12

766 49 13
                                    

GAVI

Pedri i Torre? Randka? W kawiarni? To chyba jakiś żart. Rozumiem, że to z randką to pewnie żart ale nadal coś sie we mnie obruszyło.

***

Po treningu całe popołudnie spędziłem na przygotowywaniu prezentu dla Pedriego. Nie szło mi to łatwo. Na początku okazało się, że pudełko, w które miałem pierwotnie zapakować podarunek okazało się za małe. Później przez nie uwagę rozsypałem pare koralików. A na końcu mało co nie rozbiłem szampana. Lecz sie nie poddałem, zachowałem spokój i zacząłem od nowa. Zdecydowałem się na większe opakowanie w kolorze złota a do środka wsadziłem brokatowy papier ozdobny. Powoli i dokładnie nawlekałem koraliki w kolorze loga barcelony na sznurek i ostrożnie zawiązałem na drobny supeł. Obok biżuterii umieściłem butelkę moeta i dwie lampki. Teraz czekała na mnie moim zdaniem najtrudniejsza część. List od serca. Po krótkim namyśle wyciągnąłem kartke, wziąłem do ręki długopis i zacząłem pisać.

„Drogi Pedri,
piszę do Ciebie ten list, ponieważ chciałbym wyznać Ci jedną, bardzo ważną dla mnie rzecz. Zakochałem się w Tobie. Wiem, że może to zabrzmieć jak żart, ale ja nie żartuje. Czuje się tak od dawna. Szaleje za każdym razem na Twój widok. Chciałbym mieć Cie bliżej. Kocham Twoje bujne włosy, przepiękne oczy, w których mógłbym zatopić sie tysiące razy, przepiękną buzie i cholernie pociągająca zarysowaną szczęke, twoje przepiękne ciało, potężne ramiona, którymi wiele razy zamykałeś mnie w uścisku a ja błagałem żeby to trwało wiecznie, twój prześwietny charakter, twoją opiekuńczość, dobroć, staranność, czułość i wszystko w Tobie. Jesteś aniołem, wszystkim czego pragne. Ideałem. Nie ma nikogo lepszego od Ciebie. Mam nadzieję, że przyjmiesz to pozytywnie i przypieczętujesz ze mną naszą miłość delektując się szampanem, którego również Ci podarowałem.

Kocham Cie, Gavi"

Pocałowałem papier na szczęście, włożyłem go do środka i zamknąłem pudełko obwiązując je błyszczącą, czerwoną wstążką nie zapominając o zrobieniu starannej kokardy na czubku. Byłem tak zapracowany, że nie zauważyłem zbliżającego się zachodu słońca. Słysząc kroki zmierzające w strone mojego pokoju szybko położyłem pakunek pod łóżkiem i sie na nim położyłem.
- Moge wejść? - zapytał Torre na co ja mruknąłem szybką odpowiedź. Brunet wszedł, usiadł na brzegu i popatrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Opowiadaj - powiedziałem niechiętnie podnosząc wzrok od smartfona i patrząc na niego.
- Było super! Najpierw byliśmy w kwiaciarni... - natychmiastowo mu przerwałem.
- Słucham? - byłem zdezorientowany i zszokowany.
- Wybieraliśmy kwiatki dla Twojej kochanki.
- Chwila, skąd wiesz, że sie zakochałem? Powiedział Ci?
- No tak. Mówił, że chcesz zrobić jej niespodzianke, więc odrazu zaproponowałem żebyśmy poszli zobaczyli jakieś ładne kwiaty.
- Mhm. Kontynuuj - miałem ochote przywalić mu w twarz. Oczywiście Pedriemu, nie Pablowi. Nie mogłem uwierzyć, że tak poprostu mu o tym powiedział. Żałosne posunięcie.
- Gniewasz się za to?
- Nie, wcale. Kontynuuj.
- Gavi, przecież widze, że coś jest nie tak - powstrzymałem się od niemiłego komentarza.
- Kontynuuj powiedziałem.
- Później poszliśmy do tej nowo otwartej kawiarni niedaleko nas. Było świetnie! Wystrój i atmosfera normalnie magiczna. A kawa i drinki są wyśmienite. Powinieneś sie tam wybrać.
- Drinki? Piliście coś?
- Oh, Gavi. Błagam...
- Pytam się czy coś piliście. Czy naprawde tak trudno jest Ci odpowiedzieć?
- Piliśmy po lampce jakiegoś taniego wina i po lampce szampana.
- Alkohol w środku dnia to wyśmienity pomysł.
- O co Ci chodzi?
- O nic. Poprostu nie mogę uwierzyć, że moi kumple są tak nieodpowiedzialni.
- Okej, przepraszam. To rzeczywiście nie był najlepszy pomysł.
- Ale po co przepraszasz? Przecież to nie Twoja wina - powiedziałem sarkastycznym tonem i spowrotem wlepiłem wzrok w ekran smartfona.
- Gavi. Nie złość sie na mnie. Przecież ja tylko wyszedłem z kumplem.
- A czy ja powiedziałem, że zrobiłeś coś innego? - obecność starszego zaczęła mnie irytować.
-Może poprostu wyjde. Czuje, że ta rozmowa źle się skończy.
- Żegnam - powiedziałem ostro i wziąłem głęboki oddech. Byłem cholernie zazdrosny. Pedri zazwyczaj nie zapraszał mnie do takich miejsc. A go zaprosił. Czyli coś musiało być na rzeczy. Po chwili usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.

Pedri: Przyjdziesz na kolacje? - 18:05

„Nie. Jadłem już wcześniej." - 18.06

Pedri: Jesteś pewien? Zawsze moge przyjść do Ciebie i zjemy coś razem jeśli chcesz. - 18:07

„Pedri. Nie wymyślaj, tylko zjedz jak normalny człowiek. Smacznego i dobranoc." - 18:08

Pedri: Idziesz już spać? Napewno wszystko okej? - 18.09

„Chyba tak. Wszystko okej." - 18.10

Odłożyłem smartfona na szafke nocną i schowałem głowe w dłonie. Nic nie było okej. Wszystko sie nade mną waliło, a ja nie byłem pewny czy dam radę sie z tego wygrzebać. Pogrążony w myślach nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że zasypiałem.

***

Pomimo tego, że spałem więcej niż zawsze to nie czułem sie wypoczęty. Ani troche. Targały mną myśli, oczy robiły się coraz cięższe i głowa bolała coraz gorzej. Miałem dość. Było coraz gorzej a ja nie panowałem nad tym. Chwilowo wyrwany z natłoku myśli spojrzałem na szafke nocą. Leżała tam zapalniczka. Patrzyła na mnie i błagała żebym znowu to zrobił. Nie okaleczałem się od dawna, obiecałem Pedriemu, że tego nie zrobie. Lecz tym razem złamałem obietnice. Momentalnie zaniosłem się łzami i sięgnąłem po nią. Wziąłem głęboki oddech i przyłożyłem ogień do skóry. Lekko syknąłem. Brakowało mi tego. Wiedziałem, że nie powinienem ale to zrobiłem. Wróciłem do punktu zero a koło znów sie zatoczyło. Czułem sie jak najgorszy śmieć. Ponownie chciałem zniknąć, lecz wiedziałem, że nie moge tego zrobić. Po raz kolejny zostałem wyrwany z przemyśleń.

Pedri: Będziesz na treningu? - 9:25

Nie chciałem tam być. Aktualnie nie miałem siły podnieść sie z łóżka, a co dopiero trenować. I to jeszcze w taki mróz. 

„Nie." - 9:30

Pedri: Czemu? Co sie dzieje? - 9:31

„Nic takiego. Poprostu gorzej sie czuje. Nie przejmuj sie mną." - 9:32

Pedri: Co Ci dolega? Moge przyjść się Tobą zająć jeśli chcesz. - 9:33

„Pedri, mówiłem już, nie przejmuj sie. Nic mi nie będzie. To pewnie tylko zwykłe przeziębienie." - 9:34

Pedri: Zaraz będe. - 9:35

Kurwa. Szybko wstałem, otarłem łzy i szybko ogarnąłem. Założyłem też bluze żeby starszy nie zauważył świeżych ran. Chwile później rozległo się ciche pukanie, na co cicho odpowiedziałem.
- Co jest? - zapytał brunet siadając obok mnie na kanapie i patrząc mi głęboko w oczy.
- Tak jak już pisałem, nic specjalnego. Poprostu źle się czuje - powiedziałem i zacząłem targać bluzę. Robiło mi sie naprawde gorąco ale nie zamierzałem jej zdejmować.
- Dokładniej.
- Boli mnie głowa i brzuch. Zadowolony?
- Jadłeś coś dzisiaj?
- Pedri...
- Mhm.
- Przepraszam... Miałem zjeść śniadanie ale troche się zakręciłem i kompletnie o tym zapomniałem...
- Mhm. Strasznie tu gorąco, nie sądzisz?
- Co? Coś ty. Wcale.
- Przecież widze, że jesteś cały spocony. Zdejmij tą bluze.
- Pedri, nie moge jej zdjąć.
- Słucham?
- Nie moge jej zdjąć - zaniosłem się szlochem. Już było po mnie. Domyślił się wszystkiego i właśnie to ze mnie wyciągnął.

My Valentine | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz