. Ale ty nie potrafisz tego zrozumieć, nie? Wszystko kręci sie tylko wokół Ciebie. Chciałbyś wiedzieć wszystko. Nie rozumiesz słowa nie. Naprawde nie wiem co już zrobić aby sprowadzić Cie na ziemie. Może rzeczywiście nie jesteśmy sobie pisani." - 14:36

Nie chciałem powtarzać jego słów ale byłem do tego zmuszony. Zachowywał się jakby świat kręcił się wyłącznie wokół niego. Nie rozumiałem co się z nim dzieje.

Pedri: Słucham? Wszystko kręci sie wokół mnie? Niedorzeczne. Zachowujesz sie jak ostatni ham. Chciałbym poprostu wiedzieć co się z Tobą dzieje. Chce Ci kurwa pomoc a ty mnie cały czas odpychasz. I to niby ja uważam się za ofiare? A może rzeczywiście nią jestem? Próbuje, robie wszystko co tylko sie da tylko po to żeby na końcu zostać oplutym. Tak się czuje. Myśle, że masz racje powtarzając moje słowa. Jeśli chcesz od teraz możemy pójść swoimi własnymi drogami skoro nie możemy zawrzeć rozejmu. - 14:46

Patrzyłem w tą wiadomość jak wryty. Czy on naprawde chce to wszystko zakończyć? Nie mogłem odpisać. Ręce mi na to nie pozwalały.
Jakby zamarzły. Odłożyłem więc telefon na stolik nocny i zostawiłem go na odczytanym. Nie wiedziałem co zrobić. Nie miałem pojęcia, że Pedri podejmie aż tak wielkie kroki. Załamałem sie. Czułem, że to już mój koniec. Zacząłem dusić się łzami. Nie mogłem oddychać. Wszedłem do kuchni i spojrzałem na nóż. W moich myślach to było jedyne wyjście. Samobójstwo, o którym przecież od dawna marzyłem. Przez chwile wachałem sie czy rzeczywiście chce to zrobić. Chwyciłem nóż w dłoń i przyglądałem mu sie. Czy było warto? Jednak zacząłem ciąć. Zrobiłem pare płytkich linii i jedną głęboką wzdłuż przedramienia. Patrzyłem na cieknącą krew z zafascynowaniem. Brakowało mi tego.

***

Obudziłem się pare godzin później na podłodze. Nadal byłem w kuchnii. Po chwili wstałem i popatrzyłem na swoje ciało i otoczenie. Wszystko było we krwi. Tonąc w myślach zacząłem sprzątać. Sprawnie zmyłem ciecz z podłoża, przebrałem się a stare ubrania wyrzuciłem. Nadal nie mogłem uwierzyć, że mi sie nie udało. Gdy wkońcu odzyskałem poprawną widoczność spojrzałem na telefon. Było na nim 5 nieodbranych połączeń od Pabla, jedno od Pedriego i 3 wiadomości od Ansu. Nie przejmowałem się tym. Jeśli rzeczywiście się martwią to osobiście sprawdzą czy wszystko okej. Powoli opatrzyłem rany i zakryłem bandażem. Zsunąłem się na podłoge, oparłem głowe o jedną z szafek kuchennych i zacząłem patrzeć w sufit. Przemyślałem wszystko co się wydarzyło i nagle otworzyły się drzwi. Stał w nich Pedri. Gdy zobaczył w jakim jestem stanie podbiegł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Odwzajemniłem jego gest chociaż nadal byłem wściekły.
- Gavi - jego głos się łamał. Zszokowany wybrnąłem z uścisku, położyłem dłonie na barkach bruneta i spojrzałem mu głęboko w oczy. On płakał. Pedri płakał. Cholera. Zakryłem usta jedną z dłoni.
- Pedri, przepraszam - załkałem i spowrotem zamknąłem go w uścisku.

My Valentine | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz